Pewnie wszyscy znacie Daniela, ale dla tych, którym to nazwisko niewiele mówi, szybko uzupełnię.
Daniel Friebe jest dziennikarzem sportowym, ghost-writerem, człowiekiem komentującym kolarstwo, mówiącym w kilku językach, jeżdżącym po świecie. Jest sympatyczny, otwarty, ma ciekawe pomysły i mądrze mówi, nie pamiętam, aby zdarzyło mu się palnąć jakąś głupotę. Znajdziecie go na Twitterze pod loginem @friebos, wrzuca sporo ciekawych linków, ciekawostek, fajnie się z nim dyskutuje Napisał dwie książki - “Mountain High” oraz biografię Merckxa: “Eddy Merckx: The Cannibal”. Jako autor widmo (ghost-writer) pisał książkę/autobiografię Cavendisha - “Boy Racer”.
Dziś (w zasadzie wczoraj, jest już po północy) popełnił duży tekst na CN, oparty na swoim spotkaniu z Carlosem Sastre. Wrzuciłem link na facebookowy fanpage, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy będą mieli chęć czytać taką kobyłę, w dodatku po angielsku. Dlatego przetłumaczę co ważniejsze fragmenty i streszczę Wam ten tekst, bo uważam, że warto. Osobom, które znają angielski, polecam oryginał, napisany bardzo ciekawym językiem
Carlos Sastre: Zapomniany zwycięzca “Wielkiej Pętli”
Dziedzictwo jednego z zapewne najlepszych grandtourowców
Z mojej strony: przypomnienie: Carlosa Sastre pamiętamy w sumie wszyscy, karierę zakończył nie tak dawno temu. W GTs zaczął brać udział w 1999 roku. Jeździł 12 lat. Rozpoczął 26 imprez, ukończył 25. 15 razy był w top10. Wygrał Tour de France (2008), 6 razy był na podium GT. Co roku jechał regularnie 2, czasem trzy GT.
jak komuś brakuje, tu jest dobrze zrobione: en.wikipedia.org/wiki/Carlos_Sastre
W “…” są tłumaczenia. Pochyłym wypowiedzi Carlosa albo innych osób, a reszta to moje skróty, oddające mniej więcej styl Friebosa.
- Nic nie było proste w moim życiu. Może się mylę. Może obrałem złą drogę i dlatego nikt mnie nie rozpoznaje kiedy skończyłem karierę. Nie chcę tego oceniać - nie wiem czy wybrałem właściwą ścieżkę, a ktoś inny złą. Nigdy nie zawracałem sobie głowy myśleniem o tym, czy robię dobrze. Robiłem tak na początku mojej kariery, traciłem energię, aż w końcu zdałem sobie sprawę, że mogę iść dalej, dzięki mojej ciężkiej pracy i treningowi i wciąż mieć z tego satysfakcję - opowiada Hiszpan.
Gérard Vroomen, szef Sastre w teamie Cervelo miał w zwyczaju mawiać, że: - Carlos ma taki sposób mówienia… Brzmi jak filozof. Wydaje Ci się, że wiesz o co mu chodzi, ale nigdy nie jesteś na 100% pewien.
“Trochę rzeczy się zmieniło od czasu, kiedy Sastre zakończył karierę w 2011 roku. Ale nie to. Brzmi tak samo. I wygląda jak filozof - z tymi samymi melancholijnymi oczami i “niemal szarą, wysuszoną skórą”, która tak uderzyła Bjarna Riisa, kiedy poznał Hiszpana w 2001 roku i która sprawiła, że Duńczyk zaczął się poważnie zastanawiać dlaczego Laurent Jalabert zarekomendował mu Hiszpana.”
- Ciągle jeżdżę - nie tyle ile bym chciał - ale trochę jeżdżę - wyjaśnia, dodając, że jego przyszłość związana będzie prawdopodobnie z kolarstwem, ale jak na razie nie jest to nic sprecyzowanego. - Pomagam tacie w klubie w Avili, tam gdzie zaczynałem, ale nie mam żadnych zobowiązań. Chciałbym robić coś dla kolarstwa, ale muszę się za nim stęsknić, aby wykoncypować, co to będzie.
"Brak popularności towarzyszy Hiszpanowi także na sportowej emeryturze. Kiedy w 2008 roku Sastre wygrał Tour, a Vande Velde skończył na 5. miejscu, Armstrong stwierdził, że to są “jaja” i kolejny powód aby wrócić do peletonu.
W ostatnich tygodniach “jaja” były w sprawie Armstronga, z tym, że tym razem nikomu nie było do śmiechu."
Sastre uznawany jest także za jednego z nielicznych kolarzy, którzy nigdy nie byli oskarżani o doping. “Aby znaleźć zwycięzcę Touru bez dopingowych implikacji, trzeba by się cofnąć do… zaciętego krytyka Armstronga - Grega LeMonda.”
W TdF Sastre zadebiutował w barwach ONCE w 2001 roku. Jak opowiada, wcześniejsza afera Festiny była dla niego jak szok sejsmiczny.
- Nie miałem pojęcia o dopingu - zapewnia. - Byłem zawodowcem od kilku miesięcy, a potem wybuchł skandal z Festiną i cała reszta. Było mi ciężko. Było mi ciężko, ponieważ robiłem zupełnie co innego niż to co słyszałem w mediach, mówiących o dopingu. To nie było miłe. W tamtym czasie, szkoły i uniwersytety zapraszały mnie na pogadanki z uczniami i studentami. Jednego dnia dzieciak zapytał mnie co sobie myślę, kiedy wołają mnie “koksiarz”. Nie potrafiłem mu odpowiedzieć, zapytałem go: jeżeli uczysz się solidnie przez cały semestr, aby mieć wyniki, ale i tak ledwo dajesz radę zaliczyć, a na koniec przychodzi nauczyciel i mówi, że oszukiwałeś i jesteś zawieszony, jak byś się poczuł? Popatrzył na mnie i nie bardzo wiedział co powiedzieć. Bo to jest to samo - gdy pracujesz ciężko, a ktoś mówi takie rzeczy o tobie, nie znając cię - będziesz sfrustrowany. Ja byłem.
Pytamy Sastre, czy Sainz kiedykolwiek namawiał go do czegoś zabronionego? - Manolo nigdy mi nic nic oferował. Nigdy, przez pięć lat jakie u niego spędziłem - brzmi odpowiedź.
- Manolo pokazał mi co znaczy wartość ciężkiej pracy i poświęcenia oraz jak zdobyć szacunek kolegów. Pokazał mi wiele rzeczy, kóre okazały się przydatne, gdy przeniosłem się do CSC, a potem Cervelo. Był ostrym trenerem, trzymał dyscyplinę, ale był też inteligentnym człowiekeim. Popełnił sporo błędów, teraz za nie płaci, ale myślę, że Monolo Sainz to była rewolucja w kolarstwie. Za moich czasów, trzymał całą ekipę pod kontrolą, wiedział o wszyskim. Nikt nie miał autokaru drużynowego wtedy, miało tylko ONCE. Cztery autokary. Mieliśmy ponad 1000 rowerów dla zawodników! Nie było drugiego takiego zespołu.
"Anegdotę o Hiszpanie opowiada jego kolega z Cervelo - Daniel Lloyd. W 2009 roku zaczynał dopiero przygod z peletonem i już na początku został wysłany na Giro, aby opiekować się Carlosem i pomagać mu w końcówkach. Na czwartym etapie na końcu znajdował się podjazd. Na 80 km przed końcem w peletonie zaczęło się robić nerowowo.
Lloyd wspomina: - Wykoncypowałem sobie, że jemu jest najlepiej z tyłu, nie jak wszystkim liderom, w czubie. Podjechałem do niego i zapytałem, czy nie powinniśmy zacząć przechodzić do przodu, no bo zaczyna się nerwówka. Carlos powiedział, że nie i że jak będę potrzebny to mnie zawoła. Po kilku kilometrach tempo wzrosło, podjechałem więc jeszcze raz i zadałem to samo pytanie. Odpowiedź brzmiała identycznie. Sastre jechał tak do samego końca. Kiedy zaczął się podjazd i nastąpiła formacja grupetto, Sastre jak gdyby nigdy nic przecisnął się przez tłum zawodników i przyjechał w pierwszej grupie. On tak generalnie jeździł."
In a wider sense, having left Saiz and ONCE for Riis and CSC at the end of 2001, Sastre’s mazy slalom through the human debris of a disintegrating generation began.
“Szerzej rzecz ujmując, opuszczając Sainza w 2001 roku i lądujac u Riisa, Sastre zaczął swój slalom w labiryncie z gruzów upadłego pokolenia kolarzy.”
Najpiękniejsze zdanie całego tekstu, szkoda, że niespecjalnie do przełożenia na polski.