Giro d'Italia 2018

Oglądnąłem poprzednie wizyty Giro w sanktuarium Montevergine i muszę przyznać że nie były one szalenie interesujące chociaż główne role zazwyczaj odgrywali najlepsi górale.W 2001 roku przy deszczowej pogodzie Di Luca w swoim stylu wystrzelił na ostatnich 200 metrach i pokonał Simoniego oraz Garzaliego który chyba źle rozegrał finisz.W minucie zmieściło się 40 zawodników ale kilku mniej dynamicznych górali takich jak Olano czy Gotti potracili sekundy.W 2004 roku była znacznie większa selekcja a duet z Saeco(jeszcze wtedy nie skonfliktowany) koncertowo rozegrał końcówkę.W minucie zmieściło się 20 kolarzy.3 lata później Di Luca wygrał po raz drugi a końcówka bardziej przypominała finałowe metry Amstela kończącego się na Caubergu niż wielokilometrowy podjazd.Ostatni raz kolarze finiszowali tam w 2011 roku i był to najnudniejszy finisz w tamtym wyścigu.Mimo że w 10 etapu finiszowali sami zacni górale to oprócz ostatniego kilometra nie było czego oglądać.Niespodzianką tego etapu był chyba zaskakująco słaby finisz Purito który dał się wyprzedzić teoretycznie wolniejszym od niego kolarzom.

di Luca, Ricco, Cunego czy wcześniejszy Garzelli czy nawet Rebellin to byli kolarze stworzeni do tej końcówki. tak samo skuteczny byłby pewnie Valverde, który tu nie startuje.
Purito był innym typem kolarza, niespecjalnie skutecznym na płaskich finiszach (a tu się właśnie wypłaszcza).

Obecnie w stawce nie ma kolarzy kolarzy tak skutecznych jak wymienieni wyżej Włosi i Valverde. Niby rozum podpowiada Battaglina i Ulissiego, ale to wciąż nie do końca regularni zawodnicy i jednak bez takiego nazwiska jak wyżej wymienieni, słowem niekoniecznie pewniacy.
W 2011 właśnie też nie było w stawce kogoś a la di Luca czy Valverde, dlatego też nie było żadnej drużyny, która by solidnie pogoniła za tym de Clercqiem.

Ja to bym chętnie obejrzał czasówkę do sanktuarium Montevergine, np. z Avellino.

Ja bym kiedys chętnie obejrzał górską czasówke 10 km podjazdu alpejskiego ze srednim nachyleniem 7-9%, potem około 6-7 km zjazdu z podobnym nachyleniem i kolejny podjazd 10 km z takim nachyleniem :slight_smile:

Te czasy były dawno temu, dzisiaj nie wyobrażam sobie żadnego poważnego ataku i kilkudziesięciu kolarzy razem na mecie. Jutro będzie inaczej.

Broń Boże. (de gustibus)

1 polubienie

Rodriguez może nie był sprinterem pokroju Valverde ale takich kolarzy jak Scarponi czy Kreuziger to powinien pokonać z zamkniętymi oczami.W tegorocznym Giro jedynym góralem który potrafi finiszować jest Pinot więc jeżeli dziś czy na innym górskim etapie dojedzie do sprintu z mniejszej grupki to Francuz jest zdecydowanym faworytem.Mam nadzieję że w przyszłości Alaphilippe podszkoli się w jeździe po górach i stanie się drugiem Valverde czy Argentinem.

bo ja wiem? rok później Scarponi z Tiralongo go ograli w Rocca di Cambio.

Ulissi ma Polanca, Battaglin ma Bouwmana, Pinotowi, Yatesowi/Chavezowi czy Woodsowi na etapie nie zależy, szanse ucieczki mocno wzrosły.

Ja wiem, zawsze to 10 sekund, a na czasówce wszyscy stracądo Frooma i Dumolina i przydałoby się odrabiac

chociaz fakt 4 minut i 30 sekund juz raczej nie nadrobią, bo nawet nie spada

Katusha rozpoczyna zabawę :slight_smile:

Bardzo mi się kojarzy ten etap z Montecassino 2014. Co prawda podjazd 2 razy większy, ale specyfika końcówki i całego etapu podobna. Boję się o nerwowość w peletonie - zwłaszcza że pada… Mam nadzieję, że nikt tu nie wyleci.

Coś takiego, na chwile człowiek odszedł od transmisji a tu tylko 1,5 minuty zostało :V

Oho Froome ma jakieś problemy

Faktycznie wielgachny ten peleton

Odniosłem wrażenie, że dzisiaj tylko Carapazowi (no i Cherelowi), poza uciekinierami, zależało na zwycięstwie. Nie rozumiem takiego kolarstwa…

1 polubienie

No i gitara, zaczął już dzisiaj :sunglasses:

Giro podbijali już kolarze z Kolumbii, Wenezueli i Meksyku, czas na Ekwador. Movistar niech szykuje kontrakt dla Caicedo.
Rok temu przeszła mi przez głowę taka myśl, że Asturia to bardzo dobry wyścig na przygotowanie do Giro, tyle że niewiele drużyn uczestniczących we włoskim GT się tam pojawia.

Strasznie nudny etap. Nie rozumiem, nie których, zawodników choćby Pinota, dlaczego nikt do cholery nie potrafi zaatakować np. 2 km przed metą. Wyglądało to jakby jechali na pielgrzymkę do sanktuarium😉 P.S. Jak patrzę na jazdę Frooma, to zastanawiam się jak ten człowiek wygrał 4 razy TdF???

Trzepie się potężnie, wygląda trochę jakby nie wiedział co się wokół niego dzieje, jemu to postępuje z wiekiem najwyraźniej.

1 polubienie

Mnie w ogole dziwi że przyjechał na to Giro zamiast podkładać się Quintanie i rezygnować z walki o rekord wygranych TdF, bo chyba duzo mu nie brakuje jak nie liczyc Apstronga?

Pięknie pojechał Carapaz oby tak dalej. Jeszcze pare razy wszystkich zaskoczy, nie mam nic przeciwko temu, żeby zaczął na Zoncolanie.
Z innej beczki jeśli jutro nie zgubią Frooma to chyba można będzie nazwać to frajerstwem.
Może trochę nieładne określenie, ale to już jest proszenie się o to, żeby załatwił ich w 3 tygodniu (jeśli dojedzie :stuck_out_tongue:). Z drugiej strony teren dzisiaj nie sprzyjał więc pewnie przesadzam.

Dajcie im spokój, etap był bardziej ciekawy niż można było przewidzieć (pewnie dzięki ulewie). Na takim podjeździe nikt nie mógłby zaatakować skutecznie 2 km przed metą (chyba że pozwalają mu jechać a la Carapaz).

VAM ostatniego podjazdu 1300. To chyba wszystko mówi o podjeździe.

To taki podjazd. Tam nigdy nic się nie działo.

Jutro powinno być już inaczej. Słynne Gran Sasso. Pamiętam jak w 1999 Pirat tam fruwał:wink: Chociaż konkrety się zaczną dopiero na Zoncolanie, a Chaves twierdzi, że jutro dojedzie ucieczka.

Swoją drogą Mitchelton to nieprawdopodobnie silna drużyna. Taki Nieve nawet nie wychylił jeszcze nosa z peletonu.Wystarczy im na płaskim Tuft, potem Haig i jak na razie w niewielkim stopniu Kreuziger.

Jutro, przed dniem przerwy, naprawdę dobra okazja, żeby na tych ostatnich 5 kilometrach trochę poszarpać. Dobrze by było, gdyby na tym etapie ścigania zostało już jak najmniej gregarios. Raczej nikt nie odjedzie na pół minuty jak Pantani, ale tego obijanego Froome’a warto przetestować.

Na Montevergine jakieś niewielkie sekundowe różnice były w 2007, wtedy był też najlepszy czas no i walczyli liderzy. Dziś wydaję mi się że było wolniej. Carapaza też nikt specjalnie nie gonił. Liderzy dziś ewidentnie oszczędzali się na jutro.
PS. Dzisiejszy czas to 32:10 czyli podobnie jak w 2011 (32:13) i wolniej o 50 s od rekordu z 2007.