Armstrong

Otwieram nowy temat zainspirowany wypowiedzią Quibo na innym forum

Chciałbym, poznać wasze zdanie czy uważacie Arma za osobę kontrowersyjną i dlaczego, bo ja już nie ras spotkałem się z taką opinią ale jakoś nikt nie podaje argumentów na poparcie tej tezy.

ja się wypowiem tak :arrow_right: dlamnie kolarz który się przygotowuje do jednego jedynego wyścigu w sezonie jest poprostu słabym kolarzem i takie jest moje zdanie, a Armstrong opanował to do perfekcji i to mu trzeba przyznac. w tdf był wielki ale poza tym wyścigem to tak naprawdę nie pokazał czy jest wielkim mistrzem, czy tylko mistrzem jednego wyścigu.dam przykład na adamie małyszu- szykuje się do mistrzostw swiata w Sapporo startuje tylko w kuopio no i np w zakopanym i startuje w mistrzostwach i je wygrywa to mi jakoś muwi że to skoczek tylko na mistrzostwa tak samo z armstrongiem to kolarz tylko i wyłocznie Tour de France no i Dophine libere i nic pozatym dlatego uważam iż Armstrong dla mnie nie był i nigdy nie będzie wielkim kolarzem, tylko wielkim kolarzem jednego wyścigu

W końcu jakiś argument.
Jak zauważyłeś Armstrong przygotowywał się do jednego wyścigu i go wygrywał ale startował jeszcze w innych. Natomiast większość jego konkurentów robiła tak samo i jakoś nie spotkali się z krytyką jeśli chodzi o takie praktyki, a wszyscy uważają tylko Arma za jedno wyścigowca. Inni górale jeśli coś wygrywają to z “przypadku”, nie przygotowują się do mniejszych wyścigów lecz traktują je jako trening do Wielkich Tourów.

Silnoręki przykładał się jeszcze do innych wyścigów, ale to było przed chorobą. :frowning: np: MŚ w Oslo(Szkoda że nie powtórzył tego po 1998r.)

Bardzo ciężko jest porównać kolarstwo do skoków narciarskich. Podobny rodzaj rywalizacji byśmy osiągnęli gdyby Tour de France podzielić na kilka wyścigów i przy ostatnim zsumować wyniki i wyznaczyć wygranego. Każdy wyścig miał by zwycięscę i był by zwycięscę generalki ale chyba nieoto chodzi żeby zmieniać zasady rozgrywanie TdF

Mam do ciebie pytanie czy lepiej wygrać największy wyścig(przygotowywać się tylko do niego) czy kilka małych?

Czy Armstrong jest kontrowersyjnym kolarzem? Proponuję spojrzeć tu :wink: :

[url]http://forums.rowery.org/t/doping-u-lancea/146/1]

A poważnie (pomijając kwestie dopingu, a skupiając się na kwestiach sportowych), to Sebkaaa ma sporo racji. Co prawda Armstrong miał sukcesy w innych wyścigach: np. Mistrzostwo Świata, 4. miejsce w Vuelcie… Ale faktem jest, że Armstrong postrzegany jest jako kolarz jednego wyścigu. I jego siedmiokrotne zwycięstwo w TdF przyćmiewa wszystkie inne. Ja osobiście żałuję, że Armstrong nie startował po 1999 r. w innych wielkich Tourach, np. w Giro, tak jak inni zawodnicy (czyli żeby nie przygotował się tylko do jednego wyścigu, tylko miał normalny sezon).
Osobiście uważam jednak, że Armstrong, cokolwiek by o nim nie powiedzieć, miał niesamowicie profesjonalne podejście do kolarstwa. Owszem (tu napewno odezwą się jego przeciwnicy :stuck_out_tongue: ), to zabijało urok kolarstwa, ale w pracy właśnie takie podejście jest pożądane. Cały jego sezon podporządkowany był celowi, który sobie wyznaczył (inna sprawa, że cel mógłby byc ambitniejszy - vide Basso). Tak sobie myślę, że Janek Ulrich z takim podejściem jak Armstrong po prostu by go (i większość kolarzy) po prostu zdemolował.
Jak więc widać, moje zdanie jest takie, że to jest zawodnik, który wymyka się takiej prostej ocenie… I pewnie dlatego będzie zawodnikiem kontrowersyjnym.

Mam do ciebie pytanie czy lepiej wygrać największy wyścig(przygotowywać się tylko do niego) czy kilka małych?

To może ja odpowiem :stuck_out_tongue: : Tour jest największy (w sensie organizacyjnym), ale czy jest bardziej wartościowy? Obawiam się, że tego nie da się porównać… Tak, jakby porównywać np. Armstronga czy Simoniego do Zabela czy Petacchiego albo Bettiniego. Poza tym obawiam się, że TdF jest najbardziej rozreklamowanym wyścigiem. A dla wielu ludzi wyścigi klasyczne są tak samo albo bardziej wartościowe niż wielkie Toury…

Ja mysle, ze Arm popadl w paranoje cyferek. Mogl wygrac znacznie wiecej. Wiecej niz Indurain. Byl lepszy niz Basso. A Basso… juz 2-krotnie z rzedu mogl zdobyc dublet Giro-Tour… Wystarczy popatrzec jak Armstrong jezdzil na poczatku kariery. Potem wspolpraca z dr. Ferrari, ktory ma analityczne do bolu podejscie do sportu, zrobila swoje. Nadeszla nawet moda na takie podejscie do kolarstwa. Dobrze, ze z odejsciem Armstronga, odeszla tez i ta moda. Dlaczego Armstrong nie wygral Roubaix, Flandrii, Giro, nie zdobyl dubletu… Jego przygotowywanie do jednej tylko imprezy z roku na rok wygladalo coraz bardziej groteskowo, choc nikt tego wowczas nie zauwazal. Armstrong zmarnowal swoj talent i mimo, ze 7-krotnie wygral najwieksza, najbardziej prestizowa impreze kolarska jest w drugiej dziesiatce najlepszych kolarzy w historii. Dla naszych dzieci i wnukow bedzie tylko specjalista od TdF. To tylko my zapamietamy jego fenomenalny, najlepszy w historii tego sportu wizerunek medialny.

Armstrong na pewno nie był najlepszym kolarzem w historii i to wiemy, może pod koniec drugiej dziesiątki by się zmieścił. Po prostu pan “jeden wyścig w sezonie” wiedział że nie będzie w stanie powalczyć w 2 wielkich tourach w sezonie i moim zdaniem i basso i vinokourov są lepszymi kolarzami od Lance’a. Do tego z tego co ja oglądałem czyli od 2003 roku on nie dominował tego touru tak jak np. Simoni giro 2003, po prostu jego rywale mieli słabsze dni na początku wyścigu a potem kiedy on miał słabsze dni nikt nie ośmielił się go zaatakować. Taki Vino z vuelty 2006 wygrałby z lancem na pewno w 2003 a pewnie i w 2005. Ogólnie Armstrong był kolarzem który poszedł na skróty żeby trafić do historii.

No to zapewniam cię, że przed 2003 r. wygrywał jak chciał (po 2003 roku też :stuck_out_tongue: ). Poza tym nie zgodzę się, że Vino z Vuelty wygrałby z Lancem w 2003 i 2005 roku. Moim zdaniem na Vuelcie Vinokourov “nie pokazał niczego nadzwyczajnego” - po prostu był to “normalny Vino” - atakujący wszędzie i przy każdej okazji. Taki już jest :stuck_out_tongue: To Valverde był już pod koniec słabszy i przez to przegral.
I dlatego przypominam cię że Vino jechał w Tourze (z Lancem) w 2003 roku i jechał w Tourze (z Lancem) w 2005 roku i za każdym razem był to “normalny Vino” - atakujący wszędzie i przy każdej okazji. I co :question: miejsca 3 i 5. Przez to że Armstrong przygotowania do następnego Touru rozpoczynał “na drugi dzień po zakończeniu Touru” wytrzymywał to wszystko i wygrywał.

No to ja powiem że vino był blisko w 2003 roku tylko że wtedy miał za sobą wygrane: Paris-Nice, Amstel Gold Race i Tour de Suisse. Przed ostatnim etapem górskim do Luz Ardiden miał minutę straty tylko że na ostatnim etapie miał kryzys. Oczywiście vino atakuje zawsze ale jednak na vuelcie był w wyższej formie niż na tourach, na ale oczywiście każdy może mieć swoje zdanie :wink:

Moje takie zdanie że Vino w 2003 słabo jeździł na czas, i nie miał szans, dopóki nie nauczył się jeździć się na czas. Z dzisiejszą formą mógłby powalczyć nawet o zwycięstwo.

Ale to temat o Lancie wielkim kolarzu, i nic poza tym. Dostał drugie życie od Boga a on tak je wykorzystał: nie chciał znać ojca , porzucił żonę , szkoda gadać… a i te zachowanie z Simeonim …no coment :imp:

Tak, gdyby na czasówce vino miał taki czas jak Armstrong/no a ten przegrał 1,5 minuty z ullrichem/ to przed luz ardiden byłby chyba liderem. No i ogólnie Lance miał bardzo dużo szczęścia w 2003 no bo przecież beloki był chyba mocniejszy od niego

No i ogólnie Lance miał bardzo dużo szczęścia w 2003 no bo przecież beloki był chyba mocniejszy od niego

Mi się wydaje, że Armstrong raczej nie miał pecha niż miał szczęście - nic mu się nie przydarzyło, a doskonale wykorzystywał pecha/błędy rywali. Inna sprawa, że zrobił wszytsko (taktyka, perfekcyjne przygotowanie siebie, drużyny, sprzętu itp.), żeby go pech ominął.

bo armstrong i cała drużyna przygotowywała się do jednego wyścigu he dlatego go pech omijał :slight_smile:

A taki Ullrich to do ilu wyścigów się przygotowywał? I jego jakoś pech średnio omijał…

Jeśli mu coś nie pasowało to po co miał utrzymywać znajomość??? Ja też bym postąpił podobnie. Jak coś nie pasuje to dowidzenia i nic na siłe.

całe to bajdurzenie o armstrongu już mnie męczy. TDF jest najbardziej znanym wyścigiem świata i to wszystko. Generalnie nie rózni się zbytnio od giro czy vuelty. wyjmij wszystkie zwyciestwa w tdf i zobacz co z tego zostanie - mistrzostwo świata i DpL.
Nie mówię że osiagniecia armstronga w tdf to nic tylko nie potrafię oddzielić Armstronga od dopingu. tak już mam i tyle. sprawa z Baso tylko utwierdza mnie w przekonaniu że armstrong na 3 tyg w życiu stawał się oszustem. Oczywisie biorę poprawkę na to że dopingu nie stosuje się w trakcie wyścigu tylko ale glownie w okresie przygotowań

sebkaaa- mi się wydaje że oto chodzi aby dążyć do perfekcji a nie jedziesz kilkadziesiąt kilometrów naharujesz się możesz wygrać a tu się zdarza psikus i nie masz już szans. Drużyna jest od pomocy liderowi a to że nie dopadał go pech jest tylko potwierdzeniem świetnego przygotowania i zaangażowania całej ekipy.

forresty- dlaczego Armstrong kojarzy ci się z dopingiem? Nic mu nie udowodniono, tylko żabojady próbują coś znaleść tam gdzie niczego niema. TdF różni się od Giro i Vuelty i to znacznie. Poprzez to że jest tak rozreklamowany każdy góral chciał by wygrać tdf a sprinterzy skończyć tour z koszulką najlepszego sprintera co podnosi poziom rywalizacji. O wygranie w Giro rywalizowali przez długi czas tylko Włosi w Vuelci Hiszpanie, a w Tdf wszystkie nacje i to odróżnia TdF od innych wielkich tourów. Ktoś powie że Giro i Vuelta są trudniejsze ale jest to spowodowane chęcią przyciągnięcia jak najlepszych kolarzy z zagranicy do wyścigu(Vuelcie się udało→ Vino.) co podniesie pozion sportowy.

Może i “niewielkie” to osiągnięcie wygrać siedmiokrotnie z rzędu najbardziej prestiżowy Tour (może faktycznie ostatnimi laty nie najcięższy, ale tylko najbardziej prestiżowy). Ale na jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę. po kolejnym z rzedu sukcesie Lance’a w TdF, wszyscy (może poza osemką kolarzy w barwach Disco) nastawiali się by go pokonać. Tylu świetnych kolarzy próbowało. Wszyscy wiedzieli że walczy o wyrównanie rekordu, później już o samodzielny rekord. Wszyscy praktycznie wiedzieli jak jeździ Lance. I co? I nic. To jest skala wielkości Lance’. I z jednym się zgadzam. Trudno wytypować naj, naj kolarza. Może z dawnych legend można wskazać Merxca, ale obecnie już kłopot. Można się spierać kto jest najlepszym klasykiem, najlepszym sprinterem, najlepszym “tourowcem”. Można typować kolarza który ma najwięcej cech wspólnych (obecnie to chyba tylko Alejandro Valverde- i nie dlatego że wygrał tegoroczny ProTour (raczej odwrotnie wygrał bo był najbardziej kompletny, ale do naj jeszcze trochę mu brakuje). Lance był wielki. Czy najlepszy? Zależy z której strony spojrzeć

TdF różni się od Giro i Vuelty i to znacznie.

Owszem, oba wyścigi są ostatnio znacznie ciekawsze :stuck_out_tongue: .

Ktoś powie że Giro i Vuelta są trudniejsze ale jest to spowodowane chęcią przyciągnięcia jak najlepszych kolarzy z zagranicy do wyścigu(Vuelcie się udało→ Vino.) co podniesie pozion sportowy

A co decyduje o poziomie sportowym :wink: ? Np. nasi ulubieni komentatorzy wiele mówili o prędkości średniej. Ciekaw jestem, co by było, gdyby tak gostków z TdF przepuścić przez Giro. Obawiam się, że średnia by nieco poleciała…

No ostatni Tour de France był jak dla mnie ciekawszy od Giro(mój ulubiony wyścig) i od Vuelty.
Według mnie o poziomi sportowym nie świadczy średnia lecz dramaturgia wydarzeń i czy jak najwięcej drużyn na lidera na wyścig i czy to naprawdę kandydat do zwycięstwa(większość ekip jedzie w wielkich tourach bo musi.). Oj byś się zdziwił z tym przepuszczaniem przez Giro.

Osobiście uważam Armstronga za jednego z najwybitniejszych sportowców wszech czasów(Tuż obok Michaela Jordana). Za to jak powrócił po chorobie i jak zdominował Wielką pętle przez siedem lat(nawet Merckxowi się nie udało ). Wielu próbowało mu przeszkodzić, tak przez wielu uwielbiani Vino, Ullrich itd. co świadczy że był najlepszy z najlepszych. I zgadzam się z Obim