Grosseto - kto zawalił sprawę?

Ludowe porzekadło głosi, że śpieszyć się należy powoli. Dzisiaj z dobrym skutkiem zastosował się do tej maksymy Marco Frapporti w wyścigu dookoła Grosseto, dzięki czemu odniósł pierwsze zwycięstwo w karierze.
W końcówce drugiego etapu na czele znajdowała się grupa około 50 kolarzy. Na ostatnim kilometrze trasy grupa Liquigas zaczęła ustawiać „pociąg” dla Bennatiego. 500 m przed metą od drogi którą kolarze podążali do mety, odchodziła inna droga, która nie była ogrodzona. Stał tam wprawdzie jegomość z chorągiewką, który miał wskazywać właściwy kierunek, lecz zachowywał się dosyć niemrawo. Właśnie w tę drogę skręcił najpierw motocyklista telewizji RAI, za nim Sabatini, Bennati i większość towarzystwa. Pan z chorągiewką bardzo się wtedy ożywił, co uświadomiło liderom, że coś jest nie tak. Grupa zaczęła gwałtownie hamować i zawracać – oczywiście kolarze znajdujący się z tyłu byli w lepszej sytuacji np.Ballan który zmieścił się dzięki temu w dziesiątce na etapie. W jeszcze lepszej sytuacji znaleźli się maruderzy, w tym Frapporti. Oni pojechali prawidłowo. Zwycięzca etapu powiedział, że po prostu zapamiętał jak należy dojechać do mety ( kolarze pokonywali rundę dwa razy) i zauważył, że wygrał t r o c h ę szczęśliwie. Wstępnie sędziowie postanowili całą grupę sklasyfikować w tym samym czasie, jednocześnie przyznając regulaminowe bonifikaty ( 10-6-4 sek. ) pierwszej trójce.

Bonifikatę powinien otrzymać również Przemysław Niemiec, który zajął trzecie miejsce na premii górskiej ( wygrał ją Gasparotto, drugi był Garzelli). Bonifikata ta wynosi odpowiednio 3-2-1 sekund. Tym samym Niemiec powinien wskoczyć do pierwszej dziesiątki w klasyfikacji generalnej.
Ciekawostką wyścigu jest brak w nim lotnych premii.

Oprócz Niemca wychodzącego kilka razy na czoło wyścigu na ostatnich kilometrach, należy wymienić Macieja Bodnara dyktującego tempo grupy, a także Krzysztofa Szczawińskiego, który świecąc poobcieranymi kończynami starał się trzymać blisko czoła.