MŚ Innsbruck 2018

Pomijając typowanie faworytów, ciekawi mnie w ogóle, ilu dojedzie do podnóża ostatniego podjazdu - ciekawe czy np taki Alaphilippe przy mocnym tempie by nie wytrzymał i na koniec zostali by tylko 100% górale - w sensie czy np .brytyjczycy zrobią mocne tempo wcześniej

Według mnie nie tylko UK, ale tez Kolumbia, Hiszpania, Holandia i być może jeszcze parę ekip będzie zainteresowanych zgubieniem typowych kolarzy na klasyki takich GVA czy Kwiatek. Kwestia tylko taka jakie będą składy i czy będzie współpraca. W takiej ekipie np. Kolumbii, topowych górali jest aż nadto tylko problem czy taki Quintana z Lopezem będą chcieli pracować np. na Urana?

Nie łudźmy się, albo będzie wyścig dla Michała albo kolarskie narody wyeliminują zawodników pokroju: Kwiatka, Alaphilipa, GvA. Majka przy mocniejszym tempie ma dużą szanse na medal, dojechanie półgórali-półklasykowców do mety eliminuje go z jakichkolwiek szans.

Tragedią Kolumbii jest to, że akurat gdy trafiła się taka trasa, mają tak nieudany sezon.

2 polubienia

A ja jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, że będzie coś podobnego jak w Duitamie przed laty. Chociaż tam pogoda też miała spore znaczenie, ale czy w Innsbrucku nie będzie padać to też nie wiadomo :slight_smile:

1 polubienie

Trasa wydaje się zbyt selektywna dla kolarzy pokroju Kwiatka, ale z drugiej strony wydaje mi się, że wygra ktoś z drugiego szeregu jak Porte czy Mollema.

Jestem w stanie sobie wyobrazić jak Rafał wjeżdża pierwszy na szczyt ostatniej góry, ale nie wygra gdy od szczytu do mety jest więcej niż 5-10km. Też trzeba pamiętać, że gdy na 100km do mety Brytyjczyków pewnie z 5-6 będzie na czele, tak naszych może już być tylko dwóch lub nawet sam Rafał.

Mam nadzieję, że Austriacy spróbują zrobić wyścig ciekawy. Mają niezłą ekipę, która w sprzyjających okolicznościach (a trasa i tej rangi wyścig daje większe prawdopodobieństwo czegoś niespodziewanego) może nawet myśleć o medalu.

Mnie się zdaje że Quintana zaatakuje daleko przed metą, a Uran będzie czyhał na finisz

mnie już od jakiegoś czasu prześladuje obrazek Wellensa jadącego w 2019 w tęczy.
Benoota na pewno stać na zrobienie dobrego, może nawet bardzo dobrego wyniku, ale na zwycięstwo wśród Belgów ma szansę chyba tylko Wellens.

Mohoric to w Innsbrucku taki dobry kandydat na atak 70-80 kilometrów przed metą, atak “drugich i trzecich noży”, którzy przy dniu konia na takiej trasie mogą zakręcić się koło top10.
Góralem oczywiście wybitnym nie jest i z najlepszymi szans nie ma, ale że jest sprytny, to powinien trochę narozrabiać.

niby 4 liderów, ale tak naprawdę żaden z nich (może poza A.Yatesem) nie jeździ dużych klasyków na najwyższym poziomie. G i Froome dali radę w Rio, ale w tym sezonie nie mają już nic do udowodnienia i wątpię, żeby byli w stanie wykrzesać z siebie resztki sił, nie mówiąc już o podium czy zwycięstwie.
Nie mówiąc już o tym, że moc pod górę na TdF nijak się ma do Innsbrucka.

Bliźniacy z kolei już prędzej, no ale zobaczymy jak się będą czuć po Vuelcie.
Pewnie Brytyjczycy zagrają na nich, ale nie będzie dla mnie zaskoczeniem jeżeli żaden z tej “4” nie ukończy. Nie zdziwię się też jeżeli Adam (bo już raczej nie Simon) będzie w piątce najlepszych zawodników wyścigu.
Raczej jednak jako reprezentacja nie będą na siebie brać ciężaru prowadzenia wyścigu. Od tego będą Hiszpanie, Kolumbijczycy, czy Belgowie.

Dostaniemy listę startową to będziemy obstawiać. Dla mnie to taki wyścig na max. 10 faworytów, jak we Florencji. Żadne Mohoricie i Wellensy nie wchodzą w grę.

Mohoric fajnie jeździ, ale jeszcze nic nie zrobił, żeby go stawiać choćby gdzieś w pobliżu Wellensa. Nie ta kategoria wagowa.
Ale masz rację, za 2-3 tygodnie będziemy mądrzejsi.

Mohorić? A oglądaliście Dojczland Tour? Mniej więcej taki z niego góral.
Druga rzecz, to jest 250 km+ wyścig, więc mimo górzystej trasy, można spokojnie założyć, i pewnie lecieć do booka, że GvA będzie przed Quintaną. Jednodniówki, zwłaszcza tak prestiżowe, mają inną specyfikę, zaczynają dziać się wcześniej i wielu świetnych górali nie radzi sobie z dystansem. A wielu wytrzymałych chłopów, o których nie powie się świetny góral, na długiej i wyczerpującej jednodniówce pojedzie lepiej od niejednego “czystego” (w sensie natural born :wink: ) górala. choćby Alaphilippe czy mistrz olimpijski. a parę lat temu taki Gilbert.

Będzie lista startowa i lista startowa. Np. we Florencji w pierwszej (oficjalnej) byli Froome i Kwiatkowski, w drugiej (ścigających się) już nie :wink:

Froome już tyle razy zawiódł jako lider jednodniówki, że wg mnie powinien się podporządkować innym.

Ani Froome, ani Kwiatkowski nie byli wg mnie w gronie faworytów we Florencji.
Ta “10” to ci co odjechali (5) + Scarponi (który zrobił tempo), Horner, Evans, D.Martin, nieobliczalny Cancellara, no i trochę rezerwowi pokroju mistrza Costy, czyli S.Sanchez i powiedzmy, że Mollema. Tyle.

Właściwie dla mnie to jeśli chodzi o niektóre ekipy ważniejsza będzie lista pomocników. Chodzi o to że np. w takiej Kolumbii jeśli będzie ekipa gwiazd to ja mam wątpliwości jeśli chodzi o współpracę a gdy w ekipie znajdą się np. Anacona czy młodszy Quintana to jest szansa że chociaż Nairo będzie miał swoich pomocników, ewentualnie tak sklecą skład ze każdy (Uran, Nairo, Lopez, Sergio Heano) będzie miał swojego gregario :wink:
Podobnie w innych ekipach jak np. Holandia

A Porte? Na Vuelcie już robi kilometry

Holendrzy to pewnie tylko na Molleme pojadą, bo Kruijswijk jest troche zbyt fujarowaty w jednodniówkach

Ewentualnie może jako wolny elektron krążyć i zaatakować na próbę np 30 km przed metą

Niby tak, ale wiesz.
Ostatnio złote medale zdobywały: Słowacja, Polska, Portugalia. Potęga nie wygrała od 2012. GvA w Rio też bym nie zaliczał do potęg, bo Belgowie się tam specjalnie nie przykładali. Podobnie jak Kazachowie w 2012.
Dlatego mistrzem będzie D.Martin albo Woods :smiley:

Kapitalną ekipą będzie też miała Francja.

Bardziej mi chodzi o to czy będzie “rzeź” jak w 1995 w Duitamie (chętnie bym coś takiego zobaczył, lub coś podobnego, o ile w dzisiejszych czasach to możliwe) i zastanawiam się czy będą chętni do tego by wyścig zrobić możliwie najtrudniejszym.
Wygrać dla mnie może np. Roglicz bez pomocy ekipy, ale najlepiej po takim wyścigu w stylu “Duitama 1995”, to by było coś co by się pamiętało :slightly_smiling_face:

Oczywiście, że Porte.
Mój post był w odpowiedzi na Zbiga, który pisał, że Australijczycy pojadą na Ryska.
No i ja się z tym zgadzam, bo wyboru nie mają, bo inni dobrzy australijscy kolarze raczej w innych specjalnościach brylują.
No może jeszcze ten Haig jako alternatywa dla Tasmańczyka.