Sprawa Armstronga

Może w wykonaniu sponsorów tak. Ale nie w przypadku MKOl-u, czy stacji telewizyjnych. Negatywny wizerunek sportu powoduje, że nikt go nie będzie chciał w TV, albo na Igrzyskach. Dlatego zezwolenie na doping zepchnie kolarstwo na dno. Bo co innego zezwolenie na doping w koszykówce (ale to też nie zezwolenie na wszystko, bo za niektóre substancje można dostać zawieszenie), gdzie doping pomaga może wytrzymać ponad 40 minut w szybkim tempie na parkiecie, ale i tak najważniejsze są umiejętności, na które doping bezpośrednio nie wpływa - umiejętność rzucania, dobrego podania, kozłowania czy zastawiania się itd. A kolarstwo to sport, którego podstawą jest znakomite przygotowanie fizyczne. I mniejsze znaczenie ma technika itp., a znacznie większe Twoje możliwości fizyczne. I dlatego większość się odwróci od kolarstwa, gdy doping zostanie zalegalizowany.

po prostu uważam, że można uprawiać kolarstwo na czysto. To że wszyscy kradną, to nie powód do tego, żeby samemu zacząć.

Czyżbym widział tu aluzję sugerującą mój afekt do Silnorękiego? :laughing:
Hmm… Jako detektyw nie zarobiłbyś na chlebuś z margaryną :smiley:
Pozdrawiam

Ale jak wszyscy kradna, a ty nie, to co z tego bedziesz mial? Nic. Kolarze powiedzmy sobie szczerze jezdza po to, aby zarobic na swe zycie (normalna praca, jak kazda inna), lecz zeby zarobic dobrze to trzeba miec wyniki, a zeby miec wyniki trzeba stosowac doping, bo inni tez biora i w przeciwnym wypadku nie ma sie z nimi szans. Takie bledne kolo, ale innego wyjscia nie ma. Trzeba byc naprawde pasjonatem kolarstwa, zeby uprawiac je zawodowo i na czysto, dla zwyklej przyjemnosci.

Na pewno duzym czynnikiem jest tez zwyczajna ludzka zawisc. Widzisz, ze inni biora i cie ogrywaja, maja kase, sponsorow i sukcesy, a ty nie masz niczego, procz marnego kontraktu, ktory za rok mozesz stracic z roznych powodow - brak wynikow, brak checi dolaczenia do ogolnej grupy dopingowiczow. Co robisz? Zaczynasz brac, bo nie chcesz byc gorszy.

Proste. To jest naprawde bardzo proste, tylko trzeba to chciec zrozumiec. To jest zycie i wszedzie tak jest. Nie wiem, dlaczego z dopingowiczow w sporcie robi sie najwiekszych zbrodniarzy na swiecie, skoro na kazdym szczeblu ludzkiej drabinki robi sie tak samo, czy to polityka, czy jakakolwiek inna dziedzina. Taki swiat, takie zycie.

cbc.ca/sports/video/#id=2289564751&tab=1

video-wywiad z M.Barrym.

Kanadyjczyk mówi, że w czasach, w których się ścigał, może wymienić ok. 12 zawodników, który nie brali.

Duche, skoro to takie proste, to dlaczego są tacy, którzy mają opory? Dlaczego mówią o tym, że to jest złe?

Nie wszyscy ludzie sa tacy sami. Nie kazdy musi sie na to godzic. Niemniej zdecydowana wiekszosc decyduje sie na takie zycie. Nie mam zadnych pretensji za to dla nikogo jako kibic.

Poza tym nie wierze w bajeczki o tym, jak to teraz jest fajnie i czysto. Doping jest, byl i bedzie w sporcie zawsze.

Zeznania Hincapiego part 1:

Na początku zeznań stała formułka, że zeznaje pod przysięgą i takie tam, potem o początkach kariery i przejściu do Motoroli.

[…]

  1. W sezonie 1994 otrzymywałem jakieś zastrzyki od belgijskiego masażysty zespołu. Zapytałem, co to za zastrzyki i powiedziano mi, że to legalne substancje typu Witamina C, B12 czy środki oczyszczające wątrobę.

  2. W 1995 wydawało mi się, że zaszła zmiana w peletonie. Ciężko było nadążyć, i zrozumiałem, że powodem było szeroko rozpowszechnione stosowanie erytropoetyny (EPO), zakazanego środka wspomagającego dystrybucję tlenu, na który wtedy nie było skutecznych testów wykrywających. Peleton znacznie przyspieszył i stanął przed nami wybór, albo stosować EPO, albo słabo prezentować się w wyścigach.

  3. W tamtym czasie w peletonie o EPO rozmawiało się zupełnie głośno i otwarcie.

  4. Przypominam sobie, że mniej więcej w tym samym czasie Dr. Ferrari, który pracował z kilkoma kolarzami, powiedział, że EPO jest nie bardziej niebezpieczne niż szklanka soku pomarańczowego.

  5. Przypominam sobie też, że mój kolega z zespołu Stephen Swart mówił, że każdy bierze EPO.

  6. W 1995 roku zostaliśmy zdruzgotani na Mediolan-San Remo. Jak wracaliśmy z wyścigu do domu, Lance Armstrong był bardzo niezadowolony. Powiedział w skrócie coś takiego: “Co za bzdury, ludzie biorą lepszy “towar”” Powiedział, że nie chce dalej w ten sposób przegrywać, i że coś trzeba zrobić. Zrozumiałem, że chodzi mu o to, że w drużynie powinniśmy zacząć używać EPO.

  7. W 1995 i w 1996 mieszkałem we Włoszech w Como, razem z zawodnikiem 4 (zidentyfikowany jako Bobby Julich), Kevinem Livingstonem i Frankiem Andreu.

  8. Lance też mieszkał w Como, ale nie z nami.

  9. W końcu uświadomiłem sobie, że Frankie Andreu zaczął eksperymentować z EPO. Powiedział mi jak mogę uzyskać EPO w Szwajcarii. Kevin, zawodnik 4 i ja zaczęliśmy rozmawiać o stosowaniu EPO. Myślę, że wszyscy wtedy zaczęliśmy stosować EPO.

  10. Pierwszy raz zakupiłem EPO w aptece w Szwajcarii w 1996 roku. To było tylko godzinę jazdy z Como. Wstrzykiwałem sobie podskórnie, tak samo jak wcześniej witaminy. Zacząłem od dawek 2000 jednostek, co dwa lub trzy dni. Uważałem, że żeby być zawodowym kolarzem, muszę to robić.

  11. Wkrótce stało się dla mnie jasne, że wielu zawodników, o ile nie wszyscy w drużynie, biorą EPO. EPO wymaga utrzymywania w niskiej temperaturze, więc koledzy stosowali chłodziarki i termosy z kostkami lodu w środku. Pamiętam, że chyba wszyscy w drużynie mieli termosy.

  12. Zaczęliśmy jeździć coraz lepiej. Lance zaczął coraz lepiej się spisywać. Zawodnik 4 pojechał bardzo dobrą Vueltę. Uznaliśmy, że nasz progres wynikał ze stosowania EPO.

  13. Uświadomiłem sobie, że w 1996 roku Armstrong zaczął współpracę z dr. Ferrarim.

  14. W 1996 celnicy odnaleźli w moim bagażu EPO przy wjeździe do USA. Powiedziałem, że to moje leki i przepuszczono mnie.

  15. W 1997 zacząłem jeździć w zespole US Postal.

  16. Pedro Celaya był wtedy lekarzem drużyny. Zacząłem od niego dostawać EPO od 1997 roku. Dr Celaya kilka razy w 1997 zaopatrywał mnie w EPO. Używałem EPO podczas swojego pierwszego TdF w 1997 roku.

  17. W 1998 dr Celaya był wciąż lekarzem drużyny. W 1998 otrzymywałem hormon wzrostu (hGH) od Celai. Być może nawet 1997 roku dostawałem hGH.

  18. Przypominam sobie, że w 1998 roku podczas Tour de France, obsługa zespołu obawiała się działań policji związanych z wykryciem środków dopingowych w Festinie. Zrozumiałem, w rozmowach z rożnymi członkami zespołu, że środki dopingujące zostały wyrzucone przez burtę w trakcie rejsu promem z Irlandii, gdzie zaczął się wyścig, do Francji.

  19. Później w czasie wyścigu, byłem w samochodzie zespołu, kiedy obsługa zespołu wrzuciła środki dopingujące do toalety w tym samochodzie.

  20. W trakcie tego touru brałem tabletki testosteronu i hormonu wzrostu, żeby zregenerować się po etapach. Brałem też EPO.

  21. W tym czasie jednym z naszych masażystów była Emma O’Reilly. Uważałem, że jest godna zaufania. O ile nie przypominam sobie, żebym rozmawiał z nią o dopingu w zespole, o tyle, przynajmniej raz dałem jej środki dopingujące do przetrzymania w paczce i nie mówiąc co zawiera, poprosiłem ją żeby oddała mi ją w czasie następnego wyścigu.

  22. W 1998 zostałem mistrzem USA

  23. W 1999 roku nowym dyrektorem sportowym zespołu został Johan Bruyneel

  24. Razem z Johanem do zespołu dołączyli dr Luis Garcia del Moral i trener Josep “Pepe” Marti.

  25. Johan wprowadził kilka zmian w zespole. Był bardziej zaangażowany w mój trening i monitorował moje wskaźniki krwi. Zwykle znał mój poziom hematokrytu i ogólnie wzywał mnie, jeśli poziom mojego hematokrytu budził jego obawy. Działo się tak, jeśli ten poziom niebezpiecznie zbliżał się do wartości 50%, powyżej której nie wolno nam było startować.

  26. Poziom mojego hematokrytu był stosunkowo wysoki, i po wzięciu EPO musiałem uważać, żeby nie przekroczył 50%, co spowodowałoby niemożność startowania. Dr del Moral w latach 1999-2003 wielokrotnie robił mi kroplówki z soli fizjologicznej, żeby utrzymać hematokryt poniżej progu 50%.

  27. Dr del Moral od czasu do czasu dostarczał mi tabletki z testosteronem. Tak było np podczas Touru w 1999.

  28. Od dr del Morala dostawałem także produkt zawierający testosteron, zwany “olejem”. Była to mieszanina testosteronu i oliwy z oliwek. Wielu w zespole miało przy sobie fiolki lub małe buteleczki z tym specyfikiem.

  29. Jestem świadomy tego, że Lance Armstrong używał testosteronu w czasie, gdy byliśmy kolegami z zespołu. Na przykład w 2000, podczas jednego z wyścigów w Hiszpanii, Lance zasygnalizował mi, że brał testosteron. Powiedział mi, że czuje się dobrze i wypoczęty i, że wziął trochę “oleju”. Kiedy usłyszałem, że kontrolerzy antydopingowi są w hotelu, napisałem mu sms-a, i ostrzegłem go, żeby się tam nie pojawiał. W efekcie Lance wycofał się z wyścigu.

  30. Johan wiedział, że biorę doping. Nieraz nawet ułatwiał mi to, dostarczając mi zakazane środki.

  31. Na przykład po Tour de Valencia w 1999, na moją prośbę, dostarczył mi hormon wzrostu. Zapłaciłem za to Johanowi.

  32. Lance powiedział mi, że po chorobie nowotworowej przestał brać hormon wzrostu. Wnioskuje z tego, że brał to przed chorobą.

  33. Pepe Marti dostarczał mi w 1999 roku EPO i testosteron. Więcej niż jeden raz dostarczył EPO do mojego domu. Zapłaciłem mu za to.

  34. W 1999 roku, stosowałem EPO przygotowując się do Tour de France. W EPO zaopatrywał mnie Pepe Marti, który mieszkał 3 godziny jazdy z Girony w Hiszpanii, gdzie mieszkałem pomiędzy 1997 a 2010 rokiem.

cdn…

No więc cd…

  1. Zdaję sobie sprawę z tego, że Lance Armstronng brał EPO w trakcie TdF 1999.

  2. Wiedziałem, że w trakcie TdF 1999 Tyler Hamilton i Kevin Livingston brali EPO.

  3. Widziałem też, jak Frankie Andreu otrzymywał iniekcje z EPO od dr del Morala w 1999.

  4. Slangowym określeniem na EPO w US Postal było “Po”. Natomiast hormon wzrostu określany był jako “Giaca”.

  5. W 2000 podczas jednego z treningów, zapytałem Lance’a o dr Ferrariego. Czułem, że mimo swojego zaangażowania w pracę, nie uzyskuję odpowiednich wyników. Lance powiedział, że skontaktuje się z Ferrarim w moim imieniu.

  6. Dr Ferrari pojawił się na obozie treningowym w Austin, albo pod koniec 2000 albo na początku 2001 roku.

  7. Pamiętam, że to był pierwszy obóz treningowy, gdzie pracowałem z dr Ferrarim. Prócz mnie byli tam Tyler Hamilton, Christian Vande Velde, Roberto Heras i Chechu Rubiera.

  8. Podczas tego obozu treningowego rozmawialiśmy o dopingu krwią. Zapytałem dr Ferrariego o korzyści płynące z tego typu dopingu. Odpowiedział, że to polepszy nasze wyniki. Potem, osobiście rozmawiałem z Johanem Bruyneelem i Pepe Martim o rozpoczęciu programu dopingu krwią w nadchodzącym sezonie. Johan wytłumaczył mi, jak to wszystko działa, jak krew zostanie pobrana ode mnie, a potem ponownie wstrzyknięta. Powiedział także, że dr Ferrari jest częścią tego programu. Dowiedziałem się także, że współpraca z dr Ferrarim będzie mnie kosztować 15 tys dolarów za sezon. W porozumieniu z Johanem Bruyneelem, zdecydowałem się rozpocząć współpracę z dr Ferrarim pod kątem dopingu krwią. Wtedy wiedziałem, że doping krwią jest niewykrywalny przez instytucje antydopingowe.

  9. Po tym obozie treningowym, współpracowałem i spotykałem regularnie się z dr Ferrarim aż do 2006 roku.

  10. Dr Ferrari powiedział mi, że moi lekarze w zespole będą asystować mi w programie dopingu krwią. To zresztą czynili.

  11. Później Johan powiedział mi, że muszę jechać do Belgii, gdzie pobiorą moją krew. Tam spotkałem dr del Morala, który pobrał ode mnie krew w jednym z pokojów hotelowych.

  12. Niekiedy spotykałem się z dr Moralem w Walencji, żeby pobrał ode mnie krew. Dr del Moral asystował przy moich transfuzjach krwi aż do końca roku 2003, kiedy przestał być lekarzem zespołu.

  13. W 2004 zespół ponownie zatrudnił dr. Celayę i w latach 2004-2005 wspomagał mój doping krwią.

  14. Pepe Marti wspomagał mnie w programie dopingu krwią, pomagając pobrać krew ode mnie, a także ponownie mi ją przetaczając. To było w latach 2001-2005.

  15. W dodatku, zrozumiałem, że razem z Bruyneelem, Celayą, Pepe, del Moralem i Ferrarim, zaangażowany był (Inny 3, zidentyfikowany, jako Duffy), który rozprowadzał krew wśród zawodników.

  16. W 2001 rozmawiałem z Lancem o rozpoczęciu programu dopingu krwią.

  17. Częścią programu dopingu krwią był fakt, że nieraz w trakcie wyścigów miałem ponownie, wcześniej pobraną, przetaczaną z powrotem krew. Działo się to w pokojach hotelowych. Kilkukrotnie byłem świadkiem transfuzji krwi w przypadku innych zawodników. Np. widziałem jak Rider 5 (zidentyfikowany jako Chechu Rubiera), Floyd Landis, Rider 6 (zidentyfikowany jako Pavel Padrnos) i Rider 7 (zidentyfikowany jako Roberto Heras) mieli przetaczaną krew. Kilka razy razem z Riderem 8 (zidentyfikowany jako Victor Hugo Pena) leżeliśmy obok siebie i mieliśmy przetaczaną krew.

  18. Po przetoczeniu krwi, masażyści zabierali wszystko, włącznie z igłami i workami. Zawodnikom mówili, żeby zakładali bluzy z długimi rękawami, żeby nie było widać śladów iniekcji.

  19. W 2003 Lance Armstrong skontaktował się ze mną i powiedział, że potrzebuje prywatności, żeby coś zrobić, a w swoim apartamencie ma gości i nie może z niego skorzystać. Zgodziłem się, a niedługo po tym Lance przyszedł do mojego apartamentu razem z dr del Moralem. Dr del Moral miał z sobą coś, co według mnie wyglądało na worek z krwią. Weszli do sypialni, doktor poprosił o wieszak na ubranie, po czym zamknęli za sobą drzwi. W sypialni byli około 45 minut, może godzinę, co jak myślę wystarczyło, żeby przetoczyć worek krwi. Z doświadczenia wiem, że powszechnie stosowaną praktyką było zawieszanie worków z krwią na wieszakach do ubrań, które zawieszano z kolei na ścianach. Mimo, że nie rozmawialiśmy nigdy o tym incydencie, uważam, że del Moral przetoczył krew ponownie Lance’owi, tak jak robił to w moim przypadku wiele razy.

  20. Krew była przetaczana podczas wyścigów, ale nieraz także w okresie międzywyścigowym.

  21. Po jednym z etapów TdF 2004, krew została przetoczona w autokarze zespołu większości członkom drużyny.

  22. Podczas Touru 2003 lub 2004 Lance zażartował, że ma zamiar przytyć dzisiaj o pół kilograma. Zrozumiałem to jako zapowiedź transfuzji i przetoczenia jednego 500ml worka krwi.

  23. Z moich rozmów, a także doświadczenia wynika, że Lance Armstrong brał doping krwią pomiędzy 2001 a 2005 rokiem.

  24. Treningowe plany dr Ferrariego zawierały notki, kiedy i ile EPO powinienem wziąć.

  25. Dr Ferrari był obecny nieraz, kiedy wstrzykiwałem sobie EPO.

  26. Dr Ferrari poinstruował mnie, żeby EPO wstrzykiwać sobie dożylnie, co miało znacznie zredukować ryzyko wykrycia. Uważałem wtedy, że po wzięciu EPO w ten sposób, po 12 godzinach, nie ma możliwości wykrycia tego w organizmie.

  27. Tuż przed Tourem 2005 spotkałem się z Armstrongiem. Powiedziałem mu, że potrzebuję EPO. I czy on nie może mi tego dostarczyć. Powiedział, że może i dał mi dwie fiolki z EPO. Było to w Nicei na południu Francji.

  28. Lance przedtem także dostarczał mi EPO. Po obozie treningowym w Santa Barbara zostaliśmy jeszcze kilka dni, żeby potrenować, i wtedy zapytałem, czy ma jakieś EPO, które mógłbym zażyć. Lance zaopatrzył mnie w EPO.

  29. EPO było używane w zespołach US Postal Team i Discovery Chanel pomiędzy 1999 a 2007 rokiem. Wielokrotnie rozmawiałem z członkami zespołu o stosowaniu EPO.

  30. Stosowałem “olej”, substancję zdefiniowana w pkt 49, pomiędzy 1999 a 2005 rokiem

  31. Mam świadomość, że także kortyzon używany był przez członków grup USPS i Discovery Chanel, chociaż nie było ku temu podstaw zdrowotnych.

  32. Przypominam sobie, że Lance Armstrong wpadł na zwiększonym poziomie kortykosteroidów podczas TdF 1999. Zespół tłumaczył się tym, że zastosowano u Lance’a maść, na zmniejszenie bólu w podrażnionych pośladkach, a która zawiera kortyzon. Zakładam, że to wyjaśnienie było zupełnie błędne. Zastrzyki z kortyzonu stosowano w naszym zespole często, by zwiększyć efektywność w czasie jazdy.

  33. cdn

Opowieść przestawiająca dzieje Scotta Merciera zawodnika, który nie ugiął się dopingowi oraz naciskom i zakończył przedwcześnie karierę kolarską.
Artykuł

Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że naiwnością byłoby sądzić, że doping zostanie wyrugowany ze sportu. Skłonność do poświęceń (zdrowia) i ryzyka (wpadka) dla osiągnięcia sukcesu wbudowana jest w ludzką psychikę a z naturą trudno walczyć.

Podobną naiwnością było w swoim czasie przekonanie, że można (bez wprowadzenia tyranii) zlikwidować spożycie alkoholu, prostytucję czy handel narkotykami.

Świadomość ekip kolarskich poszła jednak do przodu. Na EPO będą wpadać nieliczni, jakieś Houanardy i tym podobne leszcze.

I tu trzeba dokonać rozgraniczenia na doping nielegalny (stosowanie metod i substancji zabronionych z listy WADA) i doping legalny (stosowanie metod i substancji nie znajdujących sie na liście).

Niewiele osób zwróciło uwagę na na informację, która opublikowana była wiosną tego roku, a mówiła o tym, że na rynku dostępnych jest ponad 100 środków o działaniu zblizonym do EPO, nie znajdujących się jeszcze na liście i praktycznie niewykrywalnych przez laboratoria antydopingowe, ponieważ brak testów mogących ich obecność wykryć.

Poza tym kolarze już nie przeginają z nadużyciem dopingu, stosując go w minimalnych dawkach. Jak oznajmił Cancellara “sporo się nauczyliśmy i jesteśmy ostrozniejsi”.

Z prawnego punktu widzenia używanie substancji nie zabronionych nie jest przestępstwem, ani podstawą do zawieszenia. Nawet jeśli po latach WADA dołoży takie środki do listy zakazanych, to nie będzie to działało wstecz. Trudno więc mówić, że obecnie kolarze stosują “doping”, bo to ma wymowę jednoznacznie pejoratywną, a mozna raczej mówić o wspomaganiu farmakologicznym - ale to istnieje w sporcie od dziesiątek lat.

Z drugiej strony przepisy antydopingowe są nieżyciowe. Sportowiec nie może jak normalny człowiek napić się kawy, bo mu zarzucą, że “szprycuje się” kofeiną.

“Sportowiec nie może jak normalny człowiek napić się kawy, bo mu zarzucą, że “szprycuje się”
kofeiną”

To juz przerabialaismy i wspolnie doszlismy do ogolnie znanych wnioskow :
dzisiejsi zawodowcy ( i tu nie chodzi tylko o kolarzy ) to NIE SA ( :wink: ) normalni ludzie.
Chcac wjzdzac na Mt Ventoux ze srednia ok 20 km/h nie mozna chciec byc zwyklym czlowiekiem. A chcac byc niezwyklym godzimy sie na ustepstwa ( np. NIE PIJEMY kawy ).

sport.pl/sport/1,65025,12670 … tkimi.html

fajny wywiad, choć

:mrgreen:

A to, że NBA i trzy pozostałe główne ligi w Ameryce to miejsca skupiające najlepszych fachowców - najlepszych trenerów i najlepsze sztaby medyczne, o których przeciętny zawodowiec w kolarstwie może sobie pomarzyć. Sportowcy są tam otoczeni prawie idealną opieką. A to, że koszykarze czy futboliści wyglądają jak wyglądają to specyfika tych sportów. Nie łudzę się, że ci sportowcy są całkowicie czyści, ale doping ci nie pomoże jak nie potrafisz rzucać do kosza albo kozłować piłki. Poza tym uważam, że doping w tych dyscyplinach jest praktycznie całkowicie nastawiony na regenerację i temu podobne, więc teatrzyk nakoksowanych herosów, to raczej własnie kolarstwo, a nie NBA. Zwłaszcza po rewelacjach z ostatnich dni.
Co do napiętego programu - no ja bym się zastanowił, czy większe napięcie to zagranie 82 meczów od końca października do końca kwietnia (gdzie tzw. back to back, czyli dwa mecze pod rząd rozgrywane są rzadko, a trzy mecze w cztery dni zdarzają się ze dwa czy trzy razy w sezonie), czy też zrobienie 3500 km w 23 dni, gdzie masz dwa dni przerwy. Plus reszta sezonu. Doliczmy do tego czas - mecz koszykówki to 48 minut, gdzie podstawowi zawodnicy grają ok. 35-40 min. na mecz, a jeden wyścig, czy etap to od 3 do 7 godzin. A w kolarstwie zmian nie ma, wszyscy mają do przejechania tyle samo.

No cóż, można się z Zamaną zgadzać albo nie w ocenie Armstronga. Zamana najwyraźniej z nim sympatyzuje i może stąd chamski atak na Lemonda znanego jako zaciekłego wroga dopingu i wielokrotnie krytykującego Arma.
Używam slowa “chamski” nie przypadkowo, gdyż nie wierzę, że ktoś taki jak Zamana nie zna głośnej sprawy wypadku Lemonda. Został postrzelony przez szwagra na polowaniu w kwietniu 1987 roku. Do startów w wyścigach wróćił dopiero wiosną 1989 roku. Łgarstwem z premedytacją jest więc stwierdzenie, że został postrzelony “przed wyścigiem” i sugerowanie jego związku z EPO.
Lemond jako jeden z pierwszych głośno protestował przeciwko EPO i zakończył przedwcześnie karierę, ponieważ nie biorąc EPO nie miał szans w walce z włoskimi i hiszpańskimi doperami.

Lemond został postrzelony i ledwo się z tego wylizał. ma zdaje się wycięta śledzionę. Kłopot zamana ma taki że Lemond wycofał się właśnie wtedy gdy Epo wchodziło do peletonu i nie mógł sie utrzymać na kole przeciętnym dotąd kolarzom. Nie wpsomnę już o jego paramtrach które były jedne z najlepszych w historii kolarstwa.

No i przy rewelacjach Hincapiego i innych, trochę się już o tym zapomina, że Lemond był właściwie pierwszym ważnym “przeciwnikiem” Armstronga.
Niedawno powiedział coś w stylu “kiedy Lance wygrał prolog w 1999, niezmiernie się cieszyłem z jego zwycięstwa - nie tylko sportowego. ale ktoś niedługo potem powiedział mi, że współpracuje z Ferrarim - chwyciłem się za głowę”.
kiedyś widziałem video z konferencji Armstronga, gdzie Lemond jest kimś w rodzaju Korwina-Mikke. Podnosi głos, oskarża, wszyscy zgromadzeni mają go za głupka i w końcu ochrona go wyprasza.
Lemonda nigdy nie widziałem na żywo w akcji, ale sądząc po różnych archiwalnych wynikach czy video - stracił być może 2 najlepsze sezony w swojej karierze.

Zdecydowanie tak. Byłby 5-krotnym (uczciwym) zwycięzcą Touru. A gdyby w 1985 nie zobowiązał się do pomocy Hinaultowi, to pewnie 6-krotnym. Pojedynek ich dwóch w 1986 był dla mnie największym wydarzeniem w znanej mi historii kolarstwa. Już nic później nie wywarło na mnie takiego wrażenia.

Wyobraź sobie dziś np. Contadora i Schlecka odjeżdżających czołówce na przedostatnim podjeździe i dojeżdżających z 5 i półminutową przewagą. Wojna gigantów. :slight_smile:

tourmalet 2010 :slight_smile:

Zdecydowanie nie moje czasy, ale najpierw piszesz o uczciwym kolarzu, a potem zestawiasz to z jego dominacją (ta sugestia z 5 i półminutową przewagą po ataku na przedostatnim podjeździe), która przewyższa wszystkie dokonania Armstronga, każe się poważnie zastanowić nad czystością takiego kolarza.

W historii Touru zdarzały się etapy z dużo większą przewagą na mecie. Zakładasz w ciemno, że każdy zwycięzca to koksiarz? W latach 80-tych rządzili kolarze z fantazją (dzis taki jest w przyblizeniu tylko Contador), atak na przedostatnim wzniesieniu, a nawet trzecim od końca był codziennością. To dopiero Indurain wprowadził taktyke “na wymęczenie” a Armstrong dogmat, że atakuje się na ostatnim podjeździe. Dlatego od mniej więcej 1993 roku Toury stawały się (z nielicznymi wyjątkami) coraz bardziej nudne.