Mediolan - San Remo 2018

Sobota 17 marca 2018 godzina 10.10, 291 km

Kilka razy napisałem po różnych językach i w różnych miejscach długie wstępy do tego wyścigu, próbując wytłumaczyć, dlaczego taki pozornie nudny wyścig jest w stanie wzbudzić ogromne emocje we mnie (i nie tylko we mnie, mam nadzieję). Tym razem zostawiam taki wstęp i typowanie faworytów innym użytkownikom.

Trasa jest ta tradycyjna. Wszystkie mapy i profile m.in. na oficjalnej stronie wyścigu.

Prognozy na razie dają zmienną pogodę na sobotę. Tradycyjnie jest to wyścig ku wiośnie, nawet dosłownie: od deszczowej, mglistej Niziny Padańskiej do słonecznej kwitnącej Riwiery - i może być tak i w tym roku.
Bardzo ważną rolę w tym wyścigu odgrywa wiatr, zwłaszcza w ostatnich kilometrach. Niektóre prognozy mówią o umiarkowanym, przeciwnym wietrze w pobliżu San Remo, co oznaczałoby, że nie będzie poważnych ataków i na finisz pojawi się liczna grupa kolarzy. Ale inne prognozy mówią natomiast o wietrze północnym (czytaj: bocznym).

Kwiatkowski niby stawiany w roli faworyta ale według mnie raczej trudno będzie o ponowne zwycięstwo, taka akcja jak rok temu raczej nie do powtórzenia. Nie ma co liczyć że Dumoulin na Poggio znowu pociągnie, bo Holender po kraksie na TA nie czuje się za dobrze i nie wiadomo czy wystąpi w MSR (według mnie raczej go nie będzie). Prawdopodobnie Sky będzie musiało zabrać się do roboty nie oglądając się na innych. Na razie na liście startowej jest obok Michała Moscon który na TA jakoś specjalnie się niczym nie wyróżnił, ale ma na pewno potencjał by na Poggio solidnie popracować dla Kwiatkowskiego…
Niektóre prognozy przewidują jakiś niewielki deszcz w San Remo w sobotę po południu, gdyby to się sprawdziło to wtedy na zjeździe zrobiło by się niebezpiecznie, pewnie na to liczą Nibali z Mohoriczem i Colbrellim…

Odnośnie Dumoulina to z tego co pamiętam wykonał także kawał ładnej roboty na Cipressie. Wymęczenie sprinterów odbyło się na dwie tury. Sky ma z pewnością potencjał by ostro pociągnąć już od Cipressy. No i po odejściu Vivianiego nie mają chyba powodów by czekać na sprint? Tylko czy rzucą wszystkie siły dla Kwiatka?
Wszystko chyba będzie zależeć od wiatru. Jeśli będzie sprzyjający atakom to pewnie znów nie ujrzymy ogólnego sprintu.
Ciekawi mnie czy Kwiato mając 10 sekund przewagi na szczycie Poggio byłby w stanie na solo dojechać do mety. Najpierw sprint do góry i rozerwanie grupy pościgowej. Tak by inni liderzy potrzebowali najpierw się zorganizować. Jeśli w ogóle. Potem zjazdy na maksa no i krótka czasówka na maksa do mety.

Byłoby to coś w stylu Ponferrady, ale tu grupa goniąca będzie większa niż jeden Gilbert. Nie oszukujmy się, podium będzie sukcesem, ewentualne zwycięstwo będzie mistrzostwem wszechświata i okolic. Takich co byli w stanie wygrać rok po roku można policzyć na palcach jednej ręki a ostatnim takim kozakiem był Zabel w 2000/2001. A sprinterom jednak mimo wszystko łatwiej robić serie.

Ja w tym roku stawiam na sprinterów. Viviani wydaje się być w najlepszej formie, ale w QuickStepie chyba znowu zbyt wielu liderów.

W QS to się pozabijaja :mrgreen: Allaphilippe na pewno pójdzie tak jak rok temu, a Gaviria to się założę, że będzie jechał na siebie i na pewno nie rozprowadzi Włocha :573:

No to w QS jednego lidera mniej.

Wielka szansa dla Vivianiego. Jest chyba obecnie w najlepszej formie w życiu.

Niestety nie zapowiada się na start Groenewegena.
Znalazłem wywiad sprzed tygodnia, gdzie przyznaje, że jest to dla niego zbyt ciężki wyścig.
Wg mnie powinni spróbować, tym bardziej, że Lotto-Jumbo to nie Quick-Step i szczerze mówiąc nie widzę dla nich sensownych alternatyw. Columbia w 2009 nie obawiała się pojechać na Cavendisha (jednocześnie nie wywierając na niego specjalnej presji) i wygrali, choć więcej się mówiło o wyjadaczach jak Hushovd, Boonen czy Bennatti.
Nie przeczę, że Groenewegen nie ma racji, ale wygrał już kilka trudniejszych etapów/wyścigów, startował (i ukończył) w Paryż-Roubaix czy Paryż-Tours, był 3. w Hamburgu, czego tu się bać? Że zostanie na Poggio? Greipel co roku zostaje i jakoś się nie zraża :wink:

Pod jego nieobecność trzej główni faworyci to chyba Sagan, Demare i Viviani, z naciskiem na Słowaka.

Tym razem to już naprawdę Peter Sagan nie ma z kim przegrać. Stawka potencjalnych rywali do sprintu przetrzebiona, Słowak mądrzejszy o doświadczenie z zeszłego roku, tylko jakiś pech albo kraksa mogą go pozbawić wygranej.

Viviani to fajny, miły chłopak, może być sobie w życiowej formie, ale to nie jest ten kaliber.

Demare limit zwycięstw wyczerpal na całą karierę.

No naprawdę, nie ma po co oglądać :wink:

Zeszłoroczna edycja była dość osobliwa.
Na Poggio nudy na nigdy, ekipy uformowały pociągi. Potem atak Sagana tak przekozacki, że już chwilę potem było wiadomo, że się powiedzie i wygra on albo Kwiatkowski. A potem bardzo soczysty sprint o 4. miejsce.
Ogólnie 0 przypadku, TOP20 naprawdę świetnych kolarzy, choć chyba najnudniejsza edycja ever.

A w tym roku nie ma Gavirii; Ewan, Matthews i Degenkolb w słabszej formie, asy Dimension-Data też jakoś się nie zapowiadają, Kristoff się coś skarży (choć jemu akurat do końca nie wierzę), Bouhanni tak sobie, Colbrelli niby może zaskoczyć, ale tak szybki jak rok temu chyba nie jest… no i jeszcze ten brak Groenewegena mnie gryzie.
Także w 2017 mieliśmy piękny sprint o 4. miejsce, ale już w 2016 pełen chaosu i przypadku sprint o wygraną, a w tym roku sprawy się tak mają, że ewentualne podium Corta nie będzie dla mnie niespodzianką.

Sagan jest faworytem nr 1 od 2012 roku (może z wyjątkiem) 2015. Nie obraziłbym się, gdyby wreszcie mu się udało.

Też bym powiedział, ze Viviani to nie ten rozmiar kapelusza ale jest trochę nieobecnych, wiec kto wie…
Ale wyżej stawiam Demare’a i Kwiatkowskiego(choć jemu będzie potrzeba odrobinę szczęścia), a najwyżej Sagana. Myślę, że w końcu mu się uda.

A może Viviani właśnie teraz osiąga właściwy rozmiar kapelusza?
Może chce udowodnić Cippoliniemu, że jednak jest sprinterem ‘wagi ciężkiej’?

Gość ma 29 lat, dużą część kariery poświęcił kolarstwu torowemu. Wydaje mi się, że nie pokazał jeszcze swojego pełnego potencjału na szosie.
Rok temu pierwszy raz przyjechał w czołówce wyścigu.
Nie chcę robić z niego jakiegoś ‘pewniaka’, ale jest dla mnie na pewno w trójce największych faworytów. Zobaczymy, czy da rade.

Druid słusznie ubolewa nad brakiem Groenewegena.

Odnośnie Groenewegena to na miejscu Lotto Jumbo poczekałbym do ostatniej chwili na prognozy pogody i jednak wziął jeśli ma być w końcówce czołowy wiatr. A z tego co pisał Leopejo jest taka możliwość.

A ja stawiam na Van Avermaeta i jednak z małej grupy.
Chociaż rzeczywiście patrząc na poprzednie lata to zdecydowanie na zwycięstwo zasługuje Sagan.

Z ciekawostek jeżeli wygra będzie piątym kolarzem w tęczy, który tego dokona.
W tęczowej koszulce wygrywali Binda, dwa razy Merckx, Gimondi a ostatnim był Saronni przeszło 35 lat temu.

Dumoulin i Matthews jednak jadą w sobotę.

Sky nie mając sprintera musi wymyślić nową taktykę do rozegrania wyścigu.Atak Moscona na Cipressie?Możliwy ale chyba mało rozsądny.Bardziej skuteczne by było zrobienie jak największej selekcji na przedostatnim podjeździe za sprawą górali pokroju De la Cruza czy Henao, potem utrzymanie mocnego tempa na płaskim dojeździe do Poggio przed Kiryienke i ataki Moscona i Michała.Im bardziej pomocnicy w ekipach sprinterskich zostaną wymęczenie tym będą mniej skuteczni w pogoni za uciekinierami na Poggio.

ja z kolei czytałem, że nie jedzie Cavendish i bardzo możliwe, że Bouhanni (na forum cyclingnews piszą, że stanowisko ekipy jest takie, że jest chory, a on sam twierdzi, że wszystko w porządku!) również.

Debiutuje za to Kittel.
Szczerze mówiąc nie wierzę za bardzo, że utrzyma się na Poggio; to chyba jeden z bardziej “niereformowalnych” kolarzy (obok Spilaka), jeśli chodzi o przyzwyczajenia, niezmiernie rzadko potrafi zaskoczyć kibiców czymś extra, jeśli nie w ogóle (mnie np. ostatnio zaskoczył na górzystej czasówce na TdF 2013, kiedy skończył w TOP50, ale prawda taka, że nie miało to kompletnie żadnego znaczenia).
Bardziej mi się wydaje, że sponsorzy Katiuszy-Alpecin naciskali, żeby dużo się w tym dniu o Niemcu mówiło. W Argosie nie musiał tu startować, bo mieli Degenkolba, a w Quick-Stepie innych asów.

Z drugiej strony dziwię się, że swoich sił na spróbuje Tony Martin. Facet już nie jeździ na czas jak kiedyś i wg mnie ew. walka w Mediolan-SanRemo byłaby dla niego najlepszą szansą na zaistnienie w wielkim kolarstwie.

Jak już jesteśmy przy Katiuszy to uwaga na Nathana Haasa. Może nie jakieś wielkie nazwisko, ale potrafię sobie wyobrazić, że jest w stanie pojechać na Gossa/Ciolka.

Co do tego Groenewegena to też nie jest tak, że on by tu na pewno walczył. Po prostu sprinterzy jakoś nas ostatnio przyzwyczaili, że większość z nich (z tych ważnych) jednak daje radę na Poggio. W czasach Zabela niekoniecznie tak było. Na Poggio szedł atak za atakiem i wielu się wtedy gubiło.
Taki Jan Svorada dopiero pod koniec kariery dawał radę finiszować w czołowej grupie, a już wtedy nie był tak szybki jak w latach 90.
Tom Steels, który 2 razy wygrywał Gandawa-Wevelgem tylko raz tu dojechał do mety,
Dwukrotny zwycięzca Paryż-Tours Nicola Minali nigdy nie dojechał do mety w czołówce,
Abdużaparow tylko raz uczestniczył w końcowym sprincie (niestety wtedy tylko o 3. miejsce),
podobnie jak Robbie McEwen czy F.Moncassin.
O Kirsipuu czy Blijlevensie nawet nie ma co pisać.

Także zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest Cavendishem, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana (ryzyko ryzykiem, ale chyba mógłby się tu też czegoś nauczyć).

Heh, felieton szefa działu kolarstwa Gazzetty zaczyna się od pierwszej edycji (14 kwietnia 1907, godzina 5.17), potem zwycięstwo Girardengo podczas pierwszej wojny światowej i w końcu duel Girardengo - Binda (to mityczne nazwiska w historii włoskiego kolarstwa) w 1928 r. i… “Girardengo i Binda, dzisiaj, nazywają się Kwiatkowski i Sagan, faworyci wyścigu”.

On potem wymienia długą listę kolarzy, którzy nie mają szansy, bo nie biorą udziału lub nie są w formie (tutaj nawet Alaphilippe, Gilbert, Van Avermaet) i sprinterów, którzy natomiast jakąś szansę mają. W tym roku, oprócz… ww. Girardengo i Bindy, jest według niego aż trzydziestu potencjalnych zwycięzców: “nazywa się San Remo, czyta się wiosenna ruletka”.

Ładnie powiedziane… Z jakiegoś powodu na Primaverę najbardziej nie mogę się doczekać, może to właśnie ten dreszczyk niepewności?