Inne wyścigi

też pomyślałem o Hircie i Gorbunowie z 2013.
wygląda na to, że kolejny zdolny dzieciak ze stajni Axela Merckxa. Niewykluczone, że zobaczymy go na przyszłorocznym Giro albo przynajmniej Trentino.
Antunes z Alarconem niesamowici. Poniekąd nie jest to niespodzianka, bo byli głównymi faworytami przed wyścigiem, ale rozmiar tej wiktorii robi wrażenie.

Czyli on wazyl JESZCZE WIECEJ :open_mouth: :open_mouth: :open_mouth:
Ja go tak “podpasionego” dawno nie widzialem. Nigdy nie mial budowy Adama Malysza , ale jakos sie tam trzymal .

Wracając jeszcze do Portugalii, wspomnieć należy o przypadku Gustavo Veloso ( W52-FC Porto), postaci znaczącej w ostatnich latach dla Volty, kolarza zajmującego czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej przed wczorajszym etapem. Stracił wczoraj 41 minut, a jego krajan z Galicji Alejandro Marque ( Sporting-Tavira ) twierdzi, że stało się tak za sprawą Amaro Antunesa, który słysząc na Torre prośbę Veloso przez radio - Marque był świadkiem rozmowy - by lekko zwolnić, prośbę tę zignorował i wyraźnie przyśpieszył. Tenże Marque żalił się również, ze przez 80 kilometrów sam nadawał tempo pościgowi, gdyż kolarze Efapel i Radio Popular- Boavista nie zamierzali gonić rywali z W52 i wożącego się z nimi Neilandsa. Nic zatem dziwnego, że przewaga uciekinierów wynosząca na szczycie Torre półtorej minuty, na mecie uległa potrojeniu.

Dzisiaj czasówka w Viseu, która praktycznie zmieni niewiele, skoro w zasadzie pozostaje walka o trzecie miejsce w klasyfikacji końcowej. Będę się oczywiście gapił na ten etap, gdyż żywię ciepłe uczucia do regionu Dão, według mojej nieobiektywnej klasyfikacji numeru 2 na winiarskiej mapie Portugalii, za Douro rzecz jasna.

To może jakiś felietonik na temat win ?

Może szkic zaledwie i to chaotyczny, bo Portugalia jest jedną wielką winnicą, niezasłużenie słabo znaną w świecie, jednak cenioną przez miłosników wina. Ja ją lubię za różnorodność win i przystępne ceny. Za kilka euro można spróbować naprawdę sporo dobrego wina.
Mało kto wie, ale Portugalczycy spożywają najwięcej wina w świecie. 54 litry na głowę sprawiają, że nie można powiedzieć, że Luzytanie wylewają za kołnierz.
Idąc śladem tegorocznej Volty należałoby zacząć od Lizbony ( prolog ). Jeszcze kilka lat temu tamtejsze tereny winiarskie określano mianem Estremadury, jednak obecnie używa się określenia Lizbona. Dużo przeciętnego wina, ale trafiają się perełki np. w apelacji Bucelas cierpkie białe wina z odmiany arinto, czy też w DOC Alenquer świetne czerwone z odmian międzynarodowych oraz rodzimych touriga nacional i touriga franca.
Etap pierwszy – Setubal. Mimo, że nie przepadam za tym rodzajem win, to muszę przyznać, że dobre są białe wina słodkie wzmacniane z tamtych stron wytwarzane z odmiany moscatel… Wina czerwone z Setubalu są dla mnie za ciężkie, przefajnowane beczką.
Etap drugi z początkiem w Reguengos de Monsaraz. Już dawno Volta nie zapuszczała się tak daleko na południe do Alentejo. No, ale skoro ważnym sponsorem Volty jest spółdzielnia Carmim, to należało kiedyś i tam pojechać. Wina alenteżańskie to bardzo rozległy temat, gdyż w Alentejo produkuje się najwięcej wina w Portugalii, a samo Reguengos jest nazywane stolicą portugalskiego wina. Ponadto w pobliżu miejscowości Evora rozciągają się plantacje dębu , z którego kory wyrabia się korki do butelek. W Alentejo działają ogromni producenci, tacy jak wspomniana kooperatywa Carmim, Herdade de Esporão, czy też João Portugal Ramos, którzy robią zarówno wina smaczne i za przystępne ceny, jak i wina naprawdę wyjątkowe i odpowiednio droższe. Jest też wielu producentów działających na małym obszarze, potrafiących wytwarzać arcydzieła np. Quinta de Cartuxa. „Quinta” oznacza w języku portugalskim posiadłość, gospodarstwo. Drugi etap przebiega przez Tejo ( po naszemu Tag ), który nie słynie z jakichś wybitnych win, ale wina z Quinta de Alorna warto spróbować. Końcówka etapu to Tras- Os-Montes, czyli obrzeża apelacji Douro, portugalskiego Bordeaux, sławnej ze znakomitych win czerwonych robionych przede wszystkim z portugalskich odmian touriga national, touriga franca i tinta de roriz ( odmiana znana w Alentejo jako aragonez , a w Hiszpanii jako tempranillo ). Wina bywają nadzwyczajne i często charakteryzują się dość specyficznym aromatem wydzielanym przez miejscową roślinę esteva. W apelacji Douro wytwarza się też wino znane jako porto. Porto jest winem wzmacnianym i z samym miastem Porto ma tyle wspólnego, że naprzeciwko Porto, na lewym brzegu rzeki Douro leży miejscowość Vila Nova de Gaia, w której znajdują się magazyny tego wina. W moim przypadku rocznikowe porto najlepiej smakuje w mroźne zimowe wieczory.
Kolejne etapy to region Minho na północy Portugalii. Jest to region z dużą ilością zieleni i wyrabiane tam wina znane są jako vinho verde, czyli po prostu wina zielone. Wina te są w rzeczywistości najczęściej białe, o smaku landrynkowo-aspirynowym, lekko gazowane. Pija się je młode i dlatego denerwuje mnie widok w sklepach tego wina ze starszych roczników, kiedy są już ewidentnie niedobre ( generalnie jednak nie lubię vinho verde ). Wyjątkiem są wina robione z odmiany alvarinho, szczególnie od Soalheiro, którymi można zachwycać się i po kilku latach.
Wczorajszy etap z podjazdem Torre trudniej byłoby skojarzyć z jakimś winem, jednak utkwiło mi w pamięci wino z pobliskiej spółdzielni Covilha zrobione z odmiany tinta barroca.
No i dzisiejsze Viseu, czyli Dão. 50% produkcji poniżej krytyki, 50% znakomite. Wspaniałe wina czerwone, eleganckie i aromatyczne. Ponieważ mimo podobnego częściowo składu różnią się istotnie smakiem od win z Douro, podejrzewam, że wpływ na to ma odmiana alfroceiro znana także pod nieładną nazwą tinta basthardina. Smakowały mi wina od Julii Kemper, Casa de Mouraz, czy kupowane za kilkanaście złotych w „Biedronce” ( była raz dostawa ) wino Pedra Cancela.

hm, mi się tam wydawało, że pogoń była w miarę zgodna, ale widocznie Marque dawał mocniejsze zmiany (i chyba rzeczywiście to on był najczęściej na czele).

w każdym razie mam wrażenie, że dzięki tej akcji kolarzy W52 o Volcie mówi się nagle więcej niż w ostatnich latach. wczoraj wyczytałem, że Alarcon w marcu 2015 jeszcze nie miał kontraktu i woskował samochody na myjni. Pierwszy wyścig dla W52 pojechał w kwietniu 2015 i od tamtego czasu jeździ coraz lepiej. Kto wie co będzie w przyszłym roku, już nie Volta a Vuelta? :wink:

Antunes też chyba w życiowej formie w tym roku. W lutym wygrał prestiżowy etap na Malhao w Algarve (z Rogliciem, Kwiatkowski i resztą), teraz szaleje na rodzimym tourze (myślę, że przez wzgląd na narodowość miał ciche przyzwolenie, żeby zaatakować wczoraj Veloso i Alarcona). Alarcon z kolei wiosną ograł Quintanę w Asturii, a teraz widzimy…
No i Neilants, chyba wszyscy za niego wczoraj trzymali i gratulują mu tego występu.

Podziwiam znajomość win przez Viatora - niczym zawodowiec, czy producent. Tym bardziej, że ja wina w ogóle nie piję, bo po prostu mi nie smakuje. Ostatni raz kosztowałem dobre kilkanaście lat temu. Wiem tylko tyle, że jest białe i czerwone. To mi wystarczy. :smiley:

Puchar MON i zwycięstwo Kankovskyego. Czy
ktoś mógłby wytłumaczyć mi fenomen tego zawodnika? A dokładnie fenomen jego zwycięstw między Bugiem a Odrą? Zawodnik powiedzmy trzecioligowy a kasuje praktycznie wszystkie wyścigi poza TdP u nas. Rozumiem że taki Sagan do nas przyjeżdża i objeżdża wszystkich jak juniorów ale z całym szacunkiem taki Kankovsky? W tym roku poza Polską wygrał raz.
Ten kto ma sensowną odpowiedź, ma u mnie kawałek dobrego holenderskiego sera.
Pozdrawiam

Po prostu jest lepszy niż kolarze z polskiego podwórka, którzy też nic za granicą nie wygrywają. : )

U nas nie ma sprinterów. Zagraniczni też raczej nie zaglądają. Wygrywa więc, trzeciorzędny, ale sprinter. Doświadczony i skuteczny. Jak sądzę, z dobrze do tego przygotowaną ekipą. Tak to widzę.
A czeskiej ekipie to bardzo na rękę - jest splendor, są punkciki UCI, marka Author u nas popularna, tym bardziej się popularyzuje (w poprzednich latach mógł jeszcze aktywizować sprzedaż pralek).

No to druid poje serka. :slight_smile:

Są też takie plotki (o czym już tutaj pisałem), że Kankovsky jeździ cały czas w drużynach kontynentalnych nie dlatego, że żadna lepsza ekipa go nie chce, ale ze względu na wzmożone kontrole dopingowe dla ekip proconti. Ale to nie tłumaczy jego słabych wyników poza Polską (chociaż z drugiej strony, on nie ma aż tak wielu wyścigów poz granicami naszego kraju).

Bo u nas nie startują sprinterzy a na byle jakim wyścigu zagranicznym są już jacyś solidniejsi. Ja podam przykład Franczaka, którego na finiszu w Estonii ogrywają “juniorzy” jak Lauk (1997 rocznik) to chyba o czymś mówi.

a Kankovsky jeździ w ekipach CT własnie dlatego ze zadna ekipa go nie chce, jak już wspominałem wyników brak, bo na polskie wyścigi to za bardzo nikt nie patrzy, po drugie stary już jest, jakby miał 25 lat to jeszcze jeszcze. Temat sprowadzania starych zawodników skomentował pracownik LottoNL Jumbo Michał Szyszkowski, który na pytanie o to czemu nie poleciłby Kamila Gradka do drużyny, odpisał jasno, ze to już za stary kolarz, więc co dopiero można napisać o Kankovskym.

Viviani bardzo wyraźnie pokonał dziś w Hamburgu wszystkich najlepszych sprinterów globu prócz nieobecnych Kittela i Cavendisha. Wielka szkoda, że nie oglądaliśmy go na Giro ani TdF.
Dobry wyścig CCC, wyraźnie lubią ten Hamburg.

Ten kilkunastosobowy odjazd z ostatniego Wassembeergu miał szansę dojechać, ale zabrakło współpracy.

No, ale czasem to i w późniejszym wieku się udaje - taki Sapa grubo po trzydziestce trafił do Lampre i nawet na Tour de France go wzięli. Ale ponoć wtedy to nawet Lang pomagał w załatwianiu?

No tak Lang pomagała, no i Lampre i tak miało do zespołu zakontraktować Polaka, przez to ze poszedł Sapa, miejsce w Lampre stracił dużo lepszy i bardziej perspektywiczny Jarosław Dąbrowski.

Bardzo dobry pomysł z tym alpejskim klasykiem PRO Ötztaler 5500, fajne ściganie, super trasa i chyba jedyny taki górski klasyk. Mam nadzieje że będzie co raz lepsza obsada. Špilak mógł dziś zostać królem Sölden :wink: (wygrany etap na TdS) ale Roman na Timmelsjoch mocniejszy się okazał. Janek Hirt trochę stracił sił przez te dwa ataki, ale bardzo dobrze że próbuje.
Kiedyś mogliby zrobić podobny etap na Giro z Jaufenpass i Timmelsjoch/Rombo tylko zakończyć go jeszcze wjazdem na lodowiec Rettenbach czy Tiefenbach jak TdS (dziś było widać nawet jak Kreuziger zjeżdżał z Timmelsjoch, po prawej wjazd na lodowce).

Też mi się podobało. Fajnie by to było zobaczyć w wykonaniu najlepszych górali świata, ale problemem tu może być umieszczenie tego wyścigu w kalendarzu, biorąc pod uwagę, że dla najlepszy priorytetem są GT.

Biorąc pod uwagę wysokość powyżej 2500 npm. najlepszy termin to miesiące letnie. Przed TdF ciasno, to samo przed Vueltą, a jeszcze w przyszłym sezonie ma powrócić Deutschland Tour dzięki ASO, więc pewnie będzie w następnych latach podobnie jak teraz.

Zaledwie 51 kolarzy kończyło ten trudny wyścig.