Sprawa Armstronga

Czy ktoś wykreślił Mcenroe czy Agassiego z listy triumfatorów turniejów tenisowych po tym jak przyznali się do stosowania dopingu? Kolarstwo padło, przez być może zupełny przypadek, ofiarą afery Festiny. Gdyby wtedy, w 98, nie zatrzymano na granicy Voeta czy też Panowie na służbie by sobie np. wcześniej wypyli i puścili samochód wyładowany wspomagaczami za dwie czy trzy butelki dobrego koniaku nie rozmawialibyśmy dzisiaj w ogóle o dopingu. Ale jak już się mleko wylało to trzeba było udawać, że coś się z tym robi. A kolejne decyzje władz UCI są coraz bardziej absurdalne. Próbowano wprowadzić np. 4-letnią banicję na ProTour dla kolarzy, którzy zostali złapani i co? Hondo wygrał proces w sądzie i obalił podstawy nowego systemu. Chwycono się Armstronga, zabrano mu zwycięstwa, podczas gdy Mr. ,60 %’’ dalej jeździ w wozie Saxo. Władze UCI jako takie, nawet przyjmując ich dobrą wolę, w walce z dopingiem są zupełnie bezbronne. Arm, kryty przez lata w Europie, w końcu musiał się poddać jurysdykcji amerykańskiego prawa. I to tylko dlatego, że jeździł w drużynie sponsorowanej przez amerykańską Pocztę, a paru kolegów i dziennikarzy zechciało zeznawać przed sądem. Nie ma w kolarstwie ludzi, którzy paroma milionami dolarów potrafiliby zmienić zeznania delikwentów.
Osobiście uważam, że Armstrong był na tle reszty doperów wyjątkowo nieprzyjemny dla otoczenia - pewnych zachowań i wypowiedzi mógł sobie oszczędzić. Ale pewnie nie mniejszym był np. Hinault albo ,Kanibal’’? Ktoś odebrał im zwycięstwa w TdF, bo jakoś nie zauważyłem?

le surmale,

często się z tobą zgadzałem ale tu to popłynąłeś. to ze Arm potrafił zgnieść psychicznie swoich rywali to tylko plus. poza tym nigdy nie stosował chamskich zagrywek na trasie.
nigdy.

natomiast to ze Contador i Valverde są takimi super kolegami, uśmiechnięci, wszystkich lubią, szanują, nie mówią brzydko o rywalach…

za to na trasie prawdziwe … i tu niech każdy sobie dopowie co chcę. bo dużo negatywnych określen spasuje. uciekający Contador podczas defektu Andy’ego i a taka valverde za motocyklem Pinnota to tylko klassyka kultury kolarskiej. Brawa. a w doping są umoczeni podobnie. tym się różnią, że uśmiechają się do kamer i udają kolarzy. a nie spędzają czasu na ławach sądowych, gdyż są z hiszpanii.

Ta dyskusja oddaliła się już dawno od merytrycznej dysputy, a niebezpiecznie zbliża się w kierunku wojenek religijnych. W związku z tym przypominam wszystkim o kulutrze języka i poszanowaniu innych osób. Niestosowanie się do prośby zaowocuje odpowiednimi konsekwencjami.

Pomieszałeś dwie rzeczy. Po pierwsze sympatyczność kolarzy (akurat tutaj dwóch Hiszpanów), a po drugie skutki dopingu dla Hiszpanów.

Czy Contador i Valverde są hienami na trasie? Nie powiedziałbym. Zrobili 2 czy 3 razy w życiu to co im zarzucasz, czyli wykorzystali kłopoty (nie fizyczne) rywali. Przy czym przez lata ich karier, setki etapów i dziesiątek wygranych okazji do pogrążenia rywali mieli znacznie więcej. W tej edycji Touru z historią łańcucha Schlecka było jeszcze kilka ciekawych aspektów. Zatrzymanie peletonu po rozlanym oleju (słuszna decyzja Cancellary i jego ekipy), potem ruszenie na brukach i nieoglądanie się na rywali. A kilka dni po aferze z łańcuchem upadek zaliczył Samuel Sanchez i Contador poczekał na niego z peletonem mimo ponad 3 minut strat. A w międzyczasie Andy powiedział jasno, że pretensji do Contadora nie ma. A samemu Hiszpanowi było wtedy naprawdę głupio, że tak się sytuacja ułożyła. I wielokrotnie na twitterze czy w wywiadach zaznaczał, że celowo tego nie zrobił i że wręcz żałuje, że tak się to ułożyło.

No i śmieszne jest mówienie, że gdyby nie byli Hiszpanami to by siedzieli w sądzie, bo to jedni z nielicznych (a jedyni ze szczytu!) Hiszpanie skazani na 2 lata za doping. A dodajmy, że okoliczności tych zawieszeń były bardzo kontrowersyjne. I jakiś przytłaczających dowodów jak to na ogół bywa (pozytywny wynik na EPO choćby) nie było. Albo domysły i spekulacje, albo szczątkowe ilości mało dającego sportowo środka (wg większości fachowców).

I wracając do tego, że są uśmiechnięci na trasach, w wywiadach itp. A Armstrong nie był? :slight_smile: Sam na potrzeby tras stworzył sobie wizerunek robota miażdżącego rywali. Ale poza szosą? Fundacje, wywiady, spotkania i dbanie o swój wizerunek. Armstrong robił to co wtedy zaczynało tak poważnie w jego czasach raczkować - sportowiec musi być jakiś w ramach swojego sportu i pozytywnie odbierany przez większość w otoczce. Michael Jordan też na parkiecie był zabójcą, nie unikał sprzeczek, bójek, utarczek słownych, ale okazywał rywalom szacunek. Był przekonany o swojej wartości i umiejętnościach. Armstrong powtórzył ten schemat. Wg mnie nie ma nic gorszego (dla agentów sportowych) niż taki Valverde, którego nijak nie da się “sprzedać”. Poza szosą grzeczny, uprzejmy człowiek (jak większość kolarzy), bez spektakularnych sukcesów dla przeciętnych kibiców (TdF, MŚ, czy kilka wygranych innych GT) i bez spektakularnego stylu jazdy (szczególnie po banicji). Już łatwiej wypromować Sagana czy Kwiatka, którzy nie błyszczą wielkimi sukcesami, ale są JACYŚ. Walczyć mogą w zasadzie wszędzie. Często atakują i ryzykują. W wywiadach bije od nich uprzejmość i sympatyczność, ale też charyzma i pewność siebie (szczególnie od Petera). Contadora broni styl jazdy, który jest bardzo spektakularny. Wiggo miał swój styl, swoją wielką wiktorię no i swój charakter, który też nie jest bez znaczenia. I to właśnie Wiggins najbardziej zbliżył się do “potęgi” Armstronga wg mnie. Nie tylko tej kolarskiej, ale i medialnej, pozycji i estymy wobec niego z różnych stron (nie tylko innych kolarzy, czy kibiców kolarstwa). Czas zrozumieć, że sport to nie tylko to co na boisku, parkiecie, szosie, korcie itd. To też cała otoczka towarzysząca danemu sportowcowi. I tutaj Armstrong był mistrzem (w kolarstwie, w innych sportach było kilku przed nich i on powielił ich działania - Maurice Greene czy wspomniany już Jordan).

I stawiam, że jakbyś teraz miał okazję poznać i Contadora, i Valverde, i Armstronga to by się okazało, że cała trójka to mili, sympatyczni, otwarci i uśmiechnięci ludzie. Armstrong poza szosą też taki był. Ale Ty sobie zrobiłeś założenie, że Contador i Valverde to wielcy oszuści i są tacy otwarci, bo tak wypada. I możesz mieć rację. Ale to samo tyczy wszystkich sportowców, polityków, czy muzyków. Buta czy nieuprzejmość rzadko się sprzedaje w sporcie (np. w polityce odpada od razu całkowicie). I to też tylko tak długo jak są sukcesy. Balotellemu się wiele wybaczało, bo to był wielki talent. Lata lecą, talent się zatrzymał i coraz częściej wypomina mu się wszystkie jego zachowania i wpadki. Więc po co sportowiec ma się tak narażać? Lepiej być miłym i nie podpadać. Wtedy nawet jak coś się zrobi to nie będzie takiego napiętnowania. Chyba, że przesadzi się jak Tiger Woods :wink:

Jak widzę nie zrozumiałeś w ogóle tego co napisałem i w jakim celu. Dlatego nie odniosę się do elaboratu o 2-och Hiszpanach co ukradli księżyc jako do całości, tylko do małej części.

La surmale obraził w nieparlamentarnych słowach Armstronga zarzucając mu wszystko co najgorsze. zarzut tyle trafiony co zabawny. Po prostu był facetem z jajami . i jeśli zapomniałeś to przypomnę Ci, że na Armstronga nigdy nic nie było a Contador wpadł na clenbuterolu. O Valverde to już nie mówiąc…

i co do Alberto. nie zależy zapominać gdzie zaczynał jazdę, i dlaczego jako jedyny został oczyszczony. toż to recydywa. no ale to nie w temacie, więc zakończmy tą dysputę. każdy ma swoją prawdę powodowaną sympatią lub antypatią wobec Arma. chodzi tylko o to, że niesłusznie został jako jedyny wykreślony ze statystyk co jest po prostu śmieszne.

Nie do końca się zrozumieliśmy. To słowo na ,s’’, które zostało wyedytowane dla mnie nie ma wydźwięku pejoratywnego. Dlatego dalej przywołałem Hinault czy ,Kanibala’’. Wielcy mistrzowie tak mają.
Natomiast np. pogoń za Simeonim była już niepotrzebną demonstracją władzy. Podobnie jak niektóre wypowiedzi późnego Lance’a.
Ale to absolutnie nie powinno mieć wpływu na oceny w rodzaju: ten doper zły, a tamci OK. Dzisiaj podczas relacji usłyszałem np. z ust Pana Wyrzykowskiego ,Wielki mistrz Miguel Indurain’’. Podczas gdy Armstrong stał się dla prawie całego środowiska ,kolarzem na <>’’. Nie jestem w stanie pojąć tej schizofrenicznej postawy. Rozumiem niedzielnych kibiców, którzy całe kolarstwo utożsamiali z Armstrongiem i nazwisk z listy Fuentesa nawet nie kojarzą. Ze względu na nich wykreślenie zwycięstw Arma było koniecznością. Ale ludzie, którzy od lat czy dziesiątek lat śledzą każdy dzień wyścigowy w sezonie, wszystkie newsy z peletonu?
A co do Contadora, to jak słusznie zauważył Patryk w jego wypadku to już była recydywa. (Przypominam, że jego nazwisko w cudowny sposób zniknęło w którymś momencie z listy Fuentesa). No i jeszcze plastyfikatory.

Aha i przypominam, że w obronie Contadora występował sam premier Hiszpanii. Więc jak tu w ogóle mówić o jakimś niezależnym dochodzeniu czy niezawisłych sądach?

O czym my mówimy. Albercik jest kryty z każdej strony. Przypomnę tylko 2007 rok. Leipheimer się przyznał, ze brał, wszyscy brali w tamtej ekipie, w ogóle ta ekipa to zło całego świata, wielka machina która zapewniała wszystkim środki dopingujące. A albercik co, swięta krówka? Jedyny nic nie brał i nic nie wiedział. taaa…

a wiesz co ? On też już chyba powoli odchodzi w zapomnienie ; ) jeśli nie ‘wymyśli’ czegoś spektakularnego to wszystkie GT, może poza przyszłoroczną Vueltą są poza jego zasięgiem.

Z usuwaniem wyników pełna zgoda - próba zmieniania historii, poprzez całkowite usuwanie zwycięstw Armstronga jest błędem. Wystarczy dopisek, gwiazdka, DSQ przy nazwisku (nazwiskach).
A co do “mentalności zwycięzcy”. Cóż, chyba mamy inne zdanie co to jest… Nie jego wina? No tak, zapomniałem, że ktoś kazał mu to robić. :wink:

czytam i niewierze wlasnym oczom. Nie rozumiem jak nadal mozna wychwalac Armstronga. Powiem kolarstwem interesuje sie od jakichs 20 lat i Armstrong gdy tylko wyplynol byl moim bogiem, idolem, inspiracja itp. Kupowalem ubrania livestrong, jego ksiazki itp. Bronilem na kazdym kroku gdzie tylko pojawilo sie jakies (bo tak to traktowalem w uwczesnym czasie) obelgi ze niby jest na dopie. I co? za przeproszeniem gown… zostalem oszukany. Poczulem sie bardzo zle jakbym zostal oszukany przez kogos bliskiego. Ile pieniedzy wydalem na swojego idola tego nie zlicze. w 2009 bylem na trasie wielkiej petli zeby zobaczyc Boga po powrocie do TDF. Dlatego moze to kogos zaboli, ale osobiscie jak Lance Armstrong by sie przy mnie palil to bym go nawet nie osikal…

witaj na forum,
no widzisz, chyba traktujesz sprawę zbyt emocjonalnie. ja się interesuję kolarstwem mniej niż 20 lat, ale tak na dobrą sprawę, lubię go teraz bardziej (a nawet wspominam lepiej) niż w czasach dominacji.

nie bardzo wiem za co mozna go jeszcze lubiec. za jego ironman w ktorym dalej moze sie szprycowac bo tam to jest wolna amerykanka. sam amatorsko uprawiam troche triathlonu. wiem ze nikt tam testow na epo nie robi. w stanach dostep do epo jest niemal dla kazdego. wiec nie sadze zeby lance dalej go niestosowal. 10 zastrzykow to jakies 400 dolarow.

btw dzieki za powitanie. :wink:

Ja mam podobnie :slight_smile:

ok to podzielcie sie informacjami i powiedzcie za co go tak bardzo teraz lubicie? moze i ja zmienie zdanie :slight_smile:

polecam obejrzenie dwoch filmow dla tych co nie ogladali:
Armstong lie
The Lance Armstrong Story - Stop at Nothing

to, że lubimy bardziej nie znaczy jeszcze, że lubimy :stuck_out_tongue:

po prostu.
z mojej ówczesnej perspektywy nie dało się na trzeźwo akceptować osiągnięć Armstronga.
każdym atakiem dokładał rywalom minuty, to samo na czasówkach, na mecie nie wyglądał na specjalnie zmęczonego, a mając na uwadze jego chorobę - śmiechu warte, jeśli chodzi o wiarygodność.

gdy oglądałem go rok w rok na TdF, miałem podobne odczucia jak podczas popisów E.Selli na Giro 2008 i S.Pereza na Vuelcie 2004.

druga, mocniejsza fala niechęci przyszła jak masowo zaczęli wpadać jego rywale i byli koledzy z ekipy, a on sam wciąż był na piedestale i jeszcze bezczelnie wrócił do kolarstwa. W Astanie grał boga, mimo że Leipheimer, Horner, Kloeden (o Contadorze nie wspominając) byli od niego ewidentnie mocniejsi.

A teraz… Jego upadek jest przereklamowany i zbytnio demonizowany. Jest w mniejszym stopniu hipokrytą niż kiedyś, bo nie udaje nie wiadomo jak skruszonego jak by tego chciały media.
Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia 2009, ale to naturalne, że ściemnia podczas gdy Contador się jeszcze ściga.

Zresztą sam fakt, że Niemcy czy Basso przekonują, że to skoro przegrali na trasie to przegrali mówi sam za siebie.

No i z perspektywy czasu człowiek coraz milej wspomina te nudne EPO-czasy TdF, gdzie były wielominutowe różnice. Przykład? Ostatnie góry tegorocznej Vuelty. Dawny druid powiedziałby, że nudy, bo przyjechali tak jak byli ułożeni w generalce, a teraz po prostu cieszyłem się, że były dość wczesne próby ataków i dojeżdżali pojedynczo, co ostatnio nie jest jakąś normą.

Ale ja tak mam, nigdy nie przepadałem za dominatorami w sporcie. Z kolarzy nie darzyłem też specjalną sympatią Bettiniego, który był takim Armstrongiem hillowatych klasyków. Wszyscy rywale powpadali (na Freire też był jakieś zarzuty), a on - zdecydowanie najlepszy w swoich czasach - czysty jak łza. Poza tym, no za dobry był.
Teraz bardziej doceniam dominatorów, bardziej dostrzegam ich determinację, profesjonalizm, siłę psychiczną. A najbardziej pod koniec ich karier.

Dziękuję za ten drugi. Nie słyszałem o nim wcześniej a wczoraj właśnie go obejrzałem :slight_smile:

nie ma problemu. mocna rzecz co? jezeli to prawda co tam mowi Lemond to masakra jakas. swoja droga mnie dziwi jedna sprawa. jak skladal zenania po przysiega w sadzie mowiac ze nic nie bral. potem sie do tego przyznal i co?krzywoprzysiegstwo jes legalne w stanach?

Wiesz co całkiem mocna, ale nic mnie nie zdziwiło. Jestem w trakcie książki Walsha i to wszystko co mówią w tym filmie zdążyłem już przeczytać w książce :smiley: Z LeMondem były niesamowite jaja.

Paweł Wilkowicz szaleje na TdF. Tym razem duży wywiad z Gregiem Lemondem pod długaśnym tytułem "Tour de France. Greg LeMond: Tak, Lance Armstrong był najgorszy z nich wszystkich. Niszczył mi życie, cieszę się, że wreszcie się od niego uwolniłem ".
sport.pl/kolarstwo/1,64993,1 … oxSportImg

i co my tu mamy?