Przełożenia

Z jakimi prędkościami i na jakich przełożeniach podjechalibyście pod 9-10% podjazd (2 km długości)? Byłbym bardzo dzięczny za zestawienie dla kilku przełożeń (np. 39/21, 39/23 czy 39/25).

O, ciekawy temat się zapowiada. Mam nadzieje, że pare osób się wypowie :slight_smile:
Tu gdzie mieszkam (pn. część Kaszub) nie na długich podjazdów. Są same hopki, bo to pofałdowany krajobraz polodowcowy. Jeszcze nie spotkałem na swojej drodze podjazdu, który zmusiłby mnie do użycia przełożenia wyższego niż 39x20, co nie oznacza, że takowego w pobliżu nie ma.
Większość podjazdów ma około 1-2km i z marszu da się je pokonać na przełożeniu 53x20 z kadencją powyżej 50 rpm. Na najcieższy znany mi podjazd w okolicy też ostatnio się uparłem i pokonałem na 53x20, ale pod sam koniec kadencja zeszła mi do 45 (na TdP 2003 była tu premia górska kat. III). Przeważnie pokonuje go na 39x18-20.
Najdłuższy znany mi podjazd ma około 5km i też da się go pokonać na 53x20, przy czym na końcu jest najbardziej stromy (są też dwa wypłaszczenia).
Najbliżej domu mam jedyny oznaczony % (z fatalnym stanem nawierzchni) 2km podjazd (800m+400m wypłaszczenia+800m). Tabliczka głosi 7%. Ponieważ jest blisko domu (nie jestem rozgrzany) i ma fatalną nawierzchnię, to dla własnego dobra nie szarżuje i spokojnie pokonuje go na 39x20 bez stresowania się kadencja.

Jakoś wygodniej pokonuje mi się podjazdy na twardszych przełożeniach. Tętno mi tak nie skacze i jakoś to wytrzymuje. Próbowałem lżejszych przełożeń (39xX), ale wówczas aby osiagać porównywalne prędkości, to kadencja musi być dość spora, a to pociąga za sobą dość duże tętno. Może się jednak zmusze, aby oszczędzać troche kolana.

Miłoby było kiedyś wyskoczyć na urlop w góry, aby spróbować górskich podjazdów z prawdziwego zdarzenia…

maf, napisz mi jeszcze, z jakimi prędkościami podjeżdżasz na tych przełożeniach.

Specjalnie nie pisałem o prędkościach w poprzednim poście. Ten sam podjazd moge jednego dnia pokonać z prędkością +/- 30km/h, bo mam dobry dzień i lekki wiatr w plecy (i cisnę wówczas np. 53x18), a drugiego dnia bujać się przy 20km/h i walczyć z wiatrem.
Może się zdziwisz, ale nie pamiętam prędkości z jakimi pokonuje podjazdy. Wole się skupić na technice pedałowania, utrzymywaniu odpowiedniej pozycji ciała, kadencji, oddychaniu, monitorowaniu tętna i tak dalej. W sumie to na podjazdach częściej zerkam na pulsometr niż na licznik. Moge oszacować dolną granicę na 15km/h, a średnio ? Nie wiem.

Faktycznie ciekawy temat. Sam jestem ciekawy jak jeździ się w prawdziwych górach. Moje rodzinne przejażdzkowo-terningowe strony to pół na pół płasko ( w jedną stronę ) i teren po działalności lodowców – hopki, zmarszczki ( ze red. Jarońskim ) i niewielkie wzniesienia ( w drugą stronę ). Góreczki są raczej niedługie ( kilkadziesiąt, kilkaset metrów, do max 1-2 km ) choć czasem dość stromawe. Zawsze jednak według zasady : stroma-krótka, łagodna-dłuższa.
Niedawno „odkryte” przeze mnie wzniesienie – najbardziej sztywne, liczące nie więcej niż 100 m pokonałem na stojąco, dokręcając nieco na siłę na przełożeniu 39/19. Zwykle wzniesienia jadę na 39/17, 39/16. Jak gorsza forma albo tzw. „wmordowind” ;o) zdarza się 39/19 – ale b.rzadko.
( Co do prędkości, o które pyta Jurgen, to zwykle prędkość nie spada poniżej 20 km/h )

Tak jak wyżej napisałem ciekaw jestem jak jeździ się w prawdziwych górach. Sam nie ma wielu doświadczeń w takiej jeździe. Wprawdzie byłam kiedyś z rowerkiem w Szklarskiej, jednak nie z szosówką a z crossówką z grubymi oponami i pompującym amorem. Jechałem szosą do Harrachova i z powrotem, w samym Harrachovie pod skocznię.

Mam pytania do osób znających te trasy jakich przełożeń szosowych tam używaliście – szczególnie podjeżdżając pod skocznię ?

Swoją drogą ciekawi mnie też na jakich przełożeniach podjeżdża się Orlinek ?

Słyszałem też, że podczas niedawnego maratonu organizowanego przez Czarka Zamanę, który wygrał Ryba ludzie podjeżdżając pod Przełącz Karkonoską używali 39/28 i też niektórym brakowało.

A, pytam oczywiście raczej amatorów a nie profi, bo to zupełnie inna bajka :o)

Z dawnych czasów gdy tylko lubiłem jeździć na rowerze szosowym pozostało mi przełożenie 39-21. Wtedy to byłem dumny gdy biłem rekordy w podjeżdżaniu na jak najtwardszym przełożniu. Po tych czasach pozostało już tylko wspomnienie i podniszczone napędy, kolana pewnie też. Trochę górek tu, na Śląsku, blisko Czech mamy. Teraz najważniejszy przy podjeździe jest rytm. Co do szybkości i przełożeń trudno coś powiedzieć bo każda górka jest specyficzna i do konkretnego podjazdu trzeba by było się odnosić. Co do przełożeń powiem tylko, że gdy młodszy syn ostatnio się obijał pojeździłem trochę na jego rowerze z młodzikowymi przełożeniami 46-14, 42-25. Rekordów prędkości na zjazdach bić nie idzie ale do normalnej jazdy nawet do 50/h na prostej (nie samemu, żeby nie było) wystarcza w zupełności.

Słyszałem też, że podczas niedawnego maratonu organizowanego przez Czarka Zamanę, który wygrał Ryba ludzie podjeżdżając pod Przełącz Karkonoską używali 39/28 i też niektórym brakowało.

Zdaje się, że widziałem gdzieś zdjęcia z tej imprezy, rzeczywiście masakra :wink: . Ci, co jechali, wyglądali, jakby mieli dość, a część po prostu szła…Nie wiecie, jakie tam jest nachylenie? Pytam, bo ja akurat jestem zupełnym amatorem (w ogóle na rowerze szosowym zacząłem jeździć niedawno) i mam własnie problem z przełożeniami. Jak widziałem, sporo osób jeździ na dużo twardszych przełożeniach (co nie znaczy, że szybciej :wink: ), a ja potrzebuję bardzo miękkich (uzywam kasety 12-27).
U mnie w okolicy jest podjazdów różnych sporo, część jest wyasfaltowana, więc jest gdzie jeździć. Jeden taki ma 2 km, a znajomy średnie nachylenie wyliczył na 16% (miejscami nawet 20%). Na ostatniej (oczywiście :stuck_out_tongue: ) zębatce jestem w stanie wyjechać tam z prędkością 11-12 km/h, dawniej na 25 było wolniej i strasznie dusiłem. Chociaż, nigdy nie byłem tam na rowerku szosowym, jak byłem w formie (w zasadzie nie ma dalej, gdzie jechać, bo asfalt się kończy) i nie chciałem się specjalnie zmęczyć, ale jak widzę, nie jest najgorzej.

Ja podczas pojazdu pod górke nie sugeruje się prędkością ani przełożeniem. Patrze jedynie na kadencje (w załeżności od nachylenia górki 80-90 obr/min) i na to jak mi się jedzie z taką kadencją. Co do większych podjazdów to w tym roku podjeżdżałem pod Alpe d’Huez i Mont Ventoux. Tam to jest zupełnie inna sprawa. Szczególnie na Alpe d’Huez gdzie nie ma ani na chwile wypłaszczenia jechałem na pżełożeniu 39/25 i było to dużo za mało! jechałem z kadencją okolo 50 obr/min. Brakowało mi tam przełożenia np. 39/28. A co do prędkości to podjechałem tam ze średnia 12.64.

No tak, to jest zupełnie inna sprawa. My tu mówiliśmy o górkach kilku kilometrowych, a tam jest kilkanaście kilometrów podjazdu (a Mt Ventoux chyba dwadzieścia kilka) :smiley: .

Na Pętli Karkonosko-Izerskiej ostatni etap miał 12,5km z przewyższeniem 841m. Na zdjęciach D. Baranowski zygzakiem pokonywał najbardziej stromą część podjazdu (ale nie na najlżejszym przełożeniu). Ciekawa impreza. Jak się za rok powtórzy, to mam nadzieje się na niej pojawię.
Huh, tylko pozazdrościć kubie Alpe d’Huez !

Jürgen jak zaczynałem jeździć, to podjazdy regularnie pokonywałem na najlżejszych dostępnych przełożeniach, a jak trafiłem na najbardziej stromy podjazd, to po prawie nie zszedłem z tego świata. Normalnie czarne kropki mi się przed oczyma zaczeły pojawiać.

Ha, dobre. Bardzo dobry wątek i zawarte w nim przez Jurgena /sorry, ale nie mam niemieckiej czcionki/ pytanie. Pytającego najpewniej pali ciekawość i chęć dowiedzenia się co też inni potrafią, to zrozumiałe. Ale… jednak… Aby móc dyskutować, osobiście proponowałbym by tak postawione pytanie spróbować uszczegółowić, by odpowiedzi nie były od lasa do Sasa, w zależności od umiejętności i doświadczeń kolarskich zabierających głos. Dlaczego tak??
Po pierwsze, są grupy osób które mają różny potencjał energetczny do pokonywania podjazdów:

  • proponuję by wyodrębnić - jak podjazdy jadą wyczynowcy /zaliczam do nich oprócz zrzeszonych w klubach zawodników także regularnie trenujących i startujących mastersów nawet tych “pierników”, a to z wiadomych powodów/,
  • wyodrębnić regularnie jeżdżących/trenujących, ale bez ambicji rywalizowania w wyścigach, amatorów - miłośników welocypeda, dotkniętych cyklozą,
  • mieć na uwadze również pozostałych roweromaniaków, lubiących się na rowerze pokręcić po górkach, dla zdrowia, zabicia czasu, by poznać najpiękniejsze zakątki naszego kraju.
    Po drugie musimy określić cel pokonywania podjazdu, zatem czy:
  • podjazd był pokonywany w tempie wyścigowym /szeroko rozumianym , niezależnie z jakiej grupy wyszkolenia jest rowerzysta/,
  • podjazd pokonywano w celu treningowym,
  • był jechany turystycznie/rekreacyjnie.
    Po trzecie ważące też jest moim zdaniem to jaki ma wiek rowerzysta.

Dopiero po próbie takiego sklasyfikowania, możemy przejść do sprawy przełożeń.
Zatem:

  • dla wyczynowców w zasadzie od kategorii ORLIK wzwyż, w normalnych warunkach pogodowych i w tempie wyścigowym nie jest żadnym problemem pokonanie naszych polskich podjazdów na przełozeniu 39/19-23. Niższe kategorie wiekowe nie mogą używać wieńca 39 zatem największy tryb w kasecie musi być odpowiednio większy i np. już junior zdoła podjechać na 42/25. Młodsi adepci kolarstwa niestety już muszą założyć większe koronki. Nawet sławetna m.in. przełęcz Karkonoska, przeł. Salmopolska /kiedyś mówiło się m. in. o niej ŚCIANA PŁACZU/ nie wymagaja bardziej miękkiego przełożenia. Ale, jeżeli z przełęczy pójdzie na podjeżdżającego mocny, ba huraganowy wiatr to wówczas może się zrobić nieprzyjemnie i wówczas 39/23 okazuje się niewystarczające do sprawnego /czyli w rytmie/ podjechania i zaczyna się walka o przetrwanie, kołysanie rowerem, przepychanie korby, a w krańcowym przypadku trzeba zastosować technikę “z buta”. Nawet początkujący kolarz może jeździć nasze góry na 39/23, a dowiódł dobitnie tego m.in. trenowany przez mnie zawodnik /3 rok treningów, pierwszy rok startów jako zawodnik zrzeszony, który podczas tegorocznego wyścigu Bałtyk-Karkonosze pokonał prz. Karkonoską bez większego problemu dysponując przełożeniami: 53/39 na korbie i 11/23 na kasecie,
    -dla średnio wprawionego w pedałowaniu, jeżeli nie będzie jechał górek “w trupa” również jakikolwiek polski podjazd jest do przejechania, często na odpowiednio niższej kadencji, na przełożeniu nie niższym od 39/23,
  • spacerowicze i początkujacy zapewne do pokonania naszych rodzimych podjazdów muszą uzbroić się w kasety zapewniające bardziej miękkie przełożenia, najlepiej jeżeli będą to kasety z od rowerów “górskich” aczkolwiek tryb 34 czy 32 będzie chyba przesadnie miękki.

Szybkość pokonywania podjazdu ma niestety, z racji praw fizyki, mechaniki i fizjologii wysiłku swoje ograniczenia, stąd:

  • do szybkiego, na wysokiej kadencji podjeżdżania potrzeba niestety - na określonym przełożeniu- sporo wytrzymałości siłowej, o technice pedałowania już nie wspomnę, bo ona też determinuje możliwości,
  • długość podjazdu oraz jego nastromienie. Te parametry w przypadku naszych podjazdów sa bardzo zmienne, nasze polskie podjazdy nie mają stałego astronomicznego pochylenia a ich długośc nie jest zbyt imponująca, stąd nawet w trakcje ich pokonywania jest jak najbardziej realne zmienianie przełożenia na wyższe /jeżeli podjazd się kładzie/ lub na niższe /jeżeli się wypiętrza/, ponadto na podjazdach na ogół są zawsze odcinki z tzw. “półkami” , czyli odcinkami wypłaszczającej się drogi, na których można odsapnąć bez zmiany przełożenia - zwiększając tylko kadencję, lub zwiększyć przełożenie kręcąc na tej samej kadencji.

Cel pokonywania podjazdu.

  • wyścigowy - wiadomo: w takich warunkach idzie ogień na całego, nie ma oszczędzania się, wszak każdy podjazd jest najlepszą okazją do urwania się z peletonu, zgubienia rywala, itp. Nie ma wówczas zmiłuj się. W peletonie słychać tylko jeden jęk wydawany z płuc zawodników, a często głośne błagania “wolniej” by ogary zwolniły,
  • treningowy - wiadomo: jedzie sie zgodnie z założonym celem, czyli: trenujemy siłę i wówczas się kręci na kadencji z przedziału 50-55, pracujemy nad wytrzymałością siłową więc kręcimy tzw. tempo i wówczas kadencja powinna oscylować wokół 70-80 obrotów, a jeżeli szybkość krótką /sprinty/ ograniczeń kadencji nie ma. W ww. przypadkach wartość użytego przełożenia określa stromość podjazdu, wydolność zawodnika /stopień wytrenowania/, ilość powtórzeń do wykonania, itp. Pomijam tutaj jeszcze kwestię pory odbywania treningu, bowiem inaczej będzie na etapie treningu wiosennego i letniego /w tym szczególnie jeżeli trening obejmuje przygotowania do konkretnego wyścigu/, czy po sezonie, na etapie roztrenowania.
  • rekreacyjny - wiadomo jedzie się spacerowo, chociaż na podjeździe często z bardzo ciękim oddechem na wysokim pulsi. Tutaj z kolei mamy do czynienia z dylematem, czy osobnik jadący miał świadomosć swoich możliwości układu krążeniowo-oddechowego i jechał na maksa czy jechał zachowawczo, jak na swoje możliwości /na ogół u osób mało wytrenowanych serce mocno i bardzo głośno wali przy niskim tętnie i wydaje im się, że życie z nich uchodzi, a jeszcze można było docisnąć pedały/.
    Podając powyższą odrobinkę zasad i uwarunkowań, starałem się przybliżyć choć trochę złożoność problemu JAKIE STOSUJĘ PRZEŁOŻENIE. Moim zdaniem nie jest możliwym odpowiedzenie jednym zdaniem i jednym określeniem. Są rózne podjazdy, różne warunki pogodowe, a i rózny sprzęt użyty do podjechania. Zatem każda podawana wartość przełożenia będzie jedynie określała fakt pokonania podjazdu w konkretnym dniu, przy danych warunkach pogodowych. Sądzę, że podane przez dyskutujacych wartości przełożeń na jakich udało im się jechać górki dowodzą ich dobrej formy w dniu wyczynu.

Ja do wypowiedzi lucjana dodałbym, że ludzie z rózną kadencją pokonują podajazdy. Weźmy najprostrzy przykład: TdF: Armstrong i Ulrich. Przez tyle lat rywalizowali, a Armstrong jeździł z dużą kadencją, a Ullrich z małą. Więc nie można powiedzieć komuś: JEDŹ NA PRZEŁOŻENIU 39/23, BO JJA TAK JEŻDŻE. Kazdy ma inny organizm i innaczej pokojuje górki. Można się wypowiadać jedynie co do prędkości podjeżdżania, ale tak jak napisał lucjan trzeba ustalić jaki jest cel podjazdu, warunki atmosferyczne no i ciężko porównywać prędkości na 2 różnych podjazdach nawet jeśli mają zbliżąną długość i nachylenie. Jak ktoś chce może wejść na stronę kolarstwo-szosowe.gda.pl/kadencja.html i poczytać o kadencji pedałowania.

Jürgen jak zaczynałem jeździć, to podjazdy regularnie pokonywałem na najlżejszych dostępnych przełożeniach, a jak trafiłem na najbardziej stromy podjazd, to po prawie nie zszedłem z tego świata. Normalnie czarne kropki mi się przed oczyma zaczeły pojawiać.

Ja też tak kiedyś jeździłem, ale wtedy zaczynałem górki (nawet te dłuższe z rozpędu), no i na koniec trzeba było z roweru zsiąść (jak się pisze ten wyraz!? :wink: ). Dopiero po jakimś czasie nauczyłem się je normalnie pokonywać…

Jurgena /sorry, ale nie mam niemieckiej czcionki/ pytanie.

Nic się nie dzieje, na niektórych stronach nie można nawet nicku z ü zarejestrować :confused: .

lucjan i kuba!, dzieki za wyczerpującą wypowiedź. Właśnie tu jest problem. Wydaje mi się, że podział dokonany przez lucjana jest sensowny, tyle tylko, że ja tam nie pasuję :frowning: , bo jakoś pod górkę nie jestem w stanie jechać powolkutku sobie kręcąc. Jeżeli kadencja spadnie poniżej 50-60 (na oko, bo licznika nie mam, trzeba będzie pewnie się zaopatrzyć), to strasznie męczę, więc w konsekwencji znane mi podjazdy pokonuję zazwyczaj z podobną (stałą) prędkością. Z drugiej strony, nigdy nie jadę na maxa, bo jak wielokrotnie sie przekonałem, jeżeli mam motywację, to jestem w stanie jechać szybciej (np. jak trafi się ktoś, kto chce się ścigać :wink: ).

W przypadku Janka, to on próbował podobno zmienic styl pokonywania podjazdów i zwiększyć kadencję. Nic z tego jednak nie wyszło. Basso, z tego co czytałem, częściowo zwiększył kadencję, ale nie jest to to samo co u Armstronga. W Giro ślicznie było widać jak Ivan lekko kręci w górach, a jak odjeżdzał to nie było widać, że w ogóle atakuje. Finezja.

Słyszałem dwie różne opinie o kadencji Armstronga:
a) po chemioterapii był zbyt słaby na twarde przełożenia, więc nauczył się kręcić na lżejszych;
b) Carmichael, jak to opisuje w książkach, przekonał Armstronga, że ten ma silną pompę i lepiej obciążyć serce (wyższa kadencja - wyższe tętno, ale mniejsze obciążenie mięśni nóg) i oszczędzać nogi, bo mięśnie serca się wolniej męczą, niż nóg.
I z tą kadencją u LA też trzeba uważać, bo on 90% podjazdu pokonuje metodą tradycyjną. Tylko jego ataki to wysoka kadencja.

Moim zdaniem bardziej prawdopodobna jest ta druga opinia.

Ale chyba zgodzimy się, że owe ataki zazwyczaj były dla rywali zabójcze.

Ogólnie mówiąc, to pewnych predyspozycji organizmu nie przeskoczymy - czy taki np. Gonczar jeździłby czasówki lepiej na wysokiej kadencji? Wątpię, on po prostu jeździ tak, “jak materii staje”. Czyli dość topornie, ale efektywnie.

W mojej okolicy trudno o podjazdy szosowe (w końcu to nizina), ale w lasach trochę się ich znajdzie. Oczywiście to całkiem inna technika, krótsze, często o miękkiej nawierzchni.
Czytając post Lucjana, ciekawy wywód o rozmaitych czynnikach grających rolę przy podjeżdżaniu, przypomniało mi się takie zdarzenie. Otóż jakiś rok temu pojechałem na jedną ze swoich stałych tras, najkrótszą pętelkę (czasu miałem mało), czyli niespełna 22 km, sztywnym góralem. Trasa ma 3 podjazdy, podjaździki właściwie, z których najcięższy jest ostatnim. Wspinacze teraz powinni umrzeć ze śmiechu, bo to ok. 1,5 km o nachyleniu trudnym do określenia, ale skoro w sezonie pokonuję go na przełożeniu 38x20 (przypominam, że to góral!), to nie jest to przecież jakaś masakra. Ale wcześniej mijałem znanego mi z widzenia kolesia na tzw. handbike’u (jest ich kilku, silna ekipa). Kiwnęliśmy do siebie, a po chwili on zawrócił i dołączył do mnie. No i tak sobie jedziemy, rozmawiamy i zaczynamy tę “wspinaczkę”. Zbyszek tak kręcił, że musiałem ostro pracować, żeby mu koło utrzymać. Gdy już wjechaliśmy, widząc moje zmęczenie przyznał się: wiesz, nie martw się, ja jestem zawodowcem, trenuję regularnie, czasem dwa razy dziennie, startuję w zawodach. A górki to moja specjalność…
Ale sam przyznał, że gdybym to ja jechał szosówką, on nie miałby szans wytrzymać tempa. Czyli, że to ja byłbym Sprite, a on pragnienie.

Witam. Przełęcz Karkonoska była i jest naprawdę niesamowicie wymagającym podjazdem (ostatnie 4km to prawdziwa ściana). To nachylenie szczerze zbija z nóg, dlatego trudno nawet opisać bo dopoki nie zobaczysz na własne oczy to…Tak samo mogłem sobie tylko wyobraźić i porównywać Alpen d’Huez do jakiś górek w Polsce ale to nie ma sensu. Dopiero kiedy tam przyjechałem i zobaczyłem ten “zakręcony” 14 km podjazd, stwierdziłem że tego nie da się porównać. Poza tym co może czuć człowiek kiedy w nogach ma już 160 km innych ciężkich podjazdów (jak Col du Galibier) i na koniec przychodzi mu walczyć z jeszcze jedną górą…Ja akurat posiadam 3 tarcze z przodu i 8 z tyłu z czego największa to 28. Nie zawachałem się jej użyć pod Karkonoską…bo po prostu musiałem:) W Alpach było nieco inaczej. Pewnie…tam też wykorzystałem “3” z przodu ale nie było już tak olbrzymiego nachylenia jak tu, ale za to podjazdy ciągnęły się dobijająco długo. Zresztą zapraszam na moją stronę www.szosowcy.vel.pl bo tam również opisałem swoje odczucia.

Jurgen , tak sie sklada ze mam blisko podjazd dlugosci 2.2 km o 10% nachyleniu. ( 210m przewyzszenia)
Wiec bede Ci mogl dokladnie odpowiedziec na twoje pytanie.
Czasami uzywam ten podjazd jako test. Na przelozeniu 39/21-23 jade ok 13-14 km/h i zajmuje mi to zaleznie od formy danego dnia 9.30min- 10 min.
Zaznaczam ze jestem “starym piernikiem” ktory nie bral udzialu w wyscigach od kilku lat a tylko w kilku w ostatich 12 lat
W zeszlym roku podczas wakacji we Wloszech podjezdzalem pod 17 kilometrowy Passo di Gavia (8% sredniego nachylenia) ok 12-13Km/h na 39/25( Bo tyle tylko mialem)
Pod Passo Stelvio troche wolniej, ok 12km/h , dluzej i ciezej, bo ten gigant to 25 km o srednej 7.3%, ale ostatnie 14km to srednia blisko 9 %. Na Stelvio zalowalem ze nie mialem pare zabkow wiecej :smiley: .

Witam
Jestem akurat w okolicy Baden-Baden i mam tu kilka fajnych podjazdow. Najblizszy jest oznaczony jako 12% i ma okolo 5 km. Nie wiem niestety jakie jest srednie nachylenie, bo to 12% to pewnie maksymalne. Na szczescie zaopatrzylem sie niedawno w korbe kompaktowa i nie waham sie tu chwilami uzywac przelozenia 34x25, bo po prostu nie daje rady. Okolica jest troche dziwna kilka kilometrow w gore i zaraz tyle samo w dol, ani kawalka plaskiego asfaltu. Z jednej strony fajnie, ale tak naprawde nie ma sie gdzie rozgrzac. Co do predkosci to roznie wychodzi, czasem 15 km/h, a zdaza sie otrzec o magiczna granica 10 km/h, co jest bolesne dla psychiki.

Pozdrowienia,

W mojej okolicy jest +/- 8 kilometrowy podjazd o

[size=75][ Dodano: Pon 21 Sie, 2006 04:00 ][/size]
Pozdrowienia,

W mojej okolicy jest +/- 8 kilometrowy podjazd o srednim nachleniu okolo 10% a momentami dochodzacym to 12%, ktory podjechalem na 39/27 z predkoscia oscylujaca miedzy 9 a 10 km/h. Ale musze przyznac, ze szlo mi to bardzo ciezko. Na innych, krotszych (3-4 km) i mniej stromych podjazdach (5-6%) jestem w stanie spokojnie wjechac na 39/21-39/24 z predkoscia 15-20 km/h. Jezdze na 10 stopniowej kasecie 12/27. Dodam jeszcze, ze nie jestem kolazem, a jezdze na rowerze dla przyjemnosci. Chociaz jestem w stanie wykrecic tygodniowo do 300 km.

Witam a ja mam pytanie dużo każdy pisze o przełożeniach, ale, z jaką kadencją jeździcie?
Ja ostatnio kupiłem licznik z kadencją średnio jeżdżę z 72obrotami na minutę.
Ale myślę, że to mała kadencja.
Może ktoś się wypowie, jaka kadencja jest dobra, chodzi mi żeby bardzo kolan nie obciążać?

Pozdrawiam
:slight_smile: