Ile jeździcie? [dystanse]

Był temat jakie przełożenia stosujecie, to ja się pytam jakie dystanse pokonujecie średnio? Chciałbym porównać i określić w jakim miejscu jestem.

Ogólnie to jeżdżę tylko i wyłącznie dla przyjemność, staram się raz w tygodniu o ile czas na to pozwoli jeździć średnio ok 75km (w porywach do 120km) przy czym jeżdżę w terenie mocno pofałdowanym. Średnie prędkości to ok 25-28 km/h.

Ja dystanse podobnie, zależy ile mam czasu na przejażdżkę - waha to się między 50 a ponad 100km, ale zwykle właśnie około 80. No i staram się, jeśli pogoda pozwoli, jeździć przynajmniej 4 razy w tygodniu, w tym raz przynajmniej taka dłuższa traska powyżej 80km.
Prędkości średnie w zeszłym roku praktycznie wychodziły mi takie same jak u Ciebie. W tym roku będę się starał już od maja trochę to tempo podkręcić, chociaż cały marzec straciłem przez kolano i teraz 0 formy :/

Trasy totalnie płaskie, bo Warszawa, kilka krótkich ok. 300-400m hopek się trafi, staram się wykorzystywać wszystko w okolicy ale jest z tym licho.

w w zeszłym roku wyszło srednio na każda wycieczke ponad 40 km, w sezonie to tak około 100 km bez szaleństw, od tego roku pływanie i bieganie wiec troszeczkę mniej pewnie tego roweru bedzie ale treningu wiecej!

na Babka jezdzisz ?

Tompoz

Jeszcze nie, słaby jestem :stuck_out_tongue: Ja raczej na południe od Warszawy się kręcę i tam się podłączam do ludzi, w ogóle wolę tamte trasy, a z Babki na północy śmigają. Ale w tym roku pewnie się wybiorę już, tylko nie wiem czy koło im złapię :wink:

A gdzie konkretnie na tym południu Warszawy? Bo ja się kręcę też na południu. Piaseczno, Powsin, Otwock, Góra Kalwaria, albo na Wał Miedzeszyński i kilka razy w te i nazad :slight_smile:

4-5 razy w tygodniu od 40 do 100paru km. Średnia do 28 max.

No ja tak kręcę Powsin-Słomczyn-Konstancin, czasem trochę dalej w stronę Góry Kalwarii.

Ostatnio brak czasu to bardzo intensywne ale krótsze treningi 51km

kris91.bikestats.pl/951070,Czase … olnic.html

Jednak czasem trzeba zwolnić i poleżeć na trawce :wink: Nie ma co bez przerwy zapierd…

Ja ostatnio tak po 50-60 km jedynym wytłumaczeniem dla mnie jest to ze cwicze i pływane i bieg, wczoraj np 54 km rower +pływanie na basenie,dzis 10 km biegu +pływanie na basen.w tym roku trochę mniej jezdze ale wiecej cwiczę, niestety triathlon ma to do siebie. ale w tym roku juz 100 km robiłem.

A ja ostatnio prawie nic. Obrona licencjatu mnie pochłonęła plus teraz rower na serwisie, bo coś z przerzutką zaszwankowało i już sobie sam nie poradziłem :/
Ale od przyszłego tygodnia ruszam ile wlezie, trzeba nadrobić :smiley:

Ja robię znacznie mniej km. Codziennie do pracy 9 km w jedną stronę, a w weekendy jak nie ma rodzinnych obowiązków to 30-50km.
W wakacje zapewne będzie trochę więcej, szczególnie jak dziadków wnukami się uszczęśliwi :slight_smile:.

No jak ma się maluszki to się nie poszaleje.

Ja też mało kręcę w rejonach 50km, po pracy dużo czasu ne ma, chodź jak schudłem lepiej noga kręci-zdecydowanie. (weekendy raczej też odpadają, ale wcale z tego powodu nie jestem smutny).

Obecnie jeżdżę nieco mniej niż kiedyć - uwarunkowane to jest odległością do pracy. Mam 37 km w jedną stronę i jeśli nic się nie popierniczy (pogoda, delegacje, dodatkowe obowiązki itd.) to robię to trasę 2 razy w tygodniu (szosówką). Do tego dochodzą wycieczki góralem z żoną i córką (w foteliku, a ostatnio na dyszlu, polecam) i weekendowe wypady po 40 - 80 km.

Dzisiaj zajechałem do pracy w 1h17, wiatr wiał w mordę :wink: Wrócę w trochę lepszym czasie, a wieczorem szybko padnę, szczególnie jeśli regenerację wspomogę kuflem piwa :wink:

Kiedyś było lepiej, miałem 12 km do pracy, 15 km bez dróg publicznych, więc dało się jeździć prawie zawsze z wyjątkiem ciężkich ulew (śnieżyce nie były przeszkodą, wręcz bywało miło :wink: Do tego zawsze gdzieś zboczyłem i dzienny przebieg wychodził koło 40 km. W piątki bywałem już mocno zmęczony. Teraz staram się nie jeździć trasy do pracy dzień po dniu. Co ciekawe nieco przybrałem na wadze, a forma raczej mi wzrosła. Chyba daje znać o sobie regeneracja między jazdami.

Robię weekendami po 70-120 kilometrów. Plus jakieś 10 km szybkim tempem codziennie, dla uspokojenia. Nie trenuję się na zawodowca, a w wakacje w górach pewnie będzie sporo więcej kilometrów.

Trasy niestety płaskie, z wyjątkiem 1700 m podjazdu o śr. nachyleniu 8% jakieś trzy kilometry od domu. Do tego najlepsza trasa (widoki i sens przebywania w miejscu destynacji) prowadzi przez jakieś 20 km kostki brukowej na 50 km w jedną stronę. Ale najważniejsze, że da się jeździć.

Ja zazwyczaj też za bardzo nie cierpię jak w weekend zamiast roweru obowiązki wzywają. Ostatnią sobotę np. spędziłem na turnieju szachowym przedszkolaków - emocje były większe niż na giro :slight_smile: