Globalizacja kolarstwa

Czy jesteś za globalizacją kolarstwa?

  • Tak
  • Nie
  • Nie mam zdania

0 głosujących

Witam!

Ostatnimi czasy jednym z głównych punktów strategii realizowanej przez UCI jest globalizacja kolarstwa. Unia kolarska wychodzi z założenia, iż rozwój naszej ukochanej dyscypliny sportu powinien obejmować jak największy obszar często sięgający dalece poza Europę. Po zakończeniu w zeszłym tygodniu zaliczanego do elitarnego cyklu UCI WorlTour wyścigu Tour of Beijing powstała dyskusja na temat tego czy polityka globalizacji kolarstwa jest kierunkiem słusznym. Globalizacja ma nieść z sobą przede wszystkim popularyzację kolarstwa, korzyści finansowe oraz pozyskanie nowych zawodników. Obejmuje ona prawie wszystkie kontynenty. Jakie jest wasze zdanie na temat procesu globalizacji kolarstwa?
W temacie można również zamieszczać wszelkiego rodzaju artykuły, filmy, zdjęcia oraz relacje z “egzotycznych wyścigów”. Zapraszam do aktywności!

Zdjęcie z wyścigu Tour of Rwanda.

Pozdrawiam!

Moim skromnym zdaniem globalizacja kolarstwa jest kierunkiem niewłaściwym. Nie sztuką jest przyznanie wyścigowi na wygwizdowie najwyższej kategorii. Wg mnie organizatorzy Tour Down Under, GP Quebec i Montreal oraz Tour of Bejing jeśli chcą widzieć u siebie najlepszych kolarzy, powinni sami zorganizować tak atrakcyjny wyścig, aby oni sami chcieli przyjechać. Tym czasem tak nie jest. Wspomniane przeze mnie wyścigi są bowiem nudne jak flaki z olejem. Większość kolarzy również podziela moje zdanie, lecz również i oni mają niewiele do powiedzenia. Muszą po prostu odrabiać pańszczyznę, bo tak chce UCI. Co więcej, Międzynarodowa Unia Kolarska planuje również redukcję największych europejskich wyścigów. W planach jest m.in. skrócenie Giro i Vuelty. Dodatkowo wyraźnie widać, iż UCI nie jest zainteresowane ratowaniem wyścigów na starym kontynencie, gdy ich organizatorzy mają problemy finansowe. Zamiast tego nie żałuje kasy na tworzenie małoatrakcyjnych wyścigów poza Europą.

Proces globalizacji wiąże się to również z dodatkowymi kosztami. Sponsorzy, którzy utrzymują zespoły muszą sypnąć dodatkową kasą na cały ten cyrk, pomimo, iż nie mają żadnego interesu, aby się tam reklamować. Z tego też powodu, coraz więcej ekip decyduje się na status drugiej dywizji, gdyż nie chce marnować pieniędzy. Niestety kolarstwo nie ma być atrakcyjne lecz dochodowe. UCI jest nastawiona wyłącznie na hajs. Dlatego też, gdyby jednym ze sponsorów Unii okazała się NASA, to UCI zorganizowała by wyścig nawet na Księżycu i nie interesowało by ich to, że tam nie ma warunków do jazdy na rowerze. Dla nich liczy się tylko kasa.

Pierwszy ważny głos w sprawie został oddany. Pozwoliłem sobie dodać do tematu jeszcze ankietę. Moją opinię z innych wątków za pewne znacie ale już wkrótce postaram się dodać swoją wypowiedź również i w bieżącym miejscu. :slight_smile: Swój głos oddałem na tak.

Ja jestem chyba jaskiejs starej daty i mowie wielkie nie globalizacji kolarstwa.

UCI powinna zajac sie ratowaniem i wspomaganiem finansowo europejskich wyscigow z wielka historia, ktore maja coraz to czesciej problemy. Wyscigi w Europie to wyscigi w Europie, one maja swoja historie, klimat, kibicow przy trasie, maja emocje i to one powinna byc bezwzglednie na pierwszym miejscu u kolarzy (cale szczescie nadal tak jest) oraz u UCI - i tutaj juz jest niestety problem.

Szczerze mowiac to wyscigi w USA i Kanadzie moga byc. Lubie je, a Tour of California to nawet bardzo, sam nie wiem czemu. Niemniej jakies Chiny, Japonie, Argentyny, Katary czy Omany to zwykla komercjalizacja, a nie globalizacja kolarstwa i w ogole mnie te wyscigi nie rajcuja, poza suchymi wynikami.

Takie wyscigi jak np. dookola Kataru nie powinny byc w glownym kalendarzu. To powinien byc jakis dodatek, przerywnik i nic wiecej. Tam niech jezdza ci co chca, co chca zarobic, latwo cos wygrac etc. Zwykly dodatek, nic poza tym.

Jestem jak najbardziej za globalizacja kolarstwa, jednak pod dwoma podstawowymi warunkami: nie kosztem Europejskich wyścigów oraz nie tam gdzie nikt tego nie chce oglądać. Wyścigom w Chinach mowie NIE, to jest pomyłka, zarówno pod względem terminu jak i miejsca rozgrywania.

Tour Down Under ma juz swoje miejsce w kalendarzu, stanowi on formę treningu (nie oszukujmy się, że czegoś więcej) i nie uważam, że to coś złego. Nie podoba mi sie jedynie zmuszanie ekip do startu w tym wyścigu, ale to nie problem z wyścigiem TdU, ale z WT i jego zasadami.

Katar i Oman również znalazły swoje miejsce w kalendarzu i dla wielu kolarzy to istotny element przygotowań do wiosennych klasyków. Ekipy raczej zabiegają o start w tych wyścigach, szkoda tylko, że nie ma kibiców, ale akurat w przypadku tych dwóch wyścigów specjalnie mi to nie przeszkadza.

Wyścigi w Kanadzie i USA to znakomite widowiska z masą kibiców i ciekawymi trasami. Pomysł absolutnie trafiony, termin dogodny (dobra alternatywa w przygotowaniach do mś zamiast Vuelty). Takich wyścigów oby więcej, jesli znajdzie się dla nich miejsce.

Poza tym, zejdźmy na ziemię, uci nie jest organizacja charytatywną, nie będzie dofinansowywać małych wyścigów, którym brakuje kasy. Woli czerpać zyski z nowych rynków. Taka kolej rzeczy, nic na to nie poradzimy. Tez wolałbym Midi Libre, Klasyk Alpejski, Aragonie, Baskijski Rower czy Tydzień Kataloński zamiast Omanu, Kataru czy San Luis, ale niestety, kolarstwo się zmienia i obecna tendencja raczej się utrzyma, lepsze to niż systematyczne znikanie wyścigów i jednocześnie brak nowych, ciekawych inicjatyw.

Zgodzę się z przedmówcami. Robienie wyścigów na siłę jest bez sensu. Można zrobić z Tour of Benjing trzytygodniowy grand tour, zmusić najlepsze ekipy do startu tam, dać więcej punktów niż za Tour de France i pięć milionów za wygraną etapową, ale to nie przyciągnie kibiców i nie zrobi takiej atmosfery jak na wyścigach w Europie, tych z długoletnią tradycją i sowją oryginalną atmosferą.

Wyścigi w Katarze czy Omanie powinny się dobywać ale głownie dla promocji kolarstwa w tamtym regionie dla miejscowych drużyn i zawodników, może w pewnym momencie jak wyścig nabędzie renomy to wielkie zespoły zaczną przyjeżdżać. Może Katar doczeka się jakiś świetnych zawodników, którzy później zaczną jeździć w WT, może jakiś sponsor Katarski da kasę na drużynę itd. Ale nie można robić z kolarstwa cyrku, gdzie kolarze są klaunami (albo co gorsza tresowanymi zwierzętami) z którymi objeżdża się świat i zarabia kasę na ich pokazach.
Ameryka to z kolei dobry kierunek: mamy wielu kolarzy amerykańskich, wiele drużyn i ciekawe wyścigi do tego wielu kibiców.

Tylko nie zapomnijcie przy tym wszystkim o kibicach,oni tez chcą zobaczyc najlepszych na swiecie u siebie w kraju, wiadomo w Chinach mało kto sie interesuje kolarstwem ale interesuje!!!

Wg mnie globalizacja kolarstwa nie jest ani zła ani dobra. To jest po prostu jakiś tam proces.

Ale niech to będzie naturalny proces. Nie akceptuję czegoś takiego jak Toru of Bejing w World Tourze. Przynajmniej na razie. Zawodnicy ewidentnie jechali tam jak “na katorgę”, często robiąc dobrą minę do złej gry. Nie mam nic do tego wyścigu, ale dlaczego z miejsca otrzymał status WT, podczas, gdy taki Tour of Langkawi, stary, dobry, z tradycjami, azjatycki wyścig pozostał na swoim .HC. Jeśli którykolwiek z azjatyckich wyścigów zasługuje na WT, to jest to Langkawi…

No cóż, pozostaje trochę Francja, trochę Hiszpania…kataroomany…ale tak naprawdę Het Nieuwsblad to dla mnie początek sezonu. Mam nadzieję będzie, że też tak będzie też w 2013 roku.

Generalnie globalizację kolarstwa popieram. Patrząc obiektywnie na jej kwestię można wyróżnić jej plusy oraz minusy. Do głównych zalet globalizacji przynależą sprawy, o których pisałem na wstępie tematu. Pierwszym plusem jest tu popularyzacja kolarstwa w regionach nie zaliczanych do tych “z tradycją” (np. Hiszpania, Francja, Włochy, Holandia, Belgia). Moim zdaniem jest to dobre rozwiązanie. Pamiętajmy, iż tego typu polityka wspomaga nie tylko państwa leżące poza kontynentem europejskim ale również chociażby państwa Europy należące do “bloku wschodniego” takie jak Polska. Przystąpienie Tour de Pologne do elitarnego grona UCI WorldTour pozwoliło na szybki rozwój kolarstwa w Polsce. Zarówno tego zawodowego (np. ekipy w UCI Professional Continental Team) jak i amatorskiego. Coraz większe rzesze ludzi zaczęły sięgać po rowery, a także interesować się wydarzeniami sportowymi związanymi z zawodowym peletonem. Pamiętajmy, iż w krajach egzotycznych jak do tej pory dla kolarstwa również są kibice. Może jeszcze nie obeznani ze sposobem kibicowania polegającym na staniu przy trasie poza aglomeracjami ale są. W przyszłości wiele może się zmienić w tej kwestii.
Kolejnym plusem globalizacji jest kwestia finansów. Nie ukrywajmy, iż sponsorzy bardzo chętnie łożą pieniądze na rozreklamowanie swoich marek jak najszerszej grupie odbiorców. Pieniądze trafiają na konta UCI czy zawodowych grup kolarskich. Nie ukrywajmy, iż czasy “romantycznego kolarstwa amatorskiego” odeszły w niepamięć. Kolarstwo zawodowe to zawód i opiera się głównie na firmach sponsorującym w ogólnym pojęciu ten sport. Może nam się to podobać lub nie ale niestety obecny sport to poza rywalizacją również i komercja.
Ostatnią z ważniejszych kwestii jest pozyskiwanie kolarzy do peletonu zawodowego wywodzących się z egzotycznych krajów oraz wyścigów. Wspominałem na forum już przykłady takie jak Daniel Teklehaimanot (Orica-GreenEdge) czy Yukihiro Doi (Argos-Shimano). Kto wie jacy zawodnicy pojawią się w przyszłości aby ścigać się na najwyższym poziomie?
Głównym minusem jaki pojawia się na koncie globalizacji jest bardzo napięty kalendarz wyścigowy co skutkuje przemęczeniem kolarzy. Pamiętajmy, że drużyny np. z UCI ProTeams dysponują bardzo szeroką kadrą zawodników (np. grupa Garmin-Sharp w sezonie 2012 dysponowała grupą około 30 kolarzy), którą można “rotować”. Są to zasoby ludzkie, moim zdaniem wystarczające aby wziąć udział w cyklu UCI WorldTour w kontekście całego sezonu. Grupy zawodowe przystępujące do cyklu znają jego regulamin, zasady oraz wymagania jednocześnie się na nie godząc. Pamiętajmy, iż w wyścigach spoza WorldTour odbywających się np. w Afryce, Azji czy Ameryce Południowej startują ekipy z niższych dywizji (przeważnie kontynentalnej), dla których są to jedyne okazje aby wystartować w wyścigach. Moim zdaniem taka inicjatywa przez UCI powinna być rozwijana.

Wyścig w Pekinie jest coraz atrakcyjniejszym dla kolarstwa regionem. Jest on organizowany przez firmę ASO (jest ona również organizatorem Tour de France). W większości pojechali tam kolarze, którzy chcieli. Zgodzę się, iż w roku 2011 do debiutujących w UCI WorldTour Chin kolarze pojechali nieco z przymusu (handel słuchawkami) jednak w tym roku sytuacja była inna. Uważam natomiast, iż jeden wyścig w Chinach wystarczy i debiutujący w przyszłym roku Tour of Hangzhou zastąpiłbym chętnie wyścigiem Tour of California. Odnośnie wyścigów w Australii czy Kanadzie jestem pozytywnie nastawiony. Kanada po wygranej w Giro d’Italia Rydera Hesjedala zainteresowała się kolarstwem natomiast w Australii jest to jeden ze sportów narodowych. Kangury od lat odnoszą sukcesy i są jedną z mocniejszych nacji w zawodowym peletonie (zmieniłbym jednak termin wyścigu Tour Down Under).

No właśnie, pytanie czy jesteś za globalizacją, czy przeciw, przypomina pytanie, czy jesteś za tym, by deszcz padał z góry na dół czy odwrotnie.

Problem nie leży w tym, czy nalezy organizować wyścigi na wszystkich kontynentach, tylko czy każdy nowy wyścig ma być odrazu awansowany do rangi WT.
Jak dla mnie, wyścigi można sobie organizować nawet na Grenlandii, jeśli Eskimosi będą mieli chęć przesiąść się z sanek na rowery. Ale po co zmuszać najlepsze ekipy, dla których już dziś sezon jest za długi do pielgrzymowania po egzotycznych krajach?

Wydłużenie kalendarza spowodowało, że kolarze mają mniej czasu na regenerację po sezonie, leczenie kontuzji i życie rodzinne (przecież to też ludzie). Mają mniej czasu na rzetelne przygotowanie do sezonu, bo on zaczyna się w styczniu.

Wydłużenie sezonu spowodowało konieczność zatrudnienia w protourowych ekipach 25-30 kolarzy (pamiętam czasy, gdy wystarczało kilkunastu), a to w poważnym stopniu podwyższyło koszty utrzymania ekip (wynagodzenia, sprzęt, transport, hotele, wyżywienie, opieka medyczna, obozy itd).
Rosnące lawinowo koszty sprawiają, że kolarskim teamom coraz trudniej znaleźć sponsorów, gotowych wyłożyć taką kasę na sport jednak mniej popularny niż futbol, koszykówka czy tenis.

Poza tym, paradoksalnie, awansowanie chińskiego wyścigu do rangi WT nie podnosi poziomu kolarstwa w Chinach, a wręcz odwrotnie. Przecież w wyścigu nie startowała żadna rdzennie chińska druzyna. A ile arabskich zespołóów startuje w Omanie i Katarze? W kazdym WT osiemnaście miejsc blokują ekipy WT a o dzikie karty walczą najlepsze Continentale. W rzeczywistości organizatorzy nie działają dla rozwoju kolarstwa w swoim kraju, a tylko spełniają swój kaprys lub zapotrzebowanie swoich elit na kolejne “igrzyska”.

Takiej drodze pseudorozwoju mówię: nie.

Piszesz o TdP, ale w tym przypadku to było stopniowe pokonywanie kolejnych stopni, aż doszli do WT, a taki Pekin ni z gruchy ni z pietruchy od razu WT.

Wszystko rozumiem, każdy ma swoje zdanie, ale pisanie, że wyścigi takie jak GP Montreal, czy GP Quebec są nudne, to wiadomy znak, że dana osoba nie oglądała po prostu tych wyścigów i pisze farmazony, które wyczytała na innym portalu.

Ja tam jestem za globalizacją, emocjonują mnie wszystkie wyścigi. Swoją drogą TdP jest mniej emocjonujące niż wiele wyścigów, które uważane są za gorsze.

Tour de Pologne to jeden z nudniejszych wyscigow wg mnie. Niezbyt za nim przepadam.

ja oczywiscie sie podpisuje, nie dosc ze nudny to katastrofalnie przeprowadzona relacja, choc ta w 2012 edycja nie była nudna na wgląd kwiatka

Moim zdaniem taka sytuacja zaistniała ponieważ UCI chciała otworzyć się na rynek azjatycki (cykl WorldTour). W Azji przed wyścigiem dookoła Pekinu nie było żadnego wyścigu z tradycją (oczywiście Pekin w chwili obecnej również jej jeszcze nie ma) dlatego też Unia postawiła na stworzenie całkowicie nowego projektu, który został powierzony firmie znanej z organizacji Tour de France czyli ASO. Wybór Chin akurat w tym wypadku nie powinien dziwić ponieważ jest to potęga na skalę światową. Chińczycy mają również swoją grupę zawodową w dywizji pro kontynentalnej (Champion System Pro Cycling Team). Została ona we wspomnianej dywizji zarejestrowana w 2012 roku czyli po pierwszej edycji wyścigu dookoła Pekinu. Można powiedzieć więc, iż był to jeden z pierwszych kroczków w rozwoju kolarstwa w Chinach. Oczywiście początki ekipy sięgają 2010 roku (Armenia) ale zobaczymy jak będzie wyglądał jej rozwój w przyszłości. Obecnie ściga się w jej barwach kilku Chińczyków, a także tak wspomnę dla ciekawości dobrze wszystkim znany Jaan Kirsipuu (wygrał on łącznie 6 etapów podczas Tour de Pologne w latach 1997, 1999, 2000).

Znalazłem informacje na temat tego jakie ekipy będą startowały w listopadowym wyścigu Vuelta a Bolivia. Są to dość egzotyczne nazwy ale przedstawię listę tak dla ciekawości. A oto i ona:
CANEL’S TURBO (Meksyk);
CARCHI SOMOS DEL ECUADOR (Ekwador);
SAN LUIS SOMOS TODOS (Argentyna);
START CYCLING TEAM-ATACAMA FLOWERY DESERT (Paragwaj);
PRODEM LOTERIA DEL TACHIRA (Wenezuela);
CLOS DE PIRQUE (Chile);
CLARO DE COLOMBIA (Kolumbia).

Za taką globalizację, to ja dziękuję. Wszyscy wiedzą, że Chińczycy, Amerykanie i Anglicy to chyba najbardziej nakoksowane narody w sportowym świecie. Po tym co widziałem na IO w Pekinie wcale się nie zdziwię, gdy niedługo 15-letni Chińczyk w wielkim stylu wygra TDF. A podobno UCI walczy z dopingiem.

Zapomniałeś dodać, że wszystkie blondynki to idiotki, a wszyscy faceci myślą wackiem.

Zauważ, że oni są dobrzy tylko i wyłącznie w dyscyplinach, w których decydującą rolę odgrywa wydolność organizmu i siła fizyczna (np: lekkoatletyka, pływanie). Ale gdy czynnikiem decydującym jest technika i umiejętności, zaczynają się schody (oprócz Anglików, którzy potrafią grać w piłkę nożną).

no jezeli w pływaniu nie licza sie umiejetnosci i technika to ja nie wiem wtedy jakiesporty posiadaja takie walory. Głupie skoki przez płotki atechnika ma kolosalne znaczenie, głupi bieg z przeszkodami to samo, nie mówiąc o rzutach, skokach, stylach pływackich itp!!!

Tak, tam technika również jest ważna. W kolarstwie z resztą też. Ale decydującą rolę odgrywa w tych dyscyplinach wydolność organizmu.