Górskie MIstrzostwa Polski 2009 - Walim

W elicie wygral Przemysław Niemiec, w Orlikach Brzózka.
Trenowany przez mnie Arek Kogut (na forum pisze jako Arek) po ofensywnej jeździe zajął ósme miejsce.

Gratulacje! :smiley:

Super wynik, gratulacje!!

Miejsce miejscem ,ale liczy się jeszcze czas czy do medalowych pozycji nie było przepaści…
Są już może gdzieś wyniki??

[size=75][ Dodano: Nie 30 Sie, 2009 21:02 ][/size]
O właśnie widziałem są wyniki u P. Godlewskiego . Miejsce 9 Arka hmmm z jednej strony bez jakiegoś sukcesu ,ale z drugiej znając tego zawodnika z lat poprzednich oraz jego krótką przygodę z kolarstwem to jest to ładny wynik i dobry prognostyk .

Pragnę zwrócić Twoją uwagę, że wg. zasad PZKol, punkty do challange przyznawane są zawodnikom za zajęcie miejsca 1-15 (w wyścigach kat. 1.xx) oraz za miejsca 1-10 (w wyścigach kat. 2.xx). Zatem zajęcie któregokolwiek z ww. miejsc należy uznawać za sportowy wynik, godny odnotowania w sportowym CV.
Kolejną rzeczą jest to, że Arek uprawia wyczynowo bardzo czasochłonne kolarstwo studiując (co jest rzadkością wśród kolarzy), mieszka na stancji (jest wiec dla siebie sprzątaczką, kucharką, praczką, itp.), a na dodatek znajduje jeszcze czas by pisywać artykuły zamieszczane w Magazynie Rowerowym.
Zatem należy zreasumować ww. fakty, by móc ocenić i docenić, jak ogromne jest zaangażowanie i poświęcenie się Arka w to co robi.

Trasa niestety mnie pokonała :neutral: i dostałem dubla, nie ja jeden zresztą. Wyścig nieby niezbyt długi, ale bardzo ciężki.

I taka refleksja, po co niektórzy w ogóle startują by na pierwszym podjeździe zrezygnować z jazdy i przez 3 godziny wyścigu siedzieć sobie na podjeździe przy grillu :unamused: .

A czy ja nie doceniam ? Nic takiego nie powiedziałem , a do CV to się nadaję to co zwróci uwagę pracodawcy ! Więc to co jest teraz jest dobre ,ale do pokazania znajomym oraz do pokazania na uczelni czy zdobycia stypendium . Wyścig wyścigowi danej klasy nie jest równy sądzę że interesujący się trenerzy i dyrektorzy sportowi z zachodu poszukujący młodych talentów na polskie wyścigi raczej nie zaglądają a jak zaglądają to patrzą na pierwszych i na ich wiek bo jak wiadomo u nas jeździ się z elitą po juniorze. Na zachodzie natomiast na wybrane wyścigi podobnej rangi to łapacze talentów wybierają się a jak nie to bardzo wnikliwie śledzą i mają kontakt z trenerami z macierzystcy klubów tych młodziaków. W polsce albo poprez zwycięstwa w wieku młodocianym z elitą albo poprzez kadrę można się pokazać i nie inaczej . Więc bez takich farmazonów że to jest wynik godny odnotowania w kolarskim CV bo chyba jedynie w swoim dzienniczku treningowym . To może być jedynie ważny punkt , ważny szczebel w CV i odnośnia rokrocznych postępów . Czy taki wynik coś przyniesie ,jakieś pieniądze , poprawę warunków do rozwoju ?? Jedynie stypendium a klub taki że to i tak trzeba kłaść w kolarstwo swoje pieniądze żeby gdzieś zajść . W życiu trzeba kalkulować i być realistą , jest jak jest i jest to bardzo ładne miejsce i wynik ,ale nie można być frajerem studia się skończą i trzeba na życie zarabiać . Jak trener będzie zachwalał w stylu ślepej ojcowskiej miłości to potem będzie kicha . Studiuje ? Bo mądry człowiek i wie jaka w polsce sytuacja ,ale nikt nie będzie na to patrzył albo zasuwa albo nie - takie życie czasem bywa brutalne i trzeba szybko pożegnać się z marzeniami,ale to przecież normalne zresztą co ja będę tłumaczył starszemu ode mnie człowiekowi . Poza tym medaliści mp orlików nie potrafili przetrzymać jednej rundy na podjazdach z czołówką elity ,więc 9 miejsce to ja bym w mordę do dzienniczka nie pisał by się nie denerwować !!!
90 % młodych sportowców nigdzie nie dochodzi przez psychikę !! przez brak ambicji i kalkulacji!!
Sorry za moją wypowiedź ,ale wystarczyło nic nie wspominać o CV . Dla przykładu ja w zeszłorocznych mistrzostwach polski górskich orlików będąc pierwszym rocznikiem jechałem w okolicy 15 miejsca i zjechałem z trasy by nie katować swojej psychiki tak słabą jazdą , na treningu kręciłem dużo inne czasy a na wyścigu pod krótki podjazd jechaliśmy prawię minutę wolniej i traciłem kontakt (był to pierwszy podjazd po starcie , po prostu stres ,zbyt bardzo chciałem i świadomość własnych możliwości podziałały zabrakło spokoju a kolarstwo to sport dla prawdziwych mężczyzn którzy umią zachować spokój do końca ,ale już dawno się nauczyłem że jest się wartym tyle ile pokazało się na zawodach , więcej jedynie dla mamusi.

[size=75][ Dodano: Wto 01 Wrz, 2009 22:14 ][/size]

Zawodnicy ci są albo zmęczeni sezonem i rozsądni by odpuścić gdy organizm mówi stop ,albo są z góry przegrani jako sportowcy bo sukces nikogo nie czeka jak woli jeść kiełbaski i nawet nie chce potrenować na wyścigu w górach w jakich pewnie nie ma często okazji - proste, no chyba że z psychiką coś się odmieni :wink:

A mnie nikt o zdanie nie zapytał :slight_smile:. Wynik jak na mnie całkiem przyzwoity, ale przecież nikt nie mówi, że ktokolwiek na niego patrzy. Strata dosyć sporo, medale w orliku całkowicie poza zasięgiem. Trenuję i będę to robił jeszcze jakiś czas, zobaczymy jak długo zdrowie i rozsądek pozwolą. Studia też są ważne, jeśli nie wyjdzie ze sportem to mam co robić, nie ograniczam się wyłącznie do kolarstwa, który to błąd popełnia wielu w naszym kraju.

Studia sama przyjemność i kolarstwo też :wink: Choć nie zawsze ,ale radość z życia :]

Pawelak89:

Skoro już zaczęliśmy wymieniać pierwsze poglądy na temat uprawiania kolarstwa, chcę zauważyć, iż w swojej pierwszej wypowiedzi zasadniczą uwagę skoncentrowałeś na wyniku, co było dla mnie asumptem do rozszerzenia mojej wypowiedzi o elementy charakteryzujące w wielkim skrócie złożoność sytuacji i warunków w jakich wielu sportowców musi funkcjonować. W kolejnej wypowiedzi odniosłem wrażenie, ze nie dostrzegłeś pewnych niuansów, idąc na skróty do kolejnej wypowiedzi, w której pokazałeś tylko jedną i to niewielką stronę medalu.

Fakt, nie pytałem Arka, czy mogę jego osobę podać za przykład, ale uznałem, że idealnie nadaje się jako personifikacja sporej grupy sportowców – studentów, mieszkających w ukresie nauki poza domem.

By dojść do sedna sprawy – tj. istoty i celu uprawiania sportu, należy sobie objaśnić i i zgodzić się z pewnymi, pomijanymi w potocznych wyobrażeniach i dyskusjach o sporcie , prawdami.

Kiedy i dlaczego młodzi ludzie zaczynają uprawiać sport i kiedy oraz dlaczego początkowa fascynacja chęć zmierzenia się z przygodą sportową staje się sposobem na spędzenie wolnego czasu?
Niemal każdy poda inne przykłady i powody, dla których zaczął interesować się uprawianiem jakiegoś sportu. Najpierw była to tylko fajna zabawa z kolegami, chęć zaimponowania kolegom stroniącym od wysiłku fizycznego. Dopiero z czasem wielu zaczynało czuć potrzebę kontynuowania tej zabawy w sposób bardziej metodologiczny, zapisując się do klubów, oddając się pod opiekę trenerów/instruktorów sportu. W pierwszym okresie uprawiania sportu, w głowach wszystkich adeptów tliły się myśli o medalach, zwycięstwach, tłumach wiwatujących kibiców, itp. Z każdym kolejnym treningiem realia weryfikowały wyobrażenia o łatwych sukcesach, a często gorycz porażki zniechęcała do treningów i rozstania się z klubem. Ci co pozostawali z pasją trenowali, budowali formę, poprawiali życiówki, często tryumfowali. I co z tego? Mało jest młodzieńców, którzy pozostając w sporcie już na poziomie wyczynu, zadaje sobie pytanie – co będę robił gdy przestanę zajmować się uprawianiem sportu, gdy założę rodzinę? Trenerzy często nie uświadamiają swoim podopiecznym potrzeby częstego zadawania sobie takiego pytania. A przecież trzeba zauważyć, że sport uprawia się w młodości przez lat kilka, może kilkanaście. A co potem, do końca długiego życia?

Dlatego:

  1. Uprawianie sportu nie może być celem samym w sobie. Sport należy traktować jako sposób/metodę zdobywania nauki pokory wobec siebie, wobec bliźnich, wobec wszystkiego co nas otacza. To wymaga odrobiny filozoficznego myślenia.
    Z racji uciążliwości wynikającej z konieczności systematycznego trenowania, często w samotności, w niesprzyjających warunkach atmosferycznych, walki z samym sobą, z niemocą podczas zawodów, przede wszystkim poznajemy i trenujemy swój charakter – w tym zwłaszcza takie jego cechy jak: systematyczność, upór, konsekwencję postępowania, umiejętność radzenia sobie ze stresem, umiejętność samodzielnego rozwiązywania problemów, itp. W ten sposób poprzez sport wpływamy na kształtowanie swojego psyche, na sposób patrzenia na otaczający nas świat, ludzi, problemy, itp. Jeżeli ktoś zaczyna uprawiać sport zakładając, że uprawia go tylko po to by wygrywać, zapominając/nie mając świadomości, że sport wychowuje, że jest wyśmienitą lekcją asertywności, zachowania się w grupie, działania w stresie, ten wymięka na pierwszym podjeździe czy po pierwszej przegranej rywalizacji. Przykładów takich zawodników, którzy nie radzili sobie ze swoją psychiczną słabością podczas Górskich MP było aż nadto dużo (pomijam tutaj częsty brak należytego przygotowania fizycznego).

  2. Uprawiając sport należy sobie zawsze stawiać sensowne cele, zarówno sportowe jak i cele życiowe do osiągnięcia, w określonej perspektywie czasowej. Cele te w zależności od rozwoju sytuacji należy weryfikować. Kto takich celów sobie nie wyznacza, kto pragnie tylko zwyciężać i to za wszelką cenę, ten wnet przegrywa. Zwróćmy uwagę na niektórych młodych, napalonych na sukces adeptów kolarstwa szosowego. Bardzo często widuję na starcie młodych kolarzy z przypakowanymi udami przypominającymi zaawansowanego ciężarowca. Zastanawiam się wówczas, co za dyscyplinę sportową ówże osobnik uprawia? Podnoszenie ciężarów czy kolarstwo szosowe. Bo jeżeli kolarstwo szosowe, to dlaczego on się tak oszpecił, przecież taka masa mięśniowa mu nie jest do niczego w kolarstwie szosowym potrzebna, będzie mu ona tylko przeszkadzała w pedałowaniu. Odpowiedź jest jedna – chciał zbyt szybko być mistrzem i zwyciężać, nie zapytał mądrzejszego co robić tylko za wszelką cenę usilnie pracował na siłowni nad mięśniami myśląc, że ich obfitość jest metodą na sukces. Biedak tylko nie wiedział – bo skąd, skoro nie zgłębia wiedzy, że miast pomóc sobie, wyrządził wielką szkodę budując do niczego nie potrzebną masę mięśniową.

  3. Zwyciężanie w sportowej rywalizacji jest tylko jedną z wartości, którą można uzyskać uprawiając sport. Ale zwyciężać można też na inny sposób. Otóż bez wątpienia cennym zwycięstwem będzie gdy zostanie zrealizowany/osiągnięty cel jaki zawodnik sobie postawił (a mogą być one różne: np. w ogóle ukończenie wyścigu, zajęcie miejsca najwyższego spośród kolegów z klubu, zajęcie w ogóle jak najwyższego miejsca w klasyfikacji generalnej, wejście do 10 czy 15).
    Ważniejsze jest by z uprawiania sportu wynieść jak najwięcej korzyści dla siebie, by cieszyć się tym co się osiągnęło, by oprócz działań mających poprawić tężyznę fizyczną, umieć rozbudzić w sobie całą gamę znanych stanów emocjonalnych, by później lepiej funkcjonować jako dorosły człowiek, by zrozumieć lepiej innych ludzi, by nauczyć się przyjaźni i koleżeństwa, udzielania bezinteresownej pomocy.
    Poziomu sportowego, dodam wysokiego, nie uzyskuje się z dnia na dzień. Wymaga to długich lat systematycznych treningów (w kolarstwie szosowym na dodatek czasochłonnych). Dopiero kolejne lata treningów, startów w zawodach, przy odrobinie szczęścia, ukazują czy ma się papiery na championat, czy też nie. Można z dużą dawką prawdopodobieństwa stwierdzić, iż mistrzem nad mistrze w wielu dyscyplinach sportowych zostaje jeden spośród 10.000 zaczynających sport uprawiać. Ci, co odpadli, co nie poradzili sobie, prawdopodobnie byli utalentowani, pracowici, ale zabrakło im wytrwałości, cierpliwości, bo siadło psyche. Nie potrafili zaczekać na swój dzień.

  4. Sport jako metoda/sposób na doskonalenie siebie doskonale się sprawdza, jeżeli praca nad sobą jest poparta dalszą nauką, na możliwie najwyższym poziomie. Szeroko rozumiana wiedza, zdobyta zwłaszcza na studiach umiejętność uczenia się, pozwala rozwijać się i zawodowo i sportowo. Pozwala być lepszym (w pełnym tego słowa znaczeniu) człowiekiem. Zapewne dostrzegamy hołubionych i cenionych sportowców (skórokopów, bokserów, i innych), którzy gdy przyjdzie się wypowiedzieć w radio, telewizji, po zawodach nie potrafią zbudować składnego zdania, dukają, nie rozumieją co się do nich mówi, mało nie rozumieją też co czytają (o ile potrafią w ogóle czytać ze zrozumieniem). To jest żenujące, że potrafili tak się zawęzić w swoich działaniach, że zagubili się nie myśląc o swojej przyszłości, o swoim rozwoju, że wierząc w magię sportu chcieli pozostawać na etapie kamienia łupanego (te kolczyki, wyżelowane włosy, głupawe miny i stroje, zasób słownictwa na poziomie przedszkolaka – błazenada). Mnie to nie imponuje, bo trzeba wiedzieć, że po zakończeniu przygody ze sportem, nie mają tacy ludzie zawodu, są nieprzystosowani społecznie, są klientami ośrodków pomocy społecznej. Tacy ludzie są sfrustrowani, nie rozumieją swojego błędu – przecież oni chcieli tylko zwyciężać. Nie dociera do nich, że nie potrafili pokonać niechęci do pracy nad sobą.

  5. Pisząc o sportowym CV nie miałem niestety na uwadze tego CV, o którym myślałeś – czyli aplikacji złożonej w związku z ubieganiem się o etat/angaż. Pisałem o systematycznie z roku na rok, prowadzonych przez sportowca zapiskach opisujacych m.in.: założone cele, stopień ich realizacji, stan zadowolenia z osiągniętych wyników i postępów w wytrenowaniu, wnioski na przyszłość w celu doskonalenia się, dane o zaliczonych zawodach, kilometrażu. Jeden rzut oka na takie zbiorcze dane (pomijam oczywisty fakt, że oczy nie służą do rzucania) pozwala na szybkie rozeznanie się, co w trawie piszczy. Dzienniczki treningowe niestety służą do czegoś innego niż do syntetyzowania faktów i danych.

  6. Dlatego dla mnie, jako osoby dorosłej, bacznego obserwatora młodzieży, sportowców, pierwszą rzeczą, jaką cenię najbardziej u sportowca jest stosunek do nauki i chęć uczenia się. Dlatego też dla mnie wzorem sportowca jest sportowiec przede wszystkim uczący się (niezależnie czy to studiujący, uczący się w szkole średniej, pomaturalnej, itp.), myślący o swoje przyszłości już po zakończeniu przygody ze sportem, nieprzedkładający wyników i trofeów nad zdobycie wiedzy i zawodu.
    Pewnie, ideałem byłoby gdyby każdy sportowiec mógł zawzięcie zgłębiać tajniki wiedzy i mieć wszelkie warunki by pilnie trenować i podnosić swój kunszt sportowy. Tacy sportowcy szczęściarze są, acz nielicznie występują.

Zresztą temat: rola sportu w wychowaniu człowieka, jest bardzo ciekawy, wielowątkowy (wieloaspektowy). Myślę, że warto chyba o tym trochę pogadać, miast skupiać się na wypisywaniu bzdur, obelg i uszczypliwości - co było i nadal jest udziałem kilku userów ze znawstwem i zawzięcie “komentujących” ostatnie TdF.

Używając pojęcia sportowiec, proszę nie rozumieć, że zaliczam do tej grupy osoby zawodowo uprawiające/świadczące usługi sportowe. Dla mnie są to zwykli pracownicy sportowi, często o podwyższonych kwalifikacjach – czyli CYRKOWCY.

Pańscy “podopieczni” mają niebywałe szczęście mieć tak kumatego trenera…

LUCJANIE ; przebrnalem NA SZCZESCIE przez calosc postu , bo juz zaczalem podejrzewac , ze wg Ciebie CYRKOWCY ( jak ich chyba slusznie nazywasz ) jezdza , aby doskonalic swoje psyche i staraja sie dochodzic do stawianych sobie szlachetnych celow… Ten caly zaklamany cyrk nijak ma sie do NAS , PRAWDZIWYCH sportowcow ktorzy nie jada na “koksie” , godza obowiazki ucznia , pracownika , czlonka rodziny z naszym ukochanym kolarstwem , a przede wszystkim za wlasne pieniadze kupuja rowery ,detki , kaski i bilety na pociag ktory zawiezie NAS na zawody !
Wiec wielka sprawa jest wyladowac w dziesiatce ( bedac jednym z NAS ) wsrod CYRKOWCOW . Malo tego ; wielka sprawa jest ukonczyc taki wyscig niezaleznie od zajetego miejsca…

To prawda co Pan Panie Lucjanie pisze tylko jeszcze trzeba mieć szczęście i trafić na odpowiednich ludzi , nauka to podstawa , sportowiec bez kultury prędzej czy później zginie i jak się w życiu nie trafi na odpowiednich ludzi to żeby gdzieś zajść trzeba być szalenie inteligentnym . Trzeba pytać ludzi , dużo czytać fachowych pism analizować na bazie dzienniczka i wreszcie przekładać to na odczucia w trakcie wysiłku , tyle że sportowiec taki nie trafiający na odpowiednich ludzi uczy się na błędach a więc ma dużo mniejsze szanse by wykorzystać swój potencjał . W Polsce jest wielu trenerów starej daty których metodyka treningu jest żenująca i pieprzą oni zazwyczaj tekst w stylu "listonosz też dużo jeździ i nic z tego nie ma "(ale porównanie listonosza jest tutaj idiotyczne gdyż on nie ćwiczy intensywnie ani nie ćwiczy wytrzymałości mimo że przejedzie dużo to jednak co chwile się zatrzymuje) Bowiem trenerzy ci mają dziwną szkołę , która nie rozwija i nie prowadzi do niczego , nie bazuje na wytrzymałości bo wytrzymałość z wiekiem trzeba stopniowo wprowadzać i zwiększać i duże w tym ma znacznie proces dojrzewania a tacy trenerzy o których ja myślę niczego nie budują każą zawodnikom ostro trenować i często mają ładne wyniki bo zawodnicy przystosowują się do tych treningów a czasami nie słuchają się i dają sobie więcej luzu i to przynosi efekty , ci co nie dają sobie luzu wraz z innymi szybko się przetrenowują i wypalają ci co sobie go dają i nie mają wypracowanej wytrzymałości giną w starszych kategoriach będą nie odpornym i zupełnie nie przygotowanym do takiego obciążenia. Trenerzy ci nie mają żadnego planu nie tworzą podwalin sukcesu tylko każą zasuwać nawet zimą często za ostro nie bazując na niczym a co do tego uważają się za wybitnie dobrych szkoleniowców i mówią że ich zawodnicy mieli sukcesy gdy się ich słuchali ,ale coś im odbiło i zaczęli jeździć zimą na szosie i takie tam… widać odrazu że taki zawodnik poszukuje dobrej metodyki treningu ,ale sam nie będzie umiał świetnie zbalansować wytrzymałości w stosunku do intensywności nie stworzy dobrej bazy że tak powiem lądowej (stopy na ziemi:P) … choć w tym "Ci trenerzy " nie są tacy tragiczni ,ale też nieraz używają metod, które mogą przynieść niepotrzebne urazy i kontuzje albo ćwiczą w bardzo intensywny sposób wówczas gdy organizm jeszcze potrzebuje czasu na odbudowę moim zdaniem optymalnym treningiem gdy zaczyna się budować bazę i ma się już podwaliny zrobione tzn. ogólnorozwojowe przygotowanie oraz siłowe to wtedy optymalnym rozwiązaniem na początek jest jazda w terenie ale nie wymagającym tylko po prostu żeby było w terenie i to spokojnym tempem jako lekki i średni trening wytrzymałościowy i po takim czymś można udać się na szosę i kręcić już sporo kilometrów przed sezonem . Fajnie Pan to ujął jeśli chodzi o słowo “Sportowiec” że jest to ten który stara się w życiu a nie tylko w zmaganiach sportowych , uczy się i zdobywa wartościowe znajomości a duży wysiłek sportowy (kolarstwo to bardzo duży) nie powoduje u niego nienawiści do innych ludzi (nie staje się jakimś zadufanym w sobie człowiekiem by nie powiedzieć gwiazdorem )np. leniwych czy o zupełnie innych przekonaniach , kpiących z jego pracy (w domyśle kpiących a nie wyzywających wprost) tylko uczy się wytrwałości , kultury i przede wszystkim pokory ,ale także wielkiego szacunku dla siebie i do innych tym samym .