Contador - wywiad

Tydzień temu, Alberto Contador przybył do Paryża, by odebrać nagrodę „Złotego Roweru” dla najlepszego kolarza roku. W czasie krótkiego pobytu odwiedził także redakcję L’Equipe i udzielił wywiadu dla tej sportowej gazety. Opowiedział o planach na 2009 rok, o reakcji na powrót Armstronga i o wrażeniach ze ścigania się w Astanie.

Pozwoliłem sobie na przetłumaczenie tego wywiadu, tym bardziej, że redaktorzy rowery.org chyba nie wspomnieli o nim. Z góry przepraszam za niedociągnięcia i błędy.

Po wygranej w 2007 i rozczarowaniem związanym z nieobecnością Astany w zeszłym roku, Tour de France to Twój główny cel w sezonie 2009.

Wygrana w Tourze dała mi największą satysfakcję w karierze. Nie mogę się doczekać, by tam wrócić. Oczywiście muszę się stopniowo i profesjonalnie przygotować. Mam wciąż 3 kg do zrzucenia, a moje treningi są nieco opóźnione w związku z operacją nosa. Nie ma się jednak czym martwić.

Czy będą jakieś zmiany w przygotowaniach?

Mój program treningowy jest podobny do tego z 2007 roku. Nie zamierzam zmieniać tego, co już wcześniej przyniosło mi sukces.

Jednak w tym roku jest chyba nieco inaczej. Do ścigania wrócił Lance Armstrong. Jesteś razem z nim w jednej drużynie. On też głośno mówi o Tourze…

Teraz, kiedy efekt niespodzianki i rozczarowania związanego z niepoinformowaniem mnie wcześniej przez team o ważnych decyzjach kadrowych, minął, muszę powiedzieć, że powrót Armstronga to dobra rzecz dla kolarstwa. On jest wielkim mistrzem, który jak nikt inny potrafi wypromować ten sport w świecie. Jego powrót przynosi więc jedynie korzyści.

Czy to Twój prawdziwy punkt widzenia?

Tak, tak rzeczywiście myślę. Także z tego powodu, że ta sytuacja zrzuca ze mnie główny ciężar kontaktów z mediami. Znów wokół mnie jest nieco ciszej, mniej wrzawy. Na starcie Touru nie będę odczuwał więc aż takiej dużej presji.

Czy nie jest tak jednak, że powrót Armstronga obarcza Cię większą presją niż wcześniej?

Początkowo myślałem, że to może być spory problem. Teraz jednak nie odczuwam presji, a raczej motywację. Będę przecież ścigał się obok faceta, którego podziwiam od piętnastego roku życia.

Jak zdefiniowałbyś Wasze role w drużynie?

Obaj mamy dwa różne programy startów poprzedzających Tour. Ja zamierzam skoncentrować się na moich wyścigach, tak by w jak najlepszej formie stanąć na starcie Touru. Ale nie mam obsesji, by być liderem. Jedno jest pewne: wszystko zadecyduje się na trasie. Decyzja, kto będzie liderem Astany na Tour’09, z pewnością nie będzie podjęta na podstawie wcześniejszych wyścigów.

Czy w związku z przyjściem Armstronga, miałeś jakieś specjalne życzenia wobec szefów drużyny?

Jedynie to, by mieć przy sobie jak najczęściej takich pomocników jak Benjamin Noval i Sergio Paulinho. Nic więcej.

Także na Tour?

Tak. Jednak wybór optymalnej dziewiątki na wyścig na pewno może przyprawić o niezły ból głowy. Johan Bryunell dokona ostatecznego wyboru.

Jak wyglądało Twoje pierwsze spotkanie z Armstrongiem?

Tak jak z każdym innym zawodnikiem. Po prostu siedzieliśmy pewnego dnia przy stole podczas naszego zgrupowania na Teneryfie. Lance wszedł, pozdrowił wszystkich. Nic więcej. Później mieliśmy okazję porozmawiać trochę dłużej. Nic nadzwyczajnego.

Armstrong mówi, że nie wraca by być swoistym patronem, szefem, czy opiekunem zawodników. A Ty co o tym myślisz?

Oczywiste jest, że Armstrong ma niesłychaną prezencję. Każdy wie, że on ma wielki wpływ na środowisko kolarskie. Zwłaszcza w dziedzinie sponsoringu, marketingu. Natomiast jeśli chodzi o samo ściganie się, nie odczuwam z jego strony chęci jakiejkolwiek dominacji.

Jak oceniasz jego formę w czasie zgrupowania na Teneryfie?

Zobaczyłem tam kogoś, kto jest niesamowicie zmotywowany do treningów. Pokazał niesłychaną chęć do ścigania. Tak jakby chciał, by forma miała przyjść natychmiast. Jeszcze jedno: zauważyłem, że ma dużą, jak na kolarza, masę mięśniową.

Armstrong powiedział, że wątpi, czy byłbyś w stanie pełnić rolę pomocnika, jeśli byłoby to konieczne…

Zawsze powtarzam, że jeśli znajdzie się w drużynie zawodnik, który będzie miał większą ode mnie szansę na zwycięstwo w Tourze, z chęcią będę mu służył pomocą.

Wygrałeś już Tour, Giro i Vueltę. Co Cię wciąż motywuje?

W tym roku, Tour. Może w przyszłym roku powiem Ci: Tour i Giro, a jeszcze w następnym: Tour i Vuelta. Najważniejsza motywacja to dalej wygrywać wielkie wyścigi.

PS
W papierowym wydaniu L’Equipe zabrakło dwóch pytań, które pojawiły się w wydaniu internetowym.

O przyjściu Armstronga do Astany:

Rozegrało się to w kilku fazach. Zajęło mi trochę czasu, żeby się z tą sytuacją pogodzić. Kiedy się o tym dowiedziałem (o powrocie Armstronga), jechałem akurat Vueltę. Walczyłem o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Nowa sytuacja była nieco deprymująca, tym bardziej, że był to moment wymagający maksymalnej koncentracji. W końcu, była to rzadka szansa, by wygrać Vueltę. (Plan Armstronga) nie był dla mnie specjalnie szczęśliwą wiadomością. Później, po kilku dniach, porozmawiałem szczerze z Johanem Bruynelem o nowej sytuacji w drużynie. Początkowo, myślałem, że współistnienie z Armstrongiem w jednym teamie, nie będzie możliwa. Jednak teraz myślę, że sytuacja jest o wiele lepsza, niż mogłem sobie wyobrazić.

O relacjach z Armstrongiem w ramach Astany:

Związek pomiędzy Armstrongiem i Johanem Bryunelem jest bardzo mocny. Tworzyli razem zespół i potem jako zespół razem wygrywali Tour. Ich relacje są o wiele bliższe, niż te które ja kiedykolwiek będę miał z Johanem. Rozumiem to i akceptuję. Wierzę jednak, że to nie będzie miało wpływu podczas wyścigu. Razem z Lancem musimy się stosować do jednych zasad. Ja wybrałem swój kalendarz startów, Armstrong swój. Póki co, nasze starty się nie pokrywają. On podał swój program startów do Giro di Italia. Może spotkamy się na Dauphine, jeśli wystartuje. Jedyną pewną rzeczą wydaje się nasz wspólny start na Tour de France. Na Teneryfie zobaczyłem jak bardzo mocno trenuje Armstrong. Jak bardzo jest zmotywowany do ścigania…Teraz on jest w Australii. Ja zostałem w zimnej Europie (śmiech).

Contador, w ramach przygotowań do Tour de France, zapowiedział start w następujących wyścigach: Tour d’Algarve, Paryż-Nicea, Vuelta a Castille y Leon, Vuelta a Pais Vasco, Critérium du Dauphiné Libéré. W kraju Basków będzie chciał wygrać. Natomiast Dauphine Libere potraktuje jako ostateczny test przed Wielką Pętlą. Jednak szefostwo drużyny nie będzie wymagać od niego wysokiej lokaty na tym wyścigu.

Źródło: Podiumcafe.