Przeglądając osiągnięcia Petacchiego, natchnęło mnie do stworzenia takiego oto tematu.
Wszyscy ciągle mówią o góralach, zwycięzcach wielkich tourów, itd. Nie, nie, nie.
Podyskutujmy o tym, kto był/jest najlepszym sprinterem.
Wydaje mi się, że najlepiej będzie wziąć pod uwagę okres od początku lat 80-tych. Wcześniej nie było chyba aż takiej specjalizacji, patrząc np. na Merckxa, który wygrywał sobie jak chciał i kiedy chciał. No i Kelly to też takie niewiadomo co.
W latach 80-tych nie jestem zbyt dobry, bo na świecie mnie wtedy nie było, a tamten klimat też mnie zbytnio nie rajcuje.
Patrząc na lata 90-te. Aha, no i jeszcze - nie chciałbym tutaj żadnych dyskusji na temat kto co i czy brał, bo mnie to już nudzi. No więc, patrząc na nie, najpierw rzuca się postać Abdużaparowa. Wiadomo, Taszkient terror, szalone finisze, ciary po plecach podczas sprintów. Suche fakty: wygrana w Gandawa-Wevelgem 1991, 9 etapów na TdF i 3 razy zielona koszulka, 7 etapów na Vuelcie i raz punktowa, etap na Giro plus punktowa i Intergiro. Do tego parę zwycięstw w mniejszych etapówkach. Wyścigu Pokoju nie liczę. No bo wiadomo.
Spójrzmy dalej. Był Jalabert. Ale wiadomo jak się rozwinął po kraksie w Armoutieres. No i wg mnie najlepszy sprinter: Cipollini. Nie żebym go bardzo lubił, ale po prostu uważam go za najlepszego sprintera wszechczasów. Świetny styl na finiszach, no i człowiek z charakterem i bez fałszywej skromności. Suche fakty: 42 (!!!) etapy na Giro plus 3 razy punktowa, 12 etapów na TdF (nigdy nie ukończył, wielka szkoda), 3 etapy na VaE, 3 razy Gandawa-Wevelgem, mistrzostwo świata i Mediolan-San Remo 2002. W wieku 35 lat!
Była jeszcze gromada dobrych sprinterów, typu Blijlevens, Moncassin, Wust, Minali itd. Ale nie wyróżnili się wielkimi rzaczami, nie wiem czy któryś z nich wygrał zieloną koszulkę na TdF i nie chce mi się sprawdzać. Do tego dochodzą sprintero-klasykowcy, walczący na Flandrii, Roubaix itp. Ale ci też przeważnie nie wyróżniają się w ani jednej z dziedzin, bądź też za bardzo wyróżniają się w klasykach, by uznać ich za sprinterów.
Dobra, dalej. Erik Zabel. Człowiek legenda po dziś. Rekordzista pod względem zielonych koszulek. Suche fakty: 12 etapów TdF, 6 (!!!) razy klasyfikacja punktowa - od 1996 do 2001r, 8 etapów VaE plus 3 razy punktowa, 2 (chyba) razy Mediolan-San Remo, Amstel Gold Race, 2 razy Paryż-Tours, klasyk w Hamburgu, pudła mistrzostw świata i Puchar Świata. Z tych ważniejszych.
No i czas na następcę Cipolliniego, czyli Petacchiego. Uważam, że nie wykorzystał swojego potencjału, pokazał się dość późno, ale zaczął wygrywać z wielkim hukiem. Podobny styl do Super Mario Brosa, podobny wygląd, podobne rękawki w koszulkach. Aha - Zabel to nie jest dobry rozprowadzający. Suche fakty: 19 etapów VaE i raz punktowa, 24 etapy Giro i 2 razy punktowa, 4 etapy Touru, Mediolan-San Remo, Paryż-Tours. Alessandro - pojeździj trochę po górach i przyjedź na Tour po zieloną koszulkę.
Zbliżamy się do końca. Ostatni z, wg mnie, wielkich sprinterów - Robbie McEwen. Mikrob taki, niby chuchro, a kopyto ma jak stado koni. Suche fakty: 12 etapów TdF i 3 zielone koszulki, 12 etapów Giro, wicemistrzostwo świata. Vuelta czeka.
Teraz mamy dobrych sprinterów: Hushovd, Boonen, Freire itd. Hushovd to dobry kolarz, ale nie wyszedł jeszcze poza pewną magiczną granicę . Boonen to wielki kolarz, ale dosyć chimeryczny i niezbyt spełniony jako sprinter. Freire w sumie też mógłbym dogłębniej opisać, ale co to za sprinter wygrywający etap wielkiego touru z premią górską pierwszej kategorii?
Proszę o nie uwzględnianie w czasie dyskusji etapów na wyścigach typu Tour of południowo-wschodnia Andora, bo to nie o to chodzi. Owszem, sprawiają one radość. Ale tu nie o radości, a o najlepszych z najlepszych ;P.
Zapraszam do dyskusji meen. Rozruszajmy się.