Sporty zimowe

A jak Horner wygrywał Vueltę, to takiego szumu w mediach nie było. :smiley: #Kasai

Przy całym szacunku dla Hornera, w przypadku Kasaiego niesamowite jest to, że on od ponad dwudziestu lat należy do ścisłej światowej czołówki. O Hornerze tak powiedzieć nie można

Nie przesadzał bym z tą scisłą czołówką, ale chyba ponzej pewnego poziomu nie schodził. W sumie to tylko jeden zawodnik trzymał stały poziom w Historii a mianowicie Robert mateja :stuck_out_tongue: trzymał pziom buli :wink:

Kasai budzi dużo więcej sympatii.

Fakt, wcale bym się nie obraził jakby miał taką samą notę jak Stoch, za to w drużynówce trzymam kciuki za Japończyków.
Stoch Stochem, ale prawdziwym fenomenem jest Bródka. Niby mówiło się o nim, że jest to nasza szansa, wygrał rok temu PŚ, ale tak po prawdzie to po tym co tu wyprawiają Holendrzy mało kto się spodziewał aż złota. I to jest kolejny polski samorodek, pracuje oficjalnie jako strażak, żeby normalnie potrenować musi dojeżdżać do Berlina (u nas rzecz jasna nie ma krytego toru) i nagle taki Kopciuszek uciera nosa faworyzowanym Holendrom (swoją drogą ten świński blondyn zachował się wczoraj chamsko po zawodach). Ponoć Tulipany nie mogą się pogodzić z pierwszą porażką ich zawodnika na tych IO w ich sporcie narodowym.

Dobrze to ująłeś - poniżej pewnego poziomu nie schodził. Paradoksalnie tegoroczny sezon jest dla niego jednym z najlepszych w karierze.

Mateja to jednak nie był taki słaby skoczek, jak większość z was myśli. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych regularnie punktował i potrafił zająć 5. miejsce na MŚ w Trondheim. Nie jest to może oszałamiający wynik - ale nawet dziś miałby szanse powalczyć o miejsce w drużynie, oczywiście w formie ze swoich najlepszych lat.

A ja zwrócę uwagę na całkowitą zapaść norweskich biegów. Od sprintów oni kompletnie nie istnieją, nieprawdopodobna klęska w sztafecie kobiet, dziś u mężczyzn jest równie beznajdziejnie. I to tłumaczenie się smarowaniem kiepsko do mnie przemawia.

A ja coś pisałem o tradycjach, infrastrukturze, myśli szkoleniowej Norwegów, a wygląda na to, jakby im się porozmrażały saszetki z krwią :wink:. To chyba niemożliwe (nie wiem, nie znam się na nartach), żeby najwybitniejsi spece od smarowania przez tydzień nie umieli nasmarować choćby przyzwoicie nart. Za to publicznie łatwiej powiedzieć, że smary nie siedzą, no bo przecież nie powie się “musieliśmy odstawić nasze rewelacyjne koksiki”. Takie moje przypuszczenia.

co sądzicie o słuszności przyznawania medali na imprezach mistrzowskich za bieg pościgowy w biathlonie?
czy fakt, że każdy startuje z innego pułapu nie jest trochę niesprawiedliwy?
nie jest to trochę tak, jakby w kombinacji norweskiej przyznawali osobne medale za skoki i potem kolejne za całość albo w ciężarach osobno i za rwanie i podrzut?

Druid hmmm. Ciekawy temat wywołałeś nie powiem, bo zasady są takie, że równe warunki dla wszystkich, zero handicapów, a tutaj bieg pościgowy. Ze względu na atrakcyjność zawodów to są to dla mnie jedne z najbardziej atrakcyjnych konkurencji biatlonowych (razem ze sprintem). Względem igrzysk jest to jakaś niesprawiedliwość, ale jak dla mnie, gdyby nie było biegu pościgowego to byłaby lekka bieda. Sprint też wtedy i jego atrakcyjność spada o spory procent.

Kiedyś (chyba w Nagano) robiono osobny sprint po to, żeby “rozstawić się” do pościgowego. Zaleta - medal był za całkowicie niezależną konkurencję. Wada - kolejny dodatkowy wyścig w planie imprezy.
No ale nie jest kul, że za sprint dostaje się praktycznie dwa medale.

[size=75][ Dodano: Nie 16 Lut, 2014 22:04 ][/size]
Czyli to mi się pospawało z mistrzostwami świata gdzieś na przełomie wieków, kiedy rozgrywano specjalny bieg krótki, na bazie którego rozstawiano do dochodzeniówki.

myślę że sie mylisz

Tompoz

Jesteś mistrz :wink:
Mylę się co do Nagano? Możliwe, pamięć zawodna. Ale powiedz to jasno.
A co do dalszej sprawy - nie można się mylić, wypowiadając własną opinię. Nie mylę się co do tego, że sądzę, że nie jest kul rozdawanie półtorej medalu za sprint. Ja tak uważam :smiley:

W Nagano nie było biegu pościgowego w biathlonie, wtedy był za to biegi pościgowe w narciarstwie (szkoda, że z nich zrezygnowano na olimpiadach, mamy zamiast tego bieg łączony)i tam też za pierwsza część (klasyk) były medale a potem za całość.
Za to w 2002 w Salt Lake City w biegach był tylko jeden medal za bieg pościgowy, a oba style był jeszcze rozgrywane osobno.

Dawniej takie zasady obowiązywały w biegach. Był jakiś tam sprint klasykiem (dla pań 5km) zakończony medalami. Następnym biegiem była pościgówka dowolnym (dla pań 10km) też z medalami na koniec. Jakiś czas temu zastąpiono ten duet biegiem łączonym.
W biathlonie jest o tyle inaczej, że do biegania dochodzi element poniekąd losowy czyli strzelanie. I tu już bywa zabawnie, bo da się w biegu pościgowym zdobyć medale startując z drugiej czy trzeciej dziesiątki po sprincie. Z drugiej strony łatwo jest z podium po sprincie zlecieć, więc nawet jak jest się dobrym niczego to nie gwarantuje. IMHO w biathlonie ta konkurencja spokojnie się broni.
A w podnoszeniu ciężarów (przynajmniej na MŚ) są “małe” medale za obie konkurencje. Tyle, że właściwie wszyscy zawodniczy na nie leją :wink:

To jeszcze do tych fatalnych wyników w biegach Norwegów dorzucę wyniki biathlonistów. Poza emerytem Bjoerndalenem - ale to był początek IO, kiedy wszystko wyglądało jeszcze niewinnie, wszyscy prezentują się biegowo fatalnie. Svendsen, który miał rywalizować z Fourcade, przy naprawdę niezłym strzelaniu ma problemy żeby w ogóle do dziesiątki się załapać, a braciom Boe bliżej do rywalizacji z Polakami aniżeli do walki o medale.
Wiem, że to nie jest nie nasz problem, ale niewątpliwie to ciekawe zjawisko.

Tak samo o Torze Berger nie można powiedzieć, mimo zdobytego medalu, by prezentowała się tu dobrze.

To już jest oszczerstwo. W Norwegii za to ukarali by Cię surowiej od Breivika. :imp: I nawet komiksów do celi byś nie dostał! :imp:

Młodszy z braci może zwalać winę na smary, jak koledzy z reprezentacji, ale starszy rzeczywiście stracił ostatnio więcej do Fourcade’a niż zyskał nad Szczurkiem.

Taks sobie pomyślałem, że może na Norwegów ma jakiś wpływ ta bardzo wysoka temperatura w Soczi.

Gdzieś czytałem, że to (wysoka temperatura) może mieć wpływ na działanie leków na astmę, choć jako laik nie mam pojęcia ile w tym bajki, a ile prawdy. Fakt faktem, że jeśli chodzi o biegi i biatlon to Norwegowie zaistnieli jedynie na krótkich dystansach (sprinty w biatlonie i biegach), na dłuższych dystansach zatyka ich jak oldbojów. Z drugiej strony Ch. Kalla też ponoć astmatyczka może być prawdziwa gwiazdą tych igrzysk, więc kto to wie co jest powodem tego kolapsu Wikingów.

Norwegowie dziś już lepiej. Bieg Svendsena może bez szału, ale Bjoerndalen biegnie jak za dawnych lat. Interesujące jak to się skończy.