3-Laender-Tour

Wyścig zakończył się we Frankfurcie nad Menem, stolicy Hesji. Ostatni etap wygrał Karsten Kroon z niewielką przewagą nad trójką kolarzy, którą stanowili / i w takiej kolejności dotarli do mety / Aivaras Baranauskas, Hannes Blank oraz Jens Voigt. Na czele peletonu finiszował Andre Greipel. W okolicach 10-go miejsca uplasował się niezydentyfikowany przeze mnie kolarz Knaufa.
Karsten Kroon trochę się usprawiedliwiał, że wygrał on, a nie obchodzący dziś 35-te urodziny Jens Voigt. Jubilat nie przejmował się takim rozwojem wydarzeń, zjadł kawałek tortu przygotowanego przez organizatorów i jak zwykle tryskał humorem. Na mecie pojawił się Dietmar Thurau, który wspominał swoją 15-dniowa przygodę w żółtej koszulce podczas TdF w zamierzchłej przeszłości a także wypowiadał się, oczywiście z aprobatą, na temat walki z dopingiem prowadzonej przez władze niemieckie.
Klasyfikacja generalna nie uległa zmianom, a moje nadzieję na walkę polskich kolarzy o czołowe miejsca przynajmniej na ostatnim etapie, okazały się płonne.
PS
9-te miejsce na dzisiejszym etapie zajął Krzysztof Jeżowski.

No tak… 2 kolarzy Knaufa na dwóch ostatnich miejscach w 13 osobowej ucieczce, ze stratą 5 i pół minuty do zwycięzcy(!) (13. uczestnik ucieczki skończył w peletonie). Knauf, wymiatający podobno na polskim podwórku, bez rewelacji, podobnie jak Intel. Dla Knaufa to był po prostu zbyt mocno obsadzony wyścig, który pokazał im miejsce w peletonie, podobnie jak pozostałym 3/4 startujących ekip. Rządził Gerolsteiner, CSC i T-Mobile, reszta była cieniem. Dla kibiców taki nieproporcjonalny układ sił wśród startujących drużyn jest bezsensu, dla samych startujących z kolarskiej drugiej, trzeciej ligi może zaowocuje doświadczeniem(?). Znowu w tym miejscu mógłby się pojawić apel o stworzenie w Polsce SERII WYŚCIGOWEJ Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA, zarówno dla elity, jak i przede wszystkim dla juniorów. Ale to walenie głową w mur.

Powinny jak najczesciej startowac na zachodzie, a nie kisic sie we wlasnym sosie.

Też prawda.
Wydaje mi się, że Portugalczycy, którzy mają ten sam problem ze startami za granicą jak my, są kolarsko lepsi i mogli by nawet odgrywać jakieś role w wielkich tourach, bo mają u siebie porządne, górskie wyścigi tylko nikt ich jakos szczegolnie nie zaprasza. My nie mamy “czegoś takiego” jak wyścigi o odpowiednim poziomie trudności i nikomu to zupelnie nie przeszkadza :smiley: Pamiętam, że jeszcze kiedyś dawno słyszałem, że jest to problem i że potrzeba polskiemu kolarstwu… kolarskich wyścigów. Ścigamy się po krawężnikach, a Małopolski Wyścig Górski trzeba było “ułatwić”, bo nikt by nie dojechał. To jest “troche” śmieszne w sumie :/ Potem wyjeżdżamy za granicę i chcemy ścigać się z ekipą CSC, której kolarze jeżdżą po Mortirolach i innych Zoncolanach, nie wspominając o ciężkich wyścigach klasycznych :/ Dziwne jest troche też to, że nie mamy u siebie takich wyścigów, jak mają Belgowie, czyli że nie mamy w ogóle bruków. Tu jest ten sam klimat i ta sama specyfika co na północy, ale nikomu nie zależy na tym, żeby wychować tu klasycznego kolarza nie bojącego się zimna i bruku. Podobno na Kaszubach są takie świetne warunki do uprawiania kolarstwa, teren na wzór Amstel Gold Race. O ile się orientuję kolarze tam co najwyżej z chęcią trenują, ale wyścigu żadnego tam nie ma. Instytucja mająca za zadanie dbałość o rozwój naszego kolarstwa nic w kierunku jego rozwoju nie robi. Co najwyżej pokazuje juniorom i młodzikom także, że nie trzeba zawracać sobie głowy czymś takim jak kontrola dopingowa, żeby zostać Mistrzem Polski :exclamation:
Szkoda, że jest tak mało dyskusji na te tematy na forach kolarskich w polsce.