Kierowcy - przykład chamstwa i głupoty

Wiele haniebnych rzeczy, faszystowskich zachowań i niebezpieczeństw spotkało mnie ze strony frustratów zwanych potocznie kierowcami, a jednak zupełnie niedawno kolejny raz (negatywnie) mnie zaskoczono.
Otóż właśnie kilkanaście dni temu jechałem sobie spokojnie jakąś podrzędna szosą, w pewnym momencie wyminął mnie samochód. Jak już mnie wyminął poczułem na sobie kilka kropel jakiejś cieczy – pomyślałem : czyżby zaczęło kropić ? Nie, nie padało. Zastanawiałem się co to takiego – zapach jakiś nie neutralny ale znany. Wiem : płyn do spryskiwania szyb.

Kierowca celowo wymijając mnie użył spryskiwacza do szyb, ot żeby dla (chyba) zgrywy nieco i mnie skropić. Nie dalej jak kilka dni temu inna droga, inny samochód, ta sama sytuacja – płyn do wycieraczek. Przypadek ? Wątpię …

Czy spotkała Was podobna sytuacja ? A może inny przykład chamstwa i głupoty ?
Proszę o Wasze komentarze i wypowiedzi.

Myślę, że to nie bylo specjalnie. Wielu kierowców po prostu jest nieświadomych tego co robi i nie traktuja rowerzystę jako kolejny pojazd na drodze.

Mnie nie raz wyjeżdzają przed rowerem z ulic bocznych, ale to chyba każdy się z tym spotkał. Gorzej jak widze, że z przeciwka mijają samochody, jadą wprost na mnie i nie zamierzaja zjechac. Wtedy nie raz trzeba pojechac naprawde blisko końca asfaltu a nie raz nawet z niego zjechac.

A ja powiem z drugiej strony, bo samochodem też zdarza mi się jeździć :wink: . Wielu rowerzystów stwarz ogromny problem kierowcom, bo jeżdżą sobie “byle jak” nawet ręki nie wystawi albo, co gorsze, nie popatrzy do tyłu, jak chce skręcić czy zjechać na drugą stronę (o, właśnie i jazda pod prąd). Już mi się zdarzyło (na rowerze :exclamation: ), że taki delikwent we mnie wjechał :frowning:

Co do kierowców, to rzeczywiście wielu traktuje rowerzystów jako intruzów na drodze, chciaż ja osobiście ostatnio zauważam ciągłą poprawę ich “świadomości” i kultury. Może wpływa na to moda na rower i coraz większa ilość rowerzystów. Wystarczy, żeby w każdej rodzinie była choć jedna osoba jeżdżąca bardziej ambitnie na rowerku i myślę, że większość kierowców wyprzedzając rowerzystę “na grubość lakieru” pomyśli, co by było, gdyby to było np. jego dziecko. Ja w każdym razie poinstruowałem rodzinę, jak traktować rowerzystów na drodze :wink: .

Ciekawe, mnie podobna sytuacja niedawno spotkała. Jednak przypuszczam, że to specjalnie, bo jechałem środkiem swojego pasa ze względu na stan nawierzchni. Facet mnie wyprzedził i włączył spryskiwacze. Wjechałem z impetem z tę mgłe i niestety nawet na bidonach czuć potem było płyn.

A z kulturą kierwoców to radziłbym spojrzeć na siebie, bo też jesteśmy czestnikami ruchu. Staram się życzliwie odnosić do kierowców i co dziwne, czasami odpłacają mi życzliwością. Nawet kierowcy TIR’ów. Nie jest to częste, ale prawdopodobieństwo wystąpienia jest większe od zera.

Płyn do spryskiwaczy - mi się takie coś zdarzyło niejednokrotnie. No nie wiem czy to przypadkowe czy celowe działanie. Ciężko mówić o przypadku gdy na danym odcinku drogi jestem tylko ja i jedno auto jadące z przeciwka czy też w tym samym kierunku i akurat tuż przede mną (gdy jedzie z przeciwka/gdy wyprzedza) używa spryskiwaczy.

Jürgen racja. Większość rowerzystów, nawet tych na ładnych, drogich, markowych rowerach i kolorowych strojach po prostu jeździ byle jak. Najgorsze co widuje, to śmiganie na światłach! W mieście ruchliwe skrzyżowanie, a tu przemyka sobie rowerzysta, bo mu wolno, bo się zmieści, bo wymanewruje. Co jest ? Puls spadnie przez 20 sekund ? Średnia prędkość będzie nie ta ? Bardzo często widuje przykład chamstwa i głupoty, niestety ale ze strony rowerzystów…

Przypomniałem sobie o jeszcze jednej rzeczy - zauważyłem mianowicie, że im szybciej się jedzie, tym mniej agresywni są kierowcy. Tak koło 40 km/h już nikt nie próbował mniespychać, wymuszać pierwszeństwa itp. Po przemyśleniu stwierdziłem, że to w sumie jest sensowne - jak jedzie sobie taki rowerzysta 10-15 km/h (i do tego kiwa się na boki albo jeździ “od krawędzi do krawędzi”), to nic dziwnego, że kierowcy się denerwują… Inna sprawa, że nie usprawiedliwia ich to.

Puls spadnie przez 20 sekund ? Średnia prędkość będzie nie ta ?

Bardzo dobre :smiley: , na wszelki wypadek, ja kasuję sobie średnią po wyjeździe z miasta :smiley: .

A, przypomniałem sobie o jeszcze jednej rzeczy. Ludzie jeżdżący na rowerach też nie są, jak pisze maf, bez winy. Chcielibyśmy, żeby kierowcy ustępowali na pierwszeństwa, gdy je mamy, wyprzedzali w przepisowej odległości, nie wpychali się itd., ogólnie, żeby przestrzegali przepisów. A ilu z nas jeździ w “peletoniku” po kilkunastu kolarzy w kupie (to do szosowców) albo jeden obok drugiego - a nie jeden za drugim (to częściej zdarza się ludziom jeżdżącym na góralach)??? Obydwa zachowania są sprzeczne z obowiązującym prawem o ruchu drogowym, a dla kierowców są z pewnością denerwujące - w końcu łatwiej jest wyprzedzić pojedynczego kolarza czy kolumnę przy prawym skraju niż dwójkę czy grupę zajmującą cały pas jezdni…

A ja zauważyłem, że tak około 50km/h czasem nie mają ochoty wyprzedzać :wink: Robie jakieś ćwiczenie na płaskim odcinku, z tyłu zbliża się do mnie auto, staram się zjechać do krawędzi drogi, jadę, jadę, ale nic mnie nie wyprzedza. Myślę, że pewnie gdzieś się zatrzymał/zakręcił. Odwracam się, a ten mnie ‘śledzi’ :wink: Po chwili wolno wyprzedza, patrzy ze zdziwieniem…, i pojechał. Czasem pokażą pięć palców :wink: (50km/h) Podczas ćwiczenia chociaż na chwile zapomina się, że jest ciężko :slight_smile:

z tyłu zbliża się do mnie auto, staram się zjechać do krawędzi drogi, jadę, jadę, ale nic mnie nie wyprzedza.

Miałem dziś podobną sytuację (choć jechałem dość powoli) - pan chciał się zapewne przyjrzeć rowerkowi, jako, że i sam wiózł nadachu niczego sobie sprzęcik :wink: .

z tyłu zbliża się do mnie auto, staram się zjechać do krawędzi drogi, jadę, jadę, ale nic mnie nie wyprzedza.
Zdarzyć się to może i na podjeździe. Kierowca podjeżdza i się wlecze. Nie bardzo potrafię wyczaić czy chce popatrzeć jak człowiek pracuje, czy boi się wyprzedzać. Sam raz kiedyś zwlekałem z wyprzedzaniem jakiegoś rowerzysty, bo się mu po prostu przyglądałem :wink:

Dwie rzeczy :
1 faktycznie niektórzy rowerzyści jeżdżą po prostu karygodnie – nie tylko babcie i dziadkowie na Ukrainach, widuje się też a’la profi wyczyniających niebezpieczne ekscesy na drogach;
2 zwrócił na to uwagę „maf” – czasami warto podziękować kierowcy np. za przepuszczenie ( choć wcale tego nie musiał robić ) czy bezpieczne wyprzedzenie, to znaczy z zachowaniem odpowiedniej odległości a nie „na lakier”. Ja zawsze macham ręka dziękując tirowcom i nie tylko, którzy w ten właśnie sposób wyprzedzają.

A co do płynu do spryskiwaczy – wykluczam przypadek. Nie dość, że zdarzyło mi się to 2 razy ( raz bym wziął za przypadek ), to na dodatek w tych samych okolicznościach – pusta droga tylko ja na rowerku i menda za kierownicą.

Co myslicie o wyprzedzaniu kolarzy na trzeciego?
Ja ostatnio jak słysza z tyłu samochód a z naprzeciwka też coś jedzie to zjeżdżam bliżej środka bo nie znosze wyprzedzania na chama na milimetry.

co do płynu do spryskiwaczy – wykluczam przypadek. Nie dość, że zdarzyło mi się to 2 razy ( raz bym wziął za przypadek ), to na dodatek w tych samych okolicznościach – pusta droga tylko ja na rowerku i menda za kierownicą.

Bidonem go, bidonem :mrgreen: ! Albo nie, bidonu szkoda :stuck_out_tongue: .

Ja ostatnio jak słysza z tyłu samochód a z naprzeciwka też coś jedzie to zjeżdżam bliżej środka bo nie znosze wyprzedzania na chama na milimetry.

Hmm… ryzykowna taktyka, ale jeżeli działa…

z tyłu zbliża się do mnie auto, staram się zjechać do krawędzi drogi, jadę, jadę, ale nic mnie nie wyprzedza.

Tak się zastanawiałem, a maf w zasadzie odpowiedział na to pytanie :slight_smile: . Po prostu pewnie ktoś też jeździ na rowerku i chce się przyjrzeć. Mi często zdarzało się jechać za kimś i przyglądać się, jaki ma sprzęt…

Witam
Pozwole sobie wcisnąć moje dwa grosze do dyskusji.
Uważam że w tym sporze wszyscy jesteśmy winni po połowie tzn. piesi,rowerzyści i kierowcy.
Podam kilka przykładów np. gdy ja jadę rowerkiem to są sytuacje że też nie sygnalizuję manewru skrętu .Oczywiście gdy skręcam w lewo to zawsze staram się to zrobić ale powód takiego postępowania jest prosty ,drogi są dziurawe do tego stopnia że w obawie o wywrotkę postępuje niezgodnie z przepisami.
Następny przykład kierowcy narzekają że rowerzyści poruszają się zygzakiem między samochodami ale niech ktoś pomyśli czemu tak jest?
Odpowiedż jest bardzo prosta bo kilku kierowców zatrzymało samochód zbyt blisko prawej strony i blokuje część ulicy którą można spokojnie przejechać rowerem.
Przykładów takich można by wymienić jeszcze sporo np ścieżki rowerowe.
Oczywiście zdzrzają się ludzie którzy nie respektują żadnych przepisów ale tych może pomińmy bo to jest już inna para kaloszy.
" Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień"
Pozdrawiam

Uważam że w tym sporze wszyscy jesteśmy winni po połowie tzn. piesi,rowerzyści i kierowcy.

To znaczy, że wszyscy w sumie jesteeśmy w 150% winni :wink: ?

I ja dorzucę kilka uwag.
Faktem jest, że kierowcy są coraz bardziej wyrozumiali i podchodzą do nas z szacunkiem.
Ale jak się już mi się trafi na drodze jakiś nerwus to strach się bać. Ostatnio jadę sobie spokojnie jak przepisy każą, droga bez dziur, a tu trąbi z daleka jakiś koleżka. Poyślałem że poważny gośc i z daleka daje znać żebym uważał bo mnie będzie mijał. OK. A ten palent ( a raczej współpasażer) w momecie wyprzedzania rzuca mnie jakimś przedmiotem, jak się okazało był to plastkiowy widelec owinięty w sreberko po jakimś jedzeniu!! NIestey nie wytrzymalem i pokazałem środkowy palec. Mój błąd. Naszczęście tylko się zatrzymał i rzucił kilkoma niecenzuralnymi słowami.
Ale to są nieliczne wyjątki. Jak na tyle km przejechanych tych paru idiotów to nic takiego. Ale muszę jeszcze trenować spokój i opanowanie :wink: .

PS. teraz jest w Korei pd. i tu dopiero jest wariactwo. Ja tu się boje chodzić pieszo, o jakiejkolwiek jeździe po szosie nie ma co marzyć.

Pozdrawiam

Ha ! Właśnie, trąbienie !!!
To ulubiona zabawa kierowców. Pół biedy jak facet trąbi 10 metrów za nami. Wtedy jest to zrozumiałe nawet. Jednak większość kierowców jest święcie przekonanych, że najlepsze efekty osiąga się trąbiąc rowerzyście wprost do ucha :wink: Wielokrotnie aż mnie zarzucało jak mi facet zatrąbił prosto w ucho (pomimo wacika).
Inna, i na szczęście rzadka sprawa, to rzucanie przedmiotami. Zdarzyło mi się to raz. Rzucono mi puszką po piwie/coli w szprychy przedniego koła. Odbiło się. Rzucającymi byli młodzi w bajeranckim (pewnie tatusia) samochodzie, którzy sobie przyjechali na pomorze na weekend.
To mnie nauczyło unikania w sezonie dróg dojazdowych do bardziej znanych miejscowości.

Ja po dzisiejszej jeździe rzucam dookoła qrwami. Od jutra woze ze sobą kulki od łożysk. jak mi jeden poznaniak dziś wjechał na trzeciego to już przed oczyma miałem czołówkę z białym mondeo. No po prostu jakbym gościa dorwał to chyba bym mu z dupy zrobił deche do prasowania. I tak jest co roku jak towarzystwo jedzie z Poznania nad morze. To gdzie mam już jeździć?! Na placu manewrowym?! Na karuzel w wesołym miasteczku sie zapisać? Większosć ludzi jest ok, ale jak widzę młodego kolesia za kółkiem z poznańską rejestracją to czuje od razu kłopoty. Dostanie następny kulką po szybie to sie q … nauczy.
Jeszcze super mądrzy, inteligentni, oczytani, przewidujący, uprzejmi, sprawni jak cholera i chętni do pomocy drogowcy wymyśłili w swej niewątpliwej genialnosci że godzina 12 to jest idealna godzina na malowanie pasów i tzw. poziomych znaków drogowych na jedynej drodze prowadzącej do morza. Złoty pędzel panowie. Super pomysła żeście urodzili. Naprawdę super!

A co do przykładów głupoty.
Nie wiem jaku Was ale u mnie ( wrocław i oklice) kleją dziury jakimś grysem z odrobiną smoły . Jeszcze jak sypia to na dziurę to mogę zrozumieć. Ale jak czasem, chyba profilaktycznie, posypią całą drogę na długości kilkaset metrów, to mnie szlag trafia. Nie dośc że się nie da jechać, to odczasu do czasu jakiś kapeć. Zdarza się tym w łeb dostać jak obok przejeżdza samochód.
Nie potrafię zrozumieć dlaczego raz można uzupełnić dziurę jakimś tam asfaltem, a raz sypią ten grys. Wielkośc dziury nie ma tu chyba znaczenia.
Tośmy sobie ponarzekali.

Narazie

Ja po mieście nie jeżdżę, bo mój Wieluń to małe miasteczko 30 tys. miasteczko (no, czasem się bójnę przez centrum, ale to wieczorem, jak nic już nie jeździ :wink: ) A teraz to, co mnie spotkało:
Jadę do drogi wyjazdowej (zresztą rzadko tam jeżdżę) i na skrzyżowaniu jest parę pasów (prosto, prosto i w prawo itd.) ja muszę jechać prosto. Obracam się, za mną jakieś 500 metrów zwalnia jakiś suw BMW, to ja sobie spokojnie myc za poprzedającego mnie poldka i staje. Podjeżdża do mnie to BMW i koleś (łysy ABS) zaczyna na mnie trąbić. Zdziwiony obracam się i patrzę z wyrzutem, na co koleś zaczyna mnie “najeżdżać”. Wziąłem rower i w ostatniej chwili szedłem na pas obok (całe szczęście, że miałem gdzie). Koleś odkręcił szybę i już chciał coś do mnie krzyczeć, ale zmieniło się światło i na niego “najeżdżali” i trąbili… Gdybym miał wtedy ze sobą telefon, od razu dzwoniłbym na policję, że jakiś frajer chce mnie najechać. W rowerze mam zamontowane małe odblaski, mam przy sobie kartę rowerową z legitką, więc nie miałbym się czego obawiać.

Pan Tirolot, który ustąpił miejsca koledze Tirolotowi, wyprzedzającemu na trzeciego, zepchnął mnie do rowu. Miłe OTB :/ Znów, szczęście, że nie spał tam jakiś obywatel i nie zostawił po sobie jakichś butlek, tulipanów etc. Wszystko 4 km od domu…

Jechałem wtedy na mamy rowerze, bo miałem szybko skoczyć do marketu, po jakieś tam rzeczy, a rower mamy ma koszyk, więc łatwiej się takie rzeczy wozi… Jadę sobie drogą, która na odcinku 700 metrów ma może z 3 metry przewyższenia, ale zawsze z górki, więc człowiek jedzie szybciej. Jechałem jakieś 35 km/h (na “turystycznym-góralu”) przede mną puste rondo, z boków i naprzeciwka również nic nie jedzie. Przede mną jedynie pani blondi we fieście… hamuje z piskiem i zjeżdża do krawędzi, ja nie wyrabiam z chamowaniem i łup w jej bagażnik. Z racji słusznego wzrostu (194 cm) wylądowałem niemalże na dachu, a żebrami przywaliłem w “kant” pomiędzy dachem a klapą. Pani wyskakuje i się drze, że jeżdże jak idiota. A ja próbuje złapać oddech i stoję zgjęty w pół. Ja nadal stoje i się duszę, a ona sobie zaczyna autko oglądać (które miało fajny wgniot od klamki :smiley:). W końcu złapałem ten oddech, i jej powiedziałem, że nie chamuje się w ten spoósb, i że to ona zajechała mi drogę, oraz że jak zadzwoni na policję, to mogę jeszcze powiedzieć, że nie udzieliła mi pomocy, gdy się dusiłem, tylko oglądała auto. Babka, zaczęła mnie przepraszać, że nie widziała [jasne :/] i w ogóle, czy może mi to jakoś zadość uczynić… Powiedziałem, żeby odjechała bo ruch blokuje, a ja sobie poradzę…
Reszta arsenału miłych i kochanych kierowców, również mnie spotkała.

Tragedia jest w tej Polsce z tymi panami w konserwach, którzy na rower, to wsiadają jak trzeba szybko skoczyć po pół litra, a się już piło…