cos na zime, czylnajlepsze etapy/wyscigi jakie ogladaliscie

To ja dorzucę jeszcze dwa etapy, może nie tyle co “najlepsze”, ale na pewno mocno zapadające w pamięci.

A są to dwa etapy ITT z Tour de France 2005 :slight_smile:

Etap. 1. Fromentine - Noirmoutier-en-l’Île (19 km) LINK
Lance Armstrong na dystansie jedynie 19 km dogania i wyprzedza Jana Ullricha. To musiało być bardzo bolesnym doznaniem dla Jana. Został wręcz zmiażdżony, upokorzony, poniżony. A ja widząc to przecierałem oczy ze zdumienia.

Etap. 20. Saint-Étienne ITT (55 km) LINK
Lider klasyfikacji górskiej Michael Rasmussen przed tym etapem zajmował w klasyfikacji generalnej 3. miejsce, ustępując jedynie Basso i Armstrongowi oraz mając przeszło 2 minuty przewagi nad kolejnym w “generalce” Janem Ulrichem. Była to jednak wciąż za mała przewaga, by spokojnie obronić się przed Jankiem. Jednak Kurczak bardzo chciał powalczyć, “tanio skóry nie sprzedać” :wink: Ale najwyraźniej tak się tą sytuacją zestresował, że… zaliczył dwa upadki i jeden defekt, co w połączeniu z jego słabą jazdą na czas dało stratę przeszło 7 minut i spadek na 7. miejsce w klasyfikacji generalnej.

Vuelta a espana 2003 etap 20 San Lorenzo de El Escorial - Alto de Abantos, 11.2km ITT
decydujaca czasówka. Isidrio Nozal vs Roberto Heras

jeżeli jestesmy przy czasówkach to jedna z moich ulubionych czasówek kiedy to Heras ograł rewelacje Vuelty Izidrio Nozala niestety jak puzniej sie okazało rewelację tylko Vuelty, smaczku tej czasówki moze dodać fakt że Heras startował do tego etapu ze stratą 1.55!!! a całą vuelte wygrał o 28 sekund, ciekawostką tego etapu było to ze używano GPS co jeszcze podnosiło napiecie, apropo czasówki świetna jazda młodego Valverde :slight_smile: który zaja drugie miejsce, natomiast bardzo podobała mi sie jazda Felixa Cardenasa atakował na każdym etapie no i swietna próba w jego wykonaniu na 20 etapie.

ja wtedy bylem jakos dziwnie spokojny, ze Heras to odrobi. Nozal z dnia na dzien puchl w oczach (w przeciwienstwie do np. Valverde).
co nie zmienia faktu, ze jak znokautowal Millara na pierwszej plaskiej czasowce to rece same skladaly sie do oklaskow. albo jak ubrany na zloto pracowal w pirenejach na rzecz igora gonzaleza de galdeano (owczesnego lidera ONCE) i go zgubil.
no i nastepna vuelte tez mial bardzo udana (bodaj 6. pozycja), tyle ze caly czas jechal na herasa.

o, to ciekawe co piszesz. nie podejrzewalem takiego obrotu spraw. podejrzewam jakas niedyspozycje (moze zoladkowa?), bo przeciez hiszpan byl dobrym czasowcem. w koncu lat 90-tych, niegorszym od Fignona.

To była niedyspozycja związana ze stanem psychicznym Delgado po prologu. To wywołało problemy fizyczne - wymioty, odwodnienie, bezsenność w nocy. Efektem było ostatnie miejsce w kl. generalnej po dwóch etapach i strata 10 minut do lidera, a ponad 7 do najwyżej sklasyfikowanego faworyta - Fignona.

A propos Delgado, to pomijając już powszechnie znany wątek dopingowy i wątpliwości wokół niego, był to niesamowicie pechowy zawodnik. A to się spóźnił na prolog, a to złamał obojczyk, a to seria problemów żołądkowych, czy wreszcie śmierć matki podczas wyścigu.

Paradoksalnie, Chiapucci zawdzięcza między innymi jemu, że w 1990 niemal wygrał nie wygrał Touru. Kiedy już na 1. etapie Włoch uciekł, to po pierwsze grupa LeMonda (Z) nie pogoniła bo miała swojego w składzie ucieczki oraz akurat wtedy Delgado miał kraksę i w peletonie zapadła decyzja o czekaniu na jednego z głównych przedstartowych faworytów. Oczywiście poza tym, Chiapucciego nikt nie traktował poważnie.

tytulem sprostowania, w moim poscie oczywscie chodzilo o lata 80-te… (na edycje za pozno, bo Grzdylu juz zacytowal :smiley:)

ta czasowka w Harrachovie… konczyla sie na zeskoku skoczni? czy jechali chodnikiem? i czy byl to odcinek asfaltowy?

z tego co ja pamietam to kocówka była pod zeskok szkoczni, i chyba najleoszy czas super ciezkiej końcówki mial Ugriumow… ale pamięc jest zawodna. to sa me obrazy z młodzieńczysz lat bardzo mylące. Pamiętam z tamtych czasów artukuły w sportowcu o kolarstwie zawodowym Ś.P Pana Biegi .

Tompoz

P.s. a tak wogle to kolega zakładajacy ten temat miał bardzo fajny pomysł temat zyje swym życiem bardzo mi się podoba… moderatorzy tez widze chyba zmadrzeli i nuie przeszkadzaja a wręcz przeciwnie właczają się aktywnie. Bardzo mi sie podoba.

A w czym moderatorzy mają przeszkadzać :unamused: ? Temat jest we właściwym dziale, nikt nie przeklina, nikt nikogo nie obraża, więc po co…

No tak, Harrachov. Wygrał Uwe Ampler. Pamiętam, że nasz Mierzejewski zbliżając się do skoczni miał rewelacyjny czas, tyle że nastąpiła ta historia z łańcuchem i nic z tego nie wyszło.
Pamiętam też metryczkę finałowego podjazdu pokazaną na ekranie - max. 30%. W końcówce nawierzchnia była ciężka, raczej nie asfalt. Przeważająca część kolarzy pokonywała końcówkę niosąc rower na grzbiecie.

O…widzę, że się fajnie rozwija ten wątek.

A jeżeli chodzi o Harrachow, to jeśli dobrze pamiętam końcówka była wyłożona betonowymi płytami albo czymś podobnym. Na pewno nie był to zwykły asfalt, ale tez nie szuter. Jeśli dobrze pamiętam, ten krytyczny odcinek nie był długi, może 500-1000 metrów. Ale za to jaki emocjonujący. Uwe Ampler był wtedy nie do zatrzymania.

A propos stromizn na Wyścigu Pokoju, kto pamięta “ścianę płaczu” w Meerane blisko Karl-Marx-Stadt (obecnie Chemnitz)? Ile tam było procent? Też chyba z 15%…Chociaż ten podjazd jest wciąż “aktywny”. Do niedawna był częstym gościem Sachsen Tour.


oj nie Grzdylu, muszę Cię zmartwić:(
tam jest jakieś 12-13% na 350 metrach
kilka dni temu, szukając na youtube filmików z WP, trafiłem na ten:
youtube.com/watch?v=dNj3hyi2cec

Meerane i czeskie kopce; straszono nimi peleton w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, również później. Stąd też podjazd do Harrachova był czymś wyjątkowym.
Na filmiku znalezionym przez wowo widać również pojazdy towarzyszące kolarzom. Już wtedy organizator dostarczał pojazdy wszystkim drużynom. Były to wchodnioniemieckie kabriolety marki Wartburg, produkowane w Eisenach, wyposażone w silniki dwutaktowe, skonstruowane tak, by z tyłu można było umieścić kilka rowerów. Wszystkie były pomalowane ciemnozieloną matową farbą, taką samą, przy pomocy której Volksarmee maskowała swoje czołgi, działa itd. Wyglądało to dosyć ponuro.
Wracając do tematu zaproponowanego przez druida, nie sposób nie wymienić MŚ w Barcelonie w 1973 r. i pierwszego polskiego dubletu w zawodach tej rangi. Nasza telewizja transmitowała na żywo to wydarzenie; było co oglądać. Koncert polskiej drużyny i znakomicie rozegrana końcówka. Po Barcelonie i Montrealu ( tych MŚ nie widziałem, byłem na wakacjach ) kolejne medale zdobywane przez naszych kolarzy ( Sujka, Jankiewicz) były przyjmowane jako coś oczywistego, a co ciekawe, obaj wicemistrzowie świata poczuwali się do tego, by się gęsto tłumaczyć ze swoich drugich miejsc. Takie to były czasy.

to ile ty masz lat Viator :stuck_out_tongue: dziadek :wink:

Muszę powiedzieć, że potop pamiętam jak przez mgłę.

Trochę anegdotek ii.uj.edu.pl/~zbooy/polish/pokoj2.html

a ktore zawody o Mistrzostwo Swiata/Olimpijskie (obojetnie jaka kategoria) wam sie najbardziej podobaly?

Medriso :slight_smile:

1.Mendrisio
2.Pekin
3.Geelong

Z mijajacej dekady, wczesniej nie sledzilem.

Powiem ogolnie mistrzostwa z lat 80 i 90 tych były dużo ciekawsze niz te z latach 00 -tych. Poprzednio mistrzostwa świata to była bitwa etapowców klasykowców a nie wygrywal mistrzostwa swiata kilka razy gościu co oprócz tych mistrzostwa nie wygrał za duzó klasyków innych. Dawnień kolarze typu Argentim Musseuw Jalabert toczyli wielkie bitwy z etapowcami. Poziom mistrzostw był tak duży że taki kolarz jka Kelly mimo że był to najfreschrotniejszy koalrz na świecie jak pózniej Jalabert czy winokurow - nigdy nie wygrał i nie został Mistrzem Swiata. A tkai Freire 3 czy 4 razy.

Teraz mistrzostwa świata to rzenada.

Tompoz

no, trochę żenada. Trochę tu pierdołów, straszne nudy, nie wiem co to za tematy. Chyba czas pomyśleć nad zmianą miejsca domowej zabawy. ?

Widocznie tak maja ci najwszechstronniejsi, Kelly i Jalabert. W ostatniej dekadzie taka rola pelnil chyba Valverde, jemu tez sie nie udalo. Podobnie jak Winokurowowi, o ktorym wspomniales. Wino w ogole poza Sydney nigdy nie odegral znaczacej roli w wyscigu mistrzowskim. Moze i potencjal na tytul mial (ma), jest tez niewatpliwie kolarzem wszechsronnym, ale warto zauwazyc, ze z ostatnich 15 Mistrzow Swiata, wszyscy sa(byli) kolarzami szybszymi od Kazacha.

Ja najbardziej lubie Plouay. Mendrisio mi sie podobalo o tyle, ze na koncu zostali sami kozacy. Troche podobnie z Pekinem (tam sporo uroku wniosla jazda Cancellary, natomiast wrazenie psuje wpadka Rebellina). A jesli chodzi o “zmiennosc scenariuszy” to Geelong. Tylko ten Hushovd jakos za latwo wygral :smiley:

Sadzac po nazwiskach z czolowki i relacji z youtube’a, swietne musialo byc Chambery (1989). Ciekawe co wtedy myslal sobie Fignon, gdy Lemond go dopadl na zjezdzie :wink:

nowy_biker

Ponieważ jesteś tu w miarę nowy, to ostrzegam: kolejny taki tekst i dostaniesz ostrzeżenie. Po to na forum jest tyle działów, żeby każdy pisał i czytał o tym, co go interesujue. Jak Cię ta akurat kwestia nie interesuje, nie zaglądaj i nie psuj innym zabawy.