Clasica San Sebastian nie zasługuje, by się tułać w temacie “Inne wyścigi”, do tego z upokarzającym dopiskiem “niższej kategorii”. Zbyt lubię ten klasyk.
Jego hitem nr 1 są oczywiście krajobrazy, widok z gór na Zatokę - bezcenne.
Sportowo mniej przewidywalne, przynajmniej dla mnie, niż Ardeny czy Hamburg. Są zaskoczenia (choć nie sensacje) jak samotny odjazd Bertagnollego, deszczowa wygrana Barredo czy sprint z grupy Florencio.
W zeszłym roku ciśnienie nam podniosła akcja naszych chłopaków, Majka chyba wtedy pierwszy raz pokazał tak naprawdę (nie licząć treningów z Contadorem), że aspiracje do czołówki są uzasadnione. Teraz Kwiatek już w gronie gwiazdkowiczów - niby zmęczony, ale wiemy, że nie lubi odpuszczać.
Gerransa, Valverde chyba punktowałbym najwyżej. W dalszej kolejności Van Avermaet i Kolobnev (Walonia), Kreuziger (czy Księgowy odwdzięczy mu się, pomagając?), Moser, Bakelants, Paolini, ktoś z Astany (ci zawsze mogą strzelić niespodziankę) i ze 20 innych.