Legalizacja dopingu

Czy jesteś za legalizacją dopingu

  • Tak , zdecydowanie jestem za legalizacją
  • Nie chociaż zastanawiałem się czy to nie byłby jedyne wyjście
  • Nie Nigdy , uważam że należy zawsze walczyć z oszustami
  • Jest mi to obojętne

0 głosujących

Pojawiają się przez niektórych dość kontrowersyjne glosy za legalizacją dopingu , ja osobiście jestem przeciw temu ale bardzo jestem cxiekaw ile osób jest innego zdania.?

Jak dla mnie: absolutnie nie.

Mam propozycję do następnej ankiety:" Który z kolarzy nigdy nie brał dopingu…"

Legalizacja nigdy w życiu!!

Jeśli podobno wszyscy biorą, to legalizacja nie byłaby takim głupim pomysłem…

Ale nie biorę nawet pod uwagę takiej opcji. Jeszcze do niedawna myślałem, że większość kolarzy jest czysta, a ich walka jest całkowicie sportowa. Oni wszyscy zamydlali mi oczy przez te kilka lat…

Chciałbym zobaczyć rywalizację ludzi, a nie maszyn, naszpikowanych nie wiedzieć jakimi świństwami.

Hmmm… Evans podczas podjazdów sprawia wrażenie kogoś, kto potwornie się męczy i ewidentnie walczy o kontakt z czołówką. W dodatku jeździ bardzo ciężko, siłowo. Ale już sam nie wiem, czy jest w ogóle ktoś czysty…

Legalizacja na pewno nie. Na doping nie ma lekarstwa. Można z tym walczyć*, można przymykać oko na niektóre sprawy**, można również to olać***.

    • to chyba najbardziej niszczy kolarstwo medialnie, robi z naszych idoli bandę oszukicieli, która się bardzo powoli zmniejsza, a może pozostaje w takim samym składzie.

** - to pomysł beznadziejny.

*** - patrz wyżej. ma to swoje plusy. kiedyś kibice byli ciemni na temat wspomagania i kolarstwo im się bardzo podobało. Teraz wiemy wszystko o każdym zawodniku i często narzekamy (przeważnie słusznie).

Nie wiem jak to napisać. To jest zła sytuacja, a ci co biorą to źli ludzie są. Niby kochają ten sport, a tak go kaleczą…

jest doping, sa kontrole ktore ten doping zwalczaja…
zaostrzyc jeszcze kontrole i kary, beda wpadac i konczyc :wink:
To moje zdanie na ten temat

Jak to mówi Kononowicz ‘‘kontrola, kontrola i jeszcze raz kontrola’’ :mrgreen:

Legalizacja dopingu wzbudziłaby jedynie “sportowe” emocje wśród lekarzy. Przede wszystkim UCI musi opracować nowe metody walki z dopingiem poprzez czytelny i co najważniejsze konsekwetnie przestrzegany regulamin (przez samo UCI), surowe kary, szybkie kontrole z np. 7-dniowym publikowaniem wyników. Nie można doprowadzać do sytuacji “zawieszenia w próżni”.

jestem zdecydowanie przeciwko legalizacji dopingu, bo to jeszcze bardziej mogło by to zaczernić obraz rywalizacji (wygrywałby ten kto miałby lepszego “lekarza”, a nie ten kto ciężko charuje na treningach)

a może robić wyścig równolegle dla tych co nie biorą i dla koksiarzy, ciekawe czy były by to pelotony dwóch różnych prędkości?

I Ci co biora i tak chcieli by wygrywac,wiec scigali by sie z tymi co nie biora;)

tego nie przewidziałem, ale numer, a więc zawsze znajdzie się ktoś kto spróbuje oszukać

Zdecydowanie jestem przeciwko legalizacji dopingu. Myślę jednak, że jest już za późno na jakieś ruchy w tym kierunku. Kolarstwa zawodowego by mogło już nie być przez najbliższe kilka lat. Amatorów typowych jest niewielu. W klubach dają tylko “odżywki” i witaminy??? Więc kto by się ścigał?

Jestem przeciw, ale wydaje mi się że to mogłoby być jedyne wyjście. W pewnym momencie zacznie się walka kolarze kontra UCI. Kolarstwo byłoby jeszcze piękniejsze gdyby faktycznie nikt się nie dopingował.

Wg mnie warto byłoby używać pewnej klasyfikacji, jeśli chodzi o doping. Nie jest ona mojego autorstwa, ale lucjana, niemniej jednak chciałbym ją przytoczyć, gdyż wydaje mi się rzetelna. Podobnie jak w narkotykach, prosty podział na “doping miękki” i “doping twardy”. Ten pierwszy w założeniach jest wspomaganiem codziennym, które nie szkodzi organizmowi. Wręcz przeciwnie, bez szkody dla niego przyjmuje coraz większe obciążenia, co prowadzi do zwiększenia wydolności. Ten drugi rodzaj natomiast to właśnie to, o czym słyszymy podczas wszelakich afer. Są to bowiem środki, które w założeniu mają wywołać natychmiastowy efekt. Znając powiedzenie “co nagle to po diable” łatwo można dojść do wniosku, że ten rodzaj dopingu wyniszcza organizm. Czego by jednak nie mówić o mniej lub bardziej nielegalnym wspomaganiu, to sport wyczynowy bez niego się nie obejdzie. Ani zmiana objętości ani intensywności wyścigów nie wyeliminuje dopingu z prostego powodu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał mieć przewagę nad pozostałymi już na starcie. Nie należy jednak myśleć, że ktoś przyjmujący doping obija się na treningach. Otóż trenuje on tak samo wytrwale jak pozostali, a może i ciężej. Sport wyczynowy to nie bajka, tylko ciężka praca. Prosty przykład, bardzo na czasie. Tour de France liczy sobie około 3 500km, które z założenia mają być pokonane ze średnią prędkością 40km/h. W skwarze, deszczu i czym tam jeszcze. NIEMOŻLIWE jest ukończenie takiego wyścigu bez wspomagania farmakologicznego. Jakiegokolwiek.

Jaka legalizacja? O czym mówicie ;] Dlaczego ma się zmuszać do psucia zdrowia, pośrednio zmuszać, tych (jeśli tacy są), którzy chcą wygrywać, być najlepszymi, coś osiągnąć. Nie można doprowadzić do tego, żeby ktoś przegrywał w świadomości, że ten co go ograł bierze i nie robi tego wbrew przepisom, a on nie bierze, bo nie chce narażać zdrowia. I co wtedy z młodzierzą? Braliby w jakim wieku? Toż to paranoja. To, że nie da się z tym wygrać, nie powinno znaczyć, że mamy się poddać i wydać powszechcne przyzwolenie na kokszenie. Osobiście wole wierzyć, że są Ci czyści, i wspołczuć im, że z tego powodu za wiele nie osiągają, niż patrzeć jak z kosmicznymi średnimi pokonują przełecze. Wtedy wygrywałby ten z najlepszym sztabem medycznym…
I co to jest lekki doping? Do tej pory kojarzyłem, że substancje uznane za dopingujące, nienaturalnie wspomagają organizm i mają nań negatywny wpływ. A te nieszkodzące (z założenia) a pomagające to wszelkiego rodzaju suplementy i witaminy (szkodliwość syntetycznych witamin).

Poza tym zawsze tak jest że jak się komuś lekko popuści to zacznie sobie pozwalać na za dużo. Później będą spory o to czy dany doping to jest lekki czy nie itp itd.

Po pierwsze jeśli ktoś nie chce narażać zdrowia, to nie bierze się za zawodowe uprawianie sportu. Jakiegokolwiek, a kolarstwa to już w szczególności. Nie mówię tylko o farmakologii, ale również o kraksach, które w peletonie są bardzo częste. Zdarzały się nawet przypadki śmiertelne. Nie może więc być mowy o ludziach, którzy boją się ryzyka i zabierają się za wyczynowy sport.

Po drugie, przez “miękki doping” rozumiem wszelkiego rodzaju proteiny, minerały, elektrolity, preparaty podnoszące odporność organizmu np. na upał, czy odwodnienie. Bez takiego wspomagania medycznego żaden człowiek nie jest w stanie bez ogromnego uszczerbku na zdrowiu ukończyć takiego wyścigu jak Tour de France. Nawet ten, który przyjeżdża ostatni.

Moim zdaniem, zakazany powinien być doping “twardy”, jak kortyzol, epo, testosteron, hormon wzrostu, itp. Są to środki, które mają natychmiastowo poprawiać wydolność, przez co są niezwykle szkodliwe dla organizmu. Stąd powszechność opinii o złym wpływie dopingu na ludzkie ciało.

Kończąc chciałbym dodać, że doping nie jest wcale jedynym czynnikiem powodującym, że ten a nie inny zawodnik odnosi zwycięstwo. Ba, śmiem nawet twierdzić że jest on czymś drugo- albo i trzeciorzędnym. Nawet w profesjonalnym peletonie każdy sportowiec ma inny rodzaj przygotowań, specjalizuje się w czym innym i do wykonywania określonego typu zadań podpisuje kontrakt z grupą. Poza tym trenuje w różnych miejscach, spożywa inny rodzaj pokarmów, ma inne zajęcia poza kolarstwem, itp. itd. Sport zawodowy to złożony mechanizm, przy którym doping jest tylko niewielkim ogniwem i przy tym wcale nie najważniejszym.

Arek czyli w zasadzie nic nie chcesz zmieniać. Po prostu chcesz nazwać różnego rodzaju suplementy dopingiem miękkim. Teraz i tak sporo osób nazywa go dopingiem dozwolonym, a więc co za różnica?

Nie zgadzam się co do tego co napisałeś na temat narażania zdrowia. Mieszanie tutaj wypadków jest moim zdaniem nadużyciem. Wypadek to wypadek a narażanie się na szkody w sposób świadomy i z premedytacją to co innego. Wypadek jest losowy. Oczywiście. Sport wyczynowy nie jest zdrowy. Duże obciążenia dla stawów, w przypadku kolarstwa pozycja, która na pewno nie jest korzystna dla kręgosłupa. Ciągłe doprowadzanie organizmu do granic możliwości i tak dalej.

Ale to o czym pisał For1sec. to co innego. Czynniki które mogą spowodować, że kariera zakończy się szybciej, i w gorszym stanie zdrowia powinny być eliminowane. Takim czynnikiem jest doping. Jeśli by zalegalizować to co teraz najczęściej nazywamy dopingiem, kolarze musieliby brać aby się ścigać. Przez co byliby zmuszeni nastawiać się właśnie na takie czynniki. To jest złe. Pamiętajcie, że złe stosowanie tego co teraz zabronione powoduje śmierć.

Może powodować śmierć, to prawda, ale tylko w teorii. Przecież zawodnik ma za sobą cały sztab fizjologów, psychologów, specjalistów od biochemii, którzy nie pozwolą na jakiekolwiek skrajne skutki uboczne.

O kraksach napisałem tylko dodatkowo, oczywiście że z dopingiem nie ma to nic wspólnego. Chciałem tylko pokazać, że ten sport i bez nielegalnego wspomagania jest wyjątkowo niebezpieczny.

A jakie Ty proponujesz w takim razie zmiany? Takie, które w realny sposób mogłyby pomóc kolarstwu?