Polskie Kolarstwo

Zeby tak bylo to w odpowiednim momencie trzeba w Polsce “zagonić” do kolarstwa bardzo dużą ilośc 13-14-latków. Pomijam tu takie oczywiste bariery jak kosztownosc tej dyscypliny, brak pieniędzy na szkolenie mlodziezy czy niechec tych dzieciaków do cieżkiej pracy (bo przeciez lepiej i przyjemniej jest pograc w gry komputerowe i poogladac MTV).
Duzym problemem jest jakość szkolenia. Ci chłopcy powinni trafić do mądrych, doświadczonych, wykształconych, mających odpowiednie kwalifikacje i znających warsztat szkoleniowców. A takich już niestety jest niewielu. Obecnie szkoleniem młodzików najczesciej zajmuja sie wątpliwej jakości instruktorzy (często samozwańczy i bez podstawowych uprawnien). Często są to byli kolarze z podstawowym lub zasadniczym wykształceniem, ktorzy po zakończeniu kariery nie umieją robić nic innego niz pedałować. Pod tym wzgledem jest w Polsce tragedia.
Ja jako 12-latek mialem przyjemnosc trafic w 1982 r. pod skrzydla wspanialego i doswiadczonego szkoleniowca i wiem jak bardzo jest to wazne.
Inna sprawa to źrodła pozyskiwania chętnych do uprawiania kolarstwa. Male sa obecnie szanse na znalezienie odpowiedniej ilosci odpowiednio zmotywowanych chlopakow w duzych miastach. Najlepiej szukac ich w malych miasteczkach i na wsiach. Tam motywacja do wyrwania sie i do ciezkiej pracy jest wieksza. Tylko kto sie nimi tam moglby zając? Kto im kupi rower? Zamkniete koło … :frowning:

Myślę ze, jeśli chodzi o dzieciaków zawsze się znajdą chętni to treningu. Nie trenują, bo nie ma gdzie. A co do szkolenia nie trzeba być wykształconym licencjonowanym trenerem by być dobrym.

To nie jest prawda. Sport wśród młodzieży zamarł kilka ładnych lat temu - coraz mniej dzieciaków garnie się do zorganizowanych sekcji sportowych. Piłka nożna jest tu relatywnie chlubnym wyjątkiem, który dodatkowo wspiera Twoją tezę o konieczności zapewnienia zaplecza technicznego dla tego typu akcji. Ale…

Kolarstwo, lekka atletyka czy inne wymagające fizycznie sporty (nie zrozumcie mnie źle - wiem, że i piłka nożna wymaga sporo, ale cykl treningu jest inny) nie cieszą się dużym zainteresowaniem z powodu wysokiego rygoru cyklu treningowego. Mówię tutaj o sportach, które wymagają samodzielnego treningu 5-6 dni w tygodniu! Niewiele jest dzieciaków, które mają ochotę na takie życie. Życie, nota bene, niełatwe - ograniczony kontakt towarzyski z rówieśnikami, o wiele więcej obowiązków poza szkolnymi i domowymi, itd.

Dam porównanie - trening młodzików w sekcji piłki nożnej to dwa lub trzy spotkania w tygodniu. Poza tym dzieciaki zachęcane są do aktywności poza zorganizowanymi treningami, ale częstokroć jej brak nie rzutuje na wyniki ogólne. W kolarstwie natomiast codzienny trening, w tej czy innej formie, to norma. Natomiast spotkania z trenerem to najczęściej raz na tydzień lub rzadziej. Z punktu widzenia trenera to w zupełności wystarczy, bowiem większość treningów nie musi mieć formy zorganizowanej. Jednak w piłce nożnej ta ilość obciążenia wystarczy, aby zawodnik się rozwijał. W kolarstwie już nie…

Nie wiem, czy napisałem w to w zrozumiałej formie, więc z góry proszę o wybaczenie - mam za sobą długą noc i poranek, więc myśli jakieś niesforne i niepoukładane w głowie się kotłują…

I tak i nie.
Z tymi chętnymi to nie jest tak, że zawsze sie znajdą chętni do kolarstwa.
Od kilkunastu lat trwa moda na rowery MTB. To dobrze, że ludziska zaczęły jeździć ale to nie wystarczy, żeby namowić na ciężki trening kogoś, kto kupił “górala” (często dla szpanu) i 2-3 razy w tygodniu jeździ na piwo do najbliższego lasu lub nad jakiś zalew (np. Zemborzycki w Lublinie :slight_smile: ).
Kolarstwo to bardzo ciężki sport. Czasy się zmieniły i coraz mniej chłopaków jest gotowych do rozpoczęcia treningów obarczonych dużym obciążeniem czasowym i fizycznym. Codzienne treningi po 2-3 godz. na rowerze (często w deszczu i zimnie) to nie to samo co 3 razy w tygodniu pokopać piłkę przez 1,5 godz. lub z tąką samą częstotliwością pobawić się np. w trening karate. O obciążeniu fizycznym dla organizmu juz nawet nie wspominam. Badania młodzieży szkolnej wykonane w Lublinie w latach 90 w Wojewodzkiej Przychodni Sportowo-Lekarskiej pokazały ogromny spadek zdrowia i sprawności fizycznej. To było kilkanaście lat temu. Jak jest teraz to aż boję sie pomyśleć … Skąd brać materiał na kolarza, lekkoatletę (sprintera, biegacza biegow średnich) czy biegacza narciarskiego? Upadło wychowanie fizyczne w szkolach i to jest największy ból naszego sportu. Nie ma nauczycieli, ktorzy umieja wyłowic talent. A jak jakis chłopak zaweźmie się i zacznie trenowac kolarstwo to nauczyciel WF każe mu biegać w czerwcu i reprezentowć szkołę na zawodach np. na 800 m. Paranoja! Ja trenujac kolarstwo bylem zwolniony z zajec WF w podstawowce i w liceum i zawsze miałem 5 na swiadectwie. Po prostu trafilem na madrych i myslacych nauczycieli a poza tym zadbal o to moj trener, ktory nie tylko odwiedzal nauczyciela WF ale chodzil do szkoly i dopytywal sie o wyniki w nauce!!! Ale to byly lata 80 i wowczas w szkolach wiecej bylo takich osob.

No tu zdecydowanie nie zgodze sie.

Co innego rola selekcjonera. Moze to byc selekcjoner reprezentacji w takim kolarstwie, w grach zespolowych lub selekcjoner takiego Realu Madryt. Na tym stanowisku często sprawdzaja sie osoby, ktore do niedawna byly dobrymi lub wybitnymi zawodnikami. Selekcjoner nie szkoli lecz, jak sama nazwa wskazuje, selekcjonuje reprezentacje na dane zawody i ustala taktykę. On nie martwi sie wyszkoleniem motorycznym czy technicznym. On ma do dyspopzycji w miare szeroka grupe zawodnikow bedach zawodowcami, ktorzy sami maja zadbac o swoją formę.

Natomiast szkoleniem mlodzieży MUSZĄ zajmować sie osoby wykształcone, z predyspozycjami wychowawcy i z uprawnieniami (najlepiej cos wiecej niz instruktor) a takze bedace osobowosciami dla tych dzieciakow. Taki trener musi miec stosowna wiedze na temat ogolnej teorii treningu, wiedze na temat technik treningowych w swojej dyscyplinie, jakies solidne podstawy fizjologii oraz, co podkreslam, musi byc wychowawca. Tu rzadziej sprawdzaja sie osoby, ktore byly dobrymi zawodnikami. Ktos, kto byl dobrym kolarzem nie zawsze zrozumie, że komuś coś idzie trochę gorzej i że na niektore elementy treningu, które jemu samemu przychodzily bez problemu, musi poswiecic wiecej czasu niz koledzy. Taki „trener” nie zawsze bedzie umial wyjasnic co jest nie tak a przede wszyskim co zrobic, żeby bylo OK. Nie bedzie umial przyuważyć w odpowiednim momencie chlopaka, ktory zdradza predyspozycje na czasowca, gorala, sprintera czy wytrzymalosciowca. Byle kolarzyna (niech bedzie nawet z sukcesami tylko ilu takich jest w Polsce?) po podstawowce lub szkole zasadniczej nie bedzie dobrym szkoleniowcem dla mlodzikow. A jezeli udalo mu sie cos wiecej (matura, moze studia) to z reguly pojdzie zawodowo w innym kierunku.

A to że nie ma klubów, pieniędzy to inna sprawa. Jak bylyby pieniadze to byloby wiecej chetnych do pracy w roli szkoleniowcow a to z czasem zaskutkowaloby iloscia trenujacych.

Ja bym dodal moze jeszcze do bolaczek nasego kolarstwa gubienie talentow.

Ile lat mial Gwiazdowski, gdy skonczyl kariere? Gdzie jest Piotr Mazur? Kiedys na swietnego czasowca zapowiadal sie Bernard Bocian.
Co z takimi zawodnikami, jak Krupa, Skiba, Kohut (jeden z drugim), Lewandowski (kiedys, po Jacku Mickiewiczu byl wg mnie najlepszym polskim sprinterem) i inni.

Wszyscy macie dużo racji zgadzam się z wami macie racje dzieciaki wolą gry, piwo niż ciężki żmudny trening w deszcz i w upał sam jeździłem i wiem ze to nie łatwy kawałek chleba 5 lat treningu, ale jeśli chodzi o mnie to ja nadal bym jeździł gdybym miał gdzie próbowałem rok na własny koszt sami wiecie ze to kosztowne. A wracając do tematu poruszane były wątki lekkoatletyczne ile Polska liczy miast a w ilu jest prawdziwy klub lekkoatletyczny przykład treningi naszej rekordzistki Świata pod mostem w Poznaniu bo nie ma gdzie. Tak samo jest z kolarstwem nie można wymagać by dzieciak dojeżdżał X km do klubu należy ich namówić zachęcić nie może być tak ze jeśli jest już klub i jest dzieciak zdecydowany chętny i słyszy od Trenera musisz kupić rower kask buty to rodziców szlak trafia kluby nie robią nic w kierunku poprawy tej sytuacji później się zamyka klub bo nie ma chętnych dzieciaków, a czemu na Amatorskich zawodach na chociażby na Bike Maratonach uczestników jest Masa. Miast Miasteczek Wiosek w Naszym Kraju jest niezliczona liczba niech w każdym mieście będzie duży klub niech w każdym miasteczku mniejszy klub i w co 2 wiosce małe klubiki i niech z każdego klubu zawodowcem zostanie jeden chłopak to mówię wam Szurkowskiego Jaskułe Halupczoka Szmyda Leśniewskiego Sprucha Sape będziemy mieli znacznie więcej niż do tej pory. Wiem ze to się łatwo mówi zróbcie kluby trenujcie wiem ze nie ma kto trenować niema sponsorów którzy mogli by to ogarnąć finansowo w końcu nie ma gdzie się ścigać bo i chętnych na organizację wyścigów jest niewielu to wszystko się nakłada na obecny stan Polskiego Kolarstwa i winne ponosi za to nikt inny jak nasz wspaniały Pan Prezes z Polskiego Związku Kolarskiego który ogrzewa się w blasku Tour de Pologne i mówi ze ten wyścig pokazuje ze w Polsce Kolarstwo jest popularne i w dobrej kondycji. Na szczęście słyszałem ze Pan Prezes w Lutym chce odejść i jest szansa ze nowy Prezes cos zrobi w tym kierunku.

[size=75][ Dodano: Sro 09 Wrz, 2009 14:24 ][/size]

Masz racje a jeśli chodzi o Piotra Mazura to na rozpoczęcie sezony 2008 w Sobótce miał cos nieprzyjemną kraksę z zakończoną poważna kontuzją jak do tej pory nie wrócił do kolarstwa we Wrocławiu ma firmę szyje stroje kolarskie lub je sprzedaje z tego, co wiem

Mam pare pytan - tak z ciekawosci.

Jak obecnie wygląda start takiego młodzika w klubie?
W jakim wieku zaczynaja teraz trenowac?
Przychodzi taki “łepek” do klubu (o ile jest w jego mieście), mówi, że “chce sie zapisac na kolarstwo” i co dalej sie dzieje?
Czy klub mu oferuje jakis rower czy wszystko musi sam sobie zapewnic?
Ile teraz kosztuje rower, na ktorym taki poczatkujacy mlodzik zaczyna trenowac? Czy są jakies ograniczenia sprzetowe dla mlodzikow? Chodzi mi zarowno o jakość sprzętu jak i np. przełożenia?
Czy wyjazdy na zawody i zgrupowania pokrywa klub czy zawodnik?
Jak wyglada ocena przydatnosci do kolarstwa pod wzgledem zdrowotnym? Czy sa prowadzona jakies dalej idace badania lekarskie poza - jak mniemam - morfologią i EKG? Czy robi sie np. jakies badania wydolnościowe - chociażby prosty pułap tlenowy?

Domyślam się, że w różnych klubach jest różnie ale chodzi mi o to jak to wyglada generalnie, jak to jest najczęściej …

Obecnie wygląda to, krótko mówiąc, nienajlepiej.
Większości klubów nie stać na to, aby każdemu chętnemu móc już na starcie zaoferować sprzęt (choćby najprostszy) oraz pełny ubiór. Najczęściej od klubu dostaje się licencję kolarską, ciuchy (spodenki i koszulka, komplet krótki i długi) oraz opłaty startowe. Dojazd na wyścig najczęściej muszą zapewnić rodzice jeśli dzieciak mieszka daleko od klubu. Koszty za przejazd na start najczęściej nie są zwracane, a jeśli już to rzadko i nie w pełni. Ze zgrupowaniami jest różnie, czasami klub płaci za całość, czasami część muszą pokryć rodzice.
Rower, na którym może z powodzeniem startować i trenować młodzik, kosztuje ok 2000-3000zł. Nie jest to wygórowana cena jak na rower szosowy, ale przy budżetach małych klubów jest to ogromna suma. Pytasz o ograniczenia sprzętowe. Co do jakości to nie ma takich ograniczeń, obowiązuje natomiast limit przełożenia 46x14.
Jeśli chodzi o badania wydolnościowe, to jest to niestety w naszych polskich warunkach luksus. Taki test kosztuje ok 300-400zł i robienie go każdemu nowoprzybyłemu do klubu młodzikowi jest po prostu nierealne z powodów finansowych.
Generalnie, będąc w młodziku, potrzeba bardzo dużo samozaparcia zarówno ze strony zawodnika jak i rodziców, aby to wszystko funkcjonowało. Konkretny rozwój dają tylko treningi w klubie, zgrupowania oraz wyścigi, a to wszystko kosztuje.

Limit przełożenia w kategorii Młodzik to 46x15 :wink:

O, skoro już zeszliśmy na temat klubów, to mam swoje 5 groszy.

Od pewnego czasu, z racji tułania się po świecie i śledzenia różnych imprez, zarówno tych bardziej poważnych jak i mniej, zauważyłem coś, co nie ma przełożenia w Polskich realiach. Otóż na tzw. zachodzie małe kluby jak i indywidualni zawodnicy jeżdżą za pieniądze pozyskane od jednostkowych, niekiedy indywidualnych sponsorów. Na początku dziwiły mnie ich koszulki zaklejone do maksimum różnymi logotypami, nazwami a czasem wręcz nazwiskami. I kiedyś, z ciekawości własnej, spytałem się o co chodzi. Otóż ten młody człowiek (startował akurat w MTB-XC) był sponsorowany przez masę firm z jego rodzinnego miasteczka. Począwszy od lokalnego spożywczaka a skończywszy na zakładzie pogrzebowym. Miał chłopak trochę talentu, zacz daleko w stawce, a lokalni “przedsiębiorcy” dali się ubłagać i go wsparli. Jak się dowiedziałem, niektórzy dali 100EUR, niektórzy 1000. Ale, suma summarum, pozwoliło mu to kupić lepszy sprzęt i opłacić wyjazdy na wyścigi. Z pomocą rodziców i lokalnej społeczności chłopak w wieku 14 lat miał szansę startować w dość poważnych imprezach.

Jeśli nie wierzycie, że z niewielkimi pieniędzmi można się ścigać, to sprawdźcie korzystając z naszej pomocy ChGK czy Atlas Team. Z niewielkimi budżetami, dzięki lokalnym sponsorom czy mojemu osobistemu wsparciu i własnemu zaangażowaniu startują i jakoś im tam idzie.

Piszę o tym, bo przeceniacie chyba organizację klubową na świecie. W większości krajów kluby, w których szkolą się młodziki czy juniorzy to małe, lokalne organizacje wspierane przez sklepikarzy, przedsiębiorców i osoby prywatne z danej miejscowości. Trenerzy to często legendy danego regiony, byli kolarze, dziennikarze czy inne osoby związane z tym sportem, które poświęcają swój czas i często pieniądze aby pomóc dzieciakom się rozwijać. Naprawdę niewiele czasem trzeba, aby przy współpracy rodziców i lokalnej społeczności stworzyć coś ważnego.

W Polsce jednak nie mamy takiej natury. Nie potrafimy ze sobą współpracować, tzw. teamwork zupełnie nie leży w charakterze Polaka. Współpraca to nawyk, a rywalizacja to odruch. Jest bardziej pierwotna, w dodatku utrwalona latami życia w socjalizmie, gdzie brakowało wszystkiego. I nie potrafimy zmobilizować się do tego, aby przejść się po lokalnych sklepikach oraz firmach i, cóż, powiem oschle - pożebrać do kasy klubowej. Nie wiem, może ludzie, którzy powinni to robić, wychodzą z założenia, że sami by nie dali więc nie ma co liczyć na innych?

Nie należy się poddawać - niech na 100 zostawionych ofert wsparcia będzie 15 odpowiedzi. To już jest coś! I tworzy się nową społeczność, czyli grupę ludzi, którzy mogą się spotkać w swoim rodzinnym mieście przy piwie i pogadać: poszło mu nieźle, ostro chłopak trenuje, widzę go codziennie o 5 na rowerze jak idę otworzyć sklep.
A dzięki temu może w następnym roku zamiast 15 odpowiedzi taki ktoś dostanie już 20? Albo 25?

Podsumowując - nie przeceniałbym wsparcia klubów czy dużych, zorganizowanych sponsorów. Czasami los trzeba wziąć w swoje ręce i spróbować! Jeśli nikt próbować nie będzie, cofniemy się miast rozwijać nasz kraj i nasze społeczeństwo. Trzeba przestać patrzeć na swój koniec nosa i pogodzić się - mamy demokrację, a ona wymusza współpracę. Skończyć z podejściem roszczeniowym - państwo nigdy, w żadnym kraju, nie będzie łożyć na każdą dyscyplinę sportu tak, aby to było wystarczające.

Możecie mi nie wierzyć, więc poszukajcie sami. Znajdźcie w sieci małe klubiki dla młodzików, czy to MTB XC, czy DH, czy szosowe. Jest ich masa we Francji, czy w Belgi, czy w Holandii czy we Włoszech. I wejdźcie na tych stronach na listy sponsorów - są ich czasami dziesiątki, a znam kilka, która ma ich więcej niż stu! I zmieńcie nastawienie, bo z takim podejściem daleko nie zajedziemy z naszym kolarstwem.

Widzę ze długo nie był poruszany temat o polskim kolarstwie .
Ma pytanie co jakieś szanse zeby w przyszłym sezonie kolejny Polacy przeszli to drużyn pro- tour??
Przed rokiem mówiło sie ze Kwiatkowski ma szanse , a ostatnio szłyszałem ze paru kolarzy którzy startują w Francji mają szanse .

Michał ma podpisać w przyszłym sezonie konrakt z Caisse d`Epargne. Obecnie jeździ w jego zapleczu, kontynentalnej drużynie Caja Rural.

A więc moze nawet w tym roku TDP pojechac chyba.

może pojechać gdyz startuje druzyna narodowa polski i może znaleść się w składzie.

Mi chodziło czy ewentualnie mógłby już w tym roku pojechać w TDP w barwach Caisse d`Epargne gdyby dyrektorzy zatrudnili go na staż??

Tak jak Bodnar dwa trzy lata temu w Liquigasie

Nie mógłby jechać jako stażysta.

Aha szkoda , więc mam nadzieje ze w kadrze pojedzie .
Ale na zagranicznym portalu o kolarstwie była lista planowanych transferów to Kwiatkowski przechodzi do nich .

naszosie.pl/2010/08/sylweste … -koszulke/

Szmyd ma ambitne cele być w 5 w Lomabardii to by było coś.

oby tylko mogl sobie na to pozwolic. co do Lombardii, Emilii i Szmyda, licze na nawiazanie do czasow Lampre. tam jako pomocnik Cunego byl wyzej niz Basso rok temu.