Mediolan - San Remo 2018

Nie zgadzam się. Tak jak napisałem wyżej, to Sagan nawalił. Burghardt robił dokładnie to co trzeba czyli nadawał mocne tempo, takie właśnie by nikt nie mógł łatwo odskoczyć. By rzeczy były pod kontrolą. Tylko dlaczego Sagan nie siedział mu na kole?
Nie siedział i … tu właśnie mamy pytanie. Czy to był przypadek że akurat Mohoric z drużyny Nibalego puścił koło? Przypadek czy nie, doszło do zwolnienia tempa i dezorganizacji. Skutki pojawiły się natychmiast. Parę akcji, które jeszcze zwiększyły chaos, który ostatecznie świetnie wykorzystał Nibali.

Ok. To była bardzo dobra akcja. Choć nie było w niej nic nadzwyczajnego. Nibali po prostu zrealizował jedyną taktykę, która może tu przynieść powodzenie takiemu kolarzowi jak on czy Kwiatek. Czyli zdobył te 10 sekund na szczycie Poggio. By je zdobyć trzeba zaatakować. A by zaatakować trzeba mieć ku temu możliwości. Nie tylko formę, parę w nogach ale przede wszystkim sposobność. Cała taktyka sprowadza się więc na wyczekaniu do odpowiedniego momentu ataku. No i właśnie. Gdyby nie gapiostwo Sagana ten dogodny moment pewnie nie nadszedłby. Gdyby nie sprytne odpuszczenie Burghardta przez Mohorica nie doszłoby do tej niewielkiej ale wystarczającej dezorganizacji, która wykreowała tą właśnie możliwość ataku.

Z naszego punktu widzenia szkoda że Kwiato tym razem nie wykazał się wystarczającym ogarnięciem sytuacji. Nie powinien robić nic innego niż Nibali. Czyli czujnie ale spokojnie czekać na takie coś. Że nadarzy się okazja do ataku i wtedy dać z siebie wszystko albo nie będzie takiej okazji. On i tak nie musiał niczego robić na siłę.
Z drugiej jednak strony nie było chyba nic dziwnego że Kwiato i Sagan zafiksowali się na sobie i pewnie atak żadnego z nich nie był możliwy. Nie był możliwy na solo. Kwiatek twierdzi że chciał jednak zaatakować więc pewnie by to zrobił, choć niewątpliwie Sagan by doszedł. Ale i tak było to niezłe, uciec we dwóch, nawet jeśli miał przegrać.
No ale jak mówi przysłowie „Myślał indor o niedzieli…” a tu wcześniej wyskoczył Nibali i pozamiatał.

Tak bywa. Wykonał świetną robotę, zrobił to co trzeba no i pomogły mu te wszystkie drobne szczegóły. Trochę szczęśliwych zbiegów okoliczności jest potrzebne w takich akcjach. Ale jeśli atakujesz, podejmujesz próbę któryś tam raz, to jest szansa że po tych wszystkich porażkach w końcu się uda.

No przecież atakował, ale Sagan go gasił.
Nibalego odpuścili nie tylko dlatego, że nie był topowym faworytem, ale też dlatego, że tak wcześnie odjechał. Ostatni, którzy tak wcześnie atakowali byli doganiani jeszcze przed szczytem.

GvA drugi rok z rzędu biernie. A wydawało, że praca BMC i skok Druckera będą mu sprzyjać. Coś mi się wydaje, że forma już nie ta, choć nic nie mówię, “jego” wyścigi dopiero przed nami.

W peletonie zabrakło niewątpliwie jakiegoś solidnego gregario na te ost. 2,3 km. Może to rzeczywiście kwestia tych 7-osobowych składów (mimo że liczebność peletonu “się zgadza”). No a samym Poggio nikt nie robił tego co FDJ na Cipressie czy Sunweb/Sky/Quick-Step/Trek/Bahrajn w zeszłym roku (dzięki temu też Poggio był dużo ciekawsze).

A dla mnie była to najlepsza akcja, jaką widziałem w życiu. Umiejętne wykorzystanie pracy zespołu i ataku Neilandsa, spora jak na solową akcję przewaga na szczycie wypracowana przy przeciwnym wietrze, dołożenie kilku sekund na zjeździe i wreszcie wisienka na torcie, utrzymanie prowadzenia na Via Roma, będąc przecież szczuplejszym od reszty… Takiej akcji nie powstydziłby się sam il Campionissimo.

Nibali to jest jednak kozak. Wygrana w MSR to niewątpliwia taka zdobycz, która moim zdaniem pozwala go sytuować w historii kolarstwa wyżej od Froome’a czy Contadora.

Jeśli dodać do tego, że był bliski wygranej na LBL, MŚ i w IO, to mamy do czynienia z jednym z bardziej kompletnych kolarzy tego pokolenia.

Mnie też cieszy, że drugą edycję z rzędu rozstrzyga atak na Poggio, a zwycięzca nie jest sprinterem. Od czasów Erika Zabela ten wyścig robił się mocno sprinterski i nawet, jeśli wygrywał ktoś po ataku, to byli to tacy zawodnicy, których szanse w sprincie i tak były spore.

A nie moglo byc tak, ze burghardt miał skoczyć i potem, na wyplaszczeniu ewentualnie pociagnac Sagana, jako stacja przekaznikowa? Tylko w realuzacji brakło mu pary by sie utrzymać albo saganowi braklo pary i/lub zdecydowania by dokończyć. To byla moja pierwsza myśl w czasie akcji.

Chyba nie, bo Burghardt nie zwolnił przez brak pary, tylko chwilę potem jak zaczął się oglądać.
Wg mnie Burghardt miał kimś takim jak Dumoulin w zeszłym roku. Nie sprawdziło się to kompletnie, bo odjechał “solo”, a jak zwolnił to nie był w stanie złapać rytmu, żeby potem jeszcze popracować. Słowem - duży niewypał.

Wziąłem na pod lupę najważniejsze akcje na Poggio z 3 ostatnich edycji. 2016 - Kwiatkowski, 2017 - Sagan, 2018 - Nibali.

Nie trzeba wielkiej analizy, by stwierdzić, że najbardziej soczysta była ta Sagana. Słowak tym swoim atakiem zabił Clacissimę i całe napięcie, jakie jej towarzyszy. Już chwilę po rozpoczęciu zjazdów było wiadomo, że wygra on lub ew. Kwiatkowski, co dla tego wyścigu jest wręcz niespotykane. Potwierdził to ich czas wjazdu (5:55) i fakt, że na te 2,3 km przed metą (po zjazdach) mieli 17 sekund przewagi.
Kwiatkowski miał w tym miejscu 5 sekund przewagi nad prowadzącym peleton Nibalim; przed Nibalim wisieli Gallopin ze Stybarem (na podobnej zasadzie jak wczoraj zawisnął Trentin). Nibali miał wczoraj w tym miejscu nad peletonem 7 sekund. Dlaczego więc Sycyliczyk dojechał do mety, a Kwiatkowskiego doścignęli 1300 metrów przed metą? Czy to te 2 sekundy? Czy zabrakło lepszej organizacji w peletonie? Czy może zabrakło kogoś takiego jak Cancellara, który często (również w tym 2016) lubił pociągnąć z kilometra a jego rywale byli na to przygotowani i dociągali resztę?

Odpowiedź (i to stanowi piękno MSR): wszystko po trochu :slight_smile:
Tak jak pisałem wcześniej, zdecydowania w peletonie zabrakło na pewno. 7 sekund to naprawdę nie jest dystans nie do odrobienia. Tym bardziej, że Nibali był już trochę ujechany (atak wczesny, na zjazdach też stracił ok. 4-5 sekund).
Druga sprawa to fakt, że 7 sekund to rzeczywiście nie 5 i tak jak peleton po doścignięciu Gallopina i Stybara w 2016 miał tego Kwiatkowskiego na widelcu tak ten Nibali był już jednak trochę dalej.
No i po trzecie, po doścignięciu Trentina na prowadzenie wychodzi… Cimolai. Dlaczego w tym momencie EBH, GvA czy Kwiatkowski nie spróbowali wygrać wyścigu?

Bardzo ciekawe w tym wszystkim jest też to, że to miejsce ataku Sagana z 2017 (i Nibalego z 2012) to teoretycznie najlepsze miejsce do ataku na Poggio. Problem w tym, że wszyscy o tym wiedzą i dlatego, paradoksalnie Nibalemu wczoraj było łatwiej odjechać dużo wcześniej (element zaskoczenia); Kwiatkowski w 2016 ruszył z kolei ciut za późno i może dlatego miał na dole 5 sekund, a nie np. 7 :slight_smile:

Na koniec, oddajmy Nibalemu co mistrzowskie.
Atakujący na Poggio Spilak nawet nie powąchał jego koła, Kwiatkowski nie był w stanie chwilę później skutecznie zaatakować (podobno 2 razy, w TV widzieliśmy tylko raz), Trentin - mimo że na Poggio miał luz i zaatakował w dobrym momencie, i jak dobrze wiemy, dobrze kręci w wysokim tempie na krótkich dystansach - też nie dał rady, a Alaphilippe przy rozprowadzaniu Vivianiego odrobił może z 2 sekundy. To wszystko znakomici kolarze, sprawdzeni także i w tym wyścigu, a mimo to włoski weteran był górą.

Jeszcze słówko o samym Nibalim. Jakoś nie przypominam sobie, byśmy o tym dyskutowali w zeszłym sezonie, ale mam nieodparte wrażenie, że od czasu przejścia do Bahrajnu, Sycylijczyk kręci z wyższą kadencją. Jakoś tak lekko jak na niego, nie kręci już tak tyłkiem i lędźwiami, nie walczy z tym rowerem w czasie jazdy jak kiedyś. No chyba, że to te rowery Meridy :wink:
Też Wam się tak wydaje?

Faktyczne Nibali dobrze się prezentuje na rowerze ale ciężko mi wnikać skąd się to wzięło.
A wracając do jego ataku to koniec końców, pomijając szereg San Remowych smaczków był to klasyczny atak znany z klasyków :stuck_out_tongue: Czyli kilku ludzi się czaruje następuje atak kogoś zdeterminowanego reszta się ogląda na siebie i … tyle. Mogą potem nastąpić jakieś próby gonienia ale zawsze z tym ale: ale dlaczego ja, niech ktoś mi pomoże, dlaczego mam, mamy ciągnąć ogon na kole?
No i wychodzi chyba na to że Sagan był jakiś nie w sosie. No bo w sumie, pomijając wcześniejszą akcję z Burghardtem, czemu nie pomógł Kwiatkowi gonić Nibalego? Co mu szkodziło dojść do porozumienia z Michałem? Przecież i tak ma najlepszy finisz. Ale pewnie mu tam siedziało z tyłu głowy że będzie jak rok temu. Że pomoże tylko innym. No ale czy naprawdę? W zeszłym roku przecież nie przegrał dlatego że ciągnął tylko dlatego że spieprzył finisz, dał się podpuścić Kwiatkowi. Myślę że wczoraj Peter powinien był bardziej się zaangażować. Pogonić z Kwiatkiem Nibalego. I tak byłby w najlepszej sytuacji. Jednak kto wie, może nie noga nie podawała jak trzeba.

W ogóle sylwetka Nibalego jest jakby taka bardziej wycieniowana niż w Astanie.Stracił sporo dynamiki na krótkich podjazdach chociaż nigdy nie był w tej dziedzinie specem.Za to teraz zaczął bardziej ekonomicznie jeździć.Jeśli chodzi o szansę na drugi sukces w Tourze to raczej będzie ciężko nawet jak Froome nie pojedzie ale na MŚ to rekin będzie zdecydowanym faworytem.I kto wie, Lombardia po raz 3 ?

Nienawidzę Nibalego. W jedną akcję obalił moją “teorię” o loteryjności i trudności wygrywania najmocniejszego kolarza na MSR :wink:

Co by mu było z gonienia, Zmęczyłby się i tylko dowiózł Ewana, Demare’a i Kristoffa do finiszu. I pewnie znów byłoby 2-3 miejsce, bo ci trzej są całkiem szybcy.

Warto byłoby gonić bo po pierwsze była szansa by mimo wszystko zerwać sprinterów. Jak to się w sumie stało że Ewan, który jakoś mi nie jest znany ze żwawego łykania górek tak łatwo przemknął przez Poggio? Widać tempo było słabe. Gdyby Sagan odpalił taką petardę jak w zeszłym roku to kto by go dogonił?
No i nawet jeśliby nie udało się oderwać od sprinterów to przynajmniej sprawiłby że grupa miałaby szansę na dojście Nibalego a on sam na walkę o zwycięstwo. Przecież nikt mu nie kazał ciągnąć peletonu na plecach do samej mety… A tak to nawet nie podjął walki.
Jak dla mnie to zdecydowanie nie był dzień Sagana. Nie jechał w swoim stylu, chyba za dużo miał myśli w głowie. Najpierw wysłał do nadawania tempa Burghardta ale jednocześnie chciał jechać trochę z tyłu by mieć rywali na oku. No to Mohoric pokazał że lider tak nie powinien jeździć. Potem za dużo kombinował zamiast od razu z Michałem gonić Nibalego. No i ostatecznie wyszedł taki antySagan. Bez ataków, bez widowiska, bez efektu.

Prawda jest taka, że w przypadku Kwiatkowskiego to było tak bardziej 4sek, a w przypadku Rekina - 8. I to też nieco rozjaśnia, bo robi się to dwa razy większa przewaga. Co nie zmienia faktu, że nawet z tymi ośmioma Kwiatkowski by nie dojechał.

Nie ma co rozważać tego MSR, zaspał peleton, bedą jeszcze 4 monumenty.

Myślę, że Kwiatkowski musiałby mieć 18-20 sekund przewagi circa, aby dojechać w podobnych warunkach. Ale to tylko gdybanie…

@Greek,
zostaję przy 5 s Kwiatkowskiego, co do Nibalego mogę się zgodzić co do 8s :stuck_out_tongue:
ciekawe jest też to, że gdyby Nibali jechał z - dajmy na to - tym Spilakiem to pewnie by nie dojechali, bo na ost. kilometrze byłoby czarowanie. A solo mógł jechać, ile fabryka dała.

No ale właśnie na tym polega urok tego wyścigu. 300 kilometrów ścigania, a rozgrywa się na detale; sekundy, każde 100m się liczy :wink:

Aż takiej petardy Sagan by nie odpalił przy tym boczno-przeciwnym wietrze.

Co do Ewana to trzeba pamiętać, że w czasach orlików zapowiadał się właśnie na takiego Sagana2, na MŚ we Florencji walczył o medal i nie była to żadna niespodzianka, właśnie tak naprawdę bardziej zaskakujące jest to, że za seniora tak rzadko mu to wychodzi :slight_smile:

Ciekawe jest też to, że za Nibalim uplasowali się 3 triumfatorzy Hamburga.

Ciekawostka. Transmisję na Raidue we Włoszech oglądało średnio 1,2 miliona widzów (share 7,8 %); szczyt oglądalności podczas decydującego ataku Nibalego, 2,056 miliona widzów (13,8 %). Do tego trzeba dodać tych, którzy oglądali na włoskim Eurosporcie. Nieźle, biorąc pod uwagę, że Sanremo to wyścig dla pasjonatów, to nie Giro d’Italia, którego oglądają też ludzie, którzy nie interesują się kolarstwem.

Czyli Nibali wykorzystał swoje pięć minut :wink:

Tak to działa w dzisiejszych czasach, co nie umniejsza jego osiągnięcia!

W jakim sensie wykorzystal swoje 5 minut?

kilka aluzji, trochę ironii, dowcip.
Ale znowu wypowiedź nie była na tyle ważna, żeby się martwić jej niezinterpretowaniem. :wink:

1 polubienie