Suplementacja - duskusji prawdziwej ciąg dalszy

Tłusciochy sa glownie dlatego, ze jedza slodycze, hamburgery, pija napoje gazowane itd. Sa do produkty wysokokaloryczne, ale bez porzadnych wartosci odzywczych. Pozatym oni nie maja wogole ruchu wiec dla nich 3000 kcal zjedzone w ciagu dnia to juz jest nadwyzsza (nie powiedziane, ze jedza 8000 kcal). Zreszta nie poswiecaja czasu na trening podczas, w czasie ktorego nie jestes w stanie jesc. Tak wiec taka twoja argumentacja do mnie nie trafia.

La doyenne jak pewnie wiesz nigdy Cie nie wyzywalem tylko probowalem przyblizyc Ci troche sprawy fizjologi czlowieka i dietetyki. Nie staraj sie odbierac odmiennego zdania i argumentow innych jako ataki (bo mam wrazenie, ze tak robisz). Masz troche czarno-bialy system wartosci a jesli chodzi o temat suplementacji (nie czepiaj sie slowa) to tutaj jest znacznie wiecej barw.
Wiem, ze jestes sfrustrowany tym, ze inni Cie odstawili na treningach i wyscigach. Uwierz mi jednak, ze jesli oni juz cos brali to nie byla to wylacznie suplementacja o ktorej mowimy. Ona nie ma az tak potężnego wplywu, żeby zastapic porzadny trening.


Aha piszesz, ze jak sie jest chorym to mozna wcina suplementy i inne srodki. Czyli Lance majac pozwolenie na niektore produkty (w tym na testosteron) jest wg. Ciebie usprawiedliwiony.
Ja natomiast uwazam, ze osoba chora nie powinna sie scigac tylko leczyc. Jak bedzie zdrowa to wtedy moze wyjsc na wyscig i jechac na warunkach takich jak wszyscy.
Ok ale to tak troche poza tematem.

No właśnie, maf także poruszył kwestię, o której wspomniałem, czy można ukarać kolarza za to, że brał środek którego nie ma na liście środków zakazanych? Chodzi mi oczywiście o sytuację, gdyby okazało się, że środek ten miałby jakiś “korzystny” wpływ na organizm i później zostałby zakazany.
I wkonsekwencji drugie pytanie: czy dopingiem jest to, co każdy z nas (z osobna oczywiście, nie wszyswcy razem) za doping uzna, czy jest określona lista środków dopingowych i tylko to, co jest na tej liście jest dopingiem?

Lex retro non agit.

Jak każde prawo i przepis, także to wymaga spisania w formie jakiejś uchwały czy ustawy. W tym wypadku spisane są wszystkie substancje, które uznać można za doping wraz z poziomami w organiźmie, którą są dopuszczalne.

To nie jest takie proste jak się wydaje. W tym momencie mielibiśmy w peletonie wysyp chorowitków, podobnie jak przed maturą robi się wysyp dyslektyktyków oraz dysortografików.

W przypadku dopingu ważny jest poziom danej substancji w organiźmie. Jeśli z powodów zdrowotnych musiałbym przyjmować, załóżmy, testosteron, to lekarz badający moją krew z ramienia związku musiałby każdorazowo sprawdzać historię mojej choroby, powód medyczny leczenia oraz ilość i rodzaj przyjmowanych leków. Chory zawodnik w peletonie to chodząca kartoteka swojej choroby, tzn. jego lekarz/team na każdy wyścig powinien tachać ze sobą całą dokumentację medyczną…

Zresztą taką dokumentację robi się dla każdego zawodnika. Przypomnijcie sobie przeziębienia wśród zawodników na Tour parę lat temu - nagły krzyk koksiarz, po czym delikatne sprostowanie Nie, przeziębiony z katarem. Powód jest dość prozaiczny - większość leków używanych w dzisiejszej medycynie zawiera substancje z listy zakazanych…

Flame war nie wywołuje się konkretną, wygłaszaną ideą, ale stylem jej wygłoszenia. Twój styl wymaga, IMHO, przemyślenia.

No właśnie, tak myslałem. I teraz, jeżeli zawodnik piłby powiedzmy 20 l isostaru, powerade czy czegoś tam innego dziennie (albo więcej), mimo iż nie jest to mu potrzebne, czy mógłby dostarczyć sobie tych składników w inny sposób, to i tak nie będzie to doping.

Najciekawsze, ze tak wlasnie jest. Mimo informacji na ulotkach od witamin, ze preparat nie zastapi zbilansowansowanej diety, większość kupuje je w takim właśnie celu. Ta informacja musi byc chyba obowiązkowa, ale nic nie daje, tak jak informacja na paczce papierosów.

Uważam, że sportowiec też. Przez tysiące lat ludzie odżywiali się w sposób instynktowny. Co ciekawe w różny, czasami zupełnie odmienny sposób. Nadal to robią. Chodzi o to, żeby zachować optymalną dla siebie masę ciała i dobrze się czuć. Nie trzeba bawić się w cyferki. Jak ktoś lubi, ok. Ale pogląd, że trzeba być ekspertem w dziedzinie żywienia żeby dostarczyć wszystkiego, czego nasz organizm potrzebuje jest błędny. Nie dostarczymy odpowiedniej ilości węglowodanów, nigdzie nie pojedziemy. Nie zjemy odpowiednio po treningu, na następny dzień nie pojedziemy. Będziemy jeść za mało, schudniemy i stracimy siły. Wszystko jest proste jak bułka z makiem i miodem i kompot z chociażby czarnych porzeczek, na który to narzekano, że klei się do mordy. Mi się nic nie klei. Pyszny jest, w przeciwieństwie do izotoników. Warto w tym momencie wyraźnie zaznaczyć, że poglądów na temat prawidłowej diety są dziesiątki i zmieniają się co chwila. Więc o jakiej wiedzy właściwie mówimy? Z tej przyczyny nie wybrałem diety wegeteriańskiej dlatego, że jest ona najzdrowszą na świecie. Tego nie wie nikt. Zrobiłem to ze względu na poglądy etyczne i cofam się przed krytyką ludzi, którzy jedzą mięso, choć nie ukrywam, że było to “kuszące”, zwłaszcza w pierwszej fazie mojego wegetarianizmu, ale tak ma chyba każdy. Są sportowcy, którzy jedzą mięso i są wegetarianie. Wszyscy odnoszą sukcesy. Znajdzie sie niejeden taki dietetyk, ktory powie, ze to niemożliwe. A jednak. Kwestia odżywiania się, czyli tego, co dostarczymy własnemu organizmowi, zeby ten dobrze funkcjonowal jest kwestią indywidualną i instynktowną. Nie ma na to żadnych wzorów.

To typowy tłuścioch. Nie był w stanie narzucić sobie takiej dyscypliny, żeby utrzymać dobrą, już nie mówię, że idealną wagę przez większą część sezonu. Nawet do Touru przystępował z nadwagą. Ale nie ma co go tyrać. Taka jego cecha. Lubi jeść i tyle. Do niego należy wybór, czy chce z tym walczyć czy nie.

Tłuściochy generalnie jedzą WSZYSTKO :smiley: Masy jedzenia, prawdziwe tony. Zdziwiłbyś się, że tyle można. Nigdy nie byłeś grubasem, ja zresztą także zdecydowanie nie, więc nie wiesz ile człowiek jest w stanie zjeść. To nałóg tak samo jak inne nałogi, np. alkoholizm. Normalny człowiek nie pije az tyle i nie jest w stanie sobie wyobrazic jak tak w ogole mozna :smiley:

Az tak calkiem to mnie nie odstawili :smiley: Szczerze mowiac to zastanawiam sie nad powrotem do klubu i nad tym, żeby zrobic tak, jak radzi wiekszosc ludzi o zdrowym podejsciu do tematu czyli olać tych koksiarzy. Bo to dupki są :smiley:

Jeśli musial przyjmować testosteron, bo po operacji jego organizm nie wytwarzal go w wystarczajacej ilosci, to jak najbardziej. Nie wiem, czy miał usunięte jedno jądro czy dwa. Nie znam się na tym, ale jeśli jedno, to czy przyjmowanie testosteronu z zewnątrz nie jest w tym przypadku naciągane? Twoja teza jest ciekawa, zwłaszcza, że zdaje się połowa peletonu to “astmatycy”, tylko jeśli mamy do czynienia z chorobą nieuleczalną to przyjmowanie leków nie jest równoznaczne z byciem zdrowym. Pytanie, czy nie jest ono “przypadkiem” równoznaczne z byciem “bardziej niż zdrowym” i czy nie jest ono “przypadkiem” źródłem wielu nadużyć. Patrząc na listę chorych albo “chorych” na rozmaite dolegliwości w zawodowym peletonie pewnie jest :open_mouth: Niestety :imp: Niemniej teza bardzo ciekawa i warto żeby ktoś jeszcze się na nią wypowiedział.

Na obydwa pytania odpowiedź FORMALNA to oczywiście nie. Ale sięganie po takie “korzystne” środki to chamstwo, POWSZECHNE. Jakos trudno mi znalesc szacunek dla takich “sportowców”. Wiadomo o co im chodzi. Bynajmniej nie o fair-play. Ta lista jest cały czas uaktualniana, bo co chwila wynajdywany jest nowy “legalny” doping i co chwila trzeba cos nowego na nia wpisywac. Taką mentalność mają sportowcy, których podziwiamy i TAKIEJ MENTALNOŚCI UCZĄ SIĘ W KLUBACH.

I tu pojawia się poważny problem. Ty możesz nie pojechać, ja też. Szkoda utraconego przez to zdrowia, ale to efekt poboczny i wymagajacy akumulacji czynników.
Natomiast zawodnik zawodowego teamu kolarskiego nie może nie pojechać. Primo: to jego praca. Secundo: to jego (a przynajmniej mam taką nadzieję) pasja. Więc jeśli można mu dopomóc w sposób absolutnie legalny i zdrowy, aby dnia następnego miał siły jechać, to moim zdaniem należy. Suma sumarum to jego wybór i gdyby miał silny kręgosłup moralny i Twoje poglądy, to może i by nie zdecydowałby się na ten krok. Jeśli ma natomiast inne poglądy albo mniej wytrwałości w utrzymywaniu poglądów, to czemu ma nie robić tego co dozwolone i ewidentnie pozwala mu jechać dalej?
Tutaj niestety trzeba koniecznie nawiązać do pomysłu ograniczania wyzwań stawianych przed kolarzami w wyścigach wieloetapowych. Nie okłamujmy się, gdyby Tour trwał 10 dni miast swoich dwudziestuparu, to kolarze nie byliby zmuszeni posiłkować się substancjami wspomagającymi, zarówno tymi legalnymi jak i mniej legalnymi. A jak już przy tym jesteśmy, to po co wjeżdżać w góry na dłużej niż dzień? Znowu zmuszamy ich do większego wysiłku i tym samym zachęcamy do korzystania ze wspomagaczy wszelkiego typu…
Tylko gdzie wtedy byłby ten efekt wspaniałej imprezy, walki, itd…

Z drugiej strony jeśli przeciętny obywatel nie ma pojęcia o żywieniu i odżywia się instyktownie, robiąc sobie tym samym poważne q-q, to ja jestem zwolennikiem darmowego rozdawania zestawów witaminowo-minerelizujących. Bo szkoda tego przeciętnego obywatela, a jeszcze bardziej szkoda zmuszać później naszą i tak biedną służbę zdrowia do jego leczenia…

Isostar niech sobie pije. Jesli juz nic go nie powstrzyma :smiley: Od czasu do czasu tez bym sobie wypił, gdyby nie był taki drogi(!) :open_mouth: Tyle ze ja nie mówię, że kompocik się nie nadaje i że klei się do ryja :smiley: Izotoniki reklamuje sie w taki sposob, jakoby mialy one byc szybciej wchlaniane przez organizm dzieki temu, ze sa tak przetworzone, ze organizm nie musi tego robic. Pewnie bzdura i pewnie nic nie daje. Gdyby dawało i gdyby efekty byly znaczące to ja bym sie zaczął zastanawiać nad zasadnością czegoś takiego. Ale najprawdopodobniej to po prostu BARDZO drogi napoj, na ktory daja sie nabrac …(no kto? :smiley: ). Inna sprawa, ze moze tam byc sporo chemii, ktora moze szkodzic. Idea dopingu: szybciej niz w naturze. Idea izotonikow - szybciej niz w naturze. Ale fakty sa chyba bardziej optymistyczne. NAJPRAWDOPODOBNIEJ SOCZEK JEST PO PROSTU ZDROWSZY (sic!).
Co innego branie kreatyny w ilości 30gr, czyli 30x więcej niż wynosi norma spożycia, to już jest doping. Przytaczalem artykul w ktorym opisano jak to dziala i czym grozi. To jest doping jak nic. Ale pakerzy biorą, bo wmawia im sie ze to jest “czyste”. Do kolarstwa tez sie to probuje na sile przemycic.

Powtarzam po raz kolejny bo znow to mowisz: po co do kolarstwa kreatyna? Jej zastosowanie w przypadku dlugotrwalego wysilku nie ma większego sensu.

O ile wiem ten suplement jest juz na liście zastrzezonych w niektorych sportach. Kiedys byla tez o to afera w pilce noznej, ze pilkarze Juventusu ją stosowalii, ale nie pamietam jak to sie skonczylo.

Ps. dzisiejsze soczki w kartonikach sa tak samo sztuczne chemicznie jak izotoniki. Wiec jak cos to mozesz pic soczek, ale zrobiony samemu :smiley:

Pytanie, czy nie jest ono “przypadkiem” równoznaczne z byciem “bardziej niż zdrowym” i czy nie jest ono “przypadkiem” źródłem wielu nadużyć. Patrząc na listę chorych albo “chorych” na rozmaite dolegliwości w zawodowym peletonie pewnie jest Niestety Niemniej teza bardzo ciekawa i warto żeby ktoś jeszcze się na nią wypowiedział.

Ciekawe. Po wpadce (czy raczej ewentualnej wpadce) Landisa i jego tłumaczeniu, że ten typ tak ma :mrgreen: , zastanawialiśmy się z bratem, czy możliwe byłoby zrobienie takiego numeru, żeby z zupełnie normalnego zawodnika zrobić w badaniach lekarskich nie całkiem normalnego zawodnika. Już wyjaśniem, o co mi chodzi. Są zawodnicy, którzy własnie naturalnie mają wyzszy bądź niższy poziom czegoś tam (np. testosteronu czy hematokrytu). Hematokryt ponad normę ma np. Damiano Cunego i ma na to papiery. No więc, czy dałoby się sztucznie podnieść u zawodnika poziom hematokrytu tak, żeby przekonać lekarzy, że dany zawodnik ma naturalnie taki (wyższy niz norma) poziom hematokrytu. Zawodnik taki, gdyby się udało, dostałby na to papiery i później mógłby ten rodzaj dopingu stosować “legalnie”. Oczywiście to spore uproszczenie, ale chodzi mi raczej o ogólny sens…

Izotoniki reklamuje sie w taki sposob, jakoby mialy one byc szybciej wchlaniane przez organizm dzieki temu, ze sa tak przetworzone, ze organizm nie musi tego robic. Pewnie bzdura i pewnie nic nie daje.

Przy izotonikach chodzi chyba o to, że stężenie składników w nich jest takie, jak w płynach w organizmie, i stąd wchłaniają się szybciej niż taki np. soczek, który jest gęsty. Biorąc pod uwagę tylko określenie “izotoniczny”, to i z soczku da się go zrobić po prostu go rozcieńczając do odpowiedniego stężenia…

Jürgen na pewno sie da podniesc sztucznie poziom niektorych parametrow bez zorientowania sie w badaniach laboratoryjnych. Wszyscy beda uwazali, ze to naturalne. Juz teraz sa opinie, ze trzeba zmienic system badania testosteronu w organizmie bo jak widac jest on caly czas stosowany (w latach 80-tych byl na to bum tak jak w 90-tych na EPO).
Nie zapominajmy, że doping jest zawsze o 1 krok do przodu od komisji go wykrywajacych.

Ja nie pojadę jak nie zjem wystarczająco, czyli nie dostarczę odpowiedniej ilości kalorii i wydłużę przez to regenerację. Czasami może być ciężko z jedzeniem, ale zawodowi kolarze jeżdżący w profesjonalnym teamie nie mają prawa mieć tego problemu. Suplementuje się ich niejako na siłę. Suplementacja jest już normą. Busy teamowe jeżdżą obładowane odżywkami. Wszystko to jest sztuczne. Nie da się tego ukryć. To są proszki i tabletki. Nawet w takim soczku z kartoniku wydaje się być więcej natury niż w takiej malutkiej, pozbawionej zapachu a niejednokrotnie także smaku ewentualnie smakującej ochydnie :smiley: tabletce. Nikt nie robil takiego eksperymentu: mamy 2 sportowcow, jeden z nich polega wyłącznie na naturze (na tyle na ile sie da w dzisiejszym swiecie wysokoprzetworzonej zywnosci :wink: ) a drugi suplementuje się. O tego pierwszego bylo by zapewne trudniej :smiley: ale to nic. Mam dziwne przeczucie, ze wiekszym okazem zdrowia bylby po okreslonym wczesniej czasie trwania eksperymentu sportowiec nr 1 a wy?

Miejmy nadzieje, ze pomysl pana Lefevre o 15 dniowym Tourze wejdzie w zycie najpozniej za 2 lata. Musi byc wiecej dni przerwy i mniej płaskich etapów, ktore ze sportowego pkt widzenia są bezsensu a wysysają energię z kolarzy. Wszystkie etapy muszą być krótsze, NA PRAWDE krótsze. 100-120-150km nie więcej. Górskie maksymalnie 100. Takie jest moje zdanie. W chwili obecnej mamy ewidentny przerost formy nad treścią. Ile prawdziwej walki a ile dni trwania wyścigu…

Bo oni nie słuchają swojego instynktu :smiley: Większośc obywateli naszego kraju to tłuściochy, które pocieszają się tym, że nie są takimi wieprzami jak obywatele Stanów Zjednoczonych. Lekceważą choroby(!) wynikające ze złego sposobu żywienia. Sam osobiście znam przypadki zawałów, czy zniszczonej wątroby z tego powodu. Nie rozumiem tych ludzi.

Hehe i stąd ta cena? :smiley:

Większośc obywateli naszego kraju to tłuściochy, które pocieszają się tym, że nie są takimi wieprzami jak obywatele Stanów Zjednoczonych.

Nie wiem, śmiać się, czy płakać :mrgreen: .

Hehe i stąd ta cena?

Znaczy, skąd?

Rozcienczaja, zeby zrobic odpowiednie stezenie i kaza placic jak za zboze? Od pewnego czasu nawet nie patrze w kierunku pulki z isostarem, poweradem i reszta (przepraszam jesli kogos nie wymienilem :smiley: ).

No wiesz, z wodą ostatnio są problemy :mrgreen: .
A tak w ogóle, to ile kosztuje puszka takiego Isostara, bo Powerade to chyba ponad 3 zł za 0,5 l?
Aha, a Isostar jest jeszcze w takim proszku do zmieszania z wodą, około 30 zł…

Isostar w puszce to tylko niespelna 0,25 l. Cena odstraszajaca, zapewniam, choc juz nie pamietam (dawno w tamtym kierunku nie patrzylem :smiley: ).
A kompocik jest bardzo zdrowy :slight_smile:

Ma wiele zalet
samozdrowie.interia.pl/dietetyka … =100019076

Moze byc rabarbarowy, jablkowy, z gruszek, ze sliwek tez. Bo sliwki tez sa bardzo zdrowe :slight_smile:
poradnikzdrowie.pl/site/1504_2343.htm

MNIAM!
Smacznego :smiley:

Izotonik to sobie możesz zrobić z wody źródlanej lub mineralnej, w której rozpuszczasz w zależności od potrzeb sól, glukozę, fruktozę, sacharozę, miód. Możesz kupić sól jakąś tam cudaczną z mikroelementami i cukier brązowy (tez tam ma mikroelementy). Możesz dodać wyciśniętego soku z cytryny czy tez pomarańczy. Wystarczy rozpuścić odpowiednie ilości i jest napój izotoniczny.
Już nie pamiętam kiedy ostatni raz kupiłem jakiś izotonik. Niedawno przyszpilony chciałem kupić na trasie, ale we wsi nie było. Kupiłem mały soczek (100% sok musiałem sam wziąć, bo pani podała napój) pomarańczowy i dolałem do bidonów. Wyborne było.

Rabarbaru to bym nie polecał. Za dużo kwasów ma.

Na wsi nigdy nie ma takich rzeczy! :smiley: Generalnie suplementacja to “miejska” domena :smiley: :smiley: