Niespełnione talenty ostatniej dekady

Chodziło mi o Tour de France, bo nie ukrywajmy jednorazowy sukces na Olimpiadzie nie przekłada się jak kilkukrotna porażka na TdF, który trwa 3 tygodnie.

Do listy nie spełnionych dodałbym jeszcze parę Francuzów: Moreau, z którym Francuzi wiązali nadzieje na podium Tour’u oraz Voeckler’a, po którym chyba też się więcej spodziewano.

Również Markus Fothen po niezłym starcie w Giro i Tour’ze parę lat temu przestał się rozwijać.

Skoro jesteśmy przy Francuzach, to można by do tego worka wrzucić jeszcze Sandy Casara. Wydaje mi się, że Francuzi więcej się po nim spodziewali w kontekście Tour de France, aniżeli miejsca w okolicach 20-30 miejsca. Zwłaszcza po bardzo dobrym 6 miejscu w klasyfikacji generalnej Giro 2006.

Jose Azevedo to chyba kolejny taki niespełniony kolarz. W US Postal dzielni pomagał Bossowi, ale jak już go nie było to nie dawał rady. W 2006 roku nie potrafił niczego wielkiego pokazać na Tourze, choć powierzono mu nr.1 na plecach. W ONCE to raczej Sainz nie dał mu rozwinąć skrzydeł, a szkoda.

Azevedo mial w ONCE podobna role co w US Postal… W 2002 roku tez byl bodaj szosty.
Z dobrej strony pokazal sie tez na Giro w 2001 roku. Etapu nie wygral, ale czesto probowal. KG chyba tez w “10”. Liderem ONCE byl Olano, ale Azevedo mial wieksze luzy niz u Armstronga… Inna sprawa, ze Armstronga rozprowadzal i po sprawie, a sędziwego nieco wtedy juz Abrahama O. musial czasem holowac.

A co do Ullricha to sie zgadzam, IO, MS, Szwajacaria to tylko epizody. Dla niego liczylo sie tylko TdF… Chociaz te IO- jako urodzony w NRD- na pewno potraktowal arcypowaznie i ceni sobie te medale.

Ciekawe, ze kiedy wracal- w sezonie 2003- byl wyjatkowo zmobilizowany. Nikt go powaznie nie traktowal w kontekscie TdF (bardziej stawiano na Belokiego, Hamiltona czy Botero) i zreszta sam tez wyjatkowo nie wypowiadal sie tak bunczucznie jak w poprzednich latach. Jako grubas, wygral Rund um Koeln, co bylo bardzo dobrym wynikiem o takiej porze sezonu jak na niego. W prologu TdF pokonal Armstronga, co juz zwiastowalo, ze bedzie sie liczyl…

I w druga strone, po arcyłatwym zwyciestwie w 2002 roku, Armstrong chyba nieco olał przygotowania w porownaniu z zeszlymi latami i dlatego mial na trasie TdF tyle momentow słabosci.
W 2004 roku znow to sie odwrocilo… Ullrich olał oferte CSC, wrocil do Telekomu, poczul sie pewnie, a Armstronga to tylko zdeterminowalo do ciezszej pracy i zmiazdzyl Jana jak nigdy.

Moreau to nadzieja Francuzow, ale czy rzeczywscie talent na miare podium w TdF?? W najlepszej formie byl w 2001 (kraksa), ale i tak byl slabszy niz Beloki. W 2007 wydawal sie znakomicie przygotowany do gor, ale zapomnial jak sie jezdzi na czas i wiele na tym stracil.

Niespelnione talenty i niespelnione nadzieje to mała roznica. Do tych drugich niedlugo zaczna sie zaliczac Ciolek i Gerdemann (on tez powinienbyl pare lat temu zostac u Riisa). Wszak nie kazdy w Niemczech moze byl Zabelem i Ullrichem, no ale oczekiwania sa ogromne. Talenty raczej tez duze, no ale na razie jezdza w kratke i zawodza w najwazniejszych momentach- sa mocni na wlasnym podworku.

No tak, dla mnie również Azevedo to bardzo niespełniony kolarz, liczyłem, że po odejściu Arma Jose przejmie stery w Discovery i powalczy w GT o podium, w 2005 kompletnie zawiódł na Vuelcie, rok później celem był TdF, ale też klapa, na Pla de Beret jeszcze w miare (na Portillon wjechał na czołowej pozycji), ale potem już zupełnie nie poszło. Po tym sezonie odszedł do Benfiki, choć pewnie bez problemu znalazłby pracodawcę w elicie. I tak w zasadzie kariera dobiegła końca…

A to co robił na TdF 04 to była poezja…

co do pojedynkow Ullricha z Armstrongiem… mialy one tez pewien wydzwiek pozasportowy (a moze to wszystko nakrecily niemieckie media, te same ktore nakrecaly rywalizacja Schmitta z Małyszem?)…

tak jak Grzdylu pisal, Ullrich byl okreslany w Niemczech jako talent idealny, postNRDowski atleta, moze nawet nadczlowiek… Armstrong z kolei (rowniez jego osobista historia) jest idealnym wzorcem amerykanskiego mitu o niezwyciezonym, konserwatywnym, teksanskim harcie ducha i nieugietej dążnosci do celu…

2 osobowosci, z 2 roznych swiatow, moze nawet taki mini-sequel zimnej wojny…

Zanim pojawil sie Armstrong, byl jeszcze Marco Pantani. Kolejny przeciwnik Ullricha z nieco innego swiata. Włoch prezentowal kolarstwo radosne, romantyczne, walczył, potrafil pieknie mowic o kolarstwie, kochał ten sport… Szkoda, ze tak na dobra sprawe nie doszlo do potrojnego pojedynku… Do dzis zaluje, ze Pantani w 2000 roku nie dokonal tego, co 6 lat pozniej udalo sie (czy tez “udało sie”) Landisowi… Alez bylaby walka, gdyby wygral w Morzine… A Armstrong przeciez mial wtedy 1 z 2 powaznych kryzysow, ktore dotknely go przez te 7 lat.

Pantani w ogole stał sie (zwlaszcza po smierci) ikona okołokolarskiej popkultury. Wszyscy go lubia, wszyscy tesknia, nikt mu nie wypomina Giro 99, Fuentesa i takich tam. I tak jak Niemcy poszukuja nastepcow Ullricha, tak Włochom marzy sie kolejny Pantani. Nie Simoni, ktory zawalil TdF i nie Basso, ktory jest za malo wloski, szukaja Pantaniego. Tego z południowa dusza, tego, ktory nawiazywal walke z Indurainem, tego, ktory pokonal Ullricha.

Baskowie z Indurainem na czele to kolejna ciekawa pozasportowa otoczka… Troche jak z Flamandami jak w Belgii… Manifestacja niezaleznosci. I ta jakze charakterystyczna dla Induraina pogarda dla Vuelty. Beloki nie sprostal mitowi Induraina, Mayo takze.

A najbardziej niedoscignionym mitem jest chyba Merckx… Po pierwszych sukcesach Cunego i Valverde, Włochom i Hiszpanom zamarzył sie ktos taki, ale rzeczywistosc pokazuje, ze to wspolczesnie niemozliwe.

Ciekawy swiatek stanowia tez Francuzi i ich milosc do walczakow. To chyba z kolei jakies leczenie kompleksow z obu wojen swiatowych. Kiedys wygwizdali Ancquetila za to, ze od pierwszego do ostatniego dnia nie oddal koszulki lidera. Narod bardziej trzymal za malenkim Poulidorem. I to on, a nie Hinault, Ancquetil, Fignon czy Moreau (wspolczesnosc) jakos tak mi sie najbardziej kojarzy z Francuzami na TdF.

Dla mnie osobiście Ricco mógłby być takim następca Pantaniego. Niestety, skończył źle. Oby jeszcze powrócił i znów zaczął cieszyć wszystkich swoją jazdą i zadziornością :wink:

Tylko on się koksował już od juniora, więc jaki to talent?

W kontekscie Azevedo przypomniała mi sie taka jedna sytuacja,która utkwiła mi w pamięci.Wszyscy pamiętają doskonale o upadku Joseby Belokiego na TdF w 2003,9 km przed metą.Ja pamiętam także szczególy tej sytuacji.Otóż jednym z dwoch kolarzy ONCE,który zatrzymał się,by pomoc Josebie byl wlasnie Azevedo.Drugim był Marcos Serrano…

Z innej beczki.Patrzac na sklad ONCE z 2003 wydaje mi sie,ze patrzac z dzisiejszej perspektywy to była najmocniejsza ekipa ostatniej dekady.Wymienie tylko najlepszych:

-Joseba Beloki
-Alberto Contador
-Jose Azevedo
-Igor Gonzalez De Galdeano
-Koldo Gil
-Isidro Nozal
-Joerg Jaksche
-Joaquim Rodriguez
-Luis Leon Sanchez
-Angel Vicioso
-David Arroyo
-Giampaolo Caruso
-Allan Davis

To aż się w głowie nie miesci.Ponad 10 wybitnych kolarzy zgromadzonych w tej samej ekipie…

Sundin, to chyba nic dziwnego, że koledzy z drużyny zatrzymują się, widząc lidera w tarapatach, a Azevedo był wtedy jednym z pierwszych.

Przy okazji, przejrzyj swoje notatki. Drugim zawodnikiem ONCE, który zatrzymał się przy Belokim był Jorg Jaksche. Dlaczego to pamiętam? Bo uciekał wtedy przez niemal cały etap, przez wiele, wiele kilometrów, a Winokurow dopadł go dopiero tuż przed szczytem tej ostatniej górki i Jaksche nie mógł mieć w momencie upadku Belokiego więcej niż kilkanaście sekund straty do jego grupki. Tym bardziej należy docenić właśnie Niemca, że wtedy miał szansę na wysokie miejsce w generalce.

nie jestem pewien, ale Jaksche wtedy i tak byl najwyzej w generalce z ONCE.

Tak był wyżej od Azevedo

A co powiecie o najlepszym kolarzu Dauphine Libere '05 Inigo Landaluze?

Wygrał ten wyścig co mogło świadczyć o kolejnej baskijskiej gwieździe kolarstwa, ale później niestety wszystko potoczyło się inaczej. Brak dobrych wyników i kłopoty z dopingiem. Kolejny niespełniony kolarz w ostatnich latach, który miał jeden błysk, a później już było coraz gorzej.

Łiii tam, to DL to maks dla tego kolarza, raczej fuks, taki Pereiro w pigułce.

Do już wcześniej wymienionych dorzuciłbym jeszcze takich zawodników jak: Astarloa (może nieco kontrowersyjnie, ale mimo wszystko hiszpańskim Bettinim to on jednak nie był), Marchante, Mercado (oboje mieli być “kozakami” na GT, ale nic z tego w zasadzie nie wyszło …choć Marchante ma jeszcze szanse na udowodnienie swojej wartości :wink: ), Ardila (nieco analogicznie do Rujano), Van Huffel (niespełniona nadzieja Belgów na GT), …i jeszcze “kilku” by się znalazło…

A co myślicie o francuskich niespełnionych talentach? Na ile sami są sobie wynni “niespełnienia”, a na ile winna jest tu ich francuska drużyna? Piszę tak dlatego, że widzę co się dzieje z francuzami, którzy przechodzą do nie-francuskich ekip, jak choćby Chavanel. Z czym Wam się kojarzy Chavanel z Cofidisu? Bo mi z ucieczkami na łatwych lub trochę trudniejszych etapach. A Chavanel z Quick-Stepu? Bardzo dobra, aż nie kojarzona z tym kolarzem, jazda w północnych klasykach. To zresztą potwierdza opinię o nie najlepszej organizacji i pracy we francuskich ekipach. Nie da się ukryć, że nawet ProTourowe francuskie ekipy są zazwyczaj tłem rywalizacji lub czerwoną latarnią.

Co do wywołanego Voecklera, to myślę, że nie jest to niespełniona nadzieja. Jest przyzwoitym kolarzem, ale na wielkie zwycięstwa nie ma raczej szans. Stało się o nim głośno po pamiętnej ucieczce na płaskim, gdzie zdobył żółtą koszulkę, a następnie walczył o nią jak lew. To mu trzeba przyznać, walczył wtedy niesamowicie i myślę, że bez przesady można powiedzieć, że jechał na 110% swoich możliwości. Miły i sympatyczny to kolarz, ale niespełnionym talentem to bym go nie nazwał. BTW ciągnąc wątek z pierwszego akapitu, ciekawe co by było, gdyby przeszedł do jakiejś nie-francuskiej drużyny? :wink:

Uważam, że do pokaźnej listy, która tu nam się tworzy, można dodać też Beltrana

Góral znakomity, mnóstwo dobrych miejsc, chyba 4 razy w “10” Vuelty, 11. w TdF, a nie zgarnął w GT nawet etapu

Najbliżej był chyba w Grenadzie w '07, wjechał pierwszy na Monachil, ale w pogoń ruszył Sami Sanchez, który nie dość, że świetnie zjeżdża, to jeszcze jest szybki na finiszu i Triki w końcówce nie miał szans

Odniósł tylko 3 znaczące wygrane - etap i generalkę Katalonii w '99 i etap Basków w '07

Myślę, że taki kolarz powinien mieć na swoim koncie znacznie więcej ważnych sukcesów

Pod górę był bardzo mocny, pamiętam jego akcję na L’Alpe d’Huez '03, gdy w początkowej, najtrudniejszej fazie tego giganta zrobił prawdziwą demolkę, z licznej kilkudziesięcioosobowej grupy została dosłownie garstka najmocniejszych

szkoda, że być może właśnie ta niemoc do wygrywania sprawiła, że sięgnął po doping…

Grzdylu

Być moze bylo ich wtedy trzech przy Belokim,lecz jestem pewny,że Serrano też się tam znajdował. :stuck_out_tongue:

LINK - Jak widać przy Belokim było dwóch kolegów z zespołu i Manolo Sainz.

Ok. Kończę już tę dyskusję, bo zaraz założymy temat: “Kto był tym drugim kolarzem ONCE, który zatrzymał się przy Belokim po upadku” :wink:

youtube.com/watch?v=Gr89ku-K … PL&index=2

Ten filmik rozstrzyga wszystko, a zwłaszcza jego końcowe 10 sekund. Z 15 jeździł Jaksche i on był na 99% pierwszy przy Belokim. Dopiero po chwili dojechal Azevedo.

Moze i Serrano dojechał, ale razem z innymi - Praderą i Nozalem. Ech, wgryzłem się w ten etap, aż głupio. :wink:

No a teraz przejdźmy już do właściwego tematu naszych rozważań i refleksji. :wink: