Sprawa Lance'a Armstronga

Najlepiej aby zostawić mu tytuły które zdobył i skończyć tą aferę.

KubaWinter, niech Cię gęś kopnie! :wink: Apeluję, że zanim coś napiszesz, to najpierw przeczytaj uważnie i postaraj się zrozumieć poprzedników, aby nie marnować swojego czasu na opis procesu erytropoezy i zadawanie zagadek w stylu ‘‘zawodnik A ma hematokryt 48% z poziomem Hb 15,5 g/dl i startuje do wyścigu z zawodnikiem B hematokryt 40% a Hb 16g/dl Który dojedzie do mety pierwszy?’’

Baldwin napisał, że doping krwi nie poprawia parametrów tylko stwarza nowego zawodnika. I ja się do tego odniosłem. Kropka. A jeśli przyjmiemy Riisa za wzorzec stworzonego, nowego zawodnika pod wpływem epo, to ok-niech tak będzie.

Ja również nie popieram żadnej formy dopingu.

Odnośnie słowa „ćpun” i braku szacunku dla narkomanów- sami zainteresowani mówią tak o sobie a wszelkie czynności, które doprowadziły ich do tej choroby nazywają „ćpaniem”, więc nie widzę w tym nic obraźliwego a jeśli ktoś poczuł się przeze mnie obrażony to przepraszam. Po drugie- osoby, które wpadły w nałóg i starają się wygrać z tą chorobą zasługują z mojej strony na wielki szacunek i nigdy ich nie nazwałbym „ćpunami”. Tego, jakby nie patrzeć, mocnego i ordynarnego słowa używam pod adresem ludzi, którzy „próbują” narkotyków, dopalaczy i tego typu stymulantów dla zabawy. I w to grono wpisują się również sportowcy z lat 60-70, którzy zażywali w owym czasie kokainę, amfetaminę itd.

Argumenty mówiące o tym, że „amfetamina dawała niewielką przewagę, a w sumie to w ogóle nie dawała bo na drugi dzień był kryzys” w ogóle do mnie nie przemawiają. Dla zabawy tego nie brali. Wtedy to był kiler wśród dopingu. Tak jak teraz wspominane epo czy transfuzje. Niczego lepszego jeszcze nie było „na rynku”. Dlatego dopingową ferajnę z lat 60-70 traktuję tak samo jak i obecną. Tamci i obecni sportowy przekroczyli linie przyzwoitości, uczciwości i zasad fair play dla własnych korzyści, tak aby zyskać przewagę nad przeciwnikiem. Dlatego wrzucam do jednego wora Armstronga, Merckxa, Basso, Induraina…never ending story…

I co najważniejsze, bo chyba to wszystkim umyka przy tej całej dyskusji o dopingu lat 60-70. Pomijając już efekty stosowania testosteronu przez kobiety, które obecnie są mężczyznami (polecam dokument o NRDowskich lekkoatletkach) i inne dolegliwości, których nabawili się sportowcy poprzez nierozważne stosowanie substancji farmakologicznych. Najważniejsza i chyba mówiąca najwięcej o tym, że doping w tamtych latach był takim samym złem jak obecnie, jest poniższa lista, którą dedykuję osobom chcącym sięgać po nielegalne wspomaganie, dopalacze, narkotyki jak i tym, którzy starają się wybielać postaci amfoherosów i nadawać wyższą rangę ich sukcesów względem epoherosów.

1960- Knud Enemark Jensen (21 l.), duński kolarz. Zmarł podczas IO w Rzmie na skutek urazu czaszki po upadku, Przyczyna-nadużycie amfetaminy.
1961-Alessandro Fantini (29 l.), włoski kolarz. Brał amfetaminę. Zmarł na skutek pęknięcia czaszki po upadku.
1963-Billy Bello (20 l.), bokser amerykański. Zatruł się heroiną.
1963-”Big Daddy” Lipscomb (32 l.), amerykańska gwiazda NBA z zespołu Baltimore Colls. Zatruł się heroiną
1967- Tom Simpson (30 l.), kolarz brytyjski. Upadł podczas TdF i wkrótce zmarł. Przyczyna-nadużycie amfetaminy i alkoholu.
1967-Rofer De Wilde, kolarz belgijski. Zmarł na trasie wyścigu po przedawkowaniu amfetaminy.
1968-Yves Mottin (23 l.), kolarz francuski. Brał amfetaminę lub jej pochodne.
1968-Jean-Louis Ouadri, piłkarz francuski. Zmarł krótko po śmierci Yves’a Mottin’a po przedawkowaniu amfetaminy.

Tą listę można by jeszcze ciągnąć w nieskończoność, ale nie wiem czy to ma sens. Marco Pantani nie zmarł na skutek epo, tylko po nadużyciu kokainy i leków antydepresyjnych. Piszę to po to, aby zobrazować jak zły i równie niebezpieczny był doping stymulantami. Oczywiści, że można stworzyć drugą, nawet dwa razy dłuższą listę ofiar dopingu krwi, ale to mija się z celem. Fakt jest faktem, że zarówno doping lat 60 jak i 90 pochłonął wiele ofiar, wyrządził wiele złego a podrażnione ambicje, wskutek których przedwcześnie zakończyli kariery LeMonda czy Fignona wydaje się mało wartym argumentem(choć współczuje tym, którzy jak Amerykanin czy Francuz musieli się udać na przedwczesną emeryturę).

Pora chyba odgrzebać temat. Oglądaliście najnowszy dokument ESPN “Lance”?

A jest to gdzieś dostępne z napisami?

Na ESPN nie widziałem opcji włączenia napisów.

Dajcie znać jak będzie gdzieś dostępne, Wilkowicz pozytywnie ocenia:
https://www.sport.pl/kolarstwo/7,64993,25973367,rezyserka-rzucila-armstrongowi-line-ale-on-sie-na-niej-powiesil.html#s=BoxOpImg3

Na stronie ESPN tego nie potrafię obejrzeć mimo zabawy z wtyczkami, więc chyba trzeba poczekać na inne opcje :wink:

Z ciekawości, są tam jakieś rzeczywiście nowe informacje? Czy ładnie opakowane to samo poraz n-ty by świętoszkowaci amerykanie mogli sobie popijając piwo przeklnąć jaki to Lance wielki oszust był.
Poruszają tam komu tak naprawdę podpadł Lance i w jaki sposób, że go tak udupili. Oraz czemu do niego nie zastosowano amerykańskiego “Is it still cheating if everyone’s doing it?”

Taki MJ nadal jest wielkim bohaterem pomimo tego, iż wszyscy mówią że to wielki bufon w stylu Armstronga, a w takim siłowym NBA lat 90tych na bank brano PEDy - ale jakoś nikomu nie śpieszno z uplublicznianiem takich rewelacji. Z resztą z tego co pamiętam tzw. Dream Team pojechał do Barcelony pod warunkiem, że nie będzie kontroli antydopingowych. Więc nie kupuję tej historii, że Armstrong był bufonem i koledzy zaczeli go sypać.

Nowych rzeczy niewiele. Może przyznanie się Armstronga do tego, że coś już brał przed MŚ w Norwegii lub jego wątpliwości, czy hormon wzrostu nie przyczynił się do rozwoju raka. Na pewno więcej jest samego Armstronga, który odkrywa swoją pokręconą logikę.

Z drugiej strony, to kolejny wyskok Armstronga, który nawet jako upadły bohater nie chce pozwolić, by o nim zapomniano.

W sprawie Armstronga nie chodzi tylko, że stosował doping. Ten “najbardziej zaawansowany system dopingowy” okazał się jednak bardzo konserwatywny. Tym, co różniło Armstronga od reszty dopingowiczów jest nie sportowa skala tego procederu, ale właśnie ta poza sportowa. Związki z UCI, zastraszanie konkurentów, pozwy, biznesowe powiązania i wpływy.

Pewnie nic wielkiego by się nie wydarzyło, gdyby nie upokorzył Landisa. To było paliwo, które rozpędziło całą maszynę.

Dziękuję za opis!

Szczerze, ja nie wierzę w to że Armstrong brał tylko “konserwatywne” rzeczy - nawet w książce Hamilton pisał, że nagle forma Armstronga rosła i zawsze było coś dostępne tylko dla niego. A krew, epo, cera, itd. i inne to wszyscy mieli. Chyba nawet sam Greg LeMond sugerował, że Armstrong używał “mechanical doping”.

Co do Landisa - raczej żadny “normalny” system sprawiedliwości nie skazuje znaną osobę na bazie zeznań “skompromitowanego świadka koronnego”, jeśli nie jest to po drodze komuś ważnemu. Przecież tylu osobom wcześniej podpał - Greg LeMond, Betsy Andreu, Emma O’Reilly, które miały wiedzę podobną do Landisa i już od wielu lat wcześniej chciały zniszczyć Armstronga.

Może na startość Armstrong rzeczywiście opowie jak to było, a może po prostu tajemnice tamtych lat zabierze do grobu.

Przewagą Armstronga była pomoc Ferrariego. Środki, których używali inni może były te same, ale brakowało im precyzji włoskiego doktora. Wszyscy inni lekarze popełniali jednak błędy, największe chyba Fuentes - mieszanie krwi różnych klientów i danie się złapać na gorącym uczynku. Kolejną przewagą Amerykanina była pomoc UCI - tak jak powiedział w filmie, musieli go chronić, żeby chronić kolarstwo. Całość była perfekcyjne zorganizowana, podczas gdy inni popełniali jakieś błędy, albo musieli sami się organizować.

Wartość zeznań Betsy czy Grega była niewielka. Landis wyłoyżł kawę na ławę i przedstawił wszystkie szczegóły. Dodatkowo wciągnął w to amerykański rząd i defraudacje pieniędzy podatników. To zmieniło dynamikę. Do tego doszło pewnie jeszcze kilka innych aspektów, jak wyjątkowo ambitni ludzie w jak Tygart czy Novitzki, którzy mogli zrobić na Armstrongu karierę.

Przy tym wszystkim nie można jednak mu odmówić, że już jako nastolatek był kawałem sportowca. Jego wytrzymałość i zawziętość były naprawdę ponadprzeciętne. Rozmawiałem o tym z Edwardem Borysewiczem i mówił mi, że to była prawdziwa bestia.

1 polubienie

Tyler Hamilton powiedział że Armstrong nie powiedział całej prawdy tylko w dalszym ciągu półprawdy i dodał że jeśli powiesz całą prawdę to jesteś w tym środowisku skończony.
Ja filmu nie widziałem, ale sądząc po recenzjach, opiniach to chyba nic nowego i wygląda trochę na odgrzewany kotlet przez Armstronga i ESPN. Sam Lance pewnie jeszcze długo nie powie jak było naprawdę bo ma parcie na szkło cały czas, mimo tego że jego sława jest już inna, ale to jest na zasadzie nieważne jak mówią byle mówili. Wydaję się że kiedy ludzie znudzą się tymi historiami w kółko opowiadanymi, to Armstrong może wtedy coś nowego ujawni, czyli zmusi go do tego brak zainteresowania mediów i kibiców jego osobą, nie wcześniej.

Też nie oglądałem i szczerze mówiąc nie wiem czy zamierzam.
Ale zakładam, że jeśli Armstrong nie powie nic nowego o powrocie w 2009 to tak jak by nic nie powiedział.

Szczególnie że takie teksty jak min. o Basso, nie zachęcają.

Armstrong w dalszym ciągu chyba w pokrętny sposób próbuję się jakoś usprawiedliwiać, choćby wypowiadając się o tym że na niektórych biorących doping patrzy się przychylniej niż na niego czy Ullricha (przywołanie Pantaniego to już przesada).

Obejrzałem część pierwszą na espnplayer, i szczerze to poprostu biografia napisana pod narrację Lance’a.
Na zwiastunach kręcono wokół tematu dopingu, a w rzeczywistości to “tylko i aż” biografia “niezwykłego” człowieka do momentu wygrania pierwszego TdF w 1999 (włącznie).

Dobrze ją się ogląda - tylko narracja idzie oklepaną ścieżką koncentrującą się na tym, że oprócz naturalnego talentu sportowego równie ważny jest talent “mentalny”. Dodatkowo lecimy motywem, gdzie “starsze i mądrzejsze ja”, opowiada swoje wzloty i upadki z perspektywy czasu.

A doping to trochę tło, najpierw widz dostaje mały zastrzyk morfiny, że od początku istnienia TdF istniał doping i nie było żadnej moralnej otoczki. Że doping wszyscy brali, że albo brałeś EPO albo dostawałeś lanie. Szczerze zdziwiłem się, że jeszcze nie dodali narracji że doping to nawet amatorzy i juniorzy biorą.

Jeśli rzeczywiście chłop brał tylko EPO i przetaczał krew, to niech poprostu pokaże ATP wraz planem wspomagania - myślę że to by była niezwykle ciekawa lektura. Ferrari był znany z tego, że jako “pierwszy” patrzył na W/Kg, wprowadzał prawdziwą “naukę” do treningu - więc jeśli zwyciestwa Armstronga to zwycięstwa nowoczesnego podejścia do treningu to czemu nikt nie gra tą narracją?

Ludzie pamiętają, że wygrał 7 razy TdF - mało kto pamięta w jakim stylu: 7.37, 6.02, 6.44, 7.17, 1.01, 6.19, 4.40 - poza 2003 to były poprostu nokauty. Sestriere’99, Hautacam’00, Alpe d’Huez’01, Luz Ardiden’03, Alpe d’Huez’04 to była miazga z rywali i przyznam, że od czasu do czasu miło się to ogląda na YT.

W ostatnich latach to tylko Froome potrafił taki wpierdol wpuścić na TdF rywalom aż im się portki trzęsły - choć chyba ostatni raz jaki kojarzę to La Pierre Saint Martin’15,

Sprawa Armstronga to dobry przykład by pokazać skąd biorą się ONI :stuck_out_tongue:
Serio. To po prostu nie trzyma się kupy, widać na dłoni że brakuje ważnych elementów układanki. Mamy takie kwestie:

Przecież to jest bez sensu. Kto w to wierzy? Jeśli Verbruggen rzeczywiście pragnął chronić kolarstwo to powinien zareagować natychmiast. Armstrong wtedy jeszcze nie był nikim wielkim. Zdecydowane antydopingowe działanie było tym co należało zrobić. A jeśli nawet Verbruggen nie chciał nadawać temu rozgłosu to mógł załatwić innymi metodami. Takimi jak choćby w przypadku Kurczaka. Po prostu mógł zasugerować Armstrongowi by sobie dał na wstrzymanie a on przymknie oko. Zamiast tego mamy coś wprost przeciwnego. Mamy szefa UCI, który wiele lat tolerował gościa, który od początku był lewy i były na to dowody. Jeśli nie była to kwestia pieniędzy to czego? Jeśli ktoś ma lepsze wytłumaczenie niż jacyś ONI, dysponujący środkami nacisku i promocji to czekam.
Tym bardziej że to ciągnęło się długo i jasne jest że bez wsparcia UCI Armstrong daleko by nie zajechał.
Kolejna kwestia.
Wszyscy brali ale wygrywał Armstrong. EPO nie było tajne ale wygrywał Armstrong. Niby wszyscy wiedzieli co brać ale tylko jeden wygrywał. Jakim sposobem? Skoro jakiś czas nawet testów na EPO nie było więc hulaj dusza piekła nie ma?
Cała historia Armstronga pokazuje tutaj kolejną rzecz. Obok przewagi „protekcyjnej” miał także przewagę technologiczną. Jak ją sobie zorganizował? Wystarczyło po prostu iść do doktora Ferrari? Skąd wiedział że do niego? Dlaczego inni klienci doktora nie potrafili dotrzymać kroku Armstrongowi? Na jakiej zasadzie można było zdobyć możliwość korzystania z usług Ferrariego? Bardzo ciekawa jest tutaj wzmianka o Merckxie. Sugeruje ona że nie było łatwo się do niego dostać. Mimo to Armstrong zdołał nie tylko wyniuchać (jak?) że jest jakiś doktor Ferrari ale jeszcze zdobyć jego usługi.
No i trzecia sprawa o której pisze władek. Armstrong nie wygrywał. On niszczył. Jego przewaga była zbyt znacząca by nie podejrzewać wspomagania. W ówczesnym peletonie w jego czystość nie mógł wierzyć nikt. Nikt liczący się. A mimo to było cicho. Pojawiały się tylko nieliczne głosy desperatów.
Czy nie ciekawe? TV, media, szefowie, wszyscy oni, ci co mieli największą wiedzę, po prostu pierdzielili, kłamali. TV lansowało bajkowy świat kolarstwa. Dlaczego to jest uważane za normalne a gdy mówisz że oni tam: TV, media, politycy wszyscy kłamią i pierdzielą jeśli chodzi o politykę i wirusa to już jest uważane za dziwne i spiskowe? Przecież jest tak samo! Ci co siedzą w środku jakoś łatwo kreują świat, kompletnie fikcyjny. Gdzie głosy rozsądku, takie jak moje, są ośmieszane, uważane za bzdurne.
Jakim sposobem Armstrong, człowiek nikt, był w stanie w tak brutalny i bezczelny sposób, niszcząc ludzi trwać na szczycie? Co powiecie o moralności takiego Verbruggenna, który widział jak ci co mówią prawdę są gnojeni a na piedestał trafiają ci, którzy mają najmniej skrupułów, liczą się zdolności inne niż kolarski talent?
ONI nie biorą się znikąd jak wydaje się ludziom, którzy gdzieś tam usłyszeli Żydzi, Masoni i (haha) Cykliści i uważają że już wszystko wiedzą. Bo tu nagle się okazuje że skoro ci śmieszni cykliści wcale tacy nie są tacy śmieszni to co dopiero powiedzieć o tamtych?
ONI są po prostu logiczną konsekwencją, o której nie chce myśleć większość ludzi woląc tkwiąc w bajkowym światku, kreowanym przez ludzi takich jak Verbruggen, Armstrong. ONI są tym czynnikiem, który czyni tą historię sensowną a nie jakąś nie trzymającą się kupy zbiorem mitów, opowieści. Co ciekawe ONI nie są też odpowiedzią. Bo przecież powstaje to pytanie. Kto i dlaczego wylansował Armstronga?
Niezależnie od tego kto to był interesujące jest też oglądać dalszy ciąg tej historii. Jak wystarczy ludziom powiedzieć: od dnia takiego i takiego jesteśmy dobrzy, złych ludzi już nie ma. Hah. Odrazu nasuwa się podobieństwo z Okrągłym Stołem (sorki za te wtręty ale kto wie kim są ONI…) Kiedy ludowi powiedziano że komuchy oraz PRL zniknęły i … tak tak! Nastała demokracja, lud idzie głosować i podniecać się tym widowiskiem. Starciem partii politycznych. Takich prawdziwych…
Podczas gdy… szefem UCI jest dzisiaj kolo, który był jednym z tych co gnoili tych ośmielających się mówić prawdę o dopingu. Mamy Frooma, człowieka nikt, który w jednym niemal roku przeszedł metamorfozę stając się czołowym góralem pokonującym jednocześnie Cancellarę na czasówce w TdF. Mamy UCI, które w sposób tak bezczelny, nie do pomyślenia za Armstronga, dusi mega przekręt dopingowy i wszyscy siedzią cicho.
Jak to się dzieje? Froome ma taki urok osobisty, podobnie jak kiedyś Armstrong wobec Mercxxa i Ferriariego czy też są jacyś oni, którzy prowadzą za rączkę i zajmują się tymi trudnymi i brudnymi sprawami podczas gdy ktoś tam szczerzy zęby w TV? Rozdaje łaskawie swoje uśmiechy wielbiącemu go tłumowi?
Takie sprawy jak Armstronga, Frooma, cała ostatnia historia UCI wydaje się dawać wybór: telewizyjni herosi tylko? Czy może ci ONI, wykonujący swoją brudną robotę. Mający swoje gry i rozrywki o których tak wielu wie ale nikt nie powie. Bo przecież. Nawet tutaj, w kolarstwie, czytamy że są rzeczy o których nikt nie powie. Choć wie. Ot. np. taki komentator a były kolarz Baranowski. Siedział w tym po uszy ale czy powie? Nie. Będzie, całkiem autentycznie zresztą, pasjonować się wyścigiem. Ale nawet nie zająknie się o tym co widział.
Po czym sam usiądzie przed TV, i będzie wierzył w to co mówią mu inni. O polityce o wirusie. Tak autentycznie. Tak prawdziwie. Tak ekspercko.

1 polubienie

Władek, tutaj znajdziesz trochę “magii” prosto od Dottore: https://www.53x12.com/articles

Musisz też pamiętać, że EPO nie działa na każdego tak samo. Upraszczając, jeżeli przyjmiemy, że nasz organizm do funkcjonowania potrzebuje 1 arbitralną jednostkę tlenu, to osiągnąć to można:

  1. małą liczbą czerwonych krwinek o dużym powinowactwie do tlenu
  2. dużą liczbą czerwonych krwinek o mniejszym powinowactwie

Jeśli doładujemy EPO kogoś, kto ma naturalnie wysoki hematokryt (przypadek 2), to efekt nie będzie tak spektakularny w porównaniu z osobą z niższym hematokrytem (przypadek 1). Armstrong był przypadkiem 1, który dodatkowo miał bardzo dobre inne parametry i niesamowitą etykę pracy. A także znane nam wsparcie ze strony UCI, koncernów itd. itp.

Jak byłem nastolatkiem na podobne teksty zwykło się mówić “Nie wiem, co bierzesz, ale bierz tego połowę”.

Każdą z poruszonych przez Ciebie kwestii można wytłumaczyć w logiczny, prosty i rozsądny sposób.

Ale jak wolisz karmić się bajką o jakiś ONYCH, to droga wolna.

1 polubienie

53x12 już czytałem i faktycznie ciekawe rzeczy tam są powiedzmy “way ahead of time” - tylko niestety ogólniki i w obecnych czasach już żadne rewolucyjne twierdzenia. I takiego ATP z tego nie zrobisz. Armstrong na pewno miał bardzo specyficzny, bo tylko TdF go interesowało i bardzo szybko zaczynał off-season.

Tak też czytałem o tym, że Armstrong miał naturalny hematokryt bodajże ~37 - było chyba o tym w książce Hamiltona - i mógł się dosyć mocno “doładować”. Miał to “coś” mentalnego co dawało mu ogromną przewagę. Pewnie mógł na legalu brać testosteron i pewnie inne rzeczy. Miał zawsze świetny zespół. Miał zmysł taktyczny. Miał trochę szczęścia i przede wszystkim umiał mu dopomóc - np. słynny rajd przez pole po upadku Belokiego.

Tylko czy to może tłumaczyć wszystkie siedem zwycięstw pod rząd? Świat nie jest głupi, świat nigdy nie stoi w miejscu. 7 lat to szmat czasu. Nie pamiętam gdzie czytałem, ale ta etyka pracy w późniejszych latach trochę Armstrongowi siadała - np. popijał sobie czerwone wino do kolacji. Oglądając “ESPN part 2” też można sobie zadać pytanie, kiedy on miał czas na treningi oraz odpoczynek skoro tyle czasu spędzał na innych zajęciach nazwijmy to z braku lepszego słowa marketingowych.

Być może tak się wszystkie skomplikowane zmienne losowe ułożyły, i rzeczywiście na “standardowym” zestawie można było osiągnąć tak wiele. Jeśli tak, to miłoby było z jego strony gdyby opublikował cały plan treningowy przygotowujący do TdF - jakie jednostki robił, kiedy, wyniki testów pomiędzy, itd.

Ja wierzę, że Armstrong jest fenomenem. Tylko bycie na szczycie przez 7 lat z rzędu ma swój koszt psychiczny i fizyczny. Jordan tego nie potrafił, Federer tego nie potrafił, Messi tego nie potrafił. Nawet taki LeBron James nie wytrzymywał tego. I Rafael Nadal, który kosił Rolland Garros nie był wstanie tego bez przerw robić. Więc może jestem głupi i słabo rozumuje, ale Armstrong to jest nawet wyższa liga bycia fenomenem niż najwięksi sportu innych dyscyplin. I jeśli słysze, że Armstrong na standardowym zestawie w profesjonalnym sporcie mógł wszystkich nieprzerwanie przez 7 lat “gnoić”, then I call “bullshit”.

Dla mnie to była później w dużej mierze kwestia mentalu nazwijmy to. Ullrich był bardzo kruchy (vide jego obecne kłopoty psychiczne), już tylko po tym słynnym “looku” Armstronga Niemiec wiedział, że jest po zabawie. Następnie nie było jednak jakichś super rywali, którzy mieli nie tylko pod nogą, ale też i psychikę mocną jak LA. Armstrong był coraz słabszy, ale po prostu brakowało kogoś szalonego z charyzmą jak Pantani, który postawiłby Amerykanina pod ścianę. Po powrocie widac to było jak na dłoni. Lance posuwał się już do strasznie lewych akcji. Do tej pory nie mogę zrozumieć jak prawie “wykolegował” z wyścigu Contadora przed czasówką.

No bez jaj, że Ferrari z taką klientelą będzie plany treningowe do netu wrzucał :smiley: Napisz i jak zapłacisz, to się Tobą może zaopiekuje? :wink:

Interesowałeś się wtedy kolarstwem, widziałeś tamte Toury?

Nie zapominaj, że to były inne czasy dla sportu i dla UCI. Lance Armstrong spadł im jak manna z nieba. Przystojny, elokwentny, ze wspaniałą historią, WIELKIM rynkiem za sobą. W tamtych czas kolarstwo to wciąż był bardzo hermetyczny europejski sport, a UCI klepało biedą. Pantani rozgrzewał kibiców to tu, to tam. Zabel sprzedał może kilka abonamentów Telekomu w Niemczech. Ale to wciąż były jakieś ogryzki. I wtedy wchodzi Armstrong - poster-boy jakiego nie było. Zarżniesz tę kurę znoszącą złote jaja tuż po Festinie, tuż po Pantanim, czy przymkniesz oko? Kolarstwo nie byłoby tu, gdzie jest bez Armstronga i pieniędzy, które przyniósł do sportu. Jego wpadka w '99 albo w którymkolwiek późniejszym roku miałaby dramatyczne skutki dla sportu. Przytaczasz tutaj Jordana, ale zobacz, że o niego władze ligi też dbały i chuchały. I tak jak piszesz, to Armstrong nie musiał za bardzo się spinać, bo liczył się Tour, może jeszcze Dauphine.

Zobacz, co się stało w Szwajcarii po tym jak Landis (Amerykanin!) wpadł na testosteronie w 2006. Zamknęli Zuri-Metzgete, bo odwrócili się od tego sponsorzy.