Szukałem na forum takiego tematu (lub podobnego) i nie mogłem nic znaleźć. Pomyślałem, że fajnie byłoby w jednym miejscu zebrać takie kolarskie perełki.Proponuję krótki opis i film z YT, zdjęcia, bądź sam opis ze starszych, historycznych etapów, z których nie zachowały się inne “materialne dowody”. W późniejszym czasie możemy również podyskutować i pobawić się w wytypowanie najlepszego ataku w historii kolarstwa-taki najbardziej elektryzujący, niekonwencjonalny i po prostu najpiękniejszy Z mojej strony, na dzień dobry, wszystkim bardzo dobrze znany Alberto Contador i jego Vuelta a Espania 2012, etap 17 Santander->Fuente De 177km
sytuacja w klasyfikacji generalnej przed etapem:
1.Joaquim Rodriguez
2.Alberto Contador +28’’
3.Alejandro Valverde +2’04’’
sytuacja w klasyfikacji generalnej po etapie:
1.Alberto Contador
2.Alejandro Valverde +1’52’’
3.Joaquim Rodriguez +2’28’’
niejaki Francesco del Ponte wychodzi na prowadzenie i zrywa wszystkich z faworytami do generalki włącznie. wygrywa etap (do mety po premii górskiej były jeszcze 22 kilometry). kropka.
Paris - Roubaix 2010 i atak/przyspieszenie Fabiana Cancellary na niespełna 50 km do mety: youtube.com/watch?v=j7xjsPqHg3o
Gest Leukemansa najlepszym komentarzem
A tak przy okazji to nie wiem jak u Was, ale ja przypominam sobie najpiękniejsze ataki z ostatnich 10-15 lat to… tak jakoś w większości przypadków ich głównymi bohaterami są doperzy Abstrahuję tutaj od opinii niektórych osób, że “wszyscy biorą” - chodzi mi jedynie o tych, którym “udowodniono” niedozwolony doping.
Dla mnie numer jeden, na pewno, Tour de France 1992, 13. etap, Saint-Gervais - Sestrières. Trzech kolarzy walczyło o klasyfikacji generalnej, a jeden z nich atakował od samego rana. Dwóch pozostałych musiało mocno pracować, żeby go złapać, i prawie to zrobili. Ale on nie poddał się, wygrał etap po ponad 200 km ucieczki.
Nawet jak etap w końcu nie zmienił klasyfikacji generalnej, dał emocje, których nie ma się codziennie.
W tym temacie mam spory żal do komentatorów polskiego Eurosportu (ze szczególnymi zasługami p. Krzysztofa Wyrzykowskiego), gloryfikujących (właściwie do tej pory!) atakujących doperów i mocno dissujących jadących “pasywnie i bez soczystych ataków” zawodników bez nielegalnych koneksji.
Świetnie, że to przypomniałeś. O takich etapach z czystym sumieniem można powiedzieć: epicki. Pamiętam ten etap i w ogóle wyścig. To jeszcze był ten rok, kiedy Big Mig musiał naprawdę walczyć o swoje. Później to już wygrywał “z urzędu”.
Chiappucci do dziś pozostaje moim ulubionym (obok Świerszcza, rzecz oczywista) włoskim kolarzem.
Mi utkwił w pamięci etap na Galibier z TDF 2011
atak A.Schlecka 60km przed metą,później pogoń Evansa,słabość Contadora i waleczność Voecklera http://www.youtube.com/watch?v=zJftXtmlyfc
Pamiętam, jak il grillo Bettini był jeszcze orlikiem w drużynie Grassi Mapei i oglądałem ich wyścigi na lokalnej stacji. Wtedy on często był pomocnikiem Gabriele Balducciego lub Dario Pierego, którzy byli od niego lepszymi sprinterami. W końcu Balducci został przeciętnym zawodnikiem, a Pieri jest bardziej znany ze swojej nadwagi niż z 2. miejsca w Dookoła Flandrii i w Roubaix.
Ja też mocno kibicowałem Bettiniemu, bo od początku był taki drobny i niezgrabny i nigdy się nie oszczędzał. Ale nawet mocniej kibicowałem jego mistrzowi i mentorowi Michele Bartolemu, dla mnie chyba najbardziej elegancki kolarz na rowerze.
Wracając do tematu, nawet jak nie chodzi o etap ale o wyścig jednodniowy, dodam:
Liège-Bastogne-Liège 1997
Na słynnym podjeździe Redoute atakuje czwórka: Zülle i Jalabert (ONCE), Bartoli (MG) i Pantani (Mercatone Uno) i zaraz potem zostaje trójka: dwaj ONCE przeciwko Włochowi. Bohaterowie poprzednich MŚ, Museeuw i Gianetti, próbują dołączyć do ucieczki, ale bez skutku.
Zülle i Jalabert próbują się pozbić Bartolego, ale to Zülle zostaje z tyłu podczas Sart-Tilman (?). W końcu Bartoli atakuje na ostatnim kilometrze i osiąga chyba najpiękniejsze zwycięstwo we swojej karierze.
Michele Bartoli 7h 09’45"
Laurent Jalabert +0’08"
Gabriele Colombo +0’21", potem Leblanc, Sciandri, Museeuw, B.Zberg, Pantani, Madouas i Gianetti.
ja tam żadnej walki nie widziałem, dla mnie - jedna ze słabszych edycji.
a mi się jednak bardziej podobał ten z Flandrii. bezpośrednia walka 2 wielkich na najwazniejszym wzniesieniu i Szwajcar odjeżdża (na siedząco, a jakże). tak własnie bez wielkiego elementu zaskoczenia, takie akcje najbardziej mi zapadaja w pamięć. na swoj sposob było to podobne do “the look” Armstronga z TdF 2001.
Dla mnie to Andy Schleck podczas Tour de France 2011.To był etap 18 z Pinerolo do Col du Galibier.
1.SCHLECK Andy LEOPARD TREK
2.SCHLECK Fränk LEOPARD TREK 2:07
3.EVANS Cadel BMC Racing Team 2:15
4.BASSO Ivan Liquigas - Cannondale 2:18
5.VOECKLER Thomas Team Europcar 2:21
6.ROLLAND Pierre Team Europcar 2:27
7.CUNEGO Damiano Lampre - ISD 2:33
8.TAARAMäE Rein Cofidis 3:22
9.DANIELSON Thomas Team Garmin 3:25
10.HESJEDAL Ryder Team Garmin 3:31
31:30 - leży w krzakach (niedługo potem jest powtórka i identyfikują, że to on)
43:18 - dochodzi do współtowarzyszy ucieczki
45:49 - atakuje na 2 km przed metą po zwycięstwo
szalony atak w swoim stylu przeprowadza Pantani, atakuje na pierwszym podjeździe, mając 120 km do mety! W KG Pirat miał szansę awansować na drugie miejsce, ale przeszarżował, Postalowcy i Telekom mocno pracowali w peletonie i złapali go jeszcze przed początkiem podjazdu na Joux-Plane, stracił ponad 13 minut i po tym etapie wycofał się z wyścigu. Z perspektywy czasu można rzec, że był to ostatni ważny występ Marco w karierze.
Jedyny poważny kryzys Armstronga. Na Joux-Plane dostał ponad 2 minut od Herasa i Virenque’a, a i sam Janek sporo nadrobił nad Jankesem.
Virenque chyba jedyny raz pokazał pazur i pokonał w równej walce (nie w ucieczce od początku etapu) największych tamtych czasów - Armstronga i Ullricha.