Giro d'Italia 2018

inny na podjazdy, a inny do sprintu?

Gesink niczym van den Broeck, od ocierania się o podium TdF do pomocnika sprintera w wcale nie tak zaawansowanym wieku

jaki piękny domek na samym rogu na 15 km do mety <3

W sumie nie tak źle się ogląda sprinty na tym giro, Bennett daje radę.

Och, jutrzejszy podjazd. Byłem tam oglądać etap… Touru.

Koszmarne widowisko :stuck_out_tongue: Ale przynajmniej jechali na tyle wolno, że kibice zgromadzeni przy trasie mogli być zadowoleni :wink:
Zadowolony na pewno nie był Oscar Pereiro, któremu upadek na zjazdach z Agnello praktycznie zakończył karierę.

Ja z kolei do Pratonevoso mam sentyment z Giro 2000, czyli mojego pierwszego obejrzanego w TV i tak ogólnie bardzo udanej (pod względem dramaturgii) edycji. Ładnie (miejsce na początku 2. dziesiątki) pojechał wtedy Baranowski.

Rzeczywiście, zwycięstwo Gerransa dużo mówi. Wtedy już rano jak dojechaliśmy droga była zamknięta dla rowerów, bo za dużo kibiców na trasie. Ale jakoś udało się nam podjechać (z buta tylko jak widzieliśmy policjanta). I w końcu trafiliśmy na kilometrowy odcinek blisko mety… gdzie nie było kibiców w ogóle. Ja najbardziej z tamtego etapu pamiętam, że wszystkie pojazdy karowany zrzucali nam coś i w końcu mieliśmy kupę wysoką pół metra różnych gadżetów. Po etapie musieliśmy wybrać najlepsze. Takie szczęście już nie powtórzyło się w innych wyścigach.
No i dzień wcześniej podjechaliśmy Agnello, najtrudniejszy do tej pory mój podjazd (szkoda, że w sobotę nie miałem ze sobą roweru na Zoncolanie). Więc wyjazd udany, ale… o walce faworytów mało pamiętam z tamtego etapu.

1 polubienie

O właśnie, jak oceniasz możliwość podjazdu Zoncolanu przez amatora? Bo przyznam się, że w tamtym roku byłem rowerem w FVG, ale podjechać Zoncolanu się nie odważyłem…

Było nas czworo. Dwoje byliśmy pieszo, a dwóch na rowerze. Ich plan podstawowy był pojechać do Ovaro, podjechać ile dają radę, potem zjechać i podjechać do mety z drugiej strony (Sutrio). Ku mojemu zdziwieniu obaj dali radę podjechać do szczytu z Ovaro, nawet ten trochę słabszy, który waży sporo, jest początkującym kolarzem i bardzo mało trenował pod górę. On miał 40-minutową przerwę podczas najmocniejszej ulewy i kilka innych przerw, ale dojechał. On miał przełożenie 34/30, co pewnie miało kluczowe znaczenie. Ja w papierze jestem trochę lepszy, i jako moc i jako waga, ale z moim obecnym 39/23 nie odważyłbym się.

Ten o której mowa wyżej w końcu zjechał Zoncolan… na piechotę. Po prostu przy jego wadze wszystkie te kilometry z nachyleniem powyżej 15 % były za strome, hamulce się rozgrzały. A drugi zjechał drugą stronę do Sutrio i potwierdził, że ostatnie trzy kilometry tego podjazdu są nawet bardziej strome odcinkami od podjazdu ze strony Ovaro. Tak ja też czytałem: jeśli z Ovaro maksymalne nachylenie jest 22 %, z Sutrio momentami prawie 30 %.

3 polubienia

Oto mała retrospekcja poprzednich edycji Giro w których zawodnik pewnie prowadzący w klasyfikacji generalnej po 15 lub więcej etapach nie wygrywał wyścigu:

  • 2016 Steven Kruijswijk
    -Najświeższa historia bo ledwie z przed 2 lat.Po 18 etapach liderem był dość niespodziewanie Kruijswijk który dzięki równej i mocnej jeździe w górach jak i na czasówkach wyprzedzał zdecydowanie Chavesa bo o równe 3 minuty.Przyszły zwycięzca Nibali zajmował dopiero 4 miejsce ze stratą do Holendra 4:43.
  • 2014 Rigoberto Uran
    -Uran dzięki genialnej jeździe na czas na odcinku do Barolo zapewnił sobie komfortową przewagę w generalce którą jeszcze powiększył przyjeżdżając wysoko na odcinkach do Oropy i Montecampione.Wydawało się że jedynym człowiekiem w wyścigu który może odebrać solidnemu Kolumbijczykowi prowadzenie jest jego rodak Quintana i tak się stało chociaż okoliczności w jakich do tego doszło były mocno kontrowersyjne.
  • 1998 Alex Zulle
    Szwajcar znany jako świetny czasowiec który zawsze jeździł w okularach przyjechał na Giro jako główny przeciwnik dla włoskich górali.Do pewnego momentu mogło się wydawać że nawet Pantani nie przełamie szwajcarskiego muru lecz na królewskim etapie po dolomitach dwukrotny zwycięzca Vuelty strzelił i stracił całą swoją przewagę.

Dalej się nie zagłębiam w historię wyścigu ale trzeba przyznać że takich przypadków nie było dużo.Liderzy mieli nierzadko kryzysy jak Contador na Finestre 2015 czy Savoldelli dziesięć lat wcześniej na tej samej górze ale kończyły się one tylko na nerwach.Historia jest więc za Yatesem :slight_smile:

Wróćmy do naszych milusińskich.

Yates jest murowanym faworytem do zwycięstwa. 80 - 90%.

Ale właśnie, te 10 - 20%.

W mojej głowie pozostaje małe “ale”.

Oczywiście mamy niewątpliwe z nową jakością w GT po odejściu Conadora.

Wielu twierdzi, że Yates jest porównywalny z DiLuką. Pytanie: czy DiLuka był jakąkolwiek nową wartością w GT? Powiedzmy. Moim zdaniem to porównanie krzywdzące dla Yatesa.

Pozostają dwa, trzy trudne etapy. Nie takim asom jak Yates brakło nóg w tej fazie wyścigu. Wide - sam BigMig.

Pewnie Anglik tegonie przegra, ale rozdawanie miejsc na podium w Rzymie uważam za grubo przedwczesne.

Chociaż myślę, że będzie

1.Yates
2. Froome z mniejszą stratą niż minuta
3. Dumoulin

:stuck_out_tongue_winking_eye:

1 polubienie

No Krzyś to moze nam zrobić niespodziankę i strzeli w piatek i sobotę. :stuck_out_tongue:

Póki Yates nie wygrał Giro i póki nie udowodni swojej wartości w kolejnych latach, nic w tym krzywdzącego nie widzę. A co do di Luki to oczywiście chodzi o tę jedną, konkretną edycję.

Co do “nowej jakości”, naturalnie nie mówię “nie”, ale czekam na potwierdzenie. Kruijswijk i Chaves też mieli dodać świeżości do rywalicji w GT i póki co się nie zanosi. Yates zaś pokazał “Contadora” de facto na razie na dosłownie jednym etapie (może jeszcze Aubisque na Vuelcie 2016, ale wtedy były sprzyjające okoliczności).

  • zobaczymy niebawem co na tę “nową jakość” odpowiedzą Bernal i … Adam Yates.
    Wszystkim tym asom niewątpliwie sprzyja “schyłek” Froome’a, Nibalego i Contadora oraz “zadyszka” Quintany. Tak samo jak Contadorowi sprzyjała Operacion Puerto.

Widzę, że niektórzy wieszczą po czasówce Dennisa w TOP10 i Aru wygrywającego pozostałe górskie etapy (w sensie, że więcej niż jeden).
druid powiada: not gonna happen.

Savoldelli nie tyle miał kryzys, co jechał swoim tempem, tak jak potrafił, to że został nie było absolutnie żadną niespodzianką. Pytanie brzmiało tylko czy się obroni czy nie. Z pomocą krasnoludków się udało.

Jeszcze był rok 2002, gdzie 17. etap z metą na Passo Coe kompletnie przewrócił klasyfikację generalną, choć rzeczywiście przed startem do niego, różnice nie było aż tak duże.

To że Aru jeszcze zaszaleje to marne szanse. Generalka w top10 od jutra pewnie się trochę zmieni.

Przytaczanie Yatesa jednocześnie z Contadorem jest moim zdaniem nie na miejscu. Nie mówię tu o samej sile zawodnika tylko bardziej o tym, że było już wspominane w tym wątku wcześniej, że Contador odszedł i mamy Yatesa (w znaczeniu: jest zabawa). Otóż nie. W momencie, gdy dysponuje się w danej chwili watażem na kilogram o klasę lepszym od rywali to nie jest żaden wyczyn sobie odjechać. Jaja ma ten, który atakuje i odjeżdża nie tylko wtedy. To Yates musi dopiero pokazać w przyszłości :wink:

Trzeci tydzień Giro jest bardziej zwariowany niż mówią o tym liczby. Rzeczywiście mamy 2014, 2016. Ale nie zapominajmy, że gdyby Aru sobie nie potracił na etapie do Apriki w edycji z 2015 to na etapie do Sestriere byłaby już zupełnie inna śpiewka. Rok temu biegunka Dumoulina też wprowadziła niemałe zamieszanie - finalnie zabrakło 30 sekund, niedużo jak na standardy GT.
W 2013 było w miarę spokojnie i Nibali pewnie wygrał, ale już rok wcześniej mieliśmy Purito ciułającego sekundy nad Ryderem, ale i Kanadyjczyk potrafił mu się odpłacić tym samym. Finalnie walka na sekundy w ostatniej czasówce. Do tego śnieżny De Gendt i jego rajd po podium.

Wychodzi na to, że w ostatnich 6 edycjach tylko raz nie działo się nic bardzo emocjonującego i mającego wpływ na generalkę. Praktycznie zawsze to właśnie trzeci tydzień przynosił jakieś rewolucje (nie tylko żołądkowe :wink: ), a jeśli nie rewolucje to przynajmniej znaczące zmiany. Myślę, ze emocje będą :slight_smile:

2 polubienia

Panowie Yates jest tak mocny i ma dobrą ekipę, że większe zagrożenie stanowią dla niego upadki, choroby czy wreszcie on sam (presja! dotychczas była raczej na rywalach) niż rywale.

Jeśli ma to przegrać to raczej w scenariuszu Kruijswijk 2016, czyli kosztowny upadek/błąd niż Purito aka Fuente De.

Wczoraj Ten Dam, Frison, Gibbons, Elissonde i ich DS dostali kary.

Maglia Rosa Simon Yates wróci do ścigania w Tour de Pologne na drodze do Vuelty. Jego brat Adam natomiast nie jest jeszcze, mówi ich trener, gotowy do wygrania wielkiego touru. Może za rok.

Ciekawi mnie jazda na Giro Dimension Data.
Meintjes już nie jedzie, ale już po pierwszych etapach było widać, że jest bez formy. W ucieczki się nie zabierają (tylko Berhane na 9 etapie). Nie mają żadnego zawodnika, który mógłby powalczyć o wynik na etapach górskich, pagórkowatych, czasówkach.
Aż żal patrzeć na biednego Gibbonsa, który na sprinterskich etapach ostatnie 20km przed metą jest jedynym zawodnikiem drużyny w pierwszej połowie peletonu. Przecież on jako jedyny z DD zajął miejsca w top10 etapów tegorocznego Giro i nie wygląda na to, żeby ktoś jeszcze tego dokonał. Naprawdę wszystkie siły są skierowane na walkę O’Connora o 14 miejsce w klasyfikacji generalnej / 3 miejsce w klasyfikacji młodzieżowej? Naprawdę to taki kłopot dać Gibbonsowi jednego kolegę do pomocy na paru sprinterskich etapach, żeby był przy nim i na 3km przed metą go przeciągnął na przód peletonu? Wydaje mi się, że prędkość (czas przejazdu ostatnich 100 metów etapów sprinterskich) miał gorszą co najwyżej od Bennetta i Vivianiego (na 13 chyba w ogóle jechał najszybciej). Gdyby nie tracił tyle energii na ostatnich kilometrach może powalczyłby o coś więcej. Nie wierzę, że na etapie, gdzie Benedetti pracuje przez 100 km i pod koniec ma siłę jeszcze pojechać za uciekającym, w DD nikt nie ma siły pomóc koledze z szansami na dobry wynik.Nie lubią go?

ciekawa obserwacja.
Ja mam jeszcze inną.
Niezwykle parszywe jest to Giro dla uciekinierów. Tylko jedna ucieczka dnia “doszła”, a to i tak tylko dlatego, że Chaves był w tamtym momencie jednym z 5? 3? najmocniejszych górali w stawce i się po prostu wybronił. A i tak zwycięstwo dostał trochę w prezencie.
Owszem, był jeszcze Mohorić, ale to nie była “ucieczka dnia”, tylko harce na ostatniej ćwiartce trudnego do kontrolowania etapu. OK, można to zaliczyć. A więc - 2 etapy dla “harcowników”.
No, żal mi trochę Sancheza, bo dwa razy skasowano go na etapach, gdzie tej gonitwy być nie powinno (i 3. raz wtedy, gdy wygrał Mohorić).
Parszywe Giro dla robotników. Ale też sami sobie ten los zgotowali ;), skutecznie goniąc :wink:

Przyznam szczerze, że akurat mnie takie wyścigi pasują. O wiele bardziej cenię kolarza, który wygra z peletonu niż kolarza, który zostaje puszczony w wielominutową ucieczkę. No może poza De Gentem bo gość już nie raz walczył z całym peletonem i o dziwo ma bardzo wysoki procent wygranych jak na akcje skazane na porażkę.
Pewnie na którymś z tych pozostałych etapów ucieczka dojedzie ale mam nadzieje, że jednak koszul górala pozostanie przy liderze a nie jak dotąd przeważnie bywało. Chociaż kursy u buków najmniejsze na Ciccone więc raczej spodziewają się podobnego scenariusza jak w poprzednich latach.

Myślicie, że zobaczymy dzisiaj pod Prato Nevoso pociąg Sky?
Dużo czasu dzisiaj raczej ugrać się nie da , ale można trochę podmęczyć Yatesa przed jutrem.
Jestem w stanie wyobrazić go sobie zostającego na szutrach Finestre, tak jak został 3 lata temu Contador.
Z jednej strony Brytyjczyk ma mocniejszą drużynę, a z drugiej Finestre dalej od mety co może wpłynąć na większą różnicę na mecie, no i ma też jednak mniejszą przewagę nad rywalami.

A czy ktoś czytał coś na temat Chavesa i jego obecnej roli w drużynie?