Łączenie treningu biegowego z kolarstwem

5:50/km to bardzo wolny trucht? Serio? Mariusz zejdź na ziemię, jesteś w jakimś promilu ludzi na końcu rozkładu normalnego i stamtąd chyba nie widać plebsu.

Miałem pare lat temu epizod z bieganiem. “Truchtałem” 2-3x w tygodniu zgodnie z planem w zegarku i kilka razy biegałem 10km na gdyńskich zawodach (mieliśmy takie masowe biegi 4x w roku). Jako M35 mam zyciowke 58:29 a więc w tempie Twojego “bardzo wolnego truchtu”. Serio nie uważam, ze biegłem wolno. Nie wydawało sie wolno. Cale życie sie ruszam, grałem paręnaście lat w siatkówkę, kosza, trochę w tenisa, dużo chodzę. Mam 187 wzrostu i ważę 75kg czyli nic. I uważam że bez kilkuletniego poważnego treningu w ogóle nie miałem szans zejść ponizej 50min. A to marne 10km, gdzie tu latać w tym tempie maraton żeby sie wyrobić w 4h. Po roku nieregularnych treningów (przykładałem się poważnie powiedzmy koło miesiąca przed zawodami) urwalem z zyciowki niecałe półtorej minuty.

Przewrotnie zapytam co zatem ze mną nie tak, że nie umiem biegać? Ile musialbym truchtać żeby w życiu wytruchtać maraton?

8 polubień

Dolaczam sie do kolegi. Jak rok temu postanowilem biegac to zaczynalem od 3km w tempie 6:50 i to byl koniec. Mam 183 wzrostu i 73kg wiec z kategorii szczuplych. Jedze na rowerze, duzo chodze, a i tak pierwszy trening to byl jak cios w twarz. Biegajac regularnie 2-3 razy w tygodniu to po jakis 2 miesiacach dopiero bylem w stanie podjac sie 10km. Na poczatku wiosny udalo mi sie zbic dyszke do 55 min, ale to bylo na granicy 4/5 strefy tętna. A jak sie zrobilo cieplej to przypalentala mi sie jakas upierdliwa kontuzja (prawdopodobnie itbs) i jak w zegarku po 3km sie pojawialo uklucie przy kolanie i maks jeszcze kilometr bylem w stanie pobiec.
Teraz zaczynam znowu i poki co jest lepiej. Wiec te czasy 4 min/km jako wolny trucht to niezla abstrakcja.

1 polubienie

Kolega @mariusz zawsze ma wysokie wymagania w stosunku do siebie (te słynne: “wyszło tylko 120 km” :wink: ) i najwyraźniej tę miarę stosuje do innych :wink: Ale: chyba każdy z nas tak robi, często nawet nieświadomie.
Ja głównie jeżdżę na rowerze, a biegam nieregularnie od m/w 2014 roku. Czasami mam kilkumiesięczne przerwy w bieganiu, nie stosuję też żadnych specjalnych planów. Moja życiówka na 10 km to 43:37 sprzed 5ciu lat i to jest moja “ściana” albo “sufit” jak kto woli, zejście poniżej 40 minut na dychę to już byłby dla mnie niewyobrażalny wręcz postęp. Z drugiej strony, nigdy nie byłem mistrzem wytrzymałości na długich dystansach (dotyczy to też roweru) i tylko raz w życiu pobiegłem 20 km, kilka razy 15 km. Wydaje mi się, że są ludzie, którzy - może choć biegają wolniej - to lepiej znoszą trudy długich dystansów i nawet jeśli ja bym im włożył na 10 km, to oni mnie w pół- i całym maratonie. Niemniej zawsze się dziwię, jak ktoś daje radę ot tak niby z marszu pobiec maraton (niektórzy powiedzą: przeczłapać). Ja czasem o tym myślę, żeby choć raz to przeżyć, ale nie wyobrażam sobie podejść do maratonu bez odpowiedniego konkretnego przygotowania.

1 polubienie

Serio, to jest naprawdę wleczenie się, nawet 5:15-5:20 to jest wleczenie się.

To mnie zaskoczyłeś. Bo przy Twoich parametrach wzrost, waga, wiek, dla w miarę wysportowanego człowieka 58 min na 10 km to jest bardzo słabo. Może po prostu to bieganie Ci nie leży. Mi też nie leży, bo zawsze miałem wrażenie że w bieganiu jestem zdecydowanie słabszy, patrząc na mój poziom kolarski, chociaż życiówkę na 10 km po ok 2-3 msc. biegania mam 41 min. . Gura ma rację, wystarczy się przejść na pierwszy lepszy bieg na 10 km i popatrzeć kto biegnie do mety w czasie >55 min. I w jakim oni tempie biegną, w jakim są wieku itd.
Mój tata w kat. 55+ zrobił życiówkę na poziomie 45 min/10 km. A żaden z niego biegacz i na podium nawet regionalnego biegu w kat. wiekowej nie ma szans.
Ostatnio znajomy, kolarz, bardzo dobry amator, po sezonie pobiegł 10 km w 37 min. I to jest wielki szacun. Nie wiem jak do tego trenował, ale w sezonie raczej nie biegał.
I żeby nie było, ja nie mam żadnych predyspozycji do sportów wytrzymałościowych.

Pamięć mięśniowa jest kluczowa. Za dzieciaka trenowałem lekką, ale przez kontuzje odpuściłem. Potem w dorosłym życiu tylko rower. Jakiś czas temu po około 10 latach niemal zupełnego niebiegania i może po miesiącu delikatnego przygotowania, na szybkiej trasie pobiegłem 10km poniżej 40 minut. Sam byłem w szoku, bo nawet w okresie trenowania mi się takie czasy nie zdarzały :wink:

Dla osoby, która kiedykolwiek poważnie biegała +50 minut na 10km to jest faktycznie szybszy trucht. Dla moich znajomych, którzy nigdy nie biegali zejście poniżej 1h jest sukcesem i oni faktycznie są po tym ledwo żywi.

Trochę jak z (byłymi) zawodowcami w amatorskim peletonie kolarskim :wink:

2 polubienia

Oczywiście nie mam pojęcia, ale wiem z własnego doświadczenia, że spore znaczenie może mieć wada postawy.
Jako nastolatek zasuwałem po boisku za piłką jak uzależniony, naturalną wydolność organizmu też chyba miałem nie najgorszą, np. na wycieczkach szkolnych w góry wszyscy się dziwili jak łatwo podchodzę, ale czasy na biegach średnio i długodystansowych miałem słabiutkie w tym kontekście.

Dopiero w wieku dwudziestu paru lat zacząłem poważnie ćwiczyć na wady postawy i gdy je znacząco zredukowałem, to zauważyłem o ile łatwiej się biega, mimo, że za bardzo o wydolność już nie dbałem od kilku lat. Po prostu wcześniej się dusiłem podczas biegu. “Trzymaj plecy prosto” nie działa jak nie masz wyrobionych mięśni do trzymania pleców prosto. :wink:

1 polubienie

10 km to jest jednak dosyć szybki bieg i duże znaczenie ma technika i przygotowanie siłowe, żeby zejść <45minut trzeba biec całość pełnym krokiem, sama kondycja tego nie załatwi. Na dłuższym dystansie technika traci nieco na znaczeniu. Zaryzykuję stwierdzenie, że dla amatora zaczynającego od zera łatwiej będzie “wytruchtać” maraton niż zrobić 3 z przodu na “10” :wink:

Przyłączam się w 200% do opinii Mariusza. To niebywale.
Ja nie mam żadnej przeszłości sportowej, biegać zacząłem po 10 latach w korpo i to korpo starego typu czyli normą była praca do 1-2 w nocy i od 8 rano zaczynamy ponownie.
Po 2-3 tygodniach marszobiegu doszedłem do biegu ciągłego 30 minut i po kolejnych 4-6 tygodniach pobiegłem pierwsze zawody na 10km w 45 minut. Z nadwagą.
Musisz robić coś kompletnie źle Przemoe - może po prostu (to najczęstszy błąd) za szybko truchtasz i nie budujesz bazy tlenowej (bo trening wychodzi poza strefę tlenowa) nie zwiększasz wtedy prędkości w pierwszym zakresie itp

Ja swoją życiówkę w maratonie (2.58) zrobiłem paradoksalnie przy treningu pod 10km :stuck_out_tongue_winking_eye:

Jeszcze dodam że godzinę na 10km na trasie mocno pofałdowanej zlamala moja żona, która trenowała w ogóle ze 2-3 miesiące (i potem przestała bo to nie jej bajka)

To może być powód problemów. I nawet nie wada postawy tylko bardzo słaby core. To strasznie spowalnia bo kazdy ruch to walka z własnym ciałem, dużo szybciej tracimy postawę i się kulimy, skręcamy co z jednej strony nas spowalnia a z drugiej dodatkowo męczy.
@przemoe zacznij kilka tygodni od ćwiczeń core

Myślę, ze należy tam najpierw zrobić ankietę “od kiedy biegasz”.

Klikam z telefonu, więc sorry odpowiem zbiorowo bo szlag mnie trafi z multicytatem.

Wada postawy, technika - zgoda. W dzieciństwie walczyłem z kręgosłupem do tego stopnia, że trener mnie prawie namówił na “zawodowe” pływanie, ale 4x w tygodniu treningi były już nie do ogarnięcia. Biegać nie umiem zapewne też technicznie i to jest pewnie spory zysk “za darmo”.

Ja w ogóle jestem dziwny bo mi się zawsze wydawało, że jestem dlugodystansowcem. Te 10km byłem w stanie przebiec na 4 strefie z tętnem średnim niemal 170 regularnym tempem i mieć siły na końcówkę. I na drugi dzień normalnie wstawałem z łóżka. Biegałem sobie w tlenie na treningach jak mi Polar kazał i wtedy zgodzę się, ze musiałem człapać, co więcej meczyło mnie to bardziej niż te 170, bo krok za krótki, jakieś takie niewogdne szuranie. No ale wychodzi, że dycha to jednak taki przedłużony sprint, więc może dlatego mi nie szło :wink:

Teraz już po ptokach, za dużo dzieci, roboty, lego i w ogóle :wink: poza tym to nudne, wolę już sobie z rodzinką skoczyc na rowerek pokręcić 20-30km z nadwagą w postaci juniora na pace na tętnie 120 :stuck_out_tongue:

1 polubienie

Tak się składa, że w ubiegłym miesiącu sam przebiegłem taki maraton w czasie powyżej 4 godzin, więc też trochę osób znam, z wieloma w trakcie biegu rozmawiałem itd. Niedawno spotkałem na półmaratonie kumpla ze szkoły, zawsze jeden z najlepszych sportowców w klasie. Zaczął biegać kilka miesięcy wcześniej, próbował pokonać 2 godziny i nie dał rady. Końcówkę przeszedł. Zdrowy, silny chłop, 24 lata. To naprawdę nie jest takie hop-siup jak ci się wydaje.

No niestety będę trwał przy swoim jeśli zdrowy silny, 24-letni, wysportowany chłop nie jest w stanie przebiec półmaratonu w 2h. To dramat jest

1 polubienie

Tylko jedna rzecz - tętno 170 to śmierć na treningu (poza ustaloną i zaplanowaną jednostką interwałową). To właśnie cofa a nie buduje formę niestety.

Toteż piszę, to tempo i tętno z zawodów. 170 w zasadzie “robiło się samo” i chociaż to już beztlen w pewnym sensie biegło mi się tak powiedzmy komfortowo. Zanotowany wówczas max wyniósł 192. Próby zejścia na 150 skończyłyby się pewnie czasem 1:15, ale może wtedy doczłapałbym połówkę w 2:15. Nigdy nie probowalem dłuższego dystansu, więc nie wiem.

Na treningach to już robiłem co miałem w planie czy to dystans czy strefy, czy core. Trening pod 10km ułożony zgodnie z przeszłością (natenczas biegowo żadną).

Średnio 60-70% ludzi kończących półmaraton przebiega go w czasie powyżej 2 godzin. I dla nich to jest wyczyn, a nie żaden dramat. Cały czas patrzysz ze swojego punktu widzenia - osoby dużo i długo trenującej. Wielu moich znajomych nawet nie myśli o spróbowaniu startu nawet na 10 km, bo wiedzą, że nie daliby rady przebiec takiego dystansu.

11 polubień

4:30/km oznacza 3:10 w maratonie. To jest bariera nie do przejścia dla ogromnej większości startujących i dla 99% populacji w krajach pierwszego świata. Z punktu widzenia amatora do łamania trójki (a nawet kręcenia się blisko niej) trening nie wystarczy, potrzebujesz do tego predyspozycji i niezłej historii ruchowej z lat młodych. Mój pierwszy po roku biegania to było 2:56, ale w życiu bym nie pomyślał, że co drugi to może zrobić - ot niezłe geny, jakaś tam aktywność ruchowa wcześnie w życiu plus mental (w kontekście treningu).
Dodaj do tego czynnik wagi, nawet super wysportowani, jeśli będą na sobie nieść dużo mięśni, to w będą się kręcić dużo powyżej tego 3:10.

2 polubienia

Tyle tu nowych treści, już myślałem że mamy po raz 69 dyskusję czy Michał dobrze zrobił przechodząc z Quick Steepu do Sky

2 polubienia

Jakby miał krótkie ręce i duży brzuch to czemu nie :slight_smile:

Zdrowy chłop to powinien wycisnąć masę ciała 10 razy na ławeczce :wink:
A co do brzucha to zasada jest taka, żeby brzuch nigdy nie wystawał przed klatę :wink: