Najgorsze transfery XXI wieku

Dziś wieczorem, a właściwie było to już wczoraj, przeglądając portal Przeglądu Sportowego natknąłem się na artykuł o najgorszych światowych piłkarskich transferach ostatnich lat.

Wpadłem na pomysł, żeby przenieść tego typu rozważania na grunt kolarski.

Tym bardziej, że na Vuelcie dzień odpoczynku.

Kto Waszym zdaniem mieściłby się w kategorii złych transferów w ostatnich latach?

I uwagę skierowałbym bardziej na transfery zawodników obiecujących, niż tych którzy szukali/szukają bezpiecznej przystani przy końcu kariery.

Z chęcią poznam Wasze opinie, jeśli można to z jakiś uzasadnieniem.

Jak dla mnie, tak na pierwszy strzał bez wielkiego zgłębiania się w tematykę, to Aitor Gonzalez z Kelme do Fassa Bortolo.

Wiadomo, że w końcu 2002 i na początku 2003 ten zwycięzca Vuelty i wielka nadzieja Hiszpanów na zwycięstwo w TdF, pertraktował z kilkoma drużynami. Skończyło się na FB, bo to była wtedy najpotężniejsza drużyna świata z ogromnym budżetem. Transfer okazał się jedną wielka klapą, chociaż niby dwa sezony przejeździł i nawet wygrał etap TdF, co daje mu jakże zasłużone miejsce na liście druida :wink: zwycięzców etapowych wszystkich 3 GT. A miał niby walczyć z Armstrongiem na TdF 2003.

Potem kojarzą mi się jakoś dziwnie transfery do Telekomu: Botero, Evans, Savoldelli.

No, ten zaciąg Telekomu na sezon 2003 to moje pierwsze skojarzenie z takim zagadnieniem.

Co do Aitora, w sumie już nie pamiętam czego oni od niego tak naprawdę oczekiwali. Skończyło się, że wystawili na wszystkie 3 GT - z czego na Giro jeszcze pamiętał jak się jeździ na czas.
Nieudany transfer? Zapewne. Ale poza szwajcarskim wzlotem nigdy potem nie nawiązał do formy, także nie jest powiedziane, że gdyby został w Kelme to by był lepszy.

Z Hamiltonem w Phonaku było dość podobnie - do czerwca wszystko cacy, ale collapse na TdF, niewypał na Vuelcie i wpadka. Może i punktów trochę nabił, ale zdecydowanie nie tego oczekiwali.

Pamiętam jeszcze, że pod koniec 2008 byliśmy na forum zawiedzeni transferem Popowycza do Lotto. Niemniej jak się później okazało, po powrocie do Bruyneela dużo lepszy nie był, a potem - wszyscy wiemy. i tak do dzisiaj.

Ciolek i Gerdemann w Milram - wtedy zaczął się ich “upadek”.
Markus Fothen z kolei tylko pogłębił tam swój dołek.

jest kilka “sierot po HTC”, którzy nie odnaleźli się w nowych ekipach.
Lofkvist - wielka nadzieja, był liderem Giro, miał sporo dobrych miejsc, wygrał Strade Bianchi, a po transferze do SKY wszystko się zmieniło. wiadomo, inne zadania, ale ani razu nie dostał własnej szansy, a nawet kiedy dostał, nie potrafił już nawiązać do wcześniejszej jazdy. dopiero w tym roku po przenosinach do IAM zaczął sezon lepiej, ale potem się chyba połamał i nic specjalnego nie pokazał. a liczyłem, że to będzie koleś na wygranie Lombardii, L-B-L i najlepszą “15” GT.
P.Velits - najlepszy wynik po odejściu z HTC to wygranie Tour of Oman. to mówi samo za siebie.

z nowszych przypadków, to gdzieś mi się zagubił Guardini. przeniósł się do Astany, choć Cipollini deklarował chęć, żeby go rozprowadzać :wink: i wyników brak, a przecież rok temu ograł Cavendisha na Giro.
i jeszcze Sicard - “z nikąd” do Euskaltelu po wygranych mistrzostwach u23 i l’avenir. potem wiadomo, kontuzje i do dzisiaj nie wygrał żadnego wyścigu, etapu, czegokolwiek. a oczekiwania po tych MŚ były bardzo wielkie.

Jose Antonio Pecharroman. 10 lat temu wygrał Baskijski Rower oraz Katalonię czym zachwycił kierownictwo Quick Stepu. Na tym jego kariera praktycznie się zakończyła, w Belgijskiej ekipie nie pokazał praktycznie nic, a następnie wpadł na dopingu (ale wtedy jeździł już w portugalskiej Benfice, a tam jak wiadomo zarazić się dopingiem to jak złapać katar)

Rasmus Guldhammer. W wieku dwudziestu lat jeżdżąc jeszcze w kontynentalnej ekipie zaliczył rewelacyjny sezon pokazując się w górach, na pagórkach i na brukach. Sezon zwieńczył czwartym miejscem w narodowym wyścigu. Następny sezon spędził już w HTC, gdzie poniósł totalną klęskę. Potem były kolejne Duńskie ekipy i brak sukcesów.

Dla mnie symbolem “pomyłki transferowej” w kolarstwie z ostatnich lat jest Rujano. W Colombia - Selle Italia jechał znakomicie (wraz z Parrą) i po jego pokazie w górach na Giro 2005 wydawało się, że za rok powalczy o zwycięstwo. Od początku nie jechał najlepiej, ale przecież rok wcześniej też zaczynał nie najlepiej. Zbliżały się najtrudniejsze etapy górskie, a on wycofał się z powodu deszczu i zimna na zboczach San Carlo. Potem spróbował TdF (też fatalnie) i tak przez kilka lat szukał swojego miejsca wszędzie jeżdżąc słabo. Ale kolejnych pracodawców znajdował, bo każdy wierzył, że to on go odmieni i Rujano ponownie włączy się do walki w GT. No i zatrudniło go Androni, które potrzebowało nowego lidera, bo Scarpa odszedł do Lampre. Rujano znowu pokazał, że w formie to czołowy góral świata. Ale znowu straty poniesione w pierwszej fazie wyścigu na pagórkowatych etapach odebrały ma szanse walki o zwycięstwo, czy choćby podium. I co robi ten Rujano? Znowu to samo :laughing: Zawodzi rok później i odchodzi z ekipy. Przeszedł do Vacansoleil, gdzie w ogóle nie startuje i więcej kłóci się z managerami aniżeli spełnia oczekiwania na szosie. Dla Quick Stepu to na pewno jeden z gorszych transferów, a dla pozostałych zespołów? Ciężko powiedzieć, bo one już widziały Rujano, ale co im szkodziło zaryzykować? Szczególnie jak wybitnych kolarzy brak na rynku, a ten może wypalić. A w ogóle historia Quick Stepu jeżeli chodzi o zatrudnianie kolarzy na GT nie jest ciekawa - Pecharroman, Rujano, Velits, teraz Uran. Ciekawe czy ten ostatni wpisze się w ten trend, czy jednak spełni oczekiwania.

oj tam MŚ,
on jeszcze jako młodzieżowiec rozbił bank na seniorskim półklasyku Subida al Naranco, wygrywając cały wyścig z wszystkimi premiami górskimi po drodze :wink:

ale z młodymi zawsze jest trochę loteria, dla mnie to jednak trochę osoba kategoria.

skoro piszecie, że Velits, to i Gilbert w BMC. menago narobił szumu, a Belg wygrał dotąd jedynie 2 etapy Vuelty i zareklamował sponsora na tęczowej koszulce.

Na pewno Cobo, z nim wiązano większa oczekiwania niż to co pokazywał, pokazuje.

Igor Astarloa kolarz jednego sezonu.

Druid, kolaps Hamiltona to nie była jego wina! Fuentes dał mu “przeterminowane” i zanieczyszczone obcą krwią worki. Podobno tak samo wtedy cierpiał Jan Ullrich.

Wtedy policja siedziała Ufe na karku, działał w pośpiechu i prawdopodobnie pomylił worki zawodników. Nie tylko ich dwóch.

Jakby pomylił worki i kolarze dostaliby po pół litra nie swojej krwi, to raczej nie czytalibyśmy książki Hamiltona, a Ullrich nie byłby twarzą Raphy. Oszczędzali na czasie i pieniądzach, a asystent Fuentesa też nie był już najmłodszy. Nie używali do końca jednorazowego osprzętu, nie czyścili części stałych aparatury, to w każdej torebce znalazła się odrobina krwi poprzednika. A to wystarczy, żeby doprowadzić do takich zapaści.

Zdaje się, że transfer Andy Schlecka do Treka to podium w tej konkurencji.

Horner z Radioshacku do Lampre, Amerykanin po wygranej w Vuelcie, długo szukał nowej ekipy w kóncu dostał gwiazdorski kontrakt w lampre-merida, a sezon znówu pod znakiem jednej wielkiej kontuzji.

Horner powrócił do swojej normalnej dyspozycji, sprzed tego wyskoku. Według mnie, transfer do Lampre nie miał tu nic do rzeczy.

Kwituje z perspektywy zespołu - nic tam nie wniósł a sporo kasy zabrał.

Nie wiem ile tam kasy. W jednym momencie wyglądało na to, że on w ogóle nie znajdzie pracodawcy. W końcu Lampre go wybrał, ale chyba nie płaci zbytnio? Pewnie Cunego i Pozzato więcej zarabiają, i mniej pokazują.
Wypadek przed Giro był straszny. Nikt się nie spodziewał, że on będzie taki mocny w Tourze. Jedyny mankament, to Vuelta. Ale nie mam o tym dosyć, żeby komentować.

Dokładnie. Ciężko przypuszczać, by koleś, który w ostatniej chwili złapał kontrakt WT zarabiał nie wiadomo ile.
Hornerowi za ten sezon można głównie współczuć. Miał jechać Giro i Vueltę, skończył na TdF, na którym zachorował (pomagając choremu liderowi) przez co w konsekwencji nie wystartował w Hiszpanii (przynajmniej tak go tłumaczą).
Ani razu w tym roku nie osiągnął błysku, który pokazywał przynajmniej raz w roku od czasu powrotu do Europy w 2004 (nie wspominając oczywiście o Vuelcie13).

No z mojego punktu widzenia, to raczej nie było tak, że go nikt niechciał, raczej warunki były zbyt słabe jak na zwycięzce Vuelty, poza tym nie mówicie mi, że gościu który dopiero wygrał GT i przychodzi do zespołu w którym ma być liderem i gwiazdą, która będzie promować markę na rynek amerykański bedzie zarabiał jak zwykły gregorio lub ciut lepiej.

Boasson Hagen z HTC do Sky :slight_smile:

Z perspektywy czasu mozna stwierdzic, ze najgorszym transferem - ale dla zawodnika, w tym przypadku gorala z aspiracjami, jest przejscie do Movistaru. Goralom trudno tam ugrac cos dla siebie, wszyscy podporzadkowani Valverde i Quintanie. Inxausti, Visconti czy bracia Izzaugire cos tam potrafia zdobyc, ale chociazby nasz Sylwester Szmyd czy John Gadret w tym roku nie maja nawet okazji na wstep w wielkim tourze. Winner Anacona po dobrym roku w Lampre obecnie w Movistarze obnizyl loty. A Igor Anton to juz w ogole przestal istniec.