Cóż, postęp techniczny i technologiczny daje projektantom i konstruktorom oraz technologom nieograniczone możliwości popuszczenia wodzów fantazji.
Zatem elektryczne sterowanie przerzutkami oceniam jako kolejny przykład manifestacji możliwości.
Czy to rozwiązanie się przyjmie, z punktu widzenia funkcjonalności, serwisowania, kosztu, itp.?
Jak każda nowość:
• u użytkowników przyzwyczajonych do dotychczasowych rozwiązań lub szanujących pieniądze na pewno wzbudzać będzie nieufność i pewien dystans,
• u użytkowników traktujących sprzęt w kategorii funkcjonalności (zwłaszcza w kategorii użytkowość-cena) wywoła refleksję, czy mi to potrzebne i do czego? Tu upatruję sedna sprawy-dylematu producenta, tj. czy urządzenie się przyjmie na rynku i znajdzie szerokie grono nabywców. Bo wyczynowcy z grup zawodowych zapewne wcześniej czy później zostaną zmuszeni do używania rozwiązania (czy to przez sponsora, czy to przez przepisy, itp.). Kolarze amatorzy uprawiający kolarstwo szosowe wyczynowo, finansujący sami wydatki na sprzęt 10 razy się zastanowią zanim coś takiego kupią, wychodząc z założenia, że skoro zmiana przełożeń elektrycznych przerzutek jest szybsza o dziesiętne lub setne części sekundy aniżeli w mechanicznych systemach, że skoro precyzja wyregulowania i działania jest taka sama, to po co sobie głowę zawracać wydatkiem, skoro nie przełoży się to na wynik ścigania się,
• amatorzy kolarstwa szosowego, uprawiający dyscyplinę rekreacyjnie, zdrowotnie, ewentualnie z odrobiną zacięcia sportowego, też raczej nie będą targetem dla handlowców, z powodów zdroworozsądkowych jak i ekonomicznych,
• gadżeciarze i lanserzy bez wątpienia kupią osprzęt, a stan pełnej euforii wywołany nabytkiem nie pozwoli im na krytyczną ocenę rozwiązania.
Osobiście rozwiązanie traktuję, jako pewnego rodzaju fanaberię, która tak jak wszelkie nowinki (np. słuchawka w uchu) prowadzi do odhumanizowania kolarstwa, zwalniając kolarza z myślenia i czucia roweru oraz ograniczając jego rolę tylko do intensywnego i wydajnego pedałowania. Jestem w stanie łatwo sobie wyobrazić sytuację (moim zdaniem bardzo realna i nieodległa), że zaprojektowany zostanie komputerek, który odbierając sygnały z czujników: odległości, kadencji, szybkości, pulsu, przełożenia, nachylenia, mocy, itp. będzie sam dobierał i zmieniał kolarzowi biegi, ba nawet może będzie w zestawie promocyjnym jakaś pompa infuzyjna do automatycznego dożylnego podawania napojów i płynnego pokarmu, by kolarz bidulek tylko pedałował i nie absorbował mózgu myśleniem.
Ja też pozostaję przy mechanicznych rozwiązaniach.