Witam!
Okazało się, że mój post o TdF z 1989 wywołał spore zainteresowanie wśród uczestników tego portalu.
W miarę możliwości będe w tym wątku pisał o najciekawszych, moim zdaniem, wydarzeniach w historii kolarstwa. Z góry przepraszam za uchybienia. Liczę też na konstruktywną krytykę.
Opisałem TdF AD 1989.
Dziś proponuję - Tour de France 1969
1969: Eddy – wejście Kanibala
Młoda belgijska rewelacja, Eddy Merckx, nie pojawił się na starcie TdF 1969 znikąd. Do tej pory bowiem miał na swoi koncie już kilka znaczących zwycięstw:
• Mediolan – San Remo 1966 (pierwsze zwycięstwo wśród zawodowców)
• Mistrzostwo Świata Zawodowców 1967
• Giro d’Italia 1967
• Paryż – Roubaix 1968
• Tour de Flanders 1968
W tym okresie Eddy miał dwa podstawowe cele sportowe: pobić rekord w jeździe godzinnej i wygrana w TdF. Co prawda, pierwszy cel zrealizował dopiero w 1972, jednak drugi, już w 1969 roku.
Droga do pierwszego startu w TdF nie była dla Merckxa łatwa. W 1968 nie pojawił się na starcie wyścigu z dość banalnego powodu. Belgijski związek kolarski nie zapewnił włoskiej drużynie Merckxa – Faemie, wystarczająco wiele miejsca na reklamę, na stroju zawodnika. Wtedy, w 1968 roku, kolarze startowali bowiem w ramach zespołów narodowych. Rok później, w czerwcu 1969 roku, w czasie przygotowań do startu w TdF, podczas Giro d’Italia, Merckx wpadł w tarapaty związane z nielegalnym dopingiem. Podczas 16. etapu, kiedy był już niekwestionowanym liderem wyścigu, został przyłapany na dopingu i wykluczony z wyścigu. Merckx stanowczo zaprzeczył tym oskarżeniom. Jednak test był pozytywny i jakieś działania ze strony organizatorów musiały być podjęte. Konsekwencje obejmowały nie tylko utratę pewnego zwycięstwa w Giro, ale też start w TdF Merckxa, który stanął pod znakiem zapytania.
Wątpliwości dotyczące wiarygodności przeprowadzonego testu zaczęły narastać, kiedy okazało się, że wyniki kontroli nie zostały ujawnione w należyty sposób. Zanim wszystkie zainteresowane strony (Merckx, Faema), dostały na papierze wynik testu, gazety już wcześniej opublikowały go na swoich łamach. Niemniej jednak szkoda została już wyrządzona i nie było odwrotu. Ta manipulacja włoskich organizatorów została powszechnie określona jako bezwstydna i żenująca. Pikanterii dodawał fakt, że dzień przed „losowym” testem antydopingowym, przyszedł do Belga włoski rywal i zaproponował pieniądze, żeby tylko wycofał się z wyścigu. Merkcx odmówił, a nazajutrz został złapany na dopingu. Wściekły kolarz postanowił nie dać za wygraną i odwołał się do wyższych instancji sportowych.
Po poważnych negocjacjach z pełnym poparciem belgijskiego rządu, Międzynarodowa Federacja Kolarstwa Zawodowego (IFPC), wysłuchała apelacji Belga. 14 czerwca IFPC postanowiła znieść karę zawieszająca Belga w ściganiu. Droga do startu w TdF była już otwarta.
W 1969 roku organizatorzy zrezygnowali z dwuletniego eksperymentu - narodowego formatu drużyn i powrócili do koncepcji zawodowych teamów. Tour wystartował w Roubaix, potem trasa wiodła przez Belgię i Holandię, by w końcu zawitać do Francji. W tym roku ścigano się w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Lista startowa obejmowała 130 zawodników z 13 zawodowych teamów. Zaplanowano 22 etapy.
Pierwszym kolarzem, który nałożył żółta koszulkę w 1969 roku był Rudi Altig. W sobotę, 28 czerwca wygrał prolog, uzyskując 7 sek. przewagi nad Eddy Merckxem. Obrońca tyułu, Jan Janssen był 9. ze stratą 27 sek.
Następnego dnia, w trakcie drugiej części pierwszego etapu, podczas drużynowej jazdy na czas, grupa Merckxa, Faema, wykręciła najlepszy czas. Belg założył pierwszy raz w życiu żółtą koszulkę lidera klasyfikacji generalnej. Jednak już nazajutrz oddał ją swojemu koledze z drużyny Julianowi Stevensowi. Swoją klasę Merckx udowodnił na 6. etapie, podczas podjazdu pod Ballon d’Alsace, po którym odzyskał z powrotem przodownictwo w wyścigu. Uzyskał ponad 4 minuty przewagi nad każdym z głównych konkurentów do zwycięstwa. To był jego pierwszy zwycięski etap w TdF.
Dwa etapy później, Merckx umocnił się na pozycji lidera, wygrywając kolejny etap. Tym razem była to 9 km jazda na czas w Divonne les Bains. Belg wygrał z dwusekundową przewagą nad drugim zawodnikiem. Ważniejsze było to, że zyskał ważne sekundy nad Rogerem Pingeonem i Raymondem Poulidorem. Francuzi z drużyny Peugeot wciąż wierzyli jeszcze, że są w stanie wygrac z młodym Belgiem.
Na peleton czekały teraz trudne alpejskie etapy. Na 9. etapie zaplanowano dwa trudne podjazdy – Col de la Forclaz i Col de Montet. Ukształtowanie trasy wydawało się idealne dla dwóch francuskich liderów. Roger Pingeon zaatakował i rozerwał peleton już pod Forclaz. Do Francuza doskoczył Merckx i obaj razem wjechali na przełęcz. Pingeon robił, co mógł, by odskoczyć Belgowi. Jednak ten nie dał się zgubić. Dwaj rywale jechali razem, wspinając się pod Montets i wciąż zwiększali przewage nad pozostałymi zawodnikami. Po długiej ucieczce, pierwszy na mecie zameldował się Pingeon, wyprzedzając na końcówce w Chamonix, wyczerpanego Merckxa. 1’33” za pierwszą dwójką przyjechała mała grupka z Poulidorem, a grupa Gimondiego straciła 2’13”.
Na pozostałych alpejskich etapach, Merckx z powodzeniem walczył z koalicją Francuzów. Przed trudnymi, pirenejskimi etapami, Belg miał już 8’03” przewagi nad Pingeonem. Najtrudniejszym etapem był odcinek 17. W czasie podjazdu pod dwie pierwsze góry: Peyresourde i d’Aspin, peleton jechał razem, kontrolowany przez grupę Merckxa, Faemę. Pod Tourmalet, pomocnik Merckxa, Martin Vandenbossch narzucił piorunujące tempo. Wkrótce, wskutek pracy Faemy, czołowa grupka stopniała jedynie do 10 kolarzy. Tuż przed szczytem, z czołowej grupy wyskoczył Merckx, by zdobyć maksimum punktów do klasyfikacji górskiej. Na zjeździe, zaczął jechac swobodnie, czekając na innych zawodników. Jednak, kiedy odwrócił wzrok, nie dojrzał żadnego z rywali. Wtedy podjął decyzję o dalszej solowej jeździe. Było to na 130 km przed metą w Mourenx. U podnóża Col d’Aubisque przewaga Belga nad pozostałymi wynosiła 2’30”. Za to na szczycie tej przełęczy, już 7 minut. Stąd pomknął samotnie dalej do Mourenx. Na mecie osiągnął aż 7’56” nad 7-osobową grupą pościgową. Do zakończenia TdF 1969 pozostało jeszcze 6 etapów, ale to właśnie w Pirenejach Merckx zapewnił sobie triumf w całym wyścigu.
Eddy Merckx wygrał jeszcze finałową, 37 km czasówkę z Creteil do Paryża. Triumf w tej próbie był przypieczętowaniem dominacji Belga we wszystkich klasyfikacjach. Wygrał klasyfikację generalną, zdobył zieloną koszulkę lidera kl. punktowej, nagrodę dla Najlepszego Górala, i klasyfikację kombinowaną.
PS.
To właśnie w 1969 roku nieznany szerzej francuski zawodnik grupy Peugeot, Christian Raymond, nazwał Merckxa „Kanibalem” z powodu niepohamowanego apetytu na zwycięstwa i niezwykłej zdolności „pożerania” peletonu. To przezwisko tak bardzo pasowało do Belga, że towarzyszyło mu przez całą karierę.
Jeśli podobają się Wam tego typu historie, to dajcie znać. Mam sporo takich opowieści w domowym archiwum.
Jeśli widzicie błędy, niedociągnięcia, niedopatrzenia lub przekłamania, też napiszcie.
Pozdrawiam.
Grzdylu