Przybywam z przyszłości i o to jaki będzie przebiego Dauphine 24:
Roglic z Evenepoelem wygrywają po jednym sprincie pod górę na początku wyścigu, podgrzewając atmosferę rywalizacji. Następnie na czasówce Belg ma najlepszy występ w karierze, wygrywając nad drugim Cavagną o 55 sekund. Niezły występ notuje Roglic, który traci do Belga 58 sekund, ale kończy na trzecim miejscu.
Niespodziewanie zawodzi Vingegaard ledwo pokonuje Yatesa, kończąc z bagażem 90 sekund do Remco.
Atmosfera przed tryptykiem górskim jest rozgrzana do czerwoności, w Belgi wszyscy szaleją, wszyscy z wyjątkiem Merckxa, który uspokaja atmosferę mówiąc, że ten wyścig nic nie znaczy.
Jumbo zdeprymowane słabą pozycją ich lidera urządza niesamowicie mocne tempo u podnóża Allevard. Po piekielnej zmianie Laporta na czoło wysuwa się Jorgenson. Peleton liczy około 20 nazwisk, gdy nagle kamera szybko przemieszcza się do tyłu. Nagle po przybliżeniu helikoptera wyłania się żółta koszulka lidera, tak to znowu Evenepoel. Wszystkim się wydawało, że Belg jest w genialnej formie z dużą przewagą, aż tu krach 8,5 km przed metą. Macha coś do Van Wildera, aby ten na niego poczekał.
Z przodu grupka liderów robi się coraz mniejsza. Pięć km przed metą niespodziewanie zostaje Roglic. Polewa się butelką wody, ale to nic nie daje. W tym samym momencie na druzgocący atak decyduje się Vingegaard. Tylko Adam Yates jest w stanie zareagować, ale i on traci koło po 300 metrach.
Na mecie Duńczyk wygrywa z przewagą 40 sekund na Brytyjczykiem i 1:20 nad Gallem. Roglic przyjeżdża ze stratą 1:50.
Evenepoel traci 5:30. Szybko chowa się w busie, aby uniknąć wywiadów.
Następnego dnia wykurzony Belg atakuje od pierwszej góry, jak Pantani w 2000.
Wygrywa wszystkie premie i kończy dramatyczny finisz 20 sekund przed duetem Roglic-Vingegaard.
Poczas wywiadu dziennikarz Sporzy pyta się mistrza świata w ITT, czy ten będzie starał się jechać z faworytami ostatni etap. Belg wyklucza taką możliwość, ponieważ skupia się na koszulce górala.
Po zdobyciu punktów Saleve spontanicznie odpuszcza na zjeździe i macha do kamer. Na finałowym podjeździe niesamowity atak oddaje Roglic. Ku zdziwieniu wszystkich zostawia Vingegaarda i dojeżdża do mety 15 sekund przed grupką faworytów prowadzoną przez Kussa.
Vingegaard pewnie wygrywa wyścig, ale to Roglic z Evenepoelem elektryzują wszystkich. Czy maskują swoją formę, czy oszczędzają nogę, czy podpuszczają obrońcę tytułu ? Masa pytań, mało odpowiedzi.
Wszystkiemu przygląda się z uśmiechem wypoczywający po Giro Tadej Pogacar.
Ten który jest już w połowie drogi do dubletu Giro-Tour. Czy mu się powiedzie ?
O tym przekonamy się już za …
A tak na poważnie, to dziwna trasa. Etap 7 mi sie niesamowicie podoba na papierze. Czuję klimaty tego podobnego, szalonego finału z 2017.
Finał też nie jest taki zły, ale z kombinacji w etapem 6, wygląda zbyt powtarzalnie.
Brakuje jednego etap zjazdowego.
Nie ma też ciekawego etapu pagórkowatego z rundami, jak to zazwyczaj bywa w Dauphine. Ten finisze pod górę na początku są mdłe.
Czasówka spoko, typowo Vueltowa, bym powiedział.
Największy pozytyw jest taki, że mamy raczej gwarancję, że niczego ważnego nie przegapimy. Ale to chyba na tyle.
ed. Chciałbym zobaczyć kiedyś finisz zjazdowy po przejechaniu najtrudniejszej strony Saleve. Byłby to izolowany etap górski, ale potencjalnie fajne ściganie na ostatnich 30 km.
To samu z tryptykiem Saises-Aravis-Colombiere i meta w Cluses. Jeśli się nie mylę, to Ugrumov mocno odstawił Induriana na podobnym etapie.