Robale w ustach

Na stronie konkurencji ;o) www.pro-cycling.org pojawił się news dotyczący René Haselbachera:

(…) ”Coś wleciało mi do ust. Nic sobie z tego nie zrobiłem, lecz wkrótce moje gardło zaczęło puchnąć. Musiałem wybrać się na pogotowie. To było niemożliwe, doktor wyciągnął żądło z mojego gardła. Na szczęście nie jestem alergikiem, jednak mimo to moja szyja jest cała spuchnięta”

Niby na pierwszy rzut oka śmichy-chichy, ale sprawa jest bardzo poważna. Czy zdarzyła Wam się podobna historia. Co wtedy robić ?

Ja kilka razy łyknąłem jakiegoś robala, który wpadł mi do ust – nic przyjemnego, nie zawsze da się „gościa” wypluć. Kilka razy o mało się nie zwymiotowałem. O ile zwykły robal jest jeszcze ( dosłownie ) do przełknięcia, o tyle z pszczołą, osą lub innym żądlącym, gryzącym itp. mogą być poważne kłopoty.

Proszę o Wasze doświadczenia i opinie. PozdRower !!!

Pamiętam jak oglądałem na Discovery program o Armstrongu i podczas jego kręcenia również wpadł mu jakiś chrząszcz. Na szczęście udało mu się go jakoś wypluć, ale musiał przystanąć.

Mi również zdaża się “łapać” różne takie stawonogii, jednak zazwyczaj są to jakieś małe gatunki, więc albo wypluwam albo się dożywiam - podobno owady są bogate w białko :wink:.

Raz zdarzyło mi się “złapać” skubańca w nos. Bez zatrzymywania się nie obeszło…

Również jestem ciekaw co z groźniejszymi owadami w gardle należy zrobić.

Ja ze zjazdów to jeżdze z zamknietymi ustami wiec spokojnie a na podjazdach jakos robaki moje usta omijaja :slight_smile: Niestety bardzo czesto zdarza sie kontakt z jakims insektem uderzającym o moje czółko, okulary itd, niestety jak jest to jakis bączek to taki kontakt nie jest zbyt przyjemny (chodz Rene mial zdecydowanie gorzej).

Ostatnio dosc duzo jezdze drogami wśród pól lub lasów i niestety teraz jak jest cieplo to robaki staja sie czasami nie do zniesienia. Chociazby w sobote jadac sobie na jakims odludziu nagle cos uzarlo mnie w udo (pewnie “końska mucha”), ból byl tak silny, ze musialem sie zatrzymac i dokladnie obejrzec miejsce ugryzienia - bąbel byl dosc duzych rozmiarow. Jeszcze przez najblizsze 3 km dokuczalo mi to miejsce ale potem jakos rozeszlo sie po kosciach - na cale szczescie bo do domu mialem jeszcze z 30 km.

Jesli chodzi o postepowanie z groźnymi owadami:

  1. na pewno sie zatrzymac
  2. odkaszlnac zeby wykrztusic tego owada
    3a. jesli podejrzewamy ugryzienie, ukaszenie to udac sie niezwlocznie na pogotowie (najlepiej od razu z trasy zadzwonic do kogos znajomego gdzie aktulnie jestesmy i ktora droga wracamy do domu bo nie daj Boze jestemy uczuleni na jakiegos insekta to moze sie skonczyc bardzo źle).
    3b. jesli nic nie czulismy zeby nas ugryzlo to mimo to dobrze spokojnie kierowac sie w strone domu i przez najblizsze 24h obserwowac swoj organizm, szczegolnie oczywiscie jamę ustą.

a czy jest możliwość ze cuś użądli wewnątrz zołądka???

Teoretycznie tak, sam osobiście o niczym takim nigdy nie czytalem. Natomiast zwykle jak juz cos ma urządlić to robi to w przelyku gdy czuje sie zagrozone. Raczej zaden robal idac 2-3 min do żołądka (tyle średnio trwa przesuwanie pokarmu przez przelyk) nie pozostanie bezczynny.

Do żołądka droga jest długa, więc wątpię. Prędzej, urządli w okolicach nagłośni lub trochę dalej w przełyku. Poza tym w żołądku znajduję się kwas solny (HCl) więc… :wink: Moim zdaniem taki robal dla własnego bezpieczeństwa będzie kąsił szybciej, a nie czekał do prawie “usranej śmierci” :wink:

W ubiegłym roku miałem fajną przygodę z osą. Mimo siateczki w przednich otworach kasku osa jakimś sposobem wpadła mi pod kask - poczułem jak pacnęła mnie w głowę, zaplątała się gdzies pod opaską i zanim zdążyłem zareagować uchlała mnie. Błyskawicznie zatrzymałem się, zdjąłem kask, strząsnąłem osę wczepioną żądłem w moją łepetynę. Roztarłem miejsce pokąsania. Założyłem kask i pojechałem dalej, ale cały czas czułem jak mnie miejsce użądlenia paliło a w domu okazało się, że i spuchło.

W zeszłym roku wpadł mi robal… niestety nie udało się go wywalić.
Smakował spalinami… jeszcze długo, długo :smiley:

Moze to byl jakis zmotoryzowany robal :wink:

A co powiecie o robalach w… oczach :question: Ja tego typu przygody miewam bardzo często… choć połknąć parę owadzików też się zdarzyło :smiley:

mario to jeszcze sie nie nauczyłeś ze na rower to sie okulary zakłada?? ci strzeli coś większego i po oku.

Jakby to powiedzieć… Zakładam, ale czasem tego nie robię, bo poprostu po chwili mam je już zaparowane, a czasem również podczas jazdy są poprostu trochę niewygodne. Ale teraz będę ZAWSZE brał ze sobą ewipunek na oczy :mrgreen:

mario jak tak bez okularków będziesz jeździł, to możesz się nabawić permanentnego zapalenia spojówek. Okularki mi owszem parują, ale to jak zimne założe a sam jestem już mocno rozgrzany. Co do wygody, to spędziłem troche w sklepie zanim sobie wybrałem model :wink: Tak mi leżą, że nawet do samochodu je biore.

W sprawie robali, to kiedyś, jak jechałem w nieco luźniejszej koszulce, coś mi wleciało…w rękawek i cholera wie gdzie to chciało sie później udać. Profilaktycznie zatrzymałem się, zdjełem koszulkę i ją wytrzepałem. Często robale wlatują w otwory w kasku i potem czuć, że we włosach się gramolą. Oczywiście nagminnie uderzają w okulary i to czasem tak mocno, że aż zaboleć może.

Całkiem niedawno miałem jednak dość dziwną sytuację, mianowicie jakimś cudem mały robal dostał się pod okulary i sobie w najlepsze tuptał. Nieźle mnie to zdziwiło, bo okulary raczej ściśle przylegają do twarzy.

może wlazł do nosa i przez gałke oczną ? :laughing:

mi też wleciało coś pod koszulke ale po okropnym bólu widziałem co to jest :mrgreen: oczywiscie pszczoła albo osa. zdażyło mi sie to samo 2 razy

nio robale sa okropne wszedzie podczas jazdy wlaza ja mam ten sam problem

mi ktoś opowiadał ze jak pszczołą urządli w język to jezyk tak puchnie ze nie mozna oddychać. czy to prawda???

To jest sprawa osobnicza i trudno generalizować skutki użądlenia. U jednej osoby prawie nie będzie śladu u innej zaś moze być potrzeban błyskawiczna pomoc lekarska. Nie tak dawno prasa poinformowała o śmierci polskiej aktorki, wskutek użądlenia przez osę.
Zatem może mieć miejsce przypadek, że osobnik bardzo uczulony na jad owada /osy, pszczoły/ użądlony w język może mieć go bardzo opuchnięty, ale nie udusi się, wszak jest jeszcze nos pozwalający oddychać.

W zeszłym tygodniu miałem dość niepokojący przypadek. Dość mocno rozpędzony jechałem sobie na całkowitym odludziu pomiędzy wioskami. Coś mi bardzo mocno przywaliło w wargę. Zabolało, ale robal zamiast się ześlizgnąć to jeszcze użądlił. Oczywiście warga napuchła, bolała, ale wyboru nie miałem i musiałem kontynuować jazdę.
Dobrze, że nie mam uczulenia. Warga to dawała o sobie znać lekko przez trzy dni :slight_smile:

W zeszly wtorek tez mialem nie mila przygode. Jadac na rowerku z górki (cos kolo 40 km/h wiec dosc spokojnie) jakis robal wpadl mi do małżowiny usznej. Skubaniec chcial juz wchodzic do ucha… moja szybka reakcja spowodowala, ze rozgniotlem go sobie i czesc wpadla mi do srodka. Ehh potem to wydlubywanie i dziwne uczucie, ktore towarzyszylo mi do konca jazdy. Dobrze, ze to nie osa bo jakby mnie tam użądliła to moglo byc nie za fajnie.