Przed sezonem...

Nie przejmuj się za bardzo maturą. Nie jest taka straszna jak ją malują. Jakiś czas temu tę pisałem i nie było problemu z treningiem :wink: . A jeśli chcesz się ścigać to niestety taka przerwa w tym momencie nie posłuży Ci. Oczywiście nie mówie że matura jest mało ważna, wręcz przeciwnie. Ale odpowiednio podchodząc do sprawy jesteś w stanie odpowiednio się do niej przygotować i nie zaniedbywać treningów.

A wracając do tematu to wczoraj przekroczyłem 2 tys km w tym roku. Obecnie robie baze wytrzymałościową plus elementy siłowe.

Dla mnie nie jest to duże obciążenie, trenuje sam już prawie dokładnie rok. W zeszłym sezonie przejechałem ponad 7tys. km począwszy od konca marca.

Jazda w grupie to co innego. W tej chwili w ciągu 5h przejade 115-130km

W tej rozpisce mam tylko rower.

Też zacząłem w grudniu. Mam 10 tygodni treningu w którym na szosie przejechałem 441km a na rowerze stacjonarnym 236.3 czyli razem ponad 670km. Teraz na poważnie zaczynam bazę kilometrową do końca marca. kwiecień to już trening specjalistyczny: w tygodniu 2x wytrzymałość,jazda w tlenie. po raz siła, interwał , jazda w strefie mieszanej i tak przez cały kwiecien. W maju pierwszy start.

Jeśli chodzi o mój rower stacjonarny, to ja opieszale nie jadę. Jechanie na tym rowerze stacj. co ja mam 10km/h to już jest mocna jazda, a 20km/h to już jest prawdziwy interwał.
Nie mam zdjęcia i opisu tego rowerku, bo kupowałem na allegro za 150zł i nie mogę się zalogować bo nie pamietam hasła

Pewnie, więc może zrób sobie wysiedzeniówkę zimą , siedząc na siodełku i w ogóle nie kręcąc pedałami - cały dzień tak można, albo kręć z prędkościami jak wojtek_18 - rezultaty będa napewno . Natrzaskasz godzin treningowych, że ho, ho

Nie śmiejcie się z Wojtka, bo chyba rozumiem jego problem :mrgreen:

Nie tyle trenażer, a rower stacjonarny, któy rozwija zastraszającą średnią prędkość 7-8km/h przy normalnej jeżdzie. Jeden trening godzinny

Zdaje się, że własnie w tym rowerze stacjonarnym jest źródło problemu. Moja babcia dostała w ramach rehabilitacji zalecenie “jeżdżenia na rowerze”, więc kupiła takie cudo. oczywiscie nie było tam żadnych przełożeń czy mozliwości regulacji, więc efekt był taki, jakbyście sobie w liczniku obwód koła ustawili jak np. dla koła od Reksia :wink: . Jedyna możliwa regulacja, to regulacja obciążenia… Moim zdaniem nie ma co porównywać tego do trenażera, a jedyne kryteria treningu to obciążenie, czas i tętno. Chyba że czujnik kadencji założysz :stuck_out_tongue:

PS Jezeli masz taki rower, o jakim myślę, to nie jestem pewien , czy nie jest to strata czasu. Zwłaszcza przy obecnej pogodzie :slight_smile: .

Nie jest marnowanie czasu, bo rower jest zapisany jako zastępstwo przy złej pogodzie. Pogoda jest super więc siadam na kolarkę i jezdzę.

Problem jest rzeczywiście w rowerku. Nie jest to cudo na którym trenują wszyscy kolarze. Jednak tempo mógłbym zwiększyć bo ostatnio badałem tętno podczas jazdy przy 8km/h i było w bliske 100. Najlepiej było by uzyskać 130. Więc pewnie teraz przyspieszę

Na szczescie pogoda dopisuje więc można trenować na szosie. A rower jest tylko po to aby coś tam robić, a nie siedzieć bezczynie.

W rowerze nie ma regulacji przełożen. Jest tylko pokręto do regulacji obciązenia. A nawet najwyższe obciązenie nie sprawia mi wiekszego problemu. Koło obrotowe rzeczywiscie ma wielkość kola takie jak u Reksia więc stad te predkosci

Nie jest marnowanie czasu, bo rower jest zapisany jako zastępstwo przy złej pogodzie.

Chodziło mi raczej o fakt, że kręcenie na takim rowerze nijak się ma do zwykłego roweru. Ani pozycja ta, ani długość ramion korby… próbowałem kiedyś i na szczęście szybko przesiadłem się na trenażer.

No narazie nie przesiąde się na trenażer, który koszztuje więcej niż moja kolarka. Mam kolarke składana przez znajomego kolarza-mechanika za 700zł, a trenażer kosztuje z 1000zł.

trenażer 1000zł?..ja mam za 300zł z allegro i nie narzekam

przygotowania do sezonu rozpocząłem 1 grudnia…wszystko szło dobrze ale w styczniu dopadła mnie choroba i po trzech tygodniach bez kręcenia w sobotę siadłem na rower, plusem choroby było to że sie pozbyłem 2kg tego co przybyło na jesień…

z racji studiów daleko od miejsca zamieszkania jestem niestety skazany właśnie na stacjonarny; mając w domu trenażer, czuć różnicę…
jednak według mnie najważniejsze to kręcić = na ‘stacji’ w ogóle nie patrzę na licznik, bo on tylko kłamać potrafi; ‘stację’ też kupiłem za jakieś 200zł i się na razie trzyma, choć wcześniej czy później trzeba będzie wyrzucić…
osobiście muszę pokręcić przynajmniej godzinkę na czymś ‘takim’… nie koliduje to w żadnym wypadku z programem dnia, wystarczy tę godzinkę wcześniej wstać, i iść szybciej spać :smiley:
co do trenażera: jeśli moja mama nie zdecydowała się go wywalić, wiadomo jakie mamy są “a po co ci to? tylko zajmuje miejsce…” :slight_smile: , to po powrocie znajdą go jeszcze pod łóżkiem… kupiłem na allegro jakiś rok temu za 350zł, po tym, jak dość miałem już rolki… sprawuje się całkiem dobrze - jak do tej pory…

te rowery stacjonarne o których mówicie są beznadziejne… kiedyś próbowałem na nim jezdzić w zime ale nie ta geometria, siodło szerokie jak dla starej stu kilowej baby, no i te korby krótkie, kolana mogą od tego boleć.

To zwykłe grymaszenie i szukanie dziury w całym. Jeżeli się chce, to można pedałować na wszystkim byleby na pedale pod nogą był opór do pokonania.
Na takim wynalazku o jakim piszecie (polskiej produkcji f-my Romet) dawno dawno temu budowałem zimą formę, kręcąc puls 180, rolka oporowa wkręcona do oporu, opona od niej robiła się aż czerwona, w mieszkaniu śmierdziało paloną gumą. A mimo tego jakoś przeżyłem, siła i wytrzymałość też były. A, że korby krótkie? To bardzo dobrze, pozwalało to wyrabiać wysoką kadencję i uczyło rytmu. Teraz już nawet żak chce mieć korby 180, bo pedałowanie na krótszych to obciach i wysiłek. To jest chore.
Nie tak dawno temu jeden z młodych forumowiczów, mój podopieczny, pragnący zostać kolarzem a nie mający pieniędzy na kupno czegoś gotowego, własnoręcznie zbudował prymitywną ale niezwykle przydatną drewniano-stalową konstrukcję trenażera i na takim wynalazku przez dwie zimy w piwnicy przygotowywał formę. Nie narzekał, bowiem miał wymarzony cel. Muszę z nieukrywaną satysfakcją i podziwem dla jego uporu i hartu ducha napisać, że cel ten osiągnął. Po prostu nie grymasił, miał i nadal ma charakter, został kolarzem, uprawia ukochaną dyscyplinę sportową i ściga się w zawodowym peletonie.

kręcąc puls 180, rolka oporowa wkręcona do oporu, opona od niej robiła się aż czerwona, w mieszkaniu śmierdziało paloną gumą.

My chyba nie do końca się rozumiemy. To urządzenie, o którym mówię nie miało żadnych opon :mrgreen: . Korby poprzez łańcuch napędały plastikowe koło, na którym opór generowany był taśmą z materiału…

Tu się muszę zgodzić, kiedyś słyszałem takie stwierdzenie: “krótkie korby jeszcze nikomu nie zaszkodziły, za długie zniszczyły nie jedną karierę”.

Uważam, że bardziej profesjonalne podejście do treningu wymaga bardziej profesjonalnego sprzętu. Tam, gdzie zaczynają odgrywać rolę sekundy, ważne są zarówno przygotowanie fizyczne jak i odpowiednie nawyki, przyzwyczajenia, pozycja ciała itd. Jeżeli chodzi o utrzymanie jako takiej formy fizycznej, to istnieje wiele sposobów zastępujących jazdę rowerową. Właściwe nawyki można wyrobić tylko na właściwym sprzęcie, dlatego odpowiednia długość korb, właściwie ustawione siodełko i kierownica wymuszająca odpowiednią pozycję odgrywa istotną rolę. Dwie kolejne zimy eksploatowałem rower stacjonarny odpowiednio dostosowany do treningu kolarskiego (wymienione korby, siodełko, kiera, dodatkowy opór magnetyczny). Dopiero w ubiegłym roku znalazłem rezerwy finansowe i zakupiłem trenażer.

Ja z Lucjanem zgadzać się nie muszę, ale generalnie przyznaję mu rację :wink:

pozdrawiam horny

Rozumiemy się do końca i to doskonale. Urządzenie które ja posiadałem było odmianą tego o którym piszecie. Moje miało koło z laną oponą do której dokręcało się plastikową rolkę mającą generować opór, a odmiana tego stacjonarnego - o którym piszecie - miała właśnie plastikowe koło, które opasała parciana taśma, naprężana śrubą/dźwignią i to ona miała generować tarcie/opór. Moje bardzo hałasowało i smrodziło, to drugie zaś było cichsze ale i opór dawało mniejszy.
Ot i cała prawda,

Wiem, o co ci chodzi, bo mając 14-15 lat też na nim jeździłem i nic złego na temat tej ‘stacji’ powiedzieć nie mogę, choć i dekadę temu do nowości rowerek nie należał - dostałem od wujka… :smiley:
fakt - śmierdział, hałasował i trudno było zrozumieć wtedy jeszcze pieńkowsą w wiadomościach, ale jechał i był wytrzymały, w porówaniu do tego sprzętu, co teraz można znaleźć w hipermarketach i innych oszołomach (nie będę nikogo reklamować… :slight_smile: ), gdzie widnieje napis ‘rowerek rehabilitacyjny’…

A ja napisze konkretnie na temat treningu. Dzisiaj w sześciu (z chłopakami z klubu) dystans 167 kilometrów w czasie 5h15 min i 1400 m przewyższeń. Temperatura średnia z jazdy +19 stopni. Pozdrawiam.

Nom mi póki co się nazbierało 1669 km. Nie jestem zadowolony z tego wyniku, ale niestety brak czasu uniemożliwia przeprowadzenie solidnego treningu.

Witam
Mam takie pytanko odnośnie treningu przedsezonowego.
Na siłowni od stycznia jeżdżę na stacjonarnym 6 razy w tygodniu.
Wtorek, czwartek sobota, po 1 h
W te dni, o których napisałem, najpierw zaczynam jazdę na najmniejszym obciążeniu z wysoką kadencją (prędkość średnia 58/59 km/h przez 1/2 h), a później po krótkim odpoczynku znowu wsiadam i ustawiam w miarę najtrudniejszy program symulujący jazdę pod górę.
Czy mogę w jednym dniu takie 2 różne “jazdy na sucho” łączyć w jedną całość.
Dodatkowo w poniedziałek, środę i piątek po ćwiczeniach siłowych wsiadam na pół godzinki
na rowerek i znowu jadę na max kadencję.

Czy to przyniesie efekty. Regularnie sprawdzam sobie wyniki, i cały czas pnę się w górę,
jeśli chodzi o jazdę “na całego”. Teraz będę sprawdzał czas na obciążeniu.

Czy to mi da jakieś efekty, jeśli wsiądę na rower na wiosnę i będę śmigał po hopkach ?
Dodam, że preferuję miękką jazdę w w większym rytmie i fizycznie moja budowa ciała
odpowiada właśnie jeździe po pagórkach. Jestem bardziej wytrzymałościowcem raczej.

Aha i najważniejsze, chciałbym w tym roku zaliczyć jakieś górskie czasówki, czy to przygotowanie na siłowni da efekty. Czy przyda się ten niemiłosierny młynek przez pół
godziny na siłowni. A może lepiej postawić cały czas na jazdę pod obciążeniem ?

Proszę o porady, z góry dzięki :slight_smile:

A co tu radzić, skoro zakładasz, że na szosie będziesz jakąś (ok 50 % dystansu sądząc po proporcjach treningowych) część dystansu pedałował bez najmniejszego obciążenia. Dążysz do zmiany prawa fizyki :frowning:

Dzięki :slight_smile: