W kasku, czy bez?

Natrafiłem na artykuł:

W kasu, czy bez…

Miłej lektury

Znając życie, to nasi światli rządzący jak zamyślą, tak postąpią. Czyli kaski na głowę i w drogę.
Ktoś (importer/producent/dystrybutor kasków) zarobi niezłą kasę, a ludziska jak nie jeździli w kaskach tak jeździć nie będą. Nie wyobrażam sobie np. gospodyni/gospodarza wiozącego rowerem bańkę mleka do punktu skupu, z orzechem na karbidówie.
Nasza “troszcząca” się o bezpieczeństwo na drogach policja będzie za to miała ręce pełne roboty, obdzielając - jak wielebny komunią - ludzi mandatami za jazdę bez kasku.

Vide -casus gaśnic samochodowych; wszyscy muszą je mieć na wyposażeniu automobila, co roku legalizować, a nikt nie słyszał by się komuś udało tym rozpylaczem ugasić pożar choć jednego auta.

Czytałem niedawno, że są również zapędy by bicycliści przywdziewali także kamizelki ostrzegawcze, by byli lepiej widoczni na drodze dla innych użytkowników dróg. Ech, nic tylko się zapłakać :frowning:

Z tymi gaśnicami do zły przykład. Wierz mi.

Tompoz

Lucjan, nie czytałeś artykułu :slight_smile: Tam właśnie jest o kamizelkach!

Artykuł bardzo kompleksowo podchodzi do zagadnienia.

Mowa jest o implikacji noszenia kasków:

  • zwiększa to zagrożenie (!!!) wypadku, bo kierowcy są śmielsi wobec takich rowerzystów (bo przecież nosi kask!)
  • zmniejsza się liczba rowerzystów (przykład z Australii, gdzie po wprowadzeniu obowiązku liczba cyklistów spadła)
  • Przykład Holandii, gdzie za jest najmniej wypadków z udziałem cyklistów (procentowo) a jeżdżą jak chcą.

Ok, kask noszę. Stary, bo stary, ale mam. Nie wyobrażam sobie, żeby multum ludzi co 3 lata kupowało kask za 100zł!!! Na fajki nie będzie :stuck_out_tongue:

Kamizelki? Ok, fakt! To działa w nocy! Podobnie jak latarki w dłoni pieszego! To faktycznie pomaga, ale tak poza?

Głupota! Lepiej robić po prostu akcje popularyzujące, a nie wymuszać. Swoją drogą po wsiach sporo ludzi jeździ w kamizelkach, a piesi w nocy często mają latarki. Nie jest tak źle.

najpierw niech wymyślą kaski dla kobiet, które mają włosy do pasa. wtedy pogadamy o kaskowaniu sie na co dzień.

A w cyzm one przeszkadzają? :smiley: Zawsze można iść do fryzjera :stuck_out_tongue:

Masz rację, tego artykułu nie czytałem.
Zalatany, zarobiony jestem, jeżeli czytam to tylko wybiórczo. Ale o pomyśle na zmuszenie rowerzystów do poruszania się po drogach publicznych w kaskach i w kamizelkach odblaskowych już wcześniej czytałem. Pewnie był to inny artykuł.

Długie włosy i kask to tak średnio do siebie pasuje :wink:

Inną sprawą jest już samo plątanie się włosów podczas jazdy. Jak się ma dłuższą kitę, to potem rozczesywanie tego jest niezłą zabawą.

W sumie najlepiej do kasku mieć włosy na góra 3mm :wink: Pasuje jak ulał!

Ja bym zaproponował, aby rządzący jeździli do pracy na rowerach, w kaskach i kamizelkach. Na swojej skórze nie raz zobaczyliby, kto na szosie ma większe prawa. Rowerem tak jak i samochodem trzeba jeździć z głową.

Cóż za wielkie materii poplątanie! Przede wszystkim, ów projekt wyraźnie nakazuje:

.
Zatem pełnoletnich cyklistów ten akurat przepis nie interesuje. Istniejące tam i ówdzie nakazy jazdy w kasku “poza terenem zabudowanym” wprowadzają do ogólnego nonsensu element groteski: zdecydowana większość rowerzystów mieszka bowiem w “terenie zabudowanym”. Czyli co? Wsiada jejmość na rower, wrzuca kask do torebki albo dzierży go pod pachą i po wyjechaniu z miasta/miasteczka/wioski nakłada skorupę? Jeśli już ma być obowiązek, to konsekwentny. Kto ponadto jest przekonany, że kask zapewnia “zupełne bezpieczeństwo” głowy? Jeśli ktoś taki jest, to chyba głowy używa jedynie do noszenia kasku. Bo do myślenia raczej nie… Z drugiej strony, kask na pewno stanowi lepszą niż skóra/włosy ochronę głowy w razie ew. upadku.
Stwierdzenie, że kask chroni głowę przed uderzeniami przy małych prędkościach jest doprawdy wiekopomne. No i skąd autor artykułu wziął tego “cyklolotnika” szybującego ponad wieżowcami po potrąceniu przez samochód jadący 46,5 km/h? Miałem nieprzyjemność widzieć kiedyś w TV (to był obraz z kamer policyjnych) jak szaleniec drogowy jadąc ok. 100 km/h potrącił na pasach pieszego. Owszem, faceta rzuciło kilka metrów ale żeby zaraz latać?!

  • każde potrącenie jest inne, niemożność stworzenia grupy kontrolnej itp. Nie trzeba być doktorem, żeby to wiedzieć.
  • mamy już dwoje doktorów. Żeby więc “poziom udoktorowienia” podnieść totalnie dodam od siebie: bzdura! Nie jest istotne to, czy kolarz ma kask, czy go nie ma. Osobiście zdecydowaną większość km kręcę (w kasku) po dawnym DDR i wiem, że 95% kierowców wykonuje manewry bardzo ostrożnie, wyraźnie zwalnia, wyprzedzając mnie zjeżdżają co najmniej na środek pasa a zwykle na lewy pas itp. O ile wiem, bierze się to z rygorystycznego i konsekwentnego szkolenia i egzaminowania kierowców. Ktos nawet na tym Forum wspominał, że w Niemczech w razie kolizji drogowej z udziałem cyklisty wina “z automatu” leży po stronie kierowcy. Strach to przed karą czy życzliwość? Nie wiem, ale czuję się znacznie bezpieczniej niż na polskich drogach. Czy, idąc tokiem rozumowania dr Robinson, gdybym jeździł bez skorupy meklemburscy szoferzy częstowaliby mnie jeszcze piwem i wurstem? Teoria o podejmowaniu większego ryzyka przez kolarza po założeniu kasku na głowę to już zupełne kuriozum. Nawet jeżdżenie w kasku w największy upał nie usprawiedliwia takich bredni. Jeśli już, to rowerzysta chcąc trochę ryzykownie pojeździć/poskakać włoży skorupę - a nie odwrotnie.
  • cóż za spryciarz z naszego dra! A jak on to zmierzył? Siedział w każdym z samochodów po kolei i przez okno metrówkę wystawiał? Czy każde auto, tzn. kierowca, napotykał na drodze najpierw kolarza w berecie a następnie gołogłowca? “8,5 cm bliżej” niż co? Jaka była średnia odległość od rowerzysty? Bo jeśli raz 1,5m a drugi raz 1,42m to różnica bez znaczenia. No i co z próbą kontrolną i testową? Sporo pytań, jak na “prosty eksperyment”.
  • rozumiem, że kierowca-cham widząc cyklistę z gołą głową staje się dżentelmenem szos a kulturalna osoba przepoczwarza się w Mr Hyde’a gdy tylko na horyzoncie kaskowca dojrzy?
  • ależ można jednoznacznie stwierdzić, że np. w znikomym stopniu chronią przed urazami nóg. Choć, zdaje się, było o głowach…
  • o ile wiem, to często w wypadkach komunikacyjnych dochodzi do tzw. obrażeń ogólnych, krwotoków wewnętrznych itp. Poza tym brak precyzji: prosi się w takich sytuacjach o podawanie tzw. średniej ważonej a nie arytmetycznej. Czyli jaki % rowerzystów ulega wypadkom (i dlaczego tylko śmiertelne bierzemy pod uwagę?), jaki % kierowców itd. Najprościej rzecz ujmując, jeśli przyjmiemy, że kierowców jest 5 razy więcej niż rowerzystów (a na szosach pewnie jeszcze więcej) to już mamy tyle samo wypadków w obu grupach. No, chyba, że w artykule podano właśnie średnią ważoną, co uznaję za mało prawdopodobne, bo aż 40% kierowców ginęłoby w wypadkach?.. Itd., itp. Możnaby tak punktować ten artykuł.

Jak wspomniałem, jeżdżę w kasku, wszyscy moi znajomi też. Nawet w upał nie jest to wielki problem. Jeżdżę też w kamizelce odblaskowej ale od pewnego czasu jest to specjalna, przeciwwiatrowa, rowerowa “żarówiasta” a nie samochodowa. Kupiłem to, bo chciałem i uznałem za potrzebne i rozsądne. Teorię mógłbym dorobić np. taką: kierowca widząc rowerzystę dokładającego starań, by być widocznym na drodze, wyraźnie sygnalizującego manewry itp. także zachowuje się przewidywalnie i życzliwie wobec niego. Ale to chyba na razie raczej marzenia…

Piotr

jak już sobie jedziemy po tym artykule, to dodam od siebie, że życzliwość kierowców rośnie - bez względnu na posiadanie kasku czy też nie - wzrast ze wzrostem prędkości rowerzysty :wink: . Tego nikt w badaniach nie uwzględnił :stuck_out_tongue: .

A odległość przejazdu jest wprost proporcjonalna do toru jazdy rowerzysty. Kiedy ten się zatacza nikt o zdrowych zmysłach nie odważy się przejechać blisko. ^^

Ale coś w tym jest. Tzn na własnym przykładzie: kiedy widzę kolarza z prawdziwego zdarzenia, to spokojnie go wyprzedzam z zachowaniem rozsądnej odległości. Kiedy widzę jakaś wywłokę niepewnie jadącą wole zmniejszyć prędkość i omijam z zachowaniem możliwie dużej odległości. Ci pierwsi często mają kaski, ci drudzy zdecydowanie rzadziej. Ale to nie kask określa, to byłoby zbytnie uogólnianie. Jest tylko elementem towarzyszącym częściej spotykanym z przywołaną pierwszą grupą rowerzystów. Nigdy nie generalizuje i po samym posiadaniu kasku nie oceniam rowerzysty.

jeśli ktoś ma jeszcze wątpliowści czy jeżdzić w kasku, proszę zobaczyć co zostało z kasku po upadku

youtube.com/watch?v=75N7FUdkWiY

zdecydowanie mogę stwierdzić, że kask uratował kolegę od cięzkiej kontuzji, a być może i życie

prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/5 … zysty.html

Ustawodawcy i pismaki mają bardzo mgliste pojęcie, co to też jest ścieżka rowerowa, jak powinna wyglądać oraz jak powinna zostać zbudowana.
Zwykło się przyjmować (w gremiach samorządowych, policji drogowej i różniastych urzędników od siedmiu boleści), ż ścieżką rowerową jest chodnik (oczywiście wybudowany z kostki brukowej, jakby nie było innych materiałów się do tego nadających), po którym z łaski, na złość bikerom każe się – pod groźbą ukarania mandatem karnym za jazdę po asfaltowej szosie – poruszać rowerem, jadąc slalomem pomiędzy pieszymi.
Mało tego, te chodniki wybudowano tak, że:
• stanowią one same w sobie barierę architektoniczną, gdyż przy skrzyżowaniach każdy krawężnik jest bardzo często ok. 2-3cm ponad powierzchnią asfaltu. Ile razy można bezkarnie dla kół, ogumienia pokonywać takie progi?
• nigdy nie są zamiatane, pełno na nich żwirków, szkiełek, ostrych kamieni, patyków, itp.
• bardzo często nie są wyznaczone kierunki jazdy, przeto panuje wolna amerykanka,
• poprowadzone są bezpośrednio przy ścianach/bramach/furtkach nieruchomości,
• bardzo często w takiej ścieżce rowerowej są słupki ze znakami drogowymi.
Nie trzeba wielkiej wyobraźni by uzmysłowić sobie, że takie „Ścieżki rowerowe” nie zostały wyznaczone z myślą i w trosce o osoby poruszające się na rowerze kolarskim, że się w ogóle po czymś takim nie da jechać kolarskim rowerem, a już rozwinięcie szybkości 30 km/h na takiej ścieżce to hardkorowa jazda, to rękawica rzucona śmierci (dziecko wyskoczy z podwórka wprost pod rower, pies także ma nawyk pojawiania się w najmniej spodziewanym momencie).
Jestem przeciwny budowaniu takich pseudo ścieżek rowerowych, to wyrzucanie publicznych pieniędzy w błoto i robienie ludziom wody z mózgu.
Miast pokazywać w telewizorni ględzących, nieprzytomnych polityków, lepiej ludzi uświadamiać, pokazywać filmiki jak należy się na drodze zachowywać. Niech misiaczki wylezą w końcu z ukrycia w krzakach w oczekiwaniu na kierowców jadących zbyt szybko i niech wreszcie ruszą na drogi by patrolować i wyłapywać autentycznych piratów drogowych, lekce sobie ważących znaki inne od znaków ograniczenia prędkości (np. znaki zakazu wyprzedzania, ciągłe linie, przejście dla pieszych, itp.)

1 polubienie

Lucjan, taka ścieżka, o której piszesz nie spełnia wymagań techniczych dla ścieżek rowerowych.

PS U mnie w mieście prawie wszystkie są niestety takie, no może poza tym, że wiekszość ma jednak asfaltową nawierzchnię. Reszta się zgadza z tym, co napisałeś.

Kiedyś w którymś (chyba BikeBoard) magazynie o tematyce rowerowej był duży artykuł o ścieżkach rowerowych i zaletach tzw. czerwonego asfaltu. Autor do największych zalet zaliczył m.in. :
• mniejsze opory toczenia w porównaniu do najczęściej używanej kostki brukowej,
• koszta, położenie 1m² jest o 20% tańsze od kostki brukowej,

No argument o cenie to faktycznie niezwykle przemawia… Liczy się przecież bezpieczeństwo i zdrowie, bo to jest najważniejsze, a nie pieniądze. No ale u nas w kraju to tak już jest niestety.

Kask to tylko część zabezpieczeń jakie mam podczas jazdy, równie wartościowym jest ubezpieczenie roweru, które daje mi nie tylko dodatkowe środki w razie awarii ale pokrywa koszty ewentualnego leczenia po kontuzji na rowerze. Popytaj w Cuk