[…] silniczek wcale nie musi być w ramie. Można go umieścić w piaście, w pedale. Varjas nie chce zdradzać szczegółów, ale daje do zrozumienia, że kontrolerzy szukają nie tam, gdzie trzeba. Za zainstalowanie wspomagania w rowerze bierze, jak twierdzi, około 100-120 tysięcy euro. Sprzedaje swoje mechanizmy przez pośredników, nie pyta o nazwiska klientów. Ale wie, że silniczki trafiają też do zawodowców. - To nie muszą być kolarze, których znacie ze scen dekoracji. To mogą być ci, którzy pracują na innych, nie lubią się wychylać - tłumaczy. Mówi, że to oszustwo trwa już od 17 lat. Od 1998 roku, gdy się pojawił silniczek cylindryczny schowany w rurze pod siodełkiem. Przy obecnych technologiach ten mechanizm wygląda śmiesznie. […]
To jest jak nowe EPO. Dziesięć lat minęło, zanim ludzie uwierzyli, że peleton jest napędzany przez erytropoetynę. W sprawie silników też się kiedyś ockną.
Przy okazji odświeżyłem sobie film z galopującym rowerkiem Hesjedala. Słabo to wyglądało, rower się zatrzymał i zaraz znów ruszył z kopyta.
Coś w tym pewnie jest, ale na ile jest to realny problem w zawodowym peletonie, a na ile piarowskie zagrywki firm produkujących to ustrojstwo (a może też i firm produkujących owe skanery) to ciężko stwierdzić. Kilka osób pisało tu na forum, że wiedziało/wie, że na wyścigach amatorskich ktoś z tego korzysta i podejrzewam, że tam to może być spory problem - masa bogatych bufonów, którzy się próbują dowartościować i pokazać wyższość nad innymi na pewno z tego (s)korzysta (jak i pewnie z bardziej tradycyjnego dopingu). Co do zawodowców to jakoś trudno mi uwierzyć, że ktoś na własną rękę bawiłby się w to. Takie sprawy musiałyby się odbywać odgórnie, za zgodą szefostwa i pod jego nadzorem, a to by oznaczało całkiem dużą grupę potencjalnych oszustów i duże prawdopodobieństwo wpadki.
Wasze posty napełniły mnie, Panowie, autentycznym smutkiem. O Cancellarze rzecz jasna słyszałem już dużo, ale na przykład ten podejrzany upadek Hesjedala z zeszłorocznej Vuelty kompletnie przegapiłem. Dziś widziałem go pierwszy raz i przyznam szczerze że jak dla mnie to ewidentnie wskazuje na wspomaganie. Nie wyobrażam sobie, mimo, iż upadł przy sporej prędkości, na zjeździe, żeby tylne koło zachowało rotację na tyle dużą, by toczyć rower pod górę.
Podobno takie silniczki w rurze podsiodłowej to już przeżytek (vide artykuł WIlkowicza).
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby obok baterii istniał system odzyskujący energię z hamowania a silniczki były na przykład dwa, w pedałach.
Autor z Gazety raczej nie jest ekspertem, ani od kolarstwa, ani od sprzętu tym bardziej. Ciekawi mnie w jaki sposób miałyby działać te silniczki w pedałach No, a system odzyskiwania energii to już w ogóle absurdalny pomysł.
sam pomysł chyba absurdalny nie jest, tylko trochę trudno wyobrażalna jest taka miniaturyzacja całej tej maszynerii, by tego widać nie było (przynajmniej na pierwszy rzut oka)
Winien był napisać: absurdalny biorąc pod uwagę obecne możliwości techniczne. Nawet w F1 nie przeszło to łatwo. Skala nieco inna, ale problemy miniaturyzacji (jeszcze większej) i niezawodoności pozostają…
Rower Hesjedala zachowywał się dziwniej. Po upadku tylne koło przez jakieś 3 sekundytarło o ziemię, powinno wytracić swój pęd. Nie mam zamiaru go posądzać o oszustwo, ale sytuacja daje do myślenia. Z tym, że okoliczności były nietypowe - na zjeździe, gdy stosowanie napędu z baterii o małej pojemności wydaje się niepotrzebne.
Według mnie trochę naciągany ten przykład (to samo uważam o sprawach Cancellary i Hesjedala). Raz że mogło być tam w dół, dwa że się odpychał prawą nogą, trzy że był popychany przez kogoś z obsługi swojej drużyny, a cztery, że najprawdopodobniej miał tak twarde przełożenie ustawione, że minimalny ruch korbami mógł rozpędzić rower do tych kilku km/h.
Najbardziej podejrzana jest ta druga część, kiedy nic nie wskazuje że się odpycha, nie pedałuje, a ten kolo z obsługi stara się go raczej hamować niż popychać.
Czy tam było z górki? Gość który opublikował ten filmik jako dowód na jakąś anomalie, powinien od tego zacząć swój research(czy pasuje tu lepiej jakieś polskie słowo??).
Moim zdaniem Froome w pewnym momencie filmiku, zakrywa ręką kierownicę, wymienia porozumiewawcze spojrzenie z technicznym, robi ręką niemal niewidoczny ruch a wprawne oko zdoła dojrzeć, że wciska malutki guziczek przy manetce i tym samym uruchamia maleńki silniczek, dzięki któremu bez wysiłku jedzie z linii mety do kasy.