Robale w ustach

Mam pewną propozycję. Do kolarskiego ekwipunku trzeba chyba dorzucić łapkę na te wstrętne owady :exclamation: :mrgreen: :laughing:

Ja miałem w sobotę podobną przygodę, zjazd przez las, ponad 40 km/h a jakiś zgred uderzył mnie w nogę i ugryzł. Załatwiłem go prawą ręką (nawet nie wiem co to było :wink: ), ale przez to puściłem tylny hamulec i mało co nie wyciąłem na szuterek. Na szczęście nic wielkiego się nie stało, nawet sladu juz nie ma :slight_smile: . W każdym razie chyba trzeba będzie wreszcie ogolić nogi, bo zgredzik musiał zaplątać się w moje kudły :mrgreen:

Mi przytrafił się owad w uchu, jakiś taki bąkopodobny. Zjeżdżałem w pewnej wiosce z górki i tam złapałem tego insekta. Nigdy się tam szybko nie zjeżdza, z powodu nawierzchni i pobliskiego komisariatu. Ucho spuchło jak diabli, więc nieco spanikowałem, nie namyślając się długo ruszyłem od razu właśnie na ten posterunek. Oczywiście zaczęło się od komentarzy na temat mojej rzekomej szybkiej jazdy co miało niby byc powodem wpadnięcia owada do ucha, ale wyobraźcie sobie, że szanowna policja zawiozła mnie do domu najbliższego lekarza, który wypłukał mi to dziadostwo z ucha i przepisał jakieś pierdoły. Skurwiel musiał mnie ugryźc bo miałem problem z tym uchem jeszcze pare dni.

ja wlasnie wrocilem z treningu z czolem "w kropki: od odbijanych owadow :wink: najgorzej jak sie leci przez las… ostatnio wbila mi sie w udo mucha konska… ogromny bombel i spory bol, ale tylko na chwile:) pozneij zostala tylko czerownka plamka… okulary sa niezbedne w takiej jezdzie, pozostaje jeszce aspket wpadania robali do buzi… co zbyt przyjemne nie jest… w uchu tez juz kilku gosci mi zawitalo, na szcescie udalo sie zapobiec dalszej ich wedrowce w glab ucha:)