Komentatorzy kolarscy

Ja go aż tak źle nie widzę. Owszem z tym składaniem zdań to miał problem ale dla mnie jest wyraźnie lepiej niż kiedyś. Natomiast co do innych rzeczy to może się uwstecznia przy Proboszu i Jarońskim. Czyli więcej facebooka a mniej wyścigu :stuck_out_tongue:
Nadal mam wrażenie że lepiej chwyta co się dzieje na trasie tylko być może za długo siedzi w studiu i ulega sugestiom drugiego komentatora. Wydaje mi się że powinien śmielej określać sytuację. Tzn bardziej jednoznacznie, nie na zasadzie „powinien atakować, może zaatakuje, a może nie jeśli nie będzie mieć sił”. Tylko „widzę że Bardet chciałby to zrobić ale widzę że nie da rady”.
Tylko żeby nie przegiął jak z Landą :wink: choć chyba można zrozumieć dlaczego akurat w tym wypadku tak pojechał z biednym Mikelem.

To że Baranowski nie robi postępów to jest wg. mnie mocno przesadzona opinia. Pamiętam jego początki, przekręcał nazwy wszystkiego co się dało, ogólnie słychać było, ze sobie nie radzi. Od jakichś dwóch(?) lat jest na pewno lepiej. Potrafi tez przez jakiś czas uciągnąć transmisję samemu, co w przypadku różnych tzw. fachowców, a nie zawodowych komentatorów bardzo rzadko się zdarza i to nie tylko w kolarstwie. Naprawdę sto razy wole słuchać jego niż tego od skoków, który tak na marginesie, całkiem nieźle maskuje swoją baaardzo skromną wiedzę o kolarstwie.

W tej chwili Dariusz Baranowski jest moim ulubionym komentatorem. Generalnie uważam, że mamy szczęście do dobrych dziennikarzy kolarskich na Eurosporcie (bo inni się w TV nie liczą). Ale Baranowski szczególnie przykuwa moją uwagę. Swoją energią, świeżością, dobrym czytaniem wyścigu, poczuciem humoru, autoironią, wspomnieniami z kariery i wstawkami typu “ask Ryb” i “menu od mojej żony”. I lubię, gdy czasem się zbyt podpala, emocjonuje. Ma też przyjemny głos.
Nie zauważyłem, by miał problemy ze składaniem zdań. Raczej wyłapuję nieporadnośc językową, a u niego nic mi nie zgrzyta.
Mówi żywym, współczesnym językiem, bez marudzenia i piętrowych dygresji, które ostatnio słychać u pana Wyrzykowskiego.

a mi się podoba jak komentuje prezes Lang. Zna się, komentarze są bardzo fachowe i fajnie się go słucha

To była ironia ?

Albo zwykły troll. To jak już jest Lang to i Zamanę bym dodał. Ten to dopiero nie czuje kolarskiego komentarzu. Kiedy tylko komentuje (w Polsacie) zawsze się zastanawiam czy on naprawdę był kolarzem. Gdy tylko coś mówi to jest to najczęściej oderwane od rzeczywistości

zgodzę się z jednym- na pewno miło się go słucha.
Lang mówi spokojnie, ładnie, ma taki miły, ciepły głos, normalnie mógłby bajki czytać :smiley:
a że powtarza zazwyczaj jedne i te same teksty to już co innego. Hit z 2017 to tekst o reagowaniu na zmiany w kolarstwie i wprowadzenie w TdP 7-osobowych drużyn. Usłyszałem lub przeczytałem to już minimum 3 razy w różnych źródłach. Niedługo wyrośnie to na klasyk pokroju “koalrskiej ligi mistrzów” lub tekście o jedzeniu buraków na wyścigu juniorów hehe
Zeby nie było- mam do Czesława Langa i jego zasług dla Polskiego Kolarstwa olbrzymi respekt.

W sumie to on trochę opowiada bajki 8)
I żeby nie było, również mam do niego szacunek za to, że z podrzędnego, upadającego wyścigu zrobił to co zrobił.

Jak dla mnie pan Blachut jest zdecydowanie najgorszy, slabo zna sie na kolarstwie, a w skokach narciarskich swego czasu dalo sie z jego ust slyszec tylko krytyke zagranicznych skoczkow. Poza tym zarzuca innym cos bez zadnych podstaw, np. ze Alan Banaszek wygral etap przez to, ze ma ojca dzialajcego aktywnie w kolarstwie.

Bardzo ciekawa interpretacja rozmowy komentatorów ES podczas Walonii. Myślę jednak, że granice interpretacji gdzieś jednak się znajdują :wink:. Po ich przekroczeniu jest dupcenie fleków.

dzisiaj pierwszy raz miałem przyjemność słuchać komentarza Huzara. moim zdaniem lepszego komentatora w Polsce nie mamy.

Fakt, bardzo przyjemnie się słuchało. Dla mnie też (chyba) po raz pierwszy

Może i lepszego nie mamy, na tle tych niedorobów z TVP jest bardzo dobry. Przede wszystkim mówi jak człowiek, a nie wykrzykuje każde zdanie dusząc się na końcu z podniecenia. Oni ich tak szkolą, czy co, bo nie słyszałem tego u nikogo spoza telewizji, ludzie tak nie mówią. :unamused:
Tylko mógłby nie naśladować tych śliskich gadek Langa, bo jak słyszę, że Wellens był bliżej nieznany i dopiero dzięki TdP coś w życiu osiągnął, to bardzo przepraszam, chyba inne wyścigi oglądałem.

No bez przesady. To jest komentarz ewidentnie skierowany do ludzi interesujących się kolarstwem tylko przy okazji TdP. No cóż, pewnie takie dostał wytyczne.

Boję się dzisiaj “Świątyni Sprintu”. :stuck_out_tongue:

Już się zaczęło, ciekaw jestem kto wpadł na tak genialny pomysł z nazwą. :neutral_face:

Sorry a w czym ona Wam tak przeszkadza? Jest jaka jest, przyjęła się i tyle. Są Piekła Północy, flandryjskie piękności, wyścigi spadających liści, to u nas są i Ściany Bulowiny i Świątynie Sprintu.
Brzmi to może czasem śmiesznie czy nawet naiwnie ale za X lat może i przyjmą się na tyle że każdy będzie ich używał. Jest to w jakiś sposób budowanie kolarskiej tożsamości

“MATIAS KRAJZER” - co to ma znaczyć? Drugi dzień z rzędu słyszę identyczną wymowę ze strony pana Sebastiana Szczęsnego.
To jakaś krzyżówka Martijna Keizera z Matthiasem Krizkiem?
Pan Szczęsny powinien ograniczyć swą działalność do przeprowadzania wywiadów z zawodnikami. I to najlepiej z tymi których dobrze zna, jak w skokach. Tam ma 80 nazwisk to zapamiętania, które dodatkowo tak często się nie wymieniają.
W tym przynajmniej dobrze się sprawdzał, bo do przejazdów na motorze już nieco mniej się nadaje.
Była przecież dyskusja o zbyt dużej ilości pojazdów w kolumnie wyścigu. Takie dodatki, zwłaszcza przeprowadzane nieprofesjonalnie są, w świetle wypadków z udziałem motocyklów i samochodów w peletonie w ostatnich latach, całkiem niepotrzebne.
Nawiasem mówiąc, realizacja wyścigu w TVP a hiszpańskiej telewizji w San Sebastian, zdecydowanie na korzyść TVP.

Nie ma czegoś takiego jak “Ściana Bukovina”. To dziwoląg językowy. Po pierwsze Bukowina pisze się przez “w”, a po drugie wszyscy w okolicy mówią po prostu Gliczarów. Kibice kolarscy też. Wystarczy popytać tych, który będą tam kibicować kolarzom. Już rok temu wszyscy się śmiali z tej dziwacznej nazwy stworzonej przez Langa chyba tylko na użytek telewizji i zupełnie przypadkowych, tzw. niedzielnych kibiców. Dokładnie to samo jest z tą tzw. “Świątynią sprintu” w Katowicach.

Świątynia sprintu to już nie takie złe. Byłoby jeszcze lepiej gdyby było szerzej i może nieco dłuższa prosta. Rozumiecie, prawdziwa autostrada w dół do świątyni sprintu :slight_smile: