Doping u Lance'a II

No dobra, w oryginalnym temacie chyba się uspokoiło i doszliśmy do jakiś wniosków. Zaczęła mnie zastanawiać jednak jedna rzecz: co by było, gdyby Armstrongowi rzeczywiście udowodniono stosowanie EPO w 1999 r.? Czy wyniki TdF zostałyby zmienione? Jednego czy wszystkich następnych? Kto wygrałby kolejne edycje (1999-2006)?

Sadzę, że na zmianę wyników już trochę późno. Zreszta probki dotycza tylko roku 1999 (poki co) wiec glownie o ten tour chodzi.
Zakonczylo by sie pewnie tylko na niesmaku, ze bohater (dla wielu kibiców) ostatnich lat jest oszustem.

że ostatnie 7 lat w kolarstwie to jedno wielkie oszustwo

Tak jak napisał Quibo, za późno na weryfikację wyników. Może dlatego właśnie ta cała sprawa została rozdmuchana? Na zasadzie “skoro nigdy nic na niego nie znaleźliśmy, nie udalo się nam go ukarać, to podajmy wyniki jakichś prototypowych testów, wbrew wszelkim standardom i niech się tłumaczy”. Efekty takiej “akcji” widzimy wszyscy.

a mi się wydaje że nic albo niewiele by się zmieniło :neutral:
Troche szumu i smrodu poszłoby w świat że kolarstwo takie a takie, może by wprowadzono kilka “efektywniejszych” metod zabezpieczenia i po wszystkim. Sponorzy po chwili zawachania dalej by sponsorowali z chęcia czołówkę i koło dalej by się kręciło :neutral:

Nie mam wcale pewności, czy wymiana poglądów, a w zasadzie próby pozostawania przy swoich racjach, bo la doyenne faktycznie jawi się jako ludź wyjątkowo … /daruję sobie tutaj wymienianie moich o nim ocen - dlatego od razu zaprowonowałem mu wyluzowanie i wyprawę na rower miast prowadzenie polemiki i wyłączyłem się z wymiany zdań, bo nie lubię być obrażany/ , się zakończyła.
Wracając do nowego wątku, to ciekawie została sformułowana teza otwierająca. Co prawda konkluzja dyskusji sprowadzi się najprawdopodobniej do dywagowania co by było gdyby bylo, czyli roztrząsania mnóstwa hipotetycznych mniej lub bardziej racjonalnych możliwości. Ale jednak pozwala popuścić wodze fantazji, bo nie sądze, aby ktokolwiek z kompetentnego do walki z dopingiem gremium oficjeli urzędów był naszymi wnioskami zainteresowany.
Osobiście żywię przekonanie, że doping nie jest przekleństwem wyczynowego sportu a jego w jakimś stopniu zbawieniem z punktu widzenia zawodników i o tym odpowiedzialne organizacje dobrze wiedzą, ale z racji dyskusji ponoszonych przez zielonych, miłośników zwierząt, globalistów i pacyfistów i bog jeden wie jeszcze kogo nie mają śmiałosci o tym głośno powiedzieć, więc prowadzą walke na zasadzie “gonienia króliczka”, gonią zwierza ale tak by go czasem nie złapać. Pechem zawodnika i wszystkich mówiących o dopingowaniu się jest, gdy zawodnik wpadnie na stosowaniu koksu.
A wpaść jest bardzo łatwo, bowiem dozowanie dopingu zawodnikom /mam tu na myśli zawodników przez duże Z, a nie domorosłych koksiarzy co łykają bele co bez nadzoru sztabu lekarzy/ niedozwolonych preparatów odbywa się w zaciszu laboratoriów po uprzednim dokładnym i wszechstronnym przebadaniu zawodnika, ustaleniu jego reakcji i tolerancji oraz wchłanialności poszczególnych składników w tym preparatów maskujących, po to by później móc mu ordynować wynalazki wtedy kiedy potrzeba i w takich dawkach, że dosłownie na minuty można liczyć czas w którym ślad specyfiku może być jeszcze stwierdzony. Upłynie mikla minut i szansa na złapanie oddala się bezpowrotnie. Jednakże tak precyzyjne dawkowanie dopingu powoduje jednak, że wystarczy iż zawodnik wydatkuje mniej energii, przeżyje jakiś stres, itp. itd i organizm może nie poradzić sobie z wsyśnięciem wszystkiego w całości i nawet środek maskujacy sobie z tak nieplanowo wygospodarowaną nadwyżką nie poradzi, wówczas czytamy w gazetach jakiego to cwaniaka chwycili na dopingu. Po prostu błąd w sztuce medycznej, biochemicznej.

Kolejny problem, to problem badania pobieranych próbek. Po to poniera sie kilka porcji próbek w tym zawsze próbkę A i B. Tę ostatnia do kontrekspertyzy. Dlaczego? Ludzie, aparatura, odczynniki moga być zawodne. Sam niedawno przeżyłem przypadek, kót może doskonale pasowac do unaocznienia problemu wiarygodnosci przeprowadzonych badań. Za własne ciężko zarobione pieniądze zrobiłem w laboratorium badanie morfologii /krew badam sobie średnio co kwartał/. I co się okazało? Otóż z jakiegoś nasłania czy boskiego ukarania wyszło, ze mój hematokryt wynosi 40% przy normie 42%, a poziom żelaza 49 jednostek miary przy normie 59. Szok, szok, anemia, wyobraźnia podsuwa mi obrazy anemika słaniającego sie na nogach nie mogącego napompować roweru. Chwillka otrzeźwienia i zadaję pytanie: moze błąd w wykonaniu badania. Ni co tez pan mówi odpowiada laborantka, to niemożliwe. Ide na drugi dzień do tego samego laboratorium ponowić badania morfologii. Po południu odbieram wynik, okazuje się być lepszy aniżeli kwartał wcześniej, hematokryt 45,5 % /jak na starego chlopa to w sam raz/. Już o nic się nie pytam, sam udzielam sobie odpowiedz nastęujacej: gdyby była próbka B z tego sknoconego badania zażyczyłbym sobie kontrbadania i by się okazało, że ktoś, coś sknocił i ponowne badanie miałbym za darmo, a jeszcze mógłbym wykrzyczeć głosno swoje niezadowolenie. Stąd tak ważna jest próbka B przy badaniach antydopingowych.

Wracając do meritum dyskusji. Kolejna moja teza. W sporcie zawodowym jest do zalatwienia zbyt duzo interesów, o zbyt duze pieniądze chodzi by pozowlono sobie na fanaberie i realizację czyichś marzeń by sport był CZYSTY, bez dopingu.
Spóbujmy zauważyć kto ma interes w podbijaniu piłeczki.
Firmy farmaceutyczne na pewno - bowiem produkują coraz to nowe specyfiki i szukają rynków zbytu, ludziska nie chcą chorować więc trzeba te wynalazki oferować zdrowym pod jakimkolwek pozorem, a to że będze mial lepszy sen, apetyt, przemianę materii, że stanie się bardziej elokwentyny lub poprawi mu się wzwód albo powietrza będzie łykał ze 20 litrów na raz i się nie bedzie męczył jadąc rowerem na przełęcz.
Laboratoia też na pewno - bowiem ględząc o walce z dopingiem nie mozna zostawać w tyle za nowoczesnością. Jest doskonała okazja i powód by dokonac zakupu najnowszej aparatury diagnostycznej /można wziąść od sprzedającebgo do kieszeni ekstra prowizję za zakup takowej/, ale też i by ją umieć obsługiwac trzeba się szkolić, najlepiej w jakimś egzotycznym miejscu.
Dostojnicy wszelakiej maści organów i urzędow ds. walki z dopingiem mogą przy tej okazji też sporo uszczknać z tego torcika. Sympozja, szkolenia, wyjazdy po świecie w pogoni za zawodnikami.
Laboratoria wyznaczone do prowadzenia autorytaywnych badań antydopingowych mają stała i niemałą kasę za prowadzeni badań.
Wszelakiej maści pismaki mają pole do pracy, moga swoje wynaturzenia przelwać na papier, prowadzić jakies prywatno/służbowe śledztwa, opisując to na łamach gaze i biorąc niemałe pieniadze za wiersżówki.
Lekarze opiekujacy się zawodnikami mają stąły dopływ kasy, za coraz bardziej drogie i w wielkiej tajemnicy świadczone usługi doradczo - opiekuńcze.
Zawodnik zaś by mógł sobie zafundować luksus dopingowania się, zaś musi padac na asfalt z wycieńczenia, zagryzać z wysiłku linkę hamucową byle tylko zarobić trochę grosza na kupno koksu.
Gawiedź, ta mniej i bardziej zorientowana w sprawie ma mnóstwo uciechy, okazję od swarówm dyskusji, polemik, rękoczynów, ble tylko w sowim mniemaniu udowodnić innymswoja wiedzę i wyższość w znajomości faktów i ich interpretowaniu, nieudolnym zresztą zazwyczaj.
Reasumując - w mojej ocenie nikt nie ma interesu by dopigowanie się wyeliminować ze sportu zawodowego.

Ja ze swojej strony też przychylam się ku legalizacji dopingu, bo tak jest modnie i wygodnie. Dlaczego, ktoś zapyta? Otóż czym są preparaty wykorzystywane do niedozwolonego wspomagania się. To jest bajecznie proste. To sa tylko lekarstwa przebadane jako nieszkodliwe i dopuszczone do stosowania w lecznictwei, przy czym jesdno zastrzeżenie W LECZNICTWIE ZAMKNIĘTYM, często klinicznym, pod stąłym nadzorem lekarza. Tylko chęć spełnienia tego wymogu stosowania tych preparatów, w mojej ocenie może być powodem małego ryzyka zwiażanego ze stosowaniem dopingowania się przez zawodników. Jeżeli wymknie sie dawkowanie leku spod nadzoru lekarza, czyli zawodnik będzie sam sobie ordynowął dawki, mozę być to groźne dla zdrowia. Otóż naturalna rzecża jest, ze organizm uodparnia się na skąłdnik i dzisiaj reaguje na jedna pastylkę, i osiąga się widczną poprawę wniku/stanu zdrowia, ale po jakimś okresie czasu trzeba juz przyjmowąc 2 albo i 3 tabletki by uzyskać podobny efekt. Niecierpliwy zawodnik moze zatem łyknąć w nadziei na sukces 5 pastylek i zamiast sobie pomóc może zaszkodzić. To jest jedynym przeciwwskazaniem do legalizacji dopingowania się w sporcie. Pomijam tu kwestię wiedzy wymaganej by móc na własną rękę przyjmować leki na poprawę koncentracji, odporności na ból, na szybkość reakcji, na blokowanie/pobudzanie pracy mitochondriów i … za mało miejsca by wymienić wszystko co można w organiźmie pobudzać lub hamować.

Stąd tak opieszale idzie walka z dopiniem. Stąd nawet prawnicy nie moga się porozumieć co do kwestii odpowiedzialności karnej za posiadanie lub używanie środków dopingowych, bo ze społecznego punktu widzenia działania o których mówimy sa zupełnie nieistotne, społeczeństwu one nie szkodzą, nie prowadza do wzrostu przestępczości karalnej ani do szkód materialnych w mieniu osób trzecich. Nie zagraża to ludziom.

Stąd też o ile Armstrong się być może dopingował - zaznaczam być moe to w niczyim interesie nie było by go zniszczyć, wszak tworzył on historię TdF, tworzył mit niezniszczalnego człowieka, herosa który się chorobie nie kłaniał. Był doskonałym medium także z merkantylnego punktu widzenia. To był dla ludzi interesu CZŁOWIEK OBJAWIENIE. Kto niszczy kurę znoszącą zlote jajo? Ja takich nie znam.
Zatem jak już podkreślałem, ja nie przywiązuję żadnej wagi do nazwisk zwycięzców wyścigów /bo zakładam, że mogli być nieczyści/, zwycięzca zawsze będzie, jak nie ten to inny, bo takie sa zasady sportu. Gdy będzie się liczył fakt samego tylko udziału w impresie/zawodach /np. poprzes system eliminacji, konkursów, itp. itd./ a nie zajęte w zawodach miejsce wówczas oslabnie wśród zawodników zainteresowanie dopingowaniem się.

Panie Lucjanie zostawmy juz tego biednego la doyenne w spokoju :wink:
Jak sie mi bedzie poswiecac tyle nie naleznej uwagi to jeszcze zostane jakas forumowa gwiazda a nie o to mi chodzilo kiedy rejestrowalem sie tu 2 tyg temu.
Przyznaje ze nie przeczytalem tak dokladnie jak nalezalo poprzednich postow w tym temacie przez co nie udalo mi sie wpasowac w klimat dyskusji. Gdybym to zrobil inaczej przedstawialbym swoje racje a przede wszystkim inaczej zostalbym odebrany przez forumowiczow. Sa rozne fora i rozne dyskusje gdzie rozmawia sie w rozny czasami calkowicie odmienny sposob. Trzeba to wyczuc. Moj blad. Napisalem wyjasnienia i przeprosiny w poscie do tamtego tematu. Raz jeszcze przepraszam bo nie o to mi chodzilo. Prosze o wyrozumialosc jestem tu dopiero 2 tygodnie. Dziekuje.

[size=75][ Dodano: Wto 06 Cze, 2006 14:12 ][/size]
Chociaz na koniec przyznam sie szczerze ze niewiem czy musialem przepraszac, ale jak najbardziej podtrzymuje swoje przeprosiny bo tam gdzie mam watpliwosci zawsze wole przeprosic. Nie jest moja wina ze nikt oprocz pana Marka M i zdaje sie jeszcze jednego forumowicza nie poparl mnie w tej dyskusji. Pomijam fakt ze wlaczylem sie do rozmowy na zasadzie “filipa z konopii” o czym wspominalem i dlatego sila rzeczy zostalem zle odebrany przez rozmowcow. Ale nikt nie skupil sie na tym co mialem do powiedzenia i nikt z tym nie za bardzo chcial dyskutowac zamiast tego wszyscy skupili sie na ocenie mojej osoby. Kiedy swiat wirtualny zaczyna wkraczac w rejony zarezerwowane tylko i wylacznie dla swiata realnego mowie stop. Nie mam takiego stosunku do rozmow w internecie jak panowie ktorzy jako Aviatorow uzywaja wlasnych wizerunkow. Nie traktuje ich tak powaznie zeby mozna bylo z nich wyciagac jakiekolwiek wnioski dotyczace drugiej osoby. Swiat realny jest o wiele bardziej zlozony od swiata rzeczywistego. Szanuje panow poglad na ten temat i nie oceniam choc moglbym powiedziec ze przekraczaja panstwo pewna granice dobrego smaku i probuja wykreowac sie w internecie tylko niewiem dlaczego w internecie ktory jest mocno ograniczonym srodkiem komunikacji a nie w swiecie realnym gdzie mozliwosci co do tego sa przeogromne. Mozna zaczac studiowac chemie i rozpoczac kariere naukowa ktora pozwolilaby panom na wyrazanie swoich opinii na temat sposobow przeprowadzania testow antydopingowych i ich wiarygodnosci na seminariach naukowych z innymi naukowcami. Gdyby byli panstwo dobrzy dostaliby panstwo prace byc moze w samym tym slynnym ostatnimi czasy laboratorium i to panstwa dzis LA pomawialby kosztem wybielenia wlasnej osoby. Nie musieli by panstwo wowczas godzinami wmawiac mi zwyklemu kibicowi ze fakty to co najwyzej mozna kojarzyc z gazetka Fakty i bron boze o nich dyskutowac, zamiast tego wymadrzac sie godzinami bezsensu na tematy o ktorych nie ma sie pojecia. Nawet w swiecie realnym sprawiedliwa ocena drugiego czlowieka jest zadaniem niezwykle trudnym ze wzgledu na ogromne roznice jakie istnieja miedzy ludzmi. Mowi sie ze kazdy ocenia wedlug siebie. Ja juz wszystko mam nadzieje wyjasnilem i powiem szczerze ze od dzis do listy ludzi ktorych unikam dodaje ludzi ktorzy na zbyt serio podchodza do rozmow w internecie. Nie oceniam tego ale stwierdzam fakt ze ze wzgledu na dzielacy nas poglad na ta sprawe nie jestesmy w stanie sie porozumiec. To wszystko co mam do powiedzenia w tym temacie. Nie bede juz niczego komentowal nie bede sie wdawal w zadne polemiki. Na koniec raz jeszcze przepraszam wszystkich ktorych urazilem swoimi wypowiedziami.

La doyenne, w pierszej chwili czytając Twoją wypowiedź już miałem powiedzieć “no tak, młodzieniec się rozpalił, poniosły go emocje, teraz wszystko przemyślał, zrozumiał, że trochę narozrabiał i skruszony przeprasza”. Ale jak mówi stare przysłowie, że co nagle to po diable, najlepiej wszystko przemyśleć, poczytać i jeszcze raz sie zastanowić. I po przeczytaniu Twojej wypowiedzi w innym wątku, o tym samym tytule napisałeś, m.in.

“(…) od dzis do listy ludzi ktorych unikam dodaje ludzi ktorzy na zbyt serio podchodza do rozmow w internecie. (…)”.

To Twoje wynurzenie, rzuciło zupełnie inne swiatło na Twoje zamiary odnośnie istnienia na forums.rowery.
Otóż jawi mi się obraz taki, że będąc mimo wszystko pewnie inteligentnym człowiekiem jesteś niepoprawnym i niezrównoważnonym emocjonalnie, chcącym za wszelką cenę robić sobie drwiny z innych dyskutantów, wprowadzać ich w błąd, impunuje Ci chęć wirtualnego życia pełnego psot, tworzenie pozorów by później sie śmiać. Kto wie czy nie chodzi Ci o jakis głupi zakład z jakimś godnym pożałowania osobnikiem, że w określonym czasie wciągniesz do dyskusji ludzi i napiszesz ileś tam postów.
Skoro zatem Twoim zamiarem jest prowadzenie mało poważnych dyskusji - bowiem chcesz omijać ludzi pragnących rozmawiać na poziomie merytorycznym i z poszanowaniem interlokutora, to dam Ci kolejną radę /oprócz wcześniejszego popedałowania sobie/ byś zapisał się na forum/blog “szukam partnera-partnerki”. Tam będziesz mógł błyszczeć swoimi pomysłami, życiem w wirtualnym wcieleniu
urwisa, bajdurzącego mało poważne 3po3, oczekujacym zachwytów ze strony innych. Może to pozwoli Ci się spełnić, samozrealizować, będziesz mógł występowac pod tysiącem postaci, skoro się wstydzisz swojego obrazu i swojego imienia.
Ja podobnie jak Piotr używam na wszystkich forach dyskusyjnych swojego imienia i pokazuję swoje zdjęcie - nie mam się czego wstydzić, nie mam zamiaru się kryć za nickami i pokemonami. Dorośniesz ,to to trochę być może zrozumiesz.

Moge tylko zapewnic ze nic z tych rzeczy. Zostalem sam w tej dyskusji i caly jej ciezar skupil sie na mnie. Powtorze ze popelnilem blad ktory polegal na tym ze nie przeczytalem dokladnie wszystkich postow od samego poczatku przez co nie trafilem w klimat dyskusji i jesli przeczytac wszystkie posty od poczatku to w pewnym momencie pojawiam sie tam jak przyslowiowy “filip z konopii” i tak tez jestem postrzegany przez dyskutantow. A ja po prostu zareagowalem bardzo emocjonalnie na ten raport i dlatego wygladalo to tak jak wygladalo. Osobiscie wolalbym “zniknac” w tej dyskusji byc jednym z glosow ale stalem sie glownym glosem w calej dyskusji po stronie “LA jest winny” rozslawiajac tym samym swoj nick na cale forum. W calym temacie brakowalo tak na prawde osob ktore zajely by zdecydowane stanowisko podobne do mojego. Byl to tylko pan Marek M. Reszta stala z boku i przysluchiwala sie lub wlaczyla sie tylko raz lub dwa razy a cala przygniatajaca wiekszosc stanowily osoby ktore reprezentowaly stanowisko “LA jest niewinny” i to ZDECYDOWANE STANOWISKO. Ja niewiem czy zrobilem cos zlego ale cale to zamieszanie wokol mojej osoby z poczatku dosc zabawne teraz po prostu mi ciazy. Nie wierze ze tylko ja prezentuje takie stanowisko zwlaszcza ze jest ono radykalne w tym znaczeniu ze radykalnie trzymam sie suchych faktow, analizuje oficjalne notki prasowe i chce z nich wyciagnac jakies wnioski. Nie tak to mialo wygladac i z tej racji ze nie moge udzwignac tego co niesie ze soba w tej chwili nick la doyenne na tym forum nie bede go zmienial tylko wylacze sie z dalszego udzialu w forum.

la doney, nie tylko ty jesteś tego zdania. Ja mam takie same zdanie jak ty, ale nie wchodze w tą dyskusje. Mi tam nie potrzebne sa nawet badania antydopingowe a uważam ze doping jest powszechny w sporcie. jak taki armstrong moze nie brać jesli jezdził lepiej od tych co zostali już przyłapani na dopingu np. Hamilton. Zreszto były już akcje takie jak śmierć kolarzy podczas spania wiec to mówi dużo za siebie. Taka ciekawostka: mój były trener jak był młody to wyjechał trenowac do innego kraju i tak sie składa ze miał okazje przejechać sie z Richardem Viranqem i każdy go wtedy zostawiał na podjazdach, mój trener zreszto zawsze mi powtarzał ze w zawodowym sporcie to liczly sie tylko kto jaką stosuje farmakologie.

Dzieki! :slight_smile:
Wiecej takich ludzi jak twoj trener!

Ślepa Genia i la doyenne przepraszam, ale nie rozumiem waszego toku rozumowania.

Przykład z Ryszardem V. jest, moim zdaniem, lekko chybiony. Przynajmniej takie postawienie sprawy, bo tego pana to chyba przyłapano na czymś. O czym świadczy fakt, że ktoś robi postępy ? Od razu musi się czymś wspomagać ?
Kręce amatorsko od dłuższego już czasu, ale dopiero od zeszłego roku wprowadziłem jakąś systematyczność i bardziej sensową logikę do swojego postępowania (wymusiła to na mnie kontuzja kolana, której nabawiłem się biegając na zasadzie szybciej, więcej, mocnie). Efekt ? Jak najbardziej pozytywny. Poprawiłem wytrzymałość, a nawet zwróciłem uwage na technikę pedałowania. Podjazdy, które kiedyś wydawały mi się mordercze, obecnie pokonuje bez żadnego problemu.
Mam się teraz bać pojechać z kolegą, bo jeszcze rok temu na podjazdach zostawałem z tyłu ? Mam się bać, bo cała moja wina polega na tym, że nie żre pizzy, nie żłopie piwska i nie ślęcze godzinami przed telewizorem ?
Nie chce żeby to zabrzmiało jak przechwałki jaki to jestem och i ach, ale przykład że można coś osiągnąć poprzez uczciwą prace.

Ano możliwe. Rozumując w ten sposób, to każdy mistrz olimpijski stosuje doping. Idźmy dalej, na pewno w chodzie sportowym przyłapano niejednego chodziarza na dopingu. Zawodnik ten startował być i może razem z naszym multimedalistą Robertem Korzeniowskim. Oczywiście Robert okazał się lepszy (potencjalnie) w tym biegu i co to oznacza ? Pokonał kogoś kto bierze doping, to wedle przedstawionego rozumowania (jak to możliwe) sam również stosował doping.
Przeprasza, że będe przynudzał, ale pozwole sobie dokonać małego porówniania Roberta Korzeniowskiego i Lanca Armstronga.
Korzeniowski, w przeciwieństwie do Armstronga, w dzieciństwie nie był okazem zdrowia, jednak dzięki konsekwencji i dyscyplinie osiągnął to co osiągnął. Obaj wymienieni sportowcy to perfekcjoniści, którzy od siebie wymagają bardzo dużo. Oboje z żelazną konsekwencją realizowali wyznaczone sobie cele, obu zajeło to troche czasu. Oboje mieli epizod z chorobą i powrotem do zdrowia.
Armstrongowi zarzuca się, że nie umiał się przed 1999 rokiem wspinać. Przypomnę, że Korzeniowski był niegdyś reagularnie zdejmowany z tras, bo miał złą technikę chodu. A później ? Korzeniowski uznawany jest za wzór porawnego chodu. Zaiste dziwne, wręcz niemożliwe.
O czym to świadczy ? Korzeniowski mógł ciężką pracą wspiąć się na szczyt, a Armstrong i inni sportowcy już nie ? Jak to możliwe, że Korzeniowski z chorowitego dziecka przerodził się w mistrza ? Doping genetyczny ?
Zasadnicza różnica pomiędzy oboma panami jest jednak taka, że francuzi lubią Korzeniowskiego. Jak Korzeniowski wbiegał na stadion po swoje ostatnie w karierze złoto, to powitano go oklaskami i skandowano jego imie. Jak Armstrong wspinał się na L’Alpe d’Huez to witały go gwizdy i ktoś mu napluł w twarz.

Panowie, zgadzam się z wami, że zjawisko dopingu w sporcie jest powszechne, ale nie upoważnia was to do takiego generalizowania. Nie wszyscy jednak biorą.

I jest to prawda, ale nie musi oznaczać to od razu dopingu. Przykład naszej sportsmenki Kowalczyk na ostatniej olimpiadzie. Zasłabła, oficjalnie bo śniadania nie zjadła. Jakoś nie mogłem w to uwierzyć. Sportowiec na olimpiadzie nie zje podstawowego posiłku ? Wątpię.
Później, po olimpiadzie, wyczytałem opracowanie jakiegoś fizjologa, czy dietetyka (nazwiska nie pamiętam), który opisał przypadek Kowalczyk jako przypadek złego zbilansowania (a właściwie zaniedbania) poziomu elektrolitów w organiźmie. To już farmakologia jest.

Zapewne mój post tylko utwierdzi kolege la doyenne, który zapewne ma już na moim punkcie alergię pokarmową, w przekonaniu że jestem zagorzałym lancoholikiem. Trudno.

Pozdrawiam

Dzis w godzinach popoludniowych la doyenne - wzorujac sie na mistrzach - zwolal konferencje prasowa, taka ala wielki LA, w celu przedstawienia swojego oficjalnego stanowiska w sprawie. Jego oswiadczenie brzmialo:
“Wczoraj poznym wieczorem siedzac sobie przy kompie jak to zwykle mam w zwyczaju nagle, niewiedziec skad i jak, naszlo mnie olsnienie i przestalem dostrzegac dalszy sens w lizaniu tyłków potocznie zwanym “Lanceloholikom”. Jesli znowu kogos w tym momencie zawiode to coz przykro mi bardzo aczkolwiek przepraszac juz nie zamierzam. Poniewaz w sposob oczywisty i niepodlegajacy zadnej dyskusji w temacie Doping u LA zostala zachwiana rownowaga glosow i opinii, na dodatek zlego kosztem mojej skromnej osoby, postanowilem ze ktos tu jednak musi zachwiana rownowage przywrocic i pomyslalem sobie ze bede to JA. A wiec koniec z lizaniem tyłków czas na równoważące dywersyjne dzialania “Lanceomaniakow”, dywersyjne dzialania “Lanceoalergikow” czy jak ich zwal. Koniec litosci. Niech zyje LA i ojciec Rydzyk. AVE.”

SUPLEMENTACJA TO TEŻ DOPING :exclamation: :exclamation: :exclamation:

Picie wody i ciepłe ubranie (jak jest chłodno) też.

Nie.

[size=75][ Dodano: Sro 07 Cze, 2006 18:06 ][/size]
Prosze Kamilasty. Masz tu forum. Mozesz sobie poczytac i podyskutowac. Temat suplementacja albo moze raczej “suplementacja”. Dla mnie to juz nie jest sport. Dla ciebie tak? Dobra, ale ja sie z toba nie bede scigal. Wole tych co nie łykają :/

[size=75][ Dodano: Sro 07 Cze, 2006 19:16 ][/size]
Sory zapomnialem wklec linka do tego forum dla łykaczy. Oto i on:
forum.bodyzone.pl/suplementacja-vf2.html
Mnogosc tematow robi wrazenie!

Hum: link

Ciekawe czy ma to jakikolwiek wpływ na kolarzy, czy o tym wiedzą i jakie jest spożycie produktów mlekopochodnych w tej grupie zawodowej.
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia dieta może zachęcić organizm do produkowania odpowiednich środków chemicznych (czekolada i hormon szczęścia :wink: ).
To co ? Nowy rodzaj dopingu ? Czy żarcie kurczaków nafaszerowanych antybiotykami i hormonami wszelakimi jest dopingiem ?

Gdybam tylko i głośno myśle w oderwaniu od konkretnych przypadków i osób.

Ostrzegam tylko przed SRACZKĄ!

najlepszym dopingiem w kolarstwie jest goniący pies

:laughing: Dokładnie :laughing:

najlepszym dopingiem w kolarstwie jest goniący pies

Bardzo skuteczne :mrgreen: .