Przyczepka rowerowa

Sam montaż takiej przyczepki pewnie nie byłby dużym problemem,ale pytanie jest czy faktycznie jest ona bezpieczna. Osobiście nie zdecydowałbym się na takie rozwiązanie.

1 polubienie

Ludzi, puknijcie się w głowę, jeśli chodzi o wożenie dzieci w przyczepkach czy siodełkach, zanim dziecko nie zacznie nie tylko sieidzieć ale i chodzić. Moja żona, która pracuje w służbie zdrowia i ma koleżanki fizjoterapeutki, tylko płacze i zgrzyta zębami, jak widzi, co ludzie wyczyniają z dziećmi. To samo dotyczy noszenia dzieci w górach w nosidełkach wszelkiej maści (tu chodzi o krzywienie stawów biodrowych, o czym rodzice w większości nie mają pojęcia).

Hamaczki w przyczepkach dla niemowlaków to tani chwyt marketingowy, bzdura i zbrodnia. Zresztą - w dwóch sklepach sprzedawcy mi powiedzieli, że oni odradzają takie wożenie (a mogli mi wciskać towar).

Głownie chodzi o wstrząsy. Padł tu argumwnt, że w wózku gondoli też trzęsie. Nie no, bzdura. Pokaż mi matkę która biegnie z wózkiem 20 km/h i nie ogląda się na dziury. Zresztą wózkiem spacerowym ledwo truchtem pobiegniesz, testowałem :wink: A teraz pokaż mi rowerzystę, który wytrzyma emocjonalnie jadąc 3 h tempem 5-8 km na godz. Druga sprawa - odzieckiem nawet nie wolno podrzucać na rękach, conzię często robi, czy sadzać na kolana i robić takie wstrząsanie. Robią się mikrouszkodzenia. Układ kostny jest niewykształcony.
Kolejna sprawa - jak rodzic ma w wózku 5 mies dziecko, dajmy na to, to caly czas filuje - czy płacze czy śpi czy chce pić. Dziecko bezpiecznie się czuhe bo ma kontakt wzrokowy. A teraz na rowerze w przyczepce siedzi samo, albo lezy w hamaczku, stres mega, zero rodzica i super zabawa…
Powiem ostro tak - jak nie możesz odczekać tego jednego sezonu, żeby maluch miał te dobrze ponad rok, to nie bierz się za dzieci…zwłaszcza, że tras asfaltowych na wózek gondolowy jest wszędzie w opór.

Używałem fotelika dla niemowlaka w rowerze cargo, ale gdzieś około 9-go miesiąca lub nawet nieco później i sporadycznie. Ale dwie rzeczy – fotelik ma dystanse z amortyzacją (elastomery i sprężyny), rower ma swoją amortyzację (ale kiepską), dziecko w pozycji niemalże poziomej. Nie ma tu żadnej różnicy w porównaniu do worzenia samochodem, oczywiście może poza bezpieczeństwem w razie wypadku. Dziecko leżało przede mną, miało ze mną kontakt wzrokowy a ja monitorowałem jego zachowanie. Miał też daszek przeciwdeszczowy/przeciwsłoneczny oraz powstrzymujący wiatr z przezroczystą częścią po mojej stronie.
I po dwóch przejażdżkach w ubiegłym roku zrezygnowałem, bo wydawało mi się iż komfort małego nie był adekwatny. Mieliśmy dwa wyjazdy do lekarza po drogach asfaltowych (wiejskich), jakieś 3 km w jedną stronę…

Teraz mały będzie siedział w foteliku dla dziecka, dokładnie fotelik Maxi-Cosi jak do auta. Ale już mu bliżej do dwóch latek, siedzi i chodzi normalnie. Nadal fotelik będzie miał swoją amortyzację, jak i wcześniej – po prostu jest to inny model, dla większego dziecka (powyżej 12 kg).

W Niemczech, Austrii, Danii, etc. jeżdżenie z takimi dziećmi do lekarza rowerem jest normą. Czy jest duża różnica w porównaniu do auta? Nie wiem, mnie się wydawało, iż jednak jest i dlatego zaprzestałem. Przy czym równocześnie zaznaczam, że ta różnica nie jest dramatyczna i przy odpowiednim przygotowaniu nie postrzegam tego jako przepaść pomiędzy samochodem i rowerem.

Natomiast do przyczepki tak małego dzieciaka nie włożę, przepraszam. I żadne foteliki, hamaki, etc. nie pomogą. W samochodzie do pewnego wieku zwykle z nim siedziała żona, dopiero od niedawna mały jeździ z tyłu sam. W tym sezonie to już będzie biegający i szalejący dwulatek, więc nie będę miał takich obaw o jego układ kostny, etc. To już nie jest niemowlak, szczególnie tak wyrośnięty (prawie metr, duży chłop). No i też nie potrzebuje takiej uwagi, nie wymaga (a wręcz nie chce) ciągłego kontaktu, etc.

W tym roku także przyglądam się, czy nie zrobić upgrade’u do innego roweru, który ma wbudowane dobre zawieszenie. Taki rower wypuścił Kettler, muszę mu się przyjrzeć. Jeśli znacząco poprawi komfort to pewnie się zdecyduję. Na razie nie mam przekonania, rozwiązanie jest oparte o elastomer i nie wygląda jakby dawało duży skok. Natomiast świetnie rozwiązali problem baterii!
Rozwiązanie z amortyzatorem ma także Riese&Mueller, ale także nie miałem okazji przetestować. Wygląda ciekawiej o tyle, że cały widelec jest amortyzowany…

Acha, teraz mały też dostanie uchwyt do tabletu. Bo jest na etapie oglądania bajek w czasie dłuższych jazd. Ograniczam, ale nie odcinam :slight_smile:

Może nieco za ostro. Ale generalnie zgadzam się.

Może ostro powiedziałem, ale czasem nerwy mi puszczaj, jak widzę ludzka ignorancję, która nie powstrzymuje konsekwencji swojego działania. W samochodzie dziecko do roku tez nie powinno siedzieć więcej, niż godzinę-dwie w foteliku. Ciesze się, że przedmówca się zgadza :0 Na pewno resory/amortyzacja samochodu plus amortyzacja pianki fotela na którym jest fotelik to przepaść do trzęsawki, którą ma dziecko w przyczepce. A w foteliku nie może jeździć, bo nie trzyma dobrze głowy - do jakiegoś na pewno 15 miesiąca. I może komuś się zdawac, że trzyma dobrze głowe młodsze dziecko. Ale tak nie jest. Tak samo, jak oddawanie dzieci do złobka.Oj, gruby temat :wink: Niekótrzy muszą. Jasbne. No i wiele dzieci płacze. Apotem przestaje. I wtedy dorośli mówią - przyzwyczailo się. G…no prawda. Ono wpada w depresję i zobojętnienie, ze jego płacz nie przynosi efektów i mamy nie ma na horyzoncie. Uff. kończe pisanie, bo mi się ciśnienie znów podnosi. Na koniec zacytuję moją kolezankę, ktora pracuje w żlobku (i to takim lepszym, bo Monte sori) -“Jak nie musicie…nieoddawajcie dziecka do złobka”

1 polubienie

Obawiam się, że nowoczesne foteliki z bazą ISO Fix nie dają takiego komfortu. W sensie nie opierają się na siedzisku aż tak, jak te tradycyjne. Zysk zatem głównie z zawieszenia samochodu…

W przypadku roweru, o ile nie będę skakał po krawężnikach (a rowerem cargo jest to wybitnie trudne) to zawieszenie fotelika daje dość dużo, serio. Plus oczywiście pianki i wyściółka samego fotelika. Ale i tak rozglądam się za rowerem z zawieszeniem, także dla swojego komfortu…

Do tego wieku fotelik to bardziej leżanka. Nasz model był w samochodzie niemal płaski…

Tutaj rozmawiałem z wieloma mądrzejszymi od siebie osobami i zdania są podzielone. Dużo zależy od samego dziecka. Nasz, wyjątkowo ciekawski, od pierwszego dnia otwartego leci jak wariat do zabawek, stolika z przyborami do rysowania, etc. Wręcz muszę czekać odbierając go po południu, aż łaskwca przerwie zabawę i pozwoli się ubrać. Widzę także, że sporo się nauczył – chyba więcej, niż ja byłbym go w stanie bodźcować.