Przy okazji powracającego na trasę Giro podjazdu Zoncolan przyszła mi na myśl taka refleksja . Czy przypadkiem za zwycięzcę, przynajmniej “moralnego” Giro d’Italia 2006 nie powinien przypadkiem zostać uznany Gilberto Simoni?
“Odcinanie” zwycięzców, którzy później wpadli, przyznali się lub byli zamieszani w afery dopingowe jest sprawą często bezsensowną, ale w tym wypadku wydaje się być dość prostą. Basso i Gutierez to bohaterowie Puerto. Niespełna dwa miesiące później wykluczeni z peletonu na długie dwa lata (dodatkowo dyspozycja Basso po powrocie drastycznie odbiega od tej prezentowanej przed dwuletnią eksplozją formy w latach 2005-2006 i przypomina tę z lat wcześniejszych, gdy był bardzo solidnym, ale jednak tylko zapleczem ścisłej czołówki np w Tourze). Co więcej, odrzucając dwóch pierwszych zawodników na podium Giro 2006 mamy zwycięzców z lat 2001-2005 (Simoni, Cunego, Savoldelli), natomiast w 2006r na czele tabeli pojawia się dwóch kolesi niemal kompletnie “od czapy”.
I teraz pytania natury “prawno-administracyjnej”:
- czy w 2006r istniały przepisy o możliwości badania próbek “wstecz”? jeśli tak, to po jakim czasie ewentualna zbrodnia się przedawnia?
- jeśli tak, to może napisać “list otwarty” w sprawie przebadania próbek z 2006? ;>
- aby zachować obiektywność: czy ktoś pamięta wpadki w karierze Simoniego (poza idiotyczną “aferą” z cukierkami z Kolumbii która sama w sobie jest bez sensu), Savoldellego i Cunego (udokumentowany podwyższony poziom hematokrytu). Bo ja nie bardzo, co dodatkowo potwierdzałoby tezę…