Bieganie a rower

Nie od dziś chyba wiadomo, że uprawiając odpowiedni trening biegowy można sobie nieźle poprawić wydolność organizmu. Jednak w naszym przypadku, kolarzy (amatorów i tych startujących w wyścigach), problemem jest odpowiedni dobór treningu biegowego i kolarskiego. Wiadomo, że przeważać będzie jednak ta druga forma aktywności sportowej. O tym, że rower z bieganiem da się połączyć niech świadczy choćby to, że Gunn-Rita Dahle biega w sezonie, w formie treningu. Poza tym wystarczy spojrzeć na triatlonistów - jeden ex-triatlonista wygrał 7 razy Tour de France :wink: No więc jak i ile biegać? Chciałbym zaznaczyć, że moim celem jest poprawa ogólnej wydolności organizmu. Sprawa ma również drugie dno, w tym i w ubiegłym roku szkolnym zbliżyłem się do rekordu szkoły w biegu na 1000 m, bez dodatkowych przygotowań biegowych. Pomyślałem więc, że nie zaszkodzi mieć lepszą wydolność i pobić na koniec szkoły ten rekord :wink:

P.S. Nie mam i miał nie będę pulsometru.

Co do biegania to oczywiscie w znakomity sposob zastepuje on trening na szosie, ale jedynie w kwestii poprawy wytrzymalosci tlenowej organizmu. Do innych celow nie stosuje wg mnie sie nie nadaje. Przede wszystkim podczas biegania pracuje inne miesnie organizmu, tj. dlugie. Podczas jazdy na rowerze zas krotkie. Moga powstac niedobre dysproporcje podczas nieuwaznego treningu. Niestety, ja stosuje trening biegowy, a dokladniej rzecz biorac - marszobiegi, jedynie w zimie. Podczas sezonu nie praktykuje gdyz nie widze potrzeby. Wielu trenerow obecnie jest przeciwko bieganiu w sezonie, przede wszystkim jezeli chodzi o kolarzy szosowych. O przypadku Rithy slyszalem, ale jest to jedynie wyjatek, na szeroka skale w metodyce treningu kolarskeigo nie jest to stosowane. A tak z ciekawosci, ile wynosi ten rekord w Twojej szkole?

Tej zimy biegalem troche dosc regularnie i narazie co widze to to ze dobrze mi sie podbiega z rowerem :wink:

Arku, doskonale wiem, że to podnosi jedynie wytrzymałość tlenową, a że o rozwoju mięśni odpowiedzialnych za jazdę mogę zapomnieć :wink: Ja jednak nie jeżdżę w żadnym klubie, nie biorę udziału w wyścigach, więc sądzę, że odpowiednio dopasowane biegi i rower nie zaważą jakoś szczególnie na mojej formie :wink: A temat założyłem, żeby właśnie sobie nie zaszkodzić :slight_smile:

Rekord szkoły wynosi 3:01, nie biegnie się jednak po prawdziwej bierzni jak na stadionie, a po wymiarowym boisku do piłki nożnej, więc największym kłopotem są zakręty pod kątem prostym. Ja miałem coś koło 3:10, ale jak pisałem, sądzę, że da się spokojnie przeskoczyć te 10 sekund.

OK, w takim razie w tej kwestii Ci nie pomoge. Wiem co myslisz o sciganiu sie “Twoim wieku”, ale radzilbym Ci naprawde zapisac sie do klubu. Widac, ze moglbys sobie niezle radzic. To jednak Twoj wybor. Ja zaczynalem wlasnie w Twoim wieku, mariuszk zdaje sie tez podobnie. I nie jest zle :smiley:

Kończąc temat treningu, to ja już kiedyś trenowałem w klubie :slight_smile: Jednak postawiłem na naukę. Jeśli już coś robię, to chciałbym to robić porządnie, a tak cierpiały na tym treningi albo szkoła. Wybrałem bardziej przyszłościową dziedzinę, ale kolarstwa nigdy nie porzuciłem i porzucać nie zamierzam :wink: W końcu to moje życie od 5 roku życia :mrgreen:

Żeby sobi nie zaskodzić to się porządnie rozgrzej przed bieganiem…
Widze, że znawcy tematu nei kwapią się z odpowiedzią, to ja napisze swoje “mądrości”, nieskormnie powiem, że biegowo idzie mi bardzo dobrze, bo spokojnie biegam ze starszymi, podczas gdy na rowerze urywają mnie, jeśli tylko się zmobilizują…
Ja bym pobiegał coś takiego…
1 dzień - 5 km na 60-70 % - przyzwyczać nogi
2 dzień - 3,5 km na 60-70 %
3 dzień - 2 km na 60-70 %
4 dzień - 1 km na 60-70 % - bylo 5 km, a teraz tlyko 1 km więc uczucie “pikusia” będzie ;]
5 dzień - 200 x 600 x 200 (90% - 60 % - 90 %) 3 razy, pomiedzy przerwy truchtając do pełnego wypoczynku - cel: nie spuchnać jak sie mocno zacznie, utrzymać wysokie tępo biegu, zafiniszować mieć z czego
6 dzień - 100 x 500 x 100 x 400 (90% - 70 % - 100 % - 70 %) 3 razy - cel: jak wyżej, krotsze sprinty ale mocniejsze przerwy, wysilek blizszy biegowi na 1 km…
7 dzień - przebieżka 30 minutowa - odpocząć…
8 dzień - 700 m na 80 % - sprawdzić się, zasymulować bieg, ale biec z zapasem
9 dzień - 500 m na 110 % ,-) - 0,5 km na zabij się, mocniej niz się da! Przezwyczajasz organizm do skrajnego wysiłku, jutro będzie miał lżej (ale dłużej).
10 dzień - 2:50 na 1 km! Powinno byc lepiej po takim czymś, przezwyczaisz nogi na bieg krótkodystansowy, przetrzymasz zagięcie, zafiniszujesz…
Nie gwarantuję Ci niczego, ja bym coś takiego pobiegał, majac 10 dni… Biegajac bardzo wsłuchuję sie w organizm i od tego uwarunkowywuje trening, nie zawodzi mnie to, co roku na biegach idzie mi lekko, kiedy inni stękają… Żeby było tak na rowerze!! heh ,-)

Generalnie wyznaję zasadę, że do biegania zostały stworzone zwierzęta, przynajmniej większość z nich, zaś człowiek do dostojnego przemieszczania się per pedes.

Skoro jednak każdy ludź ma dwie nogi i może nimi przebierać trochę szybciej aniżeli to zwykł czynić, to może pobiegać.
Jednakże - wedle mojej teorii:

  • dla kolarza szosowego uprawiajacego sport wycyznowo, ZERO biegania, szlaban na tę formę ruchu. Zupełnie inna biomechanika, fizjologia wysiłku w tym rytmu i głębokości oddychania. Bodaj z półtora roku temu na innym forum kolarskim groups.google.pl/group/alt.pl.re … 0018792cd6
  • kolarzowi szosowemu pedałującemu intensywniej dla zdrowia z ambicjami z pogranicza sportu, też bym nie zalecał biegania z racji niemal tych samych jw.,
  • dla kolarza górskiego i przełajowego wyczynowo zajmującego się pedałowaniem, bieganie jest immamentną cechą konkurencji, więc dymać na nogach musi umieć, zwłaszcza ćwiczyć powinien podbieganie,
  • dla amatorów szeroko rozumianego kolarstwa bieganie jest OK, tak jak każda inna forma ruchu: pływanie, gra w siatkówkę, koszykówkę, tenis, itp. bowiem mają one tę zaletę, że rozruszają kości i mięśnie oraz przewietrzą płucka.

Odnośnie biegania, pewna rada.
By biegać pod kątem poprawienia swoich możłiwości - ergo poprawienia rekorddu szkoły, jak planuje Kuba Winter, należy uwzględnić jeden podstawowy element - pominięty przez “for 1 second” uprzednią naukę umiejętności: rozgrzania się oraz biegania. Nie wystarczy tylko rozebrać się i biegać według jakiegoś planu. Przede wszystkim, aby biegać trzeba najpierw przygotować mięśnie i stawy do tej formy ruchu, a więc opanować wszelkie techniki rozciagania się i uelastyczniania, właczyć do treningów skipy A, B i C, wieloskoki, rytmy oraz naukę prawidłowego prowadzenia podczas każdej fazy biegu: kolana i stopy (inaczej to sie robi w biegach krótkich i szybkich, a zupełnie inaczej w biegach średnich i długich), a tego nie opanujesz z dnia na dzień. Zaniedbanie tego to pewne kontuje i niepotrzebny ból mięśni i stawów oraz brak wyniku.

Bieganie to fantastyczna sprawa. Tutaj mam diametralnie odmienne zdanie od Lucjana. Ot choćby pierwotne metody polowania co niektórych przedstawicieli naszego gatunku na szybko biegające kopytne. Zranić, bo to się jeszcze udaje, a potem spokojnie biegać za zwierzęciem, aż padnie z wycieńczenia. W Ameryce południowej, albo gdzieś w meksyku chyba, jest też takie plemię Indian, co w zasadzie ciągle biegają. Żeby było śmieszniej, to palą przy tym i grają w jakąś kopaną grę, bo tylko biegać, to za łatwo. Dla tego plemienia maraton to rozgrzewka. Super i ultra maratony to ich zwykłe dystanse.
Jednak bieganie to sport mocno obciążający stawy. I tutaj wszyscy co biegają są chyba zgodni. Rozgrzewka, rozciąganie, odpowiednie wzmacnianie mięśni trzymających stawy, dobre obuwie. Bez znajomości tematu kontuzja gotowa na zawołanie. Bo kto wie, co to jest np. pronacja? Źle dobrane buty, nawet za 500zł, i kontuzja stopy czy stawu skokowego gotowa. Ciekawe, w jakich sklepach sportowych sprzedawca będzie w stanie dobrać obuwie do biegania jak rzuci mu się hasło pronacja. Pominę fakt, że w większości sklepów dostępne jest obuwie popularnych marek sportowych, a porządnego obuwia do biegania brak. Bez odpowiedniego dbania o siebie długo się nie pobiega.
W zasadzie do ostatniego akapitu Lucjana dorzuciłbym jeszcze ćwiczenia wzmacniające mięśnie. Są grupy mięśni, które prawie nie pracują przy bieganiu, a ich osłabienie to już kontuzja kolana.

Przydatne linki:

Lucjan, a co myslisz o wlaczaniu marszobiegow do planu przygotowan w okresie zimowym przez kolarza szosowego?

Ja myślę że kolarz może sobie zimą pozwolić na marszobiegi i biegi a kolarz w wieku rozwojowym wręcz powinien . Moim zdaniem można zimą biegać i jeździć pod warunkiem że robimy te 2 rzeczy naraz cały czas bo gdy już się przestawimy np w lutym na rower non stop i potem będziemy biegać np w marcu to wtedy będzie to już bez sensu. Aby zimą jeździć i biegać należy się rozciągać i ćwiczyć kolana ,robić duże ilości przysiadów bez obciążenia , rozgrzewać kolana … triathloniści jakoś mogą - wniosek ponieważ cały czas ćwiczą swoje dyscypliny razem . kolarz młody w okresie poza sezonem powinien biegać - błędem jest biegać odrazu po sezonie dużo bo w to trzeba wejść stopniowo , młodzi muszą biegać , pływać aby móc się rozwijać fizycznie a nie stawać się kalekami jeżdżąc tylko na rowerze .

A co sądzicie o chodziarstwie - stawy nie są obciążone , ale także pracują zupełnie inne grupy mięśni niż na rowerze , próbowałem kiedyś tej metodu treningu i po niej nogi mnie bolały - oczywiście nie stawy (być może się porozciągałem porządnie :slight_smile: ) spróbowałem tak tylko raz bo nie jestem pewny czy to jest dobre!??

Moj kolega probowal chodziarstwa i zle na tym wyszedl. Wczesniej trenowal bieganie i po “uprawianiu” chodziarstwa przez zaledwie pare tygodni wysiadly mu kolana. Od tego czasu nie uprawia tego sportu ani zadnego innego. Chociaz kolana wyleczyl, ale teraz juz sie mu nie chce. Zaczal palic fajki…

bieganie a chodziarstwo to jednak dwie rozne sprawy :exclamation: :exclamation:

Kolana wysiadaja bo obciazenie idzie na zupelnie inne miejsca, zarowno i w stawie kolanowym jak i skokowym… :exclamation: :exclamation:

I wymaga lagodnego startu w chodziarstwie aby konczyny zaadaptowaly sie w tym zupelnie nowym dla organizmu ruchu :exclamation: :exclamation:

Można pogodzić bieganie z rowerem pod warunkiem łagodnego przejścia z jednej formy aktyeności na drógą. Wiem z własnego doświadczenia że po długim czasie trenowania tylko na rowerze przechodząc na bieganie należy to robić bardzo ostrożnie :neutral: . Po przyzwyczajeniu organizmu do biegania można łączyć te dwie odmienne dyscypliny ze sobą, zwłaszcza na amatorskim poziomie. :slight_smile:

Ciekawa dyskusja. Ja codziennie rano widzę dwie Panie biegające zawziecie po… szosie którą pedzą samochody. Nie wiem czemu one to robią skoro dookoła ich małego miasteczka jest mnóstwo terenów zielonych do biegania. Dodatkowo są w wieku dośc podeszłym co naraża ich stawy (biegają w jakichś zwykłych skoczkach) na przeciążenia. Chyba kiedyś zwrócę im uwagę że pracują na protezy stawów. I to jeszcze po szosie obok samochodów. Dziwne.
Pobiegać fajna sprawa, ale zawodowcom sie nie poleca. Przykład Armstronga nie jest reprezentatywny bo wszyscy wiemy jak skończył ostatni maraton. Omal nie pozrywał mieśni a w końcu kiedyś biegał wyczynowo

Dzisiaj przeczytałem że Lauret Jalabert w 2005 roku przebiegł maraton w 2h 55 min. A teraz przygotowóje się do triatlonu Iron Men, więc widać że te dwa dosyć różne sporty idzie ze sobą pogodzić, jednak jak wszyscy wiemy Jalabert zakończył już jednak karierę kolarską :neutral_face:

Moje zdanie na temat biegania jest takie: w zimie mozna pobiegać, szczególnie w kategoriach do orlika. Jednakże, wielu zawodników/trenerów odchodzi od biegania w zimie, z powodu na dużą kontuzyjnośc tej formy treningu( naciągnięcią itp.) Ja osobiście biegam w zimie , ponieważ u mnie w klubie bieganie jest właczone w plan treningowy wszystkich zawodników.
Natomiast w sezonie ,zarowno bieganie, jak i basen jest raczej niewskane.
Wiem sam po sobie, gdy w sezonie przebiegłem raz 1000 metrów, mialem zakwasy przez caly tydzien i gorzej szlo mi na treningu kolarskim…

Bo pewnie biegłeś na wysokim tętnie.

Te zakwasy były zapewne skutkiem tego, że biegałeś bez przygotowania (tzn. pierwszy raz od kilku miesiecy) i mięśnie tak zareagowały… Napisałeś 1000 m to rozumiem, że nie tak dla poczucia wiatru we włosach, tylko na czas. Jak ktoś w sezonie mało chadza i jeszcze mniej biega albo wogole to niech odpusci sobie bieganie na włefach, czy jakiekolwiek, bo skończy się tak jak u kolegi wyżej…

Do tematu: Biegać trzeba umieć, to nie jest tylko przeskakiwanie z jednej nogi na drugą… Jak ktoś robi to profesjonalnie to ryzyko kontuzji jest małe, ale jaki jest sens biegać? W zimie wiekość robi ogólnorozwojówkę, więc i bieganie się włańcza w plan treningowy jako wysiłek ciągły i pewnym sensie witrzymałościowy… Jednak samo bieganie niewiele ma, jeśli wogóle coś ma, do budowania formy na rowerze… Można stosować specjalne kroki (np. imitacja jazdy na biegówach, tzw krok narciarski), które IMO dla kolarza są odpowiedniejsze, niż zwykłe truchtanie… Sam bieg to ogólnorozwój, ale konkretny styl biegu może pobudzać do pracy te mieśnie, które na rowerze wykorzystujemy… Stąd też m.in. powszechna opinia, że biegówki są jaknajbardziej wskazane dla kolarzy w zimie.
A co do biegania i młodych adeptów kolarstwa to jak najbardziej odpowienia taktyka, bo po pierwsze primo ogólnorozwój, którego olewać nie można, i po drugie primo chyba nie będziemy budować formy od listopada? ,-) Nawet zawodowcy zaczynają później, różnica taka, że nie biegają tylko robią sobie przejeżdzki…

Hehe for1second, tylko jak uniknac biegania na wfie? Mialem w zeszlym roku szkolnym nieprzyjemna sytuacje. Koles od wfu chcial wystawic mnie do reprezentacji szkoly w biegu na 1500m. Termin byl wyznaczony na poniedzialek. W niedziele mialem wyscig. Stanowczo wiec odmowilem, ten zas, posrod kpin i wytykania braku solidarnosci ze szkola, zapytal czy chce sie jeszcze w niej uczyc. Wyrazna grozba pod moim adresem nie przestraszyla mnie, oczywiscie nie pobieglem. Wszystkie sprawdziany mialem zaliczone na 5, chodzilem niemal na wszystkie lekcje i… na koniec roku dostalem 4 :smiley:. Nie dyskutowalem z nim bo sie nie dalo. Jeszcze kilka razy sprzeczalem sie z owym jegomosciem co do pozytwnego w mojej opinii wplywu kolarstwa na rozwoj organizmu mlodego czlowieka. “Nauczyciel” skwitowal to ironicznym stwierdzeniem, ze “lepiej wygrac zawody szkolne niz przyjechac ostatni na jakims wyscigu”. Oportunista. Nie doszlismy rzecz jasna do konsensusu. Teraz unikam lekcji wfu tak czesto jak tylko sie da. Juz niedlugo to potrwa bo 27 kwietnia koncze to liceum. Taka mala dygresja, ale mysle ze dobrze jest znac postawe duzej czesci nauczycieli wfu w polskiej szkole.