Dyskusje muzyczne

Dyskusja na tematy muzyczne. Płyty, koncerty, ulubieni wykonawcy itd. Może na początek co kto ostatnio słuchał lub na jakim koncercie był i mała recenzja. Zapraszam do wymiany poglądów😎 Jeśli ktoś gra na jakimś instrumencie, tworzy muzykę itp, to myślę, że też jest to jak najbardziej odpowiedni wątek.

Jest już taki temat Jakiej muzy teraz sluchasz? - #272 przez hqvkamil

:grin:

Ale tam były wrzucane jedynie linki z YouTube, a nie do końca o to mi chodzi.

Ja ostatnio zacząłem dużo słuchać jazzu. Jakoś nigdy wcześniej ten gatunek mi nie podchodził, ale ostatnio zaskoczyło podczas pracy i słucham naprawdę sporo i odkrywam nowe tematy.

Z innych tematów to czekam na premierę (i datę tejże) nowej płyty Gilmoura.

1 polubienie

Również czekam na tą płytę. Ja zawsze byłem bardziej pro Waters, przynajmniej w kwestii Pink Floyd, ale po tym co wygaduje od dwóch lat, to obecnie czuję do niego jedynie odrazę. Do jazzu chyba jeszcze nie dorosłem :wink: Chyba jedyne płyty jazzowe jakie słyszałem, to z dwie Coltrane’a, ale to dawno temu dość.

Jestem zatwardziałym metaluchem, więc słucham absolutnie wszystkiego :slight_smile:

Mam last.fm od blisko 18 lat (https://www.last.fm/user/AbaddonLincoln) oraz gwiazdkuję muzę na RYM (moja topka za 2023 np. tutaj, ale jeszcze dojdzie kilka płyt https://rateyourmusic.com/list/AbaddonLincoln/_2023/)

Niestety, albo i stety… przez jazdę na rowerze i granie na plejaku słucham mniej (choć odkąd odkryłem, że można włączyć Spoti w tle gry, która nie potrzebuje dźwięku, toooo :heart_eyes:), ale w pracy mam ostatnio sporo możliwości założenia słuchawek. Nawet specjalnie od lat kupowałem LG V, flagowca od nich, który jako jedyny na rynku miał wzmak słuchawkowy. Niestety, zarzucili produkcję smartfonów :frowning: Ale V60 dalej jest niezły, lepszy niż połowa topowych kińcyków, a DAC to jest cudo :heart:

1 polubienie

Ja jestem zatwardziałym słuchaczem płyt z nośnika CD, zresztą mam ich trochę, ale od jakichś dwóch lat mam konto premium na Spotify i właściwie słucham już wyłącznie na nim, ze względu po prostu na wygodę. Niestety jednak nie wszystko tam jest, szczególnie jeśli chodzi o starsze tytuły. Słucham też niestety znacznie mniej niż dawniej.

Sporo pościąganych mp3 mam, płyt nie za dużo, bo i rzeczywiście nie chce się tym żonglować :smiley:

Ale na koncerty chodzę, miałem pandemiczną przerwę, ale w tym roku wróciłem do tego, byłem na kilku na prawdę wybornych sztukach (Afsky na żywo to cudo, Furia zresztą też).

To last.fm jeszcze istnieje ?
Ja jakieś 15 lat temu przestałem z tego korzystać.

Co ma nie istnieć :wink:

Ja zawsze sympatyzowałem z Gilmourem, o ile w kwestii pomysłów na przesłanie nie błyszczał, tak on i Wright byli muzyką Pink Floyd.

Koncert The Wall Watersa w Łodzi był moim pierwszym koncertem PF w życiu. Stałem w pierwszym rzędzie i to był czad. Ale muzycznie było to wszystko mega sterylne. Gilmour to inny poziom. CNumb w pierwszym rzędzie w RAH to było doznanie mistyczne. A to co gada ostanie parę lat to żenada i przestałem go w ogóle śledzić gdziekolwiek. Z tego co widziałem na jednym forum PF nie jestem jedyny.

Jeśli chodzi o płyty CD to ostatnio rozwijam swoją kolekcję CD kupując wydanie Japońskie na cdjapan. Mam też odtwarzacz SACD ale jeszcze nie wiem, czy takie płyty brzmią lepiej :sweat_smile:

Moje last.fm umarło razem z jakimś mailem na domenie, która dokonała wirtualnego żywota xD. Dostać się już do tego nie sposób, nawet loginu nie pamiętam. Wiele lat minęło.

Za gimbazy i do połowy liceum też raczej uderzałem w kierunki metalowe, zwłaszcza stonerowe. Chociaż zdarzyło się słuchać wszystkiego co wówczas było absolutnie nieradiowe. Od jakiś rapsów przez jakieś alt.country. No a później to ja już “zpopiałem”. Trochę fora pozdychały i już nie było gdzie się tym wszystkim wymieniać. No i nie było tyle czasu na muzyczne poszukiwania.

Na koncertach w sumie rzadko bywam. I wyłącznie w celu słuchania muzyki na żywo. Żadne poga i inne podscenowe zjawiska to nigdy nie był mój żywioł xD

1 polubienie

Ja sluchalem JAZZu, jak to jeszcze nie bylo modne :wink:
Mialem w bloku starszego kolege (6-7 lat), do ktorego czasem wpadalem posiedziec. Chodzil do elektronika i ciagle cos w domu skladal (glosniki, przerabial jakies wzmacniacze ITP), no i sluchal namietnie jazzu. Mial tez na scianach, same jazzowe plakaty. Ja siedzac z nim (czasem kilka godzin) sluchalem wiec tego jazzu. Do tego opowiadal (lutujac jakies tranzystorki) ciekawe historie o jazzmanach. Dlatego jak doroslem, to moglem sie “rozwinac” i pojsc w metal, bo jazz mialem juz za soba :joy:

P.S. Slyszalem od rodzicow, ze kilka lat temu zaatakoweala go jakas choroba (jakas straszna, bo “wsadzila” go w miesiac na wozek) i bardzo szybko go zabrala z tego swiata.

P.S 2 tez mam spora kolekcje CD (ale NIE jazzu, to nawiazanie do powyzszych postow) i chyba nawet calkiem sredni sprzet.

1 polubienie

Last.fm miałem, kiedy w gimbazie słuchałem tylko rapu i trzeba było sobie podbić wskaźnik prawilności i underground credit :stuck_out_tongue:

Aktualnie (szczególnie po tej przerwie pandemicznej) często bywam na koncertach Lady Pank czy Cugowskiego, póki jeszcze grają, wcześniej zdążyłem się jeszcze parę razy na Perfect załapać.

We współczesnej muzyce w ogóle się nie orientuję, nawet jak słucham radia, to jest to Radio Plus, gdzie najnowsze puszczane utwory są z lat 90" i to też bardzo rzadko :wink:

No i mam całkiem sporą kolekcję winyli - głównie soul/funk/disco z lat 70 i 80, czyli wszystko, z czego samplowano rap :slight_smile:

1 polubienie

Waters miał świetne pomysły i wg mnie był niekwestionowanym liderem zespołu(dyskusja z tym faktem zawsze mnie trochę irytowała), natomiast dość szybko się wypalił. Final Cut to nie jest już dobra płyta. Później solowe Radio Kaos i Pros są solidne, ale na pewno nie wybitne. Amused to Death mogła być wybitna, ale ma kilka słabszych wypełniaczy. Dalej już nic ciekawego nie wydał.

Zależy czy patrzy się na kwestie muzyczne czy koncepcyjne. Jestem zdania, że PF znaczył więcej niż sumą umiejętności poszczególnych członków. Nigdy nie wdawałem się w jakieś dyskusje o tym, kto był większym liderem. Bez każdego z nich nie stworzyliby tego, za co są podziwiani. W karierze solowej i koncertowej Gilmour był dla mnie liderem. Jak się idzie na jego koncer, to brzmi to jak PF :wink: u Watersa to show, playback i wodotryski.

No raczej, ale też nie lubię stać na uboczu, bo dźwięk najlepszy jest zawsze na środku :)))

Dla mnie cudownym paradoksem jest zespół King Crimson. Pierwsze płyty, zwłaszcza Lark’s Tongues in Aspic, to dla mnie dzieła wspaniałe, coś, co w muzyce kręci najbardziej. Z kolei te późniejsze - tzw. kolorowe, jak się ostatnio dowiedziałem, to jest coś, czego nie jestem w stanie słuchać. Ale to też taki “zespół”. W zasadzie fuhrer i jego aktualni partnerzy. Czyli coś, co w zasadzie w muzyce rockowej jest rzadko praktykowane. Bo jeśli mamy do czynienia z zespołem, to albo on jest przez wieki taki sam (czy powiedzmy zmienią basistę, jak pewna ekipa, co to się dawno temu skończyła, tylko nie do końca wiadomo po której płycie), czy też jakoś powoli ewoluuje, zachowując jakiś trzon. W przypadku King Crimson było inaczej. Chyba można stwierdzić, że to autorski projekt Frippa i tyle.

No ale ja to chciałem Kubie podpowiedzieć, jak można np. spróbować sobie poogarniać jazz.
Takie nazwisko kluczowe - Miles Davis. Geniusz, twórca wielu gatunków, stylów. Pewnie też współtwórca, uczestnik, ale był tak wielki, że też sam wyznaczał te kierunki. Bo najpierw było coś takiego jak be-bop, gdzie wymiatał z Parkerem, później się trochę “uspokoił” i w zasadzie stworzył “cool”, a na przełomie lat 50. i 60. uczestniczył już w czymś, co dla mnie jest kategorią ciężką jazzu. Jego najlepszym wydaniem, jakby najdojrzalszym, czyli w hard-bopie. To już nie było takie żywiołowe, nieokiełznane ducie w blachę, ale bardzo dojrzałe granie najwybitniejszych muzyków jazzowych. Pewnie nie przez przypadek Kind of Blue jest uznawana za płytę wszech czasów.
Potem, wydaje mi się, trochę ominął narodziny free, bo raczej poszedł w elektrykę. Co tu się wtedy wydarzyło?! Gość nie mógł być głuchy na to, co się działo w muzyce rozrywkowej, w całej tej eksplozji, która postawiła na nogi to, co zapoczątkowali Beatlesi ze Stonesami. Pojawiły się zatem u niego w ekipie gitary elektryczne, pianinka fendera i takie tam cuda, a muzyka stała się głośna. Połączył to, co najlepsze w rocku i jazzie i gdyby Hendrix się nie zarzygał na śmierć, to prawdopodobnie razem by sobie pomuzykowali (aj, jak żałuję, że to się nie wydarzyło!!!). Bitches Brew to dzieło genialne. I choć może przez kolejną dekadę nic równie dobrego nie wysmażył, to na pewno był pierwszoplanową postacią fusion. Dość długo się tym parał, ale jak to Davis, nie pozostał głuchy na otaczający go świat i gdy przyszły lata 80., pojawił się hip-hop, to i on tam był. To już nie było moje muzykowanie, ale od czasu do czasu warto sobie odpalić jakiś Decoy czy Tutu.
A najzabawniejsze w tym wszystkim, że grał pewnie z przynajmniej setką muzyków i każdy z nich praktycznie był gwiazdą i muzycznym geniuszem na swych własnych prawach. Pewnie nie dlatego, że grał z Milesem i to ich nobilitowało, po prostu on umiał się dogadać z już wielkimi i uznanymi, a w mniej znanych umiał odkryć geniusza. Bo nie ma większych jazzmanów niż Parker, Coltrane, Jarrett, Corea, Hencock, Shorter, Zawinul, McCoy Tyner czy Urbaniak :smiley: A to tylko kilka pierwszych z brzegu nazwisk.
Tak że jak chce się poznać, co to jazz, to warto się z Davisem zmierzyć.

2 polubienia

Kind of Blue słyszałem, zapomniałem o tej płycie. Muszę sobie odświeżyć. King Crimson oczywiście znam, choć najlepiej to wiadomo którą płytę;) Pamiętam jak byłem kiedyś rozczarowany gdy przeczytałem gdzieś, że tamten skład już później chyba nic nie nagrał razem.

1 polubienie

Jakkolwiek doceniam to pięknie napisane polecenie i streszczenie kariery Milesa, tak proszę nie robić ze mnie jakiegoś dzikusa, który nie zna podstaw :smiley: