Vuelta a Espana 2013

Wg As ma być 11 górskich końcówek:

Na samym początku w Galicji: Alto da Groba i Mirador de Lobeira.

Po tygodniu, w Andaluzji: Peñas Blancas, Valdepeñas de Jaén i Haza Llana.

Potem w Pirenejach na koniec 2. tygodnia: Coll de la Gallina w Andorze, stacja narciarska Formigal i coś jeszcze, być może we Francji.

Koniec to Asturia: Peña Cabarga albo Fuente Dé (spodobało się :wink: ), Alto de Naranco i przedostatni etap pod Angliru.

Wszystko wyjaśni się 12. stycznia.

jak myślicie lepsza jest Vuelta z Angrilu na końcu czy Bola del Mundo ?

najlepiej ani jedno ani drugie. w tamtym roku Bola konczyla Vuelte i malo co sie dzialo. chyba lepszym dla widzow rozwiazaniem byloby umieszczenie takiej gory jeszcze dzien wczesniej, a na zakonczenie zostawic dluzsza czasowke. cos jak na TdF 2011.

Nie dla czasówek. Na czasówkach, zaszwe wygrwają najwięksi oszuści i najmniej efektownie jeżdzący kolarze :slight_smile:

bzdura.

dla mnie moga byc te dwie góry w jednym roku nie mam nic przeciwko :slight_smile:

To twoja opinia, nikt nie każe Ci się zgadzać z moim zdaniem. Czasówka na koniec, powodóje to, że nagle wszyscy liczą, że może jakiś cud się zdarzy na koniec, może ten lepszy się przewróci, ale ktoś wykręci czas życia, a że się powoże na jego kole, bo potrafie mu dołożyć 10s na czas. Nikt niechce ryzykować na koniec, nie ma jakiś historycznych zrywów, widzimy monotone czarownie, kierowane najczęsciej z wozów technicznych.

Chcesz wygrać, musisz atakować, albo przegrasz tak to powinno wyglądać. Tak wygrywali prawdziwi mistrzowie.

czasówka to zawsze jakieś emocje, i jesteś zdany sam na siebie

Emocje to były chyba tylko na MŚ ITT, najbardziej wyrównane ostatnich latach to było GIRO tegoroczne (jeśli chodzi o ITT), ale czy były jakieś wielkie emocje? Hmm… chyba nie. Było wiadome, że wygra Hesjedal, kwestia była tylko ile nadrobi. Czy Evans wygrałby TdF, gdyby nie było czasówki na koniec? Walkę na pewno byśmy widzeli większą. A i wyczyn Schlecka był by bardziej znaczący. Schleck odjeżdza kilkadziesiąt km przed metą dojezdzą z ponad minutową przewagą, widzisz jak Evans zmienia rowery, panikuje, później goni, bite 2 godziny naprawdę dużych emocji. A czasówka? po 5 minutach wiadomo kto wygra. Jaki był by TdF '10 ost etap, jak by nie było czasówki, jak by ze sobą walczyli a tak to 10km emocji i 42km już tradycyjnie.
Czemu wszyscy marudzą na Wiggins i jego wygraną, bo tylko ciągnięcie przez team, nie było walki w cugach, tylko miażdzenie na czasówkach. Dla was to sens kolarstwa? Dla mnie nie. Najciekawsze toury ost. lat to te gdzie nie było tyle czasówek.

czasowka jest jednym z elementow wchodzacych w sklad trzytygodniowej rywalizacji, wiec mowienie, ze jest niesprawiedliwa, niepotrzebna jest przesada.

prawdziwi mistrzowie powinni pokazac, ze w kazdej specjalnosci prezentuja godny poziom (moze procz sprintow). wygrywanie i walka w wielkich tourach to nie tylko piekna jazda w gorach.

przede wszystkim jednak, jezeli czasowka jest zostawiona na ostatni dzien, powoduje to, ze wszystkie wczesniejsze gorskie etapy staja sie ciekawsze. slabsi czasowcy, liczacy sie w KG musza atakowac i tak sie to kreci.
jezeli ostatni etap to wielka gora, nikomu nie chce sie scigac. przykladow jest wiele (TdF’09, Vuelta’12 chociazby z ostatnich lat)

Ja powiem tak, że powinna nastąpić lekka modyfikacja wyścigów dla tego typu zawodników jak Schleck. Dajmy na przykład dwa tygodniowe wyścigi z samymi górami(ewentualnie z dwoma sprinterskimi dla odpoczynku, bo siedem dni w górach to chyba za wiele, nawet dla EPO-wców) w ciągu roku. Było to wyzwanie w szczególności dla “kieszonkowych górali”, a żeby było ciekawiej, bonifikaty na górskich premiach do 20 miejsca na mecie także. Byłoby by to urozmaicenie trochę kolarstwa, bo te tygodniówki są koszmarnie przewidywalne

Człowieku o czym ty gadasz, chyba troche odwrotnie, widziałeś Vueltę '12?
Najlepszy wyścig ost lat twierdzisz, że był nudny bo nie było czasówki na koniec.,
Nudny to był TdF własnie przez te czasówki.

Poza tym nie neguje całkowicie braku czasówki, ale umieszczenia jej dużo wczesniej, na trasach do 30km, gdzie dobrzy czasowcy mogą nadrobić czas, ale nie wypaczyć jeszcze wyścig.

widzialem, jak pewnie wszyscy uwazam ja za jeden z najlepszych GT w ostatnich latach, ale pewnie zdziwi Cie to, ze to dzieki pierwszej trojce bylo tak a nie inaczej, a nie temu, ze bylo mniej lub wiecej km TT. najlepszy przyklad Contador wygral wyscig na teoretycznie najlatwieszym gorskim etapie.

nigdzie tak nie napisalem.

nie. nuda Tdf wynikala z niemoznosci (niecheci) nawiazania walki ze Sky w gorach. owszem czasowki odegraly duza role i pozwolily Wiggo nadrobic duzo czasu, ale faktem jest tez, ze w gorach nikt umiejetnosciami sie do Wiggo i Frooma nie zblizyl. zapomina sie o tym czesto deprecjonujac Wiggo w kontekscie jazdy Froome’a, a nieslusznie.

jak juz pisalem. czasowka nie wypacza wynikow, przeciwnie, co to za zwyciezca GT, ktory nie potrafi jezdzic na czas. co to za czasy, ze sie na wszystko wybrzyda. bruki zle, zjazdy zle, teraz czasowki. strach pomyslec co bedzie za 5 lat.

Jacques Anquetil się w grobie przewraca.

Chyba jednak dzięki trasie, było dużo met, na krótkich podjazdach. Etapy były krótsze, szybsze. Pozatym gdzie Valverde był na TdF a gdzie na Vuelcie? Chociaż był świeższy. Purito też by dużo nie zdziałał, Schleck…? Jedynie Contador, mógłby coś ugrać - choć niewiadomo jak by mu na czysto szło. Jak można mieć motywację do walki o zwycięstwoz myślą, że można kogoś zgubić 20-30s, a on Ci na każdej dołoży przynamiej 2minuty :]

Przecież Wiggo już tracił oddech w górach, tyle że miał tego Frooma, pozatym Nibali i spółka trochę pomęczyli Brytyjski Super Team. Ale co mieli zrobić jak było tyle czasówek?

Gdzie napisałem, że bruki źle, zjazdy źle? W obecnej dobie przeciez, żaden z kolarzy nie jest ideałem wszechstroności. Wszystko się równoważy pdo warunkiem, że jest z głową ułożone. Odnoś się do całości postów, bo z fragmentów łatwo tak biadoczyć.

Eh. Baldwin, może jakiś argument… bo nic nie wnosisz do dyskusji. Chętnie przeczytam twój punkt widzenia, ale jako dorosły człowiek chciałbym, żebym wraz z tym były użyte jakieś sensowe argumenty.

Tak, ale niska Pozycja Valverde na TdF była spowodowana przede wszystkim kraksami w początkowej fazie wyścigu…

nie uwazam, zeby porownywanie Vuelty i Tdf z ubieglego roku mialo wiekszy sens. ina trasa, charakterystyka, nastawienie, kolarze.

Wiggo ledwie lapal kolo Fromme’a, ale cala reszta nie mogla jemu zlapac kola w pewnych momentach.

a bruki i zjazdy byly przykladami coraz wiekszej wybrednosci niektorych zawodnikow co do ustalanych tras.

wracajac jednak do Vuelty i czasowek, to mysle, ze przydalaby sie jakas gorska TT, cos jak na Giro + prolog zamiast druzynowki (za ktora nie przepadam). wiem, ze KG szybko sie formuje, bo gory sa juz na poczatku, ale takie otwarcie mogloby zachecic do startu ciekawych zawodnikow. w tamtym roku na Giro z okazji prologu zjechala cala zdolna mlodziez, zeby powalczyc o rozowa koszulke. wiec moze warto…

okej. Aż posprawdzam szczegóły. Rozumiem, że nie wszyscy studiowali historię GTs, więc parę rzeczy chciałem przypomnieć. Może wystarczą jako argumenty.

Piszesz:

  1. Jacques Anquetil wielkim mistrzem był.

  2. Jacques Anquetil wygrał 5 TdF, 2 Giro i raz Vueltę.

  3. Jacques Anquetil jeździł mistrzowsko na czas.

  4. TdF 1957 - pierwsze zwycięstwo - 75.8 km jazdy indywidualnej na czas i drużynówka. 22 etapy, 20 etap to 66 km jazdy na czas.

TdF 1961 - 103 km ITT, w tym na 19 etapie. Okej, jeden z bardziej pasywnych w wykonaniu Jacquesa, Gaul świetnie jechał czasówkę, ale się rozwalił i nie dał rady.

TdF 1962 - 129.5 km ITT, do tego drużynówka. Anquetil wygrywa, trzeci jest Poulidor. W top10 Simpson, Gaul. A, jeszcze Bahamontes świetnie jechał ale jedne etap mu nie wyszedł i chyba został tylko z tytułem najlepszego górala.

TdF 1963 - 79 km ITT i drużynówka. Walka Bahamontesa z Anquetilem i słynny epizod ze zmienieniem rowerów przez Gemianiego.

No i perła - TdF 1964 - 91 km ITT, drużynówka. Podium: Anquetil, Poulidor, Bahamontes. Walka na czasówkach, na płaskim (akcje Frederico), bark w bark w górach. I sekundowe różnice.

Wszystkie te wyścigi miały czasówkę na końcu.

Z drugiej strony, Giro 1964 (zauważ, dublet) tylko 1 czasówka, na początku - Anquetil wygrywa całość.

No i Vuelta 1963 - jednostronna, jednowymiarowa, Anquetil. Ale czasówka na koniec była.

Nie zgodzę się więc, że najmniej efektownie jeżdżący kolarz/największy oszust (??) wygrywa w takim układzie. Czy walka Anquetila z Poulidorem/Gaulem była mało efektowna? Nie. Czy powiesz mi, że Evans w 2011 roku nie jechał efektownie na Galibier? Nie oglądało się przyjemnie walki na zjazdach w deszczu i “ogródka Voecklera”? :slight_smile:

Podsumowując, czasówka jest naturalną częścią wyścigu. Wyścig robią zawodnicy, nie układ/ilość jazdy na czas. Ta było, jest i pewnie będzie, co widzieliśmy na ostatniej Vuelcie.

tyle w temacie. Wracamy do trasy.

A ja w sumie jestem za tym, żeby każdy GT był jednak trochę inny, tak tradycyjnie.

Wysokie i strome góry na Giro, nieludzka suma przewyższeń, niewiele jazdy na czas.

Dużo jazdy na czas na TDF w stosunku do gór, parę met po zjazdach.

Pagórkowata Vuelta, dużo krótkich i stromych ścianek, trochę wysokich gór, ale bez dużego ich natężenia na danym etapie.

I co parę lat jakaś odmiana.

I każdy “typ” kolarza może sobie coś wybrać. I każdemu zwycięzcy danego GT można przypisać określoną “wartość”. Bo jak ujednolicimy wszystkie GT, to i tak wszyscy będą bić na Tour.

Żeby nie robić całkiem ot:

Dla mnie obie opcje równie dobre, ale jakby zrobić pod nie górską czasówkę na koniec. Na normalnych etapach za dużo czarowania, jak by ich puścić samych, to nie ma zmiłuj. Prawdziwa wisienka na torcie.

To bardzo proste :slight_smile: Mogli szybciej pojechać czasówki :slight_smile: Dodatkowo więcej w górach zyskać. Nie zrobili ani jednego, ani drugiego. Wiem, że wygrana Wigginsa była nudna. Ale czy to on zabronił swoim rywalom lepiej jeździć na czas? W tym wszystkim ma się największe pretensje do Brytyjczyka za nudny wyścig. A powinno się mieć do jego rywali. Wiggins pokazał, że przyjechał po zwycięstwo i dokonał tego bardzo pewnie. Co miał więcej zrobić? Jechać na rowerze górskim, żeby miał trudniej i przez to było więcej emocji? :wink:

Dlatego nie jestem za rezygnacją z czasówek. Bardzo sprawiedliwy element kolarstwa. Może po prostu trzeba bo trochę urozmaicić. Jak na Giro 2009, gdzie zrobiono bardzo długą i górską czasówkę. Czegoś takiego powinni szukać organizatorzy wyścigów. Na Vuelcie często czasówki są dosyć krótkie, więc ciekawy mógłby etap jazdy na czas z metą na Pena Cabarga. A przed podjazdem 25-30 km płaskiego dojazdu. Chętnie bym zobaczył taki etap.