Napalałem się strasznie na przyszłoroczną trasę a tutaj taka niemiła niespodzianka ze strony organizatorów. Tylko trzy górskie finisze, z czego tylko ten na Górę Wiatrów taki cholernie trudny. Denerwują mnie strasznie te etapu z metą na zjeździe. Niby mamy królewski etap z mnóstwem wzniesień, ale co z tego jak całą zabawę psuje meta na zjeździe. Całe szczęście, że przynajmniej przedostatniego dnia nie ma czasówki i tym razem wszystko powinno się rozstrzygnąć w górach
Fajne, że wraca drużynowa jazda na czas. Zawsze to ciekawsza rywalizacja między faworytami. Cieszę się również z tego, że wraca prolog.
Aha, no i jeszcze ten etap z Tourmalet… Ta góra ma taką historię i takie znaczenie dla kolarstwa, a zwłaszcza dla Tour de France, że nie można jej stawiać 70km przed metą jak zwykłego pachołka. Takich gór jak Tourmalet czy Galibier nie można przejechać sobie tak sobie, lelum polelum, tam musi być walka najlepszych, a w przyszłym roku na Turmalet niestety też jej zabraknie. Wielka krzywda by się im stała jakby ustawili finisz na szczycie Tourmalet