Historia kolarstwa - wspomnienia

Polecam “Tytani szos” Krzysztofa Wyrzykowskiego, wyd 1978 r przez Wyd. Sport i Turystyka. To była moja pierwsza biblia o kolarstwie, z niej dowiedziałem się dopiero, co to kolarstwo zawodowe, jakie są wyścigi, jacy kolarze, historię wielkich tourów, klasyków i innych wyścigów. A to było za komuny… u nas tylko mówiło się o Wyścigu Pokoju… no o Paryż-Nicea, bo nasi jako jedyni amatorzy zostali do niego zaproszeni w 1974 roku. Do tej książki zaglądam do dziś… ale linka nie podam, bo mam ją w wersji papierowej…
A Wyścig Pokoju… potępiony za “nowych czasów” wg mnie absolutnie na takie potępienie nie zasłużył. Była to impreza, która jednoczyła, wciągała, wprawiała wszystkich w stan szaleństwa, przyczyniała się do wyjątkowej reklamy kolarstwa, szczególnie gdy byłem nastolatkiem w pocz lat 70-tych, gdy nasi odnosili seryjne sukcesy… a i wcześniej, gdy jeździli Magiera, Kudra, Kegel, Zieliński… I wszyscy mieli w d… znaczy głębokim poważaniu, że organizują wyścig tuby komunistycznej propagandy (Neues Deutschland, Rude Prawo, Trybuna Ludu), dla ludzi było ważne, że jest WIELKIE sportowe wydarzenie. Pamiętam, jak my, uczniaki szkoły podstawowej biegaliśmy na przerwie do nauczycielek pytać, jak Szurkowski na lotnej premii, czy już wyprzedził Dangijona (nie wiem, jak się to pisało), bo wszyscy, w tym nauczycielki włączali radio co ileś tam minut i czekali na charakterystyczny sygnał, oznajmujący, że będzie komunikat z trasy wyścigu…

Jean-Pierre Danguillaume :slight_smile:

Miło poznać kogoś, kto pamięta coś więcej niż tylko erę Armstronga i erę Contadora :slight_smile:

Mi tata opowiadał o Wyścigu Pokoju, głównie o Olafie Ludwigu, Steffenie Wesemanie i
Siergieju Suchoruczenkowowi. Albo tyle zapamiętałem. mój wiek nie pozwolił być świadkiem tamtych wydarzeń, niestety

W takim razie mógłbym być Twoim ojcem :slight_smile:

Pytanie czy El_Pistolero chciałby mieć takiego ojca jak Ty Grzdylu :smiley:
PS
Oczywiście to wszystko żarty Grzdylu :wink:

A co do tematu…mnie ojciec wspominał m.in. jak Panowie Szurkowski i Szozda w mistrzowski sposób rozegrali końcówkę na mistrzostwach świata amatorów w Barcelonie 1973 :slight_smile: To już 40 lat!!! :slight_smile:

Ludwig, Suchoruczenko to już późniejsze czasy…
Ja pamiętam takich jak Gajnan Sajdhużin (Tatarska Strzała), Klaus Ampler, Axel Peschel (mam od niego do dziś czapeczkę z nadrukami ND Neues Deutschland, Course de la Paix… łezka się kręci), Doleżal, a późnej super sprinter Lichaczew, Nielubin, Morawec, Gonszorek… Naszych nie będę wymieniał, boby miejsca nie starczyło…

Swego czasu poważnie myślałem nad stworzeniem “czegoś” takiego.

Uchyliłem rąbek tajemnicy Baldwinowi :mrgreen:
część projektów skończyłem (?),
a część nie.

Na jedną osobę to zbyt wiele pracy - zbieranie informacji, pisanie/tłumaczenie, tworzenie grafik.

Dalej siedzi mi to w głowie, ale… :wink:

Ja Suchoruczenkowa czy Ludwiga też pamiętam (gdzieś tak do 83 roku sięgam pamięciom kolarską), ale moje dzieci są znacznie młodsze od El_Pistolero :slight_smile:.

Dlaczego nie;-) jeśli przekazywalbys mi swoją wiedzę;-)

Mój tata teraz w ogóle nie interesuje sie kolarstwem. On urodził się w 71;-)

No to się pochwalę. Moja kolarska relikwia, dostałem ją gdy miałem gdzieś 4-5 lat, etap kończył się w Poznaniu, a wujek był szefem kuchni w hotelu, gdzie mieszkała ekipa NRD… no i dostałem od Peschela…
Gdy podrosłem, to w niej jeździłem :mrgreen:

Moje czasy to nie Klaus Ampler i Axel Peschel, ale Uwe Ampler i Uwe Peschel. A teraz jest jeszcze Rick Ampler - jak ten czas leci…
Z Uwe Amplerem to ciekawa sprawa, legenda WP, początkowo “wróg”, bo jednak enerdowiec, ale w latach dziewięćdziesiątych dostał angaż w naszym wunderteamie, czyli Mrozie (to była ekipa, jak jeździli do Włoch, Portugalii, to wygrywali etapy, czasem wyścigi, a nie męczyli się z limitem czy wycofywali się na bufecie…) z Rumsasem, Wadeckim itd. I wtedy stał się nasz :wink: i wyrównał rekord Szurkowskiego, który potem jeszcze poprawił Wesemann.

Ja lubilem AmplerA jak 3razy ogral Sborna z Ugriumowem Pulnikowem Konyszewem i,td Tompoz

Nazwa tematu raczej, nie odpowiada dyskusji w niej prowadzonej, proponuje zmianę nazwy na wspomnienia/historia kolarstwa, szkoda potencjału tej nazwy.

racja, już zmieniam.

I nawet dostał tribute w postaci hiphopowego utworu :wink:

Większość moich znajomych z dzieciństwa też kolarstwem się nie interesuje, a w latach 80-tych to każdy z nich w tym się dobrze orientował.

Moim zdaniem tak jak my mielismy pięknie uzdolnione pokolenia pierwszej połowy lat 70 tych a tak naprawdę to 2 pokolenia to Sborna z przełomu lat 70-80 tych to była potęga.
Wyścig pokoju nie był ciężkim wyścigiem czeskie kopce raczej były w trakcie etapu a finisz na podjeździe był sporadycznie i cześć kolarzy takich jak np. Morozow czy nawet czech Hrazdina nie mieli możliwości pokazania się na wyścigu pokoju za to pokazywali się na wyścigacxh dookoła austrii czy wilhella Tella czy Tour de lavenire czy Regionni.

Tompoz

Właśnie skończył się fajny program na TV Historia - taki wspomnieniowo-historyczny o Wyścigu pokoju (nakręcony w 1998 r). Wypowiadał się Królak,Szurkowski,Mytnik,Lang, Rusin, i inni,a do tego materiał filmowy z kronik i relacji z wyścigu…

będzie powtórka?

A mi się ostatnio przypomniało zwycięstwo Christophe’a Agnolutto w Tour de Suisse 97. Uciekł na początku na kilkanaście minut, a potem bronił jak lew przewagi w ciężkich górach i na czasówce przed Ullrichem i Camenzindem. To była piękna walka, bo jechał na pewno grubo ponad swoje możliwości, ale ekipa się spięła (Jarman i Elli) i wyciągała go za uszy w Alpach. Ale dał radę i mu jeszcze dwie minuty zostały zapasu. Przez długi czas było to jedyne zwycięstwo po “frajerskiej ucieczce” w grubym wyścigu, jakie widziałem, no ale parę lat później powtórzył to Pereiro na Tourze (choć to nie on wygrał no i na pewno nie był też kolarzem pokroju Agnolutto, który w porównaniu do Oscara góralem był żadnym, więc to raczej frajerstwo peletonu było :wink: ).