Interesujące jak dalej się ta afera potoczy? Ślady prowadzą do Erfurtu, gdzie działał lekarz zamieszany w aferę Mark S. i gdzie znaleziono te woreczki z krwią.
Jeszcze ciekawe jest to że w tym sezonie podczas Deutschland-Tour jeden z etapów ma zakończyć się w Erfurcie…
Najgorsze jest to że jeśli ta afera okaże się dużo większa niż jest teraz i okaże się że zamieszanych jest dużo więcej kolarzy (w Erfurcie i okolicach zaczynało karierę kilku znanych zawodników), to będzie to miało katastrofalne skutki dla niemieckiego kolarstwa, które w ostatnich latach się odrodziło po dopingowych aferach sprzed kilkunastu lat.
Tradycyjnie, biorą to co jest niewykrywalne.
Na kontrolach wpadają ci, którzy biorą stare specyfiki lub ci którzy coś pomylą przy dawkowaniu.
Dlatego tyle medali olimpijskich po latach zmienia właścicieli, bo za kilka lat można wykryć we krwi to co teraz jest poza zasięgiem laboratoriów.
To łatwo wytłumaczyć - “zwykły” lekarz wie na co patrzeć. Wysokie komisje mają przepisy, procedury, politykę i takie rzeczy, a zwykły jest człowiekiem pracy i widzi. Jak w życiu, po prostu wiem, że X to złodziej i wuja kawał, więc z nim nie robię interesów, ale żeby go zamknąć, trzeba pięciu lat procesu i pracy mnóstwa ludzi zgodnie z przepisami.
Niby tak ale z drugiej strony twoja czy lekarza wiedza nie jest tajemna. Gdyby faktycznie była wola łapania złodziei to by ich łapano zamiast robić pozory
Tak też mi przyszło do głowy przeczytawszy tekst na głównej, że takie sprawy są idealne dla WADA by odkryć wiele mechanizmów, twardych danych, które można by wykorzystać do zbudowania systemu wykrywania tego typu dopingu. Ten lekarz przecież musiał świetnie orientować się jak sprawić by jego „pacjenci” nie wpadli, są zabezpieczone próbki krwi. Naprawdę świetna okazja by się za to wziąć. Tylko czy komukolwiek w WADA na tym zależy?
Preidler twierdzi, że dopingu nie stosował, ale sama współpraca z doktorem to oszustwo.
Według doniesień mediów podczas obławy na MŚ w Seefeld z kliniką i tym konkretnym lekarzem współpracowało ponad 50 sportowców.
Pływacy, lekkoatleci, kolarze oraz piłkarze.
Ciekawe, czy jakikolwiek pilkarz uzna, że popełnił oszustwo i w zasadzie trzebaby zawiesić korki na kołku…
Wierzysz w to? Wie, że go złapią to próbuje zmniejszyć karę. Już lepiej jakby nic nie gadał, niż próbował się w taki sposób wybielic. Dla mnie to bardzo słabe, żeby nie powiedzieć czegoś gorszego.
Nie wierzę. Ale to nie ma znaczenia. Jesli próbuje się, jak twierdzisz, wybielic, to dlatego, że on wie, że i tak po nim i stąd nerwowe ruchy.
Piłkarze się zupełnie nie przejmują.
Np. zawodnicy zespołu RB Leipzig.
Oczywiście jest absolutnie możliwe, że RB z kliniką w Erfurcie współpracuje tylko po to, by leczyć kontuzje zawodników…
Wpadają kolarze (chociaż umówmy się - Preidler to drugi szereg) czy biegacze drugiego sortu, a ci, z którymi owi doperzy przegrywają nie. A “poważniejsze” sporty to już w ogóle…
Dominik Baldauf austriacki narciarz mówi, że trzeba być frajerem, żeby złapać się na rutynowej kontroli antydopingowej! Dla przykładu podaje, że po zawodach trzeba wypić słona wodę, która rozrzedzi krew i kontrola jest nic nie warta!!! Wie ktoś coś na ten temat???