Nasze przygody/WYPRAWY rowerowe. Zabawne i dramatyczne momenty

Te tematy cały czas są tematami kolarskimi, bo:

Czytałem niejeden artykuł o tym, że aktywność kolarska buduje sprawność i zdrowie w długim okresie czasu, o czym poniżej. Ale nie trzeba naukowców, żeby zauważyć, że kolarze, nawet w późniejszym wieku mają kondycję, sportową sylwetkę i energię do działania.

W tym sensie różnica wieku, która cyfrowo może wydawać się jakaś – w rzeczywistości nie stanowi problemu. Po prostu dużo lepszy jest ciut starszy facet, ale „z jajami”, wysportowany, niż młodzieniec z dobrą metryką, ale już zdziadziały za młodu. Jesteśmy więc wszyscy w jakiś sposób środowiskiem kolarskim, więc czerpiemy z tego różnorakie korzyści, w tym płynące korzyści od płci pięknej.

Teraz artykuły „medyczne”:

Jeden artykuł mówi, że silne nogi – wpływają na dobrą kondycję mózgu.
http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,19201528,ruch-naprawde-odmladza.html

Rower wzmacnia nogi i… mózg (…) Myślenie, uczenie się i pamięć były mierzone na początku i na końcu badania. Okazało się, że siła mięśni nóg była lepszym wskaźnikiem zmian poznawczych niż inne czynniki stylu życia! Generalnie bliźniaczki, który miały mocne, wysportowane nogi, miały też mózgi w lepszej kondycji - zaszło w nich mniej zmian związanych ze starzeniem się!

Inny artykuł powołujący się na poważne badania medyczne (który gdzieś sobie zapisałem) twierdził, że mężczyźni, którzy za młodu uprawiali kolarstwo – w ogóle starszym wieku nie przechodzą andropauzy (cokolwiek to znaczy).

Podobny artykuł tu:

http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/7,137474,23140150,ruch-naprawde-odmladza-jesli-cwiczenia-bylyby-pigulka.html”

„Czy 80-latek może zachować kondycję 20-latka? (…)
Zaobserwowano również, że cykliści mieli prawidłowe stężenie cholesterolu.
W przypadku mężczyzn badacze zauważyli, że nie spadło stężenie wytwarzanego w ich organizmie testosteronu. Ten hormon płciowy wciąż pozostawał na względnie wysokim poziomie. Oznacza to, że panowie ci najprawdopodobniej uniknęli – dzięki dbaniu o aktywność – większości nieprzyjemnych skutków i objawów andropauzy.

No chyba, moja kuzynka wyszła za 10 lat starszego Włocha :smiley: i już się wszyscy śmieją że sobie dziadka wzięła :v ale to tak w żartach, nie widać po nich dużej różnicy

Nota bene nasz świeżo upieczony poseł elekt Janusz Korwin Mikke na o 43 lata młodsza żonę :smiley:

Jest jeszcze jedna znana zaleznosc. Jesli prowadzisz ( albo raczej prowadza ) zdrowy tryb zycia , to zazwyczaj procesy starzenia ,szybciej i “bolesniej” dopadaja kobiety. To nie zadne teorie , tylko tak zwyczajnie JEST ! Widze to ( obserwowalem od dawna ) po moich rodzicach. Sa prawie rownolatkami
( 3 lata roznicy ). Nigdy nie palili , alkohol ( TYLKO ojciec ) i to BARDZO , ale to BARDZO sporadycznie , zawsze bardzo duzo spacerowali . Ojciec od ZAWSZE w lecie plywal setki kilometrow ( walil czesto na raz po 10-15 km , dzisiaj moze 3-5 ) , do dzisiaj jezdzi rowerem ( zaden wyczyn , ale spokojnie na turystycznym rowerku robi sobie w sezonie po 30-50 km ze 3-4 razy w tyg. ) . Mama ma dzialeczke
raczej kwiaty i rosliny ozdobne ) , chodzi na nia w sezonie CODZIENNIE ( moze 1 km , ale na obiadek wraca do domu , wiec sa to w sumie 4 km ) i cos tam sobie na tej dzialce dlubie. Mieszkaja na 4 pietrze ( bez windy ) i codziennie kilka kursow gora - dol . Mama mowi , ze nawet w niedziele MUSI zejsc ( i wejsc ) ze dwa razy , bo organizm sie “domaga” :grinning: ( zaden z tych dwoch razow , NIE jest wyjsciem do kosciola :wink: ) . Maja oboje ponad 80 lat i nie powiedzalbym , ze sa STARUSZKAMI. Ojciec zasowa samochodem ( z tego co zauwazylem NIE jest jakas zawalidroga na ktora leca przeklenstwa innych kierowcow ) . Zawsze jezdzil spokojnie , ale plynnie . Mam nadzieje ( tak to na razie wyglada ) , ze umra sobie kiedys zdrowi , we snie ( pewnie marzenie wiekszosci z nas ) tak zwyczajnie ze starosci.
Odbieglem troszke od tematu ; w sumie to moglem krocej ; ZAWSZE wydawalo mi sie , ze mama
( wyglad i “dziarskosc” ) jest starsza od ojca 5 -15 lat ( roznie to tez wygladalo w roznych okresach )

To ze faceci umieraja szybciej to w sumie ich wina. Zobaczcie JAK zyje w Polsce przecietny mezczyzna . Widze natomiast JAK zyje ( i jak wyglada ) taki sam mezczyzna w Szwecji ( ktory zyje
srednio o wiele dluzej ) :wink:
Rozumiem , ze polski emeryt jest DUUUZO biedniejszy , ale wpyw na wyglad i forme to nie zasobnosc portfela , tylko CALE nasze zycie . Zywienie , nawyki zdrowotne , ITP. Nawet jak sie jest bogatym , a zylo sie “zle” , to juz nic ( nawet te pieniadze ) nie pomoga …

3 polubienia

Bardzo fajny temat. Jak sobie coś przypomnę to też napiszę, bo już parę lat jeżdżę.
Co do pytania kolegi Torexa. Niby mowią, że na poziomie amatorskim tzw. predyspozycje nie mają znaczenie, wszystko da się wytrenować. Ale ja nie bardzo w to wierzę, uważam, że niektóre organizmy są po prostu genetycznie mocniejsze, wytrzymalsze i tyle. Zresztą widzę to też na swoim podwórku.

W weekend 28-30 wrzesnia sprawdzajac sobie temperatury w Europie zaciekawila mnie Bulgaria ( i to nie wybrzeze , ale okolice Sofii ) , gdyz mialo tam byc okolo 29 stopni ! Nie zastanawiajac sie wiele , kupilem bilety na czlowieka i rower ( Kopenhaga-Sofia ) i postanowilem sprawdzic . Laduje w Sofii okolo godziny 20 i zgadza sie : 22 stopne !!! Szybkie skrecenie roweru , zostawiam torbe w przylotniskowym hotelu (wyblagalem ich , opowiadajac , ze tam kiedys spalem co bylo zreszta prawda ) i 3 km pedalowania na Iskarsko Szose ( stacja kolejowa ) . Tam o 22.06 pociag do Pazardzjik . “Laduje” w Pazardzjiku okolo 00.20 , 5 km ze stacji do hotelu , biore klucze , przebieram sie , zostawiam klucze i w MIASTO ! Byla to sobota , wiec myslalem , ze bedzie pelno i zdziwilem sie mocno , bo miasto bylo wymarle ! Zamiast poznej kolacji , kupilem jakies bagietki i pwko w nocnym i wrocilem do hotelu. W Malmö w sobote , pol miasta jest poza domem , a ze wzgledu na klimat myslalem , ze w Bulgarii poza domem jest 75% . Nic z tego . Dziwne to bylo w kazdym razie. Rano pobudka , sniadanie ( bylem jedynym gosciem w hotelu ) , szybka zmiana ciuchow , plecak na plecy i w droge ! Miasto lezy na wys. okolo 300 mnpm , a po 15 km lekkiego pedalowania pod gorke , czekala mnie wspinaczka na 1250 m Tuz przed przelecza oczywiscie piwko , temperatura okolo 23 stopni ( 11 rano ) , sloneczko i bezwietrznie . W Malmö w sobote padalo i bylo 9 stopni ! Za przelecza czekalo mnie wspaniale wielkie jezioro zaporowe ( Jezioro Batak ) i cudowne lesne szlaki . Pozniej jeszcze wjazd na 1650 m i zjazd na 900m. Skret w las i szukanie szlaku , ktory byl zaznaczony ( w internecie ) , ale NIKT nim nigdy nie szedl , ani nie jechal !!! Po 30 min , zweszylem ten cholerny szlak ( uzywam zawsze aplikacji mapy.cz , ale ze wzgledu na zasieg , a raczej na jego brak nie moglem sie odnalezc ) . Pobladzilem troche , ale na nosa pojechalem w dol i po kilkunastu kilometrach lasem zaczely pojawiac sie zabudowania. Nie byla to wies , ale luzno polozone domy tu i tam . Dalej mialem moze okolo 25 km ( z tego ostatnie 5 asfaltem ) do miejscwosci Velingrad. Dzien zakonczyl sie przejechaniem 116 km . Szybko znalazlem jakis hotel , kolacja , sliwowica , piwko i wskok do zewnetrznego basenu z woda ktora miala 40 stopni ! Caly Velingrad lezy na goracych zrodlach i KAZDY hotel ma basen ( baseny ) z miejscowymi wodami !!! Zamowilem potrojna sliwowice i lezalem w basenie ze 3 godziny gapiac sie na CZARNE niebo pelne gwiazd !!! Spalem po tym wszystkim jak niemowle . Po sniadaniu podjazd do miejscowosci Undola , obiadek ( 2 piwka , bo znowu upal - 25 stopni ) , pol godzinki siesty i w droge ! Czeka mnie podjazd na 2000 mnpm , do osrodka sportowego Belmeken nad jeziorem o tej samej nazwie . Jest to osrodek przygotowan olimpijskich bulgarskich sportowcow. Robiac zdjecia na zaporze , zostawilem portfel ( jeszcze o tym nie wiedzialem ) . Dojezdzam do osrodka , marze o piwie , zamawiam , Pani otwiera , chce placic , a tu ZONK !!! Wiedzialem jednak gdzie mogl zostac ( robilem tam zdjecia ) i pognalem w dol ( moze ze 3 km ) . Portfel lezal na betonie , wiec wrocilem dopilem piwo , zaplacilem i w droge.Jade wzdluz brzegu jeziora , widok na piekne gorki (ponad 2600 mnpm) Dojechalem do glownej zapory na jeziorze, pogadalem z Panem straznikiem ( byl kiedys kierownikiem wagonu sypialnego pociagu relacji SOFIA -WARSZAWA i pytal mnie czy istnieje jeszcze Bazar Rozyckiego ! ) . Wypilismy herbatke , ubralem sie ( byla juz 16.00 , a ja ciagle na wys. ponad 2000 m ) . Plan mialem , aby zjechac szlakiem pieszym i wiedzialem , ze pierwsza czesc to bedzie na 100% schodzenie ( wyczytalem to z poziomic ) . Musialem kilka razy sprawdzac w telefonie GDZIE jestem. W koncu znalazlem szlak i ze 2 km z buta ( kamienie i korzenie - jechac sie nie dalo ) . Pozniej zrobilo sie lepiej i czekal mnie lesny zjazd z 1800m na 700 m !!! Trwalo to troche , ale bylo CUDOWNIE. Raz tylko pytalem sie drwali o droge , bo w sumie to szlak prowadzil w dol bez zadnych rozwidlen . Laduje w miejscowosci Kostenec ( ten mniejszy Kostenec) , ochota na piwko straszna , podchodze do knajpki , szukam portfela …

Kurwa ; portfel jednak chcial zostac w gorach i zostal !!! Zamiast piwa i dalszej jazdy na nocleg do miejscowosci Dolna Bania , zjechalem do Kostenca ( duzego ) i na dworcu wyblagalem pania biletowa , aby sprzedala mi bilet do Sofii za Euro , ktore jakims cudem znalazlem w plecaku ! Mialem 5 EUR , a bilet kosztowal 8 Lewa ( 4 Eur ) !!! Znowu sie udalo ! Wrocilem ( niechcacy ) do hotelu przy lotnisku gdzie zostawilem torbe i wymyslam plan na powrot ! Kolega ktory zazwyczaj jezdzi ze mna ( tym razem nie mogl ) zaplacil mi za hotel , “otworzyl” swoja karte abym mogl jesc i pic , a ja zadzwonilem do polskiej ambasady , zeby zapytac JAK uzyskac szybko jakis tymczasowy paszport. Nikt nie odebral , ale po 10 min. oddzwonili i dowiedzialem sie , zeby przyjsc jutro ( w poniedzialek ) o 9.00 i sie zalatwi. Dzien zakonczyl sie przejechaniem 87 km .
Wsiadlem rano na rower , 15 km do centrum Sofii , stawiam sie w ambasadzie i zaczynaja sie problemy. Nalezy przyjsc ze zdjeciem ! Tlumacze , ze zgubilem WSZYSTKO ( karty , kase i dokumenty ) , ale nie ma wyjscia. ONI ci nie pomoga. Byly tam tez dwie starsze panie ( Polki ) przedluzyc swoje paszporty i slyszac o moich problemach podarowaly mi 9 Lewa na fotografa ! . Zrobilem fotki , ale to jeszcze nie wszystko , bo aby dostac paszport do reki , nalezy za niego Z GORY zaplacic !!! Znowu ratuje mnie kolega placac karta na wskazane konto i przesylajacim potwierdzenie wplaty . Po 2,5 godzinie mam paszport w reku !! Nie trwalo to dlugo , ale nie odczulem przez ani sekunde , ze chca mi NAPRAWDE pomoc. Robili to co musieli nie przejmujac sie wcale moja sytuacja. Nie wiem czy bym to wszystko zalatwil gdyby nie pomoc Pan i kolegi . Ambasada mi pomoc nie chciala . Paszport wydali , bo mieli taki obowiazek , ale NIC wiecej. W takich sytuacjach czlowiek oczekuje wiecej , ale niestety. No i dodam , ze Pani ktora mnie obslugiwala byla mila na 3 w skali 1-10 . Lot powrotny mam o 14.50 , a jest dopiero 11.30 . Spokojnie rowerkiem na lotnisko , obiadek , pakowanie roweru i do domu … Bylo to moja PIERWSZA przygoda ze zgubieniem WSZYSKIEGO ( a bylem na 40-50 rowerowych wyjazdach ! ) . Od teraz wiem , ze dokumenty , karta i grubsza kasa ma byc GLEBOKO w plecaku , a kasa na dzienne wydatki u gory w osobnej portmonetce ( szybki dostep ) . Wiem tez , ze w takiej sytuacji szwedzka ambasada wydaje dokumenty i daje troche kasy na PRZEZYCIE ! Pozniej oczywiscie trzeba oddac . Nasi na ten pomysl nie wpadli .

Zyje w Szwecji ponad 30 lat , obywatelstwa jednak nie mam (nie robilem , bo mi do niczego nie jest potrzebne , a moge od 25 lat zrobic w tydzien ) . To zdarzenie utwierdzilo mnie w przekonaniu , zeby jednak zostac ( rowniez ) Szwedem ![:D]

3 polubienia

Zastanawia mnie to Twoje zamiłowanie do Bułgarii, Rumunii i pozostałych krajów bałkańskich. Często opisujesz wyjazdy z tych terenów. Ja wiele razy byłem w tych krajach i na rowerze i pieszo w górach i na nartach. Ale to było bardzo dawno temu, w czasach studenckich. Wtedy nie mialo się paszportu i po prostu nie dało się wyjechać gdzie indziej. Poza tym wtedy te kraje były dla nas bardzo tanie / zawsze brało się przecież coś na mały handelek / i wyjazd zawsze się zwracał z nawiązką. Owszem, ładne kraje, trochę egzotyczne, ale teraz nawet do głowy by mi nie przyszedł pomysł, żeby tam pojechać. Odkąd można swobodnie jeździć po Europie / początek lat 90-tych / jeżdżę tylko w Alpy. Tam też można jeszcze znaleźć miejsca dzikie i puste. A w Jundoli koło Bełmekena, na przystanku kolejowym spotkałem kiedyś Pomaków / muzułmańskich Słowian /. Stroje, obyczaje, jak w krajach islamskich. Wtedy to był dla mnie szok. A na zaledwie 3 dni chciało Ci się lecieć taki kawał? Ja np. nigdy nie byłem w północnej Szwecji i bardzo mnie tam ciągnie - pojeździć po pustych górach i w niczym nieskażonej przyrodzie.

1 polubienie

Napisze tak ; rowerowo w krajach TZW zachodniej Europy bylem prawie wszystkich (gory zas Alpy ,Apeniny i Pireneje ) i bylem tam tyle razy , ze mnie tam chwilowo ( albo nawet wcale ) na MTB nie ciagnie. Szosa wymaga innej logistyki i wlasnie te kraje ( TZW zachodnie ) mi lepiej do szosy leza. MTB wole zas bardziej “dzikie” . Nie potrzebuje planowac noclegu , bo zawsze cos sie znajdzie . Jade z dnia na dzien , a z szosa zazwyczaj ma sie jedna lub 2 bazy podczas wyjazdu. Jesli chodzi o obcowanie z kultura to nawet nie ma co porownywac. Balkanczycy ( wszelacy ) to chyba najgoscinniejsi ludzie na tym kontynencie ! W Szwecji owszem ; jak zapukasz o szklanke wody to moze dostaniesz , a na Balkanach pytasz sie o droge , a onie chca cie od razu “wprosic” na jedzenie picie i spanie. Ludzie sa otwarci , zyja w innym tempie i maja inne pryncypia. Przyroda wspaniala , szlaki puste , ceny smieszne ( przynajmniej dla mnie ) . Fajne jedzenie i napoje wyskokowe. Ja uwielbiam takie klimaty i zadne Alpy nawet sie do Balkanow nie zblizaja ( moze tylko widokowo) . Na Balkanach nie ma zakazow , ludzie sobie zycia nie utrudniaja. Mozesz wjechac pod prad i nikt z tego nie robi tragedii :wink: Wiesz pewnie o CO mi chodzi. Nie chce sie bujac po “ulozonych” krajach ! Przynajmniej NIE na MTB !!! Wole Balkany , Gruzje , Moldawie z troche siermiezna jakoscia , ale ludzkich serc to nawet z “zachodem” nie porownuj … Ciekawe , czy Szwajcar zaprosilby CIe na wesele , tylko dlatego , ze wlasnie jestes obok wesela . Gruzin zaprosil po 5 minutach . Chodzi mi glownie o takie sprawy. Zyje w dosyc fajnie zorganizowanym kraju , ale potrzebuje wypoczac w krajach “niezorganizowanych”. Gora Szwecji piekna , ale nuda . Nie ma wielu szlakow , wiosek typu balkanskiego , nikt nie griluje jagniat na podworku i nikt nie pedzi sliwowicy za stodola.

A czy mi sie chce leciec na 2-3 dni ? DO lotniska w Kopenhadze mam 12 min pociagiem , a 10 min do samego pociagu ( mieszkam 2 km od mostu ) . Lece tam 2 godziny z hakiem. Mam siedziec w deszczowy wieczor i gapic sie w durna TV ? Wole te w sumie 3 godz poswiecic na podroz i wyladowac w swiecie , w ktorym moja “dusza” sie raduje na sama mysl ze tam JESTEM ! I wyobraz sobie , ze nawet nie potrzebuje towarzystwa , Po tygodniu pracy UWIELBIAM “oczyscic” sie takim wyjazdem i naladowac baterie na nastepne 3-4 tyg. ( a pozniej znow jakis wyskok :wink: )

1 polubienie

Czytam to po tym, jak właśnie ze szwagrem 1,5 l taniego wiskacza ze szwepsem zrobiliśmy i czuję się jakbym tam był.

1 polubienie

Tylko nie “wchodz” do ambasady , bo zrugasz Pania od paszportow :joy:

Zalaczylbym jeszcze troche fotek , ale mi sie dzisiaj zmniejszac nie chce …

OK ; tutaj jest troche fotek : http://zmniejszacz.pl/galeria/5dd1a2cdd5dd8/bez-nazwy

Jak juz chyba pisalem wczesniej , na kazdym wyjezdzie mam ambicje sprobowac WSZYSTKIE piwa jakie spotkam po drodze :wink: Bulgaria to nie Czechy czy Slowacja jesli chodzi o jakosc , ale w upalny dzien , to i Tyskie ( no moze Tyskie nie ) wchodzi :wink:

1 polubienie

Tak koło czwartego to i tyskie ( czy inny lech ) już nieźle wychodzi.

1 polubienie

Najgorszy jest chyba EB :v

Bulgarskie sa raczej “nijakie” , tak jak i gruzinskie. Zreszta niestety wiekszosc piw na Balkanach to raczej takie niby-piwa. Sa dwa wyjatki jakie zapamietalem .W Albanii jedno smakuje jak dobre czeskie i nazywa sie Çek Pilsener ( moze tu Czesi cos mieszali sadzac po nazwie ) , a w Bosni pilem chorwackiego PANa ( lanego ) , ktorego zapamietalem rowniez jako dosyc interesujace piwo . Z tym ze albanski SEK wygrywa , o pol dlugosci …
W Bosni to byla fajna sprawa z piwami. Poniewaz jezdzilem w okolicach Tuzli , a tam granica
( niewidoczna ) miedzy Bosnia muzulmanska i enklawami serbskimi przebiega dosyc chaotycznie , po kilku piwach wyczulem , ze po prostu w czesci muzulmanskiej sprzedaje suie Tuzlanskiego Pilznera , Sarajevsko i ew. jakies slowenskie , a w serbskiej ZAWSZE piwa LAV , JELEN i NEKTAR ! I juz zadne mapy nie byly mi potrzebne :grinning:

No i w Bosni nalezy pamietac , ze w las TYLKO tam gdzie nie ma takich tablic :

Coś strasznego… A jak sie nie zauważy takiej tablicu np po ciemku?

A można wiedzieć o czym te tablice informują?

MINY( po wojnie w Bosni ) !!! Dobrze znac jednak cyrilice :wink:

1 polubienie

No i zapomnialbym ! Nejlepsze co w Bosni widzialem , to PIWOMAT !!!
Wrzuca sie kase , wypada ( srednio) zimne piwo , fajki , albo 0,33 SLIWOWICY !
Takie cos chcialbym miec na swojej ulicy :joy:

3 polubienia

Coś strasznego musi być wpaść na takie pole minowe po ciemku :stuck_out_tongue:

https://a.allegroimg.com/s400/031fff/2c3db1514c02ba141dca8e334f23/Tablica-tabliczka-achtung-minen-uwaga-miny

u nas takie były

Ten temat został automatycznie zamknięty 183 dni po ostatnim wpisie. Tworzenie nowych odpowiedzi nie jest już możliwe.