Jak przeczytałem stenogram z videokonferencji Hamiltona, to musze powiedzieć, że włosy lekko stanęły mi dęba.
To, że się przyznał do stosowania preparatu, który zawierał ów feralny składnik, to moim zdaniem, najmniejszy z newsów o TH. Nota bene, czytając różne portale zajmujące się hormonami i wydolnością, faktycznie okazuje się, że ten hormon nie ma prawie żadnego wpływu na kondycję/wydolnośc zawodnika.
Jednak z konferencji Hamiltona wyłania się obraz człowieka, który może (ten obraz) zatrwożyć. Amerykanin mówi o kłopotach ze snem i koncentracją od najmłodszych lat życia. O chorobliwej nieśmiałości. Dowiedzieliśmy się o samobójstwie babki. Najbardziej uderza mnie, ale i innych internautów, którzy komentują tę konferencję, fakt że w czasach największej swojej świetności, czyli w latach 2001-2003, Tyler przez większą część sezonu pogrążony był w depresji, którą stwierdzono ostatecznie pod koniec 2003. Jak to możliwe?
Apogeum choroby przyszło pod koniec zeszłego roku, kiedy okazało się, że matka choruje na raka. Kolarz był w rozsypce. Na zgrupowaniach w ogóle nie wychodził z pokoju hotelowego. Nic nie pomagało.
Wiem, że może to być zwykły chwyt piarowski, żeby jak najbardziej się wybielić, zjednać sobie kibiców i postawić się w roli ofiary okrutnego życia. Może być i tak.
Mam tylko nadzieję, że nie będziemy, wcześniej czy później, opłakiwać kolejnego zawodnika, który odszedł (vide - Pantani, JM Jimenez)